Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Dąbkowska
Urgent!
Natalia Dąbkowska , 17 years old

To nie czas umierać❗️ Pomóż nastoletniej Natalii wygrać ze złośliwym nowotworem mózgu❗️

Nic nie jest w stanie przygotować rodzica na taki szok. Nic nie jest w stanie przygotować na widok ukochanego dziecka na oddziale onkologicznym – tracącego włosy, wstrząsanego konwulsjami, podłączonego do kroplówki z chemioterapią… Nic nie jest w stanie przygotować na wszechogarniającą panikę, gdy dowiadujemy się, że nasze dziecko jest śmiertelnie chore… To był moment, którego nie zapomnimy nigdy. Gdy lekarz powiedział nam, że u Natalii wykryto glejaka, nasz świat się załamał. Diagnoza brzmiała jak wyrok śmierci. Nie mogliśmy w to uwierzyć, nie chcieliśmy w to uwierzyć! Modliliśmy się, żeby to była jakaś dramatyczna pomyłka, koszmar, z którego obudzimy się nazajutrz…  Niestety, następnego ranka w głowie naszego dziecka nadal rósł zabójczy i złośliwy nowotwór… Lekarze natychmiast zadecydowali o operacji. Nie było nawet sekundy do stracenia, musieliśmy ratować życie córki. 6 grudnia 2023 roku Natalia trafiła na stół operacyjny, a chirurdzy wycięli glejaka. Lekarze mają nadzieję, że udało się usunąć cały nowotwór, jednak ostateczne potwierdzenie przyniosą dopiero kolejne miesiące. Do tego czasu każdego dnia będziemy drżeć o życie córki.  Natalia jako 17-letnia dziewczyna musi przejść piekło. Kolejne dawki chemioterapii palą jej żyły, a dni wypełniają bóle głowy, żołądka i zdające się nigdy nie kończyć wymioty… Gdy patrzy w lustro, widzi zupełnie inną siebie niż jeszcze parę miesięcy temu – wychudzoną, siną i z łysą głową. Nasza córka stara się być dzielna i nie rozpaść się na tysiące kawałków. Ile jednak jeszcze musi wycierpieć? Dla Natalii zrobimy wszystko. Gdybyśmy tylko mogli, zabralibyśmy od niej tę okrutną, bezlitosną chorobę i zajęli miejsce córki. Przeszlibyśmy całą tę drogę za nią i zamiast niej przyjęli każdą z dawek chemioterapii. Niestety, jedyne co możemy zrobić to ucałować chłodne, blade czoło córki i ocierając łzy – obiecać ratunek. Leczenie onkologiczne zarówno w Polsce jak i za granicą wiąże się z niezwykle wysokimi kosztami. Jeżeli jednak taka jest cena życia naszego dziecka – zrobimy wszystko, by ją zapłacić. Poprosimy o pomoc każdego i zapukamy do każdych drzwi.  Nikt nie jest w stanie przejść takiego koszmaru sam. Prosimy, podajcie nam pomocną dłoń i pomóżcie wyciągnąć Natalię z onkologicznego piekła. Rodzice

168 721,00 zł ( 79.29% )
Still needed: 44 045,00 zł
Marcelina Garska
Urgent!
Marcelina Garska , 3 years old

PILNE❗️Od tej operacji zależy życie mojej córeczki!

Marcelinka ma dopiero 3-latka, a już przeszła dwie operacje serca. Od urodzenia przebywa w różnych szpitalach. Niestety, kolejne badania wciąż wydłużają listę przeraźliwych diagnoz. Z każdym dniem jej stan się pogarsza, tętnice ulegają zwężeniu, a saturacja spada. Tworząc ten apel, przebywam z Marcelinką na oddziale kardiologii dziecięcej we Wrocławiu. 22 listopada lekarze wykonali cewnikowanie serca, nie pozostawiając żadnych złudzeń. Marcelinka potrzebuje kolejnej pilnej operacji. W Polsce córeczka jest pacjentem do operacji Fontana. Po tej operacji czeka już tylko leczenie paliatywne. Leczenie, które jak mówią lekarze daje maksymalnie 25 lat życia. Niewydolność serca, arytmie, reoperacje to tylko niektóre przyczyny wcześniejszego zgonu. To jest pierwszy scenariusz, który mnie jako matkę przeraża do bólu. Drugi jest szansą Marcelinki na lepsze życie. Tą szansą jest operacja w specjalistycznej klinice w Bostonie. Jestem w stałym kontakcie z lekarzami, którzy szukają alternatywnego leczenia dla Marcelinki. Ubiegam się o kwalifikację do leczenia w Bostonie, ponieważ chcę móc patrzeć w lustro ze świadomością, że robię wszystko co w mojej mocy, by dać Marcelince szansę na życie. Czasu mamy naprawdę niewiele. Decyzja mysi zapaść w ciągu najbliższych pojedynczych miesięcy. Decyzja, czy zostajemy w Polsce, wiedząc, że w każdej chwili mogę stracić córeczkę lub walczyć i prosić o pomoc. Dla mnie decyzja może być tylko jedna. Dziś stoję przed Wami i proszę o pomoc. Nie mogę dłużej czekać. Nie mogę czekać bezczynnie na śmierć dziecka. Muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by uratować moją córeczkę. Bez Waszego wsparcia to się nie uda. Sama nie jestem w stanie uzbierać tak niewyobrażalnej sumy! Dlatego proszę Was o pomoc! Seweryna, mama Marcelinki Licytacje dla Marcelink –> KLIK

1 442 879,00 zł ( 67.81% )
Still needed: 684 780,00 zł
Dawid Buchta
Urgent!
Dawid Buchta , 4 years old

WZNOWA – nowotwór zaatakował naszego synka po raz drugi! Ratuj!

Ostra białaczka limfoblastyczna – WZNOWA. Zaledwie pół roku po zakończeniu chemioterapii koszmar, o którym tak bardzo chcieliśmy zapomnieć – powrócił z podwójną mocą! Nasz 4-letni synek po raz drugi trafił do onkologicznego piekła. Po raz drugi leży w szpitalnym łóżeczku, a przez jego drobne, dziecięce żyły płyną kolejne litry chemioterapii. Jego delikatne loczki dopiero co odrosły, a już wypadają po raz kolejny… Jego ufne oczy po raz kolejny wypełniają ból i łzy.  Nie ma słów, które są w stanie opisać naszą rozpacz. Pierwszy raz diagnozę białaczki usłyszeliśmy, gdy Dawidek miał zaledwie 2 latka. Przez 1,5 roku z całych sił walczył o życie na onkologii. Kiedy już myśleliśmy, że koszmar się skończył, że wróciliśmy do normalności… Choroba wróciła i dziś nasze maleństwo staje walki po raz drugi.  Każde kolejne starcie z nowotworem jest jeszcze trudniejsze – nie tylko dlatego, że wiemy już jakie piekło nas czeka. Białaczka wraca silniejsza, a leczenie musi być bardziej agresywne.  Jak wytłumaczyć synkowi, że musi przejść to wszystko jeszcze raz? Jak wytłumaczyć, że znowu musi zamienić swój bezpieczny, dziecięcy pokoik na salę szpitalną? Jak wytłumaczyć, że tym razem chemioterapia paląca jego żyły musi być jeszcze mocniejsza?  Jesteśmy na dziecięcej onkologii 3. tydzień. Synek już nie je, nie pije, a brzuszek boli go coraz bardziej. Z każdym wlewem chemii Dawidek robi się coraz słabszy. Włoski wypadają już tak mocno, że musieliśmy je ściąć.  Codziennie trzymam rączkę synka przy kolejnych wkłuciach i ocieram łezki płynące po jego buzi. Obiecuję, że wygramy po raz drugi. Obiecuję, że wrócimy razem do domu – do jego taty i rodzeństwa. Przed nami jeszcze długie miesiące w szpitalu. Jeśli po trzech zaplanowanych cyklach chemioterapii nastąpi remisja, nasze maleństwo będzie musiało przejść przeszczep szpiku. Ze względu na zgodność, dawcą zostanie jego starszy, nastoletni brat. Całą rodziną robimy wszystko, co w naszej mocy, by ratować Dawidka.  Sami jednak nie damy rady. Potrzebujemy Waszej pomocy, ponieważ koszty związane z leczeniem, suplementacją i dojazdami do szpitala są niezwykle wysokie. Nasz synek jest bardzo osłabiony nowotworem oraz chemioterapią i będzie wymagał kosztownej rehabilitacji.  Jedyne, o czym dzisiaj marzymy, to by usłyszeć słowa lekarza „Remisja. Koszmar się skończył!”. Marzymy o tej chwili każdego dnia, gdy budzimy się rano i gdy kładziemy się spać. Marzymy, że weźmiemy Dawidka w ramiona, przytulimy z całych sił i wyszeptamy "Jesteś bezpieczny. Wracamy do domu". Prosimy, pomóż nam spełnić to marzenie. Rodzice Dawidka

50 314,00 zł ( 59.11% )
Still needed: 34 793,00 zł
Łucja Fluda
Łucja Fluda , 12 months old

Serduszko naszej córeczki się zatrzymało! Pomóż walczyć o powrót do zdrowia Łucji!

Gdy urodziła się Łucja, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Moment, gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy córeczkę, mogliśmy wziąć ją w ramiona i poczuć delikatny zapach jej dziecięcej główki. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze,  już niedługo nasz pokój przerwie potworna tragedia… Zaledwie parę miesięcy po narodzinach Łucja, najmłodsza z czwórki naszych dzieci, znalazła się w szpitalu z powodu wirusa RSV. To był początek koszmaru, który zmienił nasze życie na zawsze. Już kolejnego dnia stan Łucji się załamał. Z powodu ciężkiej obturacji dróg oddechowych stan Łucji był bardzo ciężki i niestabilny. Byliśmy przerażeni, tak potwornie się baliśmy, że stracimy ją na zawsze… Córeczka została natychmiast zaintubowana i przewieziona na Oddział Intensywnej Terapii. Infekcja była tak silna, że serduszko naszego maleństwa się zatrzymało. Każda sekunda zdawała się trwać wieczność. Jej stan był bardzo krytyczny, ale dzięki staraniom niesamowitego personelu medycznego, Łucja przeżyła. Wygraliśmy walkę o życie, lecz musieliśmy stanąć do tej o zdrowie. W wyniku niedotlenienia pojawiły się kolejne komplikacje atroficzne zmiany w mózgu oraz napady padaczkowe. Nasza córeczka wiele przeszła, niewydolność oddechowa sprawiła, że musiała spędzić dwa miesiące na intensywnej terapii bez nas, niedowład czterokończynowy, niewydolność oddechowa, atroficzne zmiany mózgu sprawiły, że Łucja ma przed sobą długą drogę rehabilitacji i leczenia. Lekarze mówią, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by określić, w jakim stopniu ma szansę odzyskać swoją sprawność ruchową i umysłową. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby dać Łucji szansę na lepsze jutro. Tylko wspólnymi siłami mamy szansę na przywrócenie Łucji zdrowia. Nie możemy tego zaprzepaścić. To, co uda się nam wypracować teraz, zaważy o jej funkcjonowaniu w przyszłości. Proszę, dajcie naszej Kruszynce szansę na lepsze jutro.  Rodzice Łucji

10 170 zł
Sandra Bekierz
Urgent!
Sandra Bekierz , 34 years old

Trwa dramatyczna walka o życie Sandry❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

Nigdy nie sądziłem, że można tak się bać… Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie… Mamy wspólne marzenia i z każdym dniem realizowaliśmy rodzinne plany. Dzisiaj to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Właśnie toczymy nierówną walkę z okrutnym przeciwnikiem i czasem... Moja żona może umrzeć, a ja mogę stracić cały mój świat. Sandra ma 34 lata. Jest kochaną żoną i mamą trójki wspaniałych dziewczyn: Oliwki, Amelki i Zuzi, a także towarzyszką jej ulubienicy – owczarka Luny. Nikt z nas nie mógł przeczuwać tragedii, jaka już za chwilę miała wkroczyć w nasze życie. 13 grudnia 2023 roku Sandra odebrała rutynowe wyniki z badania krwi, które wskazywały na nieprawidłowości. Natychmiastowo wykonane USG jamy brzusznej odkryło przed nami okrutną prawdę, na którą nikt z nas nie był gotowy – Sandra ma guza wątroby. Kolejne badania, w tym tomografia komputerowa, potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Wynik zabrał nam grunt pod nogami: RAK, złośliwy rak IV stopnia, nowotwór przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych z przerzutami do miednicy, kręgosłupa i żeber oraz limfodenopatia węzłów chłonnych. Usłyszałem, że życie mojej kochanej żony i mamy naszych dzieci, jest w śmiertelnym zagrożeniu! Byłem przerażony. Jak to możliwe, że nic wcześniej nie zauważyliśmy? Dlaczego akurat ona? W głowie miałem tysiące pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi... Niestety, w naszym mieście nie było ratunku dla mojej żony, dlatego musieliśmy poszukać pomocy gdzieś indziej. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie się w Gdańsku. Sandra przyjmuje chemioterapię systemową, która niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo w swoją dietę musi włączyć żywienie przeznaczenia medycznego, suplementacje wspomagające wycieńczony organizm oraz odbywać szereg konsultacji specjalistów i być pod opieką psychologa. To wszystko nie jest refundowane z NFZ. W dodatku dojazd do położonego 600 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania szpitala i związane z tym wysokie koszty dojazdu i zakwaterowania bardzo obciążają nasz budżet.  Nie mogłem jednak stać bezczynnie i patrzeć na to, jak moja żona umiera... Jak każdego dnia zastanawia się, czy dożyje jutra. Czy doczeka Komunii córki, czy będzie mogła zaprowadzić dzieci 1 września do szkoły... Widzę jej cierpienie każdego dnia i nie ma we mnie na to zgody. Przecież gdzieś musi być ratunek dla mojej żony, to było aż wręcz niedorzeczne... Zaczęliśmy szukać pomocy w innych państwach. W końcu się udało! Dostaliśmy odpowiedź z Izraela z kliniki, która jest pionierem w leczeniu nowotworów. Usłyszeliśmy, że istnieje szansa na leczenie dla Sandry, niestety ta szansa ma ogromną cenę. Klinika w Izraelu musi przeprowadzić badanie molekularne, które polega na znalezieniu uszkodzonego genu, aby dobrać do niego odpowiedni protokół leczenia. Jest to leczenie celowane bezpośrednio w uszkodzony gen, dzięki czemu szanse na to, że moja żona przeżyje, są naprawdę duże. Musimy skorzystać z tej szansy. Wydałem już wszystkie oszczędności życia, by ratować Sandrę. 21 kwietnia wylatujemy do Izraela na badania. Sam koszt badań i przelotu to kwota ponad 40 tysięcy złotych. Całe leczenie w zależności od protokołu może opiewać na kwotę ponad półtora miliona złotych. Równocześnie chcemy rozpocząć leczenie uzupełniające w Niemczech, by jak najsilniej zadziałać na naszego przeciwnika. Koszt leczenia opiewać może w granicach miliona złotych. To wstępne założenia, ale już teraz to ogromne sumy, których nigdy nie będę w stanie zgromadzić... Proszę, choć nie jest mi łatwo... Proszę o pomoc. Każde wsparcie, złotówka, udostępnienie zbiórki są w tym przypadku nie na wagę złota, lecz życia! Muszę ratować żonę przed śmiercią, muszę, nim choroba wyrwie ją z objęć naszych ukochanych dzieci...  Paweł, mąż Sandry ➡️ Wspieraj Sandrę poprzez licytacje na Facebooku – Wola życia, której nie złamie rak!!!

58 487,00 zł ( 1.83% )
Still needed: 3 133 003,00 zł
Marysia Białońska
Urgent!
4 days left
Marysia Białońska , 7 years old

Straszna ciemność zabiera Marysię❗️Ratunek za 3 miliony – pomocy❗️

Pochłania ją ciemność – stopniowo Marysia traci wzrok. Nieodwracalnie… Szczęście w nieszczęściu jest nadzieja! Szczęście – Marysia ma zmianę w genie, którą można wyleczyć terapią genową! Nieszczęście – lek nie jest refundowany. Jego koszt to 3 miliony złotych…  To jedyna szansa, że Marysia będzie widziała! Choroba zostanie zatrzymana! Lekarze z Poznania są gotowi podać lek nawet teraz. Skąd jednak mamy wziąć taki majątek!? Jeśli nawet sprzedamy wszystko, co mamy, będzie to tylko ułamek kwoty… Dlatego dziś z całego serca prosimy o każdą możliwą pomoc dla córeczki, by nie pochłonęła jej ciemność… Na zawsze…  Marysia urodziła się po konflikcie serologicznym, dlatego pod opieką okulisty była właściwie od początku swojego życia. Do czasu rozpoczęcia szkoły to były wyłącznie wizyty kontrolne – nie wskazywały, że mamy się czego bać. W końcu jednak dostaliśmy skierowanie do poradni w Katowicach. Czas oczekiwania na NFZ - pół roku… W międzyczasie więc zrobiliśmy także badania genetyczne. Wyniki zwaliły nas z nóg… U Marysi zdiagnozowano zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. To ciężka choroba, która cały czas postępuje, prowadząc do całkowitej ślepoty!  Już teraz córeczka właściwie nie widzi po zmierzchu. Gdy idzie nocą, musi trzymać się ścian. Już wcześniej to zauważyliśmy – starsze córeczki nie miały takich problemów, dlatego tym bardziej widzieliśmy różnice. Okazało się, że spowodowane właśnie ciężką chorobą…  Jej wzrok będzie się tylko pogarszał. Straci widzenie obwodowe, a później całkowite. Choć teraz jeszcze widzi świat, wkrótce zniknie jej z oczu. A wraz z tym wszystko, co zna i kocha…  Co innego urodzić się niewidomym i nie znać innej rzeczywistości, a co innego być dzieckiem, któremu stopniowo znika wszystko, co zna. Całe bezpieczenstwo związane z widzeniem. Zostaje tylko pustka…  Jest jednak nadzieja – noratorska terapia genowa, dostępna w Polsce, w klinice w Poznaniu! Pierwsi pacjenci zostali jej poddani z sukcesem! Szczęście z nieszczęściu, że Marysia ma uszkozony właśnie ten gen, który można poddać terapii!  Niestety – nie jest ona w żaden sposób refundowana… Koszt tego, by córeczka nie straciła wzroku, to 3 miliony złotych… Zrobilibyśmy dla niej wszystko, wszystko oddali… Ale nie mamy tak ogromnej sumy i nigdy jej sami nie zdobędziemy…  Dlatego z całego serca prosimy o pomoc! Wiemy, że to będzie bardzo trudna zbiórka, trudna walka… Musimy jednak spróbować – dla Marysi! Lekarze mówią, że im szybciej dostanie lek, tym lepiej – choroba się zatrzyma na aktualnym etapie! Czyli Marysia będzie widzieć! Im później, tym będzie gorzej, bo choroba postępuje, a cofnąć jej się już nie da… Z całego serca prosimy o pomoc dla Marysi. Walczymy o cud i wierzymy w cud i w to, że nasza córeczka nie straci świata, nie utonie w ciemności… Ania, mama Marysi   ➡️ Pomóż zobaczyć więcej - Licytacje dla Marysi Białońskiej ➡️ Pomóż zobaczyć więcej - Marysia Białońska    ➡️ Przegląd Tygodniowy 21.02.2024 ➡️ Kronika TVP3 Kraków

1 908 402,00 zł ( 56.64% )
Still needed: 1 460 585,00 zł
Lilka Kubiak
Urgent!
Lilka Kubiak , 2 years old

Guz mógł pęknąć, a Lilka umrzeć❗️Potrzebna pomoc w walce ze złośliwym nowotworem❗️

7 kwietnia 2024 roku nasz świat zawalił się już całkowicie, a zaczęło się 31 marca. Lilka przewróciła się na beton i nabiła sobie guza na czole. Pojechaliśmy na SOR, skąd odesłano nas do domu. Od tej pory Lilka zaczęła się „dziwnie" zachowywać...  Dotąd pogodna i uśmiechnięta dziewczynka nagle zaczynała bez powodu popłakiwać w zabawie, dużo leżała, chciała tylko pić mleko. Pediatra dała nam skierowanie na przyjęcie na oddział chirurgii, żeby sprawdzić główkę Lilki. Ale znów nas odesłano. Przez dwa dni Lilka miała 38 stopni gorączki. Potem wydawało się, że jest wszystko dobrze i wybraliśmy się do dziadków. Była piękna pogoda, słońce świeciło… Na spacerze wzięłam dziecko na ręce i poczułam guza. Pojechaliśmy znów do szpitala, gdzie tym razem zrobiono Lilce USG.  Byłam pewna, że to przepuklina, nic groźnego, ponieważ 2 tygodnie wcześniej Lilka miała robioną morfologię z krwi i wyniki były prawidłowe. Pamiętam słowa lekarza: "Dziękujemy za czujność.", na co ja odpowiedziałam: "Ale nic jej nie jest, możemy jechać do domu, tak?". Odpowiedź lekarza brzmiała:  „Niestety jest to nowotwór złośliwy prawdopodobnie od nerki…”. W nocy dotarliśmy na oddział onkologi. Świat runął…  Słońce świeciło za oknem, ale do nas zdawało się nie docierać. Dowiedzieliśmy się, że Lilka miała wielkie szczęście. Gdy się przewróciła, guz mógł pęknąć i mogła umrzeć! Na jakieś krzywe szczęście guz nie pęknął, lecz zaczął się powiększać i uwidaczniać... W jej malutkim ciałku ma aż 14 cm! Zaczęliśmy cykl 6 tygodniowej chemioterapii. Lilcia jest już po drugiej chemii, a czeka nas usunięcie guza z prawą nerką i potem znów chemioterapia... Lilka mimo wszystko wykazuje ogromną wolę walki. Jest uśmiechnięta, chociaż kiedy przychodzą do niej lekarze, boi się badań, przeżywa każdy dzień na oddziale i na pewno chciałaby wrócić już do domu… Wierzymy mocno, że wygramy tę bitwę. Dlatego bardzo prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Za każdy gest wsparcia serdecznie dziękujemy! Rodzice Lilki

59 640,00 zł ( 70.07% )
Still needed: 25 467,00 zł
Filip Brański
Filip Brański , 33 years old

Mamy tylko siebie! Pomóż nam ratować życie BRATA❗️

Stan krytyczny. Roztrzaskane kości, pęknięty kręgosłup, zmiażdżone narządy wewnętrzne. To cud, że żyje – usłyszeliśmy od lekarzy, rozdarci bólem, który do tej pory był nam obcy. Filip, mimo tak mocnych obrażeń dostał od losu szansę. Drugiej nie będzie… Błagamy o pomoc! Nasz brat walczy o życie po wypadku komunikacyjnym. Od momentu tej tragedii, 16 kwietnia tego roku, jest nieprzytomny. Opleciony gąszczem kabli i aparatury, która podtrzymuje go przy życiu. Nie może samodzielnie oddychać. W naszych głowach dźwięczy przerażająca cisza. Przecież do tej pory rozmawialiśmy codziennie. Nie mamy rodziców. Filip nie założył swojej rodziny. O jego życie i zdrowie walczymy my – dwie siostry i brat. Jesteśmy razem od zawsze, NA ZAWSZE! Nie dopuszczamy do siebie myśli, że Filipka może zabraknąć… Jeszcze kilka tygodni temu razem spędzaliśmy święta. Czy to ostatnie? Nie możemy na to pozwolić! Filip zawsze był naszą opoką. Jest niezwykle silnym, spontanicznym mężczyzną i kochającym bratem, najlepszym wujkiem chrzestnym i przyjacielem. Odbiera telefon o każdej godzinie, w dzień i w nocy. Gdy jest potrzebny, potrafi natychmiast do nas przyjechać, nawet zza granicy. Zły los jest jednak bezwzględny… Filip doznał obrzęku mózgu i zmiażdżenia pęcherza moczowego. Połamał żebra. Jego płuca i serce zostały stłuczone, a kręgosłup pękł w dwóch miejscach. Miednica rozsypała się na kawałeczki... Nasz brat przeszedł już operację usunięcia krwiaka i śledziony. Przed nim kolejna, by złożyć biodra i miednicę. Każda interwencja chirurgiczna jest dla niego zarówno szansą na życie, jak i śmiertelnym zagrożeniem.  Filip jednak jest z nami, silny i waleczny. Codziennie odwiedzamy go w szpitalu. Mówimy do niego. Opowiadamy. Planujemy. Ciśnienie krwi się ustabilizowało i lekarze powoli wybudzają go ze śpiączki farmakologicznej. Musimy jak najszybciej zdobyć środki, by zapewnić mu dalsze niezbędne operacje, intensywną rehabilitację i wsparcie medyczne. Bez tego, szanse Filipa spadają do ZERA. Z serca błagamy. Pomóżcie nam ratować naszego ukochanego brata. Każda złotówka ma znaczenie i przybliża go do życia, które kochał – pełnego energii, radości i nowych przygód. Mamy tylko siebie… Rodzeństwo

15 232,00 zł ( 23.86% )
Still needed: 48 598,00 zł
Krzyś Zawada
Urgent!
Krzyś Zawada , 4 years old

ONE OF A KIND FUNDRAISER❗️ Help save Chris from deadly illness!

UpdatesSeptember 19, 2023, at 2:15 pm A thief stole money for Chris's treatment! We won't be able to raise the missing funds in such a short time! When we started the biggest fundraiser in Poland for a treatment nobody had heard of before, we knew it would be a miracle to finish it. However, as parents, we had to give it a try. After all, our son's life was at stake! Deep inside, we believed in a happy ending. If the whole country learned about the life-saving gene therapy in the United States, we would somehow raise an enormous amount of money. Three months later and four days before the fundraiser ends, we have raised less than 4% of the required funds despite our best efforts and donations from thousands of people. We know we won't make it on time. The gene therapy can only be administered in children under 4-5 years old, and Chris will turn 4 in two weeks. We will fail if we continue to raise funds at such a slow pace. The disease is in progress! Chris is getting weaker. He falls a lot, cries, and his legs hurt very much. We've been trying to raise money in every possible way, e.g., by sharing our fundraiser online or collecting money with donation boxes. One of them has been recently stolen by someone. The thief took the box full of money for Chris's treatment! We couldn't believe it... We were devastated! To succeed, we need a lot of good-hearted people! Meanwhile, an evil stood in our way. How can we go on when fate is so cruel? We are continuously begging you to support our terminally ill son.Hope is all we have, and it dies last! Devastated parents   Fundraiser Description Chris, our little son, has been sentenced to a terminal disease called Duchenne muscular dystrophy.His muscles degenerate, and we are desperately fighting for help.Again, we must ask you for donations - this time, for gene therapy, which can only be administered to 4-5-year-old children. The treatment is groundbreaking but expensive - it costs over 14 million zlotys! Muscles help us move, walk, hold, smile, talk, eat, and breathe... Everyone wants to keep them strong and efficient. When they get weak despite your hard work, a real drama begins.You start to lose another skill. You can no longer move, swallow, and breathe. From now on, your life depends on a wheelchair, ventilator, and G-tube. We want to do our best to prevent our son from experiencing this nightmare! Chris was born a healthy baby boy, which was proved by a newborn physical examination. We couldn't be happier! Unfortunately, we detected his first health issues when he turned seven months old. He stopped reaching developmental milestones - he didn't lift his head and lay still in his crib, rarely moving his arms and legs. Despite his perfect test results, we decided to follow our intuition and have Chris undergo a genetic test, and the result was heartbreaking - Chris had Duchenne muscular dystrophy. Why does our little son have to suffer? He's so vulnerable and innocent!We will never make peace with that. This rare genetic disorder affects one in three thousand boys, and Chris is in the minority. The toll the disease takes on our son is heartbreaking. Only steroids keep him alive, and every night, he wakes up screaming due to the cramps in his legs, which can only be soothed with a massage. Chris also suffers from heart disease. Every minor infection results in pneumonia because of the lack of cooperation between the muscles and his inability to cough. Every time we take a stroll, Chris is at risk of falling. When it happens, he screams in pain. That is why we always carry a wheelchair. The steroids have also caused a delay in his growth.He's so little, and yet he has to suffer so much! Usually, the disease is characterized by damage to one or two exons (coding sequences), and Chris has 16 damaged exons! Only expensive gene therapy in the United States can stop the disease. We must ask you for help again! We need your support to offer Chris a better life. For the past few years, we didn't know a treatment for his disease existed, and now we must fight for it! Our path will be long and full of obstacles, but our miracle's life is at stake! Anna and Łukasz, the parents

2 668 325,00 zł ( 18.2% )
Still needed: 11 991 356,00 zł

Follow important fundraisers