Życie złamane w ułamku sekundy. Pomagamy Marcinowi wrócić do zdrowia!
Wypadek złamał życie Marcina. Od tego momentu nic już nie jest takie, jak wcześniej. Ze zdrowego 25-latka stał się osobą potrzebującą wsparcia z naszej strony we wszystkich, nawet najprostszych czynnościach. Zupełnie tak jak wtedy, kiedy był malutkim bobasem. Ubieranie, karmienie, a nawet zmiana pampersów... Niestety, nasze siły są już dużo mniejsze niż kiedyś, a on waży dużo więcej niż wtedy. Powiedzieć, że nie jest łatwo, to jak nic nie powiedzieć… Jedyną szansą na poprawę jest długotrwała i bardzo kosztowna rehabilitacja. 29 czerwca 2018 r. - dzień, w którym zatrzymała się ziemia… Potworny wypadek. Marcin w stanie krytycznym. OIOM. Lekarze dniami i nocami walczą o jego życie. Z drżeniem serca nasłuchujemy kolejnych wieści z pola bitwy. Kość udowa roztrzaskana, podobnie jak kręgosłup. Trzeba operować, składać to, co jeszcze zostało do uratowania. Czy przeżyje, czy się jeszcze obudzi? W jakim będzie stanie? Tysiące pytań przelatywały z prędkością światła i nikt nie potrafił na nie odpowiedzieć… Najtrudniejsze były pierwsze 2 tygodnie. W trakcie wybudzania ze śpiączki farmakologicznej Marcin się zatrzymał, potrzebna była rozpaczliwa reanimacja. Już był jedną nogą po drugiej stronie, już niemal się żegnaliśmy. Szczęśliwie powrócił do życia, które od tego fatalnego momentu wygląda zupełnie inaczej. Marcin nie pamięta wypadku. Obudził się po tych dramatycznych 2 tygodniach i absolutnie nie wiedział, co się stało. Z jego zdrowia i sprawności nie zostało prawie nic. Paraliż od pasa w dół, ogromny ból i powoli docierająca świadomość w jak trudnej sytuacji się znalazł. Życie rozpadło się podobnie jak kręgosłup. Robimy teraz wszystko, żeby spróbować je poskładać na nowo. Nie da się przygotować na taką sytuację. W listopadzie Marcin wrócił do domu i powinien od razu przejść intensywną rehabilitację. Niestety, kolejki na takie zabiegi są ogromne, a nas nie stać na prywatną opiekę. Dodatkowo, 15 lutego przeszedł skomplikowaną operację ponownego zespolenia kości udowej, która nie chciała się prawidłowo zrosnąć. Przed nami 2 miesiące oczekiwania aż noga się zagoi, a później… Próbujemy rehabilitować syna na własną rękę, na tyle jak dalece starczy nam sił. A tych sił jest już coraz mniej. I więcej nie będzie. Wierzymy, że Marcinowi uda się odzyskać choć część utraconej sprawności, ale jest to zależne od wielu godzin ćwiczeń ze specjalistami z najwyżej półki. Bez tego nie ma szans na poprawę, dlatego prosimy o pomoc. Pamiętam jak miał roczek i uczył się stawiać swoje pierwsze kroki. Ile przy tym było radości. Później wyjście z pieluch, samodzielne ubieranie. Nigdy nie sądziliśmy, że jeszcze wrócimy do punktu wyjścia. Nie byliśmy na to przygotowani i nie możemy się z tym pogodzić. Czasu już jednak nie cofniemy i jedyne, co pozostaje, to walczyć o powrót do sprawności. Sami jednak nie damy rady… Beata - mama