Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Małecki
Nikodem Małecki , 5 years old

By Nikoś mógł pokonać ból i zawalczyć o sprawność!

O komplikacjach zdrowotnych u synka dowiedziałam się tuż po porodzie. Nie byłam na to przygotowana. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia o tego typu schorzeniach. Nikodem urodził się z prawostronną stopą końsko-szpotawą. Jest to jedna z najczęściej występujących wad wrodzonych dotyczących narządu ruchu, która objawia się złożoną deformacją stopy.  W drugiej dobie od porodu synek rozpoczął leczenie metodą Ponsetiego. Ma za sobą siedem gipsowań. Było to prawdziwym koszmarem, ponieważ opatrunki gipsowe były zakładane w największe upały, co powodowało u Nikosia odparzenia. Bolały go przez to stópki, nie mógł spokojnie spać, co chwila płakał. Gipsy co jakiś czas się zsuwały, co doprowadzało do powstawania opuchlizny. Niestety, leczenie nie przebiegało tak, jak powinno. Po zdjęciu gipsu okazało się, że stópka jest w bardzo złym stanie. Od razu dostaliśmy skierowanie do szpitala na zabieg tenotomii, czyli podcięcia ścięgna Achillesa. Nikoś spędził w szpitalu dwie doby, a później założono mu kolejny gips na 6 tygodni.  Od razu po zdjęciu ostatniego opatrunku gipsowego Nikodem musiał nosić specjalne buciki ortopedyczne, połączone z szyną odwodzącą, która ma zapobiec nawrotom wady. Taką szynę synek będzie musiał nosić nawet do 5. roku życia. Jest to kolejny etap leczenia, który będzie trwał naprawdę długo.  Na początku synek musiał musiał nosić szynę prawie cały czas. Zdejmowałam mu ją jedynie do kąpieli. Później czas, w którym synek musiał korzystać ze sprzętu, stopniowo był redukowany. Obecnie Nikoś nosi buty ortopedyczne minimum kilkanaście godzin na dobę. Zdarzają się trudne noce, gdzie przez mocno zapięte paski, po prostu bolą go stópki. Niestety nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. To jeden z etapów leczenia, przez który Nikoś musi przejść. Niestety, wskutek wady prawa stópka synka jest o prawie centymetr krótsza od zdrowej.  W chwili obecnej jestem w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Przez pandemię straciłam dodatkową pracę, którą wcześniej wykonywałam w weekendy. Zapewniała nam ona dodatkowe fundusze, których teraz nie mamy. Koszty szyny z ortopedycznymi butami są naprawdę spore, a do tego dochodzą prywatne wizyty u specjalistów wraz z dojazdami do Poznania. Jest mi naprawdę przykro, że sama nie jestem w stanie zapewnić dziecku dalszego prywatnego leczenia i niezbędnego sprzętu medycznego. Bardzo Was proszę o wsparcie, które to umożliwi! Nie wiem, jak dalibyśmy sobie radę bez Waszej pomocy… Patrycja, mama Nikosia

2 601 zł
Julia Pankowska
Urgent!
Julia Pankowska , 5 years old

Pomóż Julce wygrać z niebezpieczną wadą i czasem❗️Operacja jest PILNA❗️

Zwracamy się z wielką prośbą o zbiórkę pieniążków na 4. już operację Julki. Jest ona najważniejsza, ponieważ jest to ostatni etap tego leczenia! Niestety naszym przeciwnikiem jest CZAS. Nie mamy go wystarczająco, by nie martwic się o zdrowie Julki… Nie zostawiajcie nas, proszę!  Wszystkim, którzy okazali swoje dobre serce, już dziś dziękujemy! Zyskaliśmy nadzieję na lepsze jutro i wiarę, że nasza historia może się odmienić. Tylko z Państwa pomocą przyszłość naszego dziecka może być piękna… Ale nadal bardzo potrzebujemy pomocy. Sytuacja jest PILNA! Nasza córka musi przejść tę operację! Julka przeszła już 3 operację w Niemczech. Poprawiło to wygląd oczodołu, który jest coraz większy, ale wymaga kolejnej operacji i ciągłego protezowania. Ta operacja jest naprawdę ważna, by nie zaprzepaścić wszystkich dotychczasowych starań…  Problem Julci zobaczysz gołym okiem... Oczy — jednego z nich właśnie nasza córeczka nie ma. Połowa świata ginie w mroku... Julka urodziła się bez lewego oczka. Widzi tylko prawe.  Jednak u niej to nie tylko wada, która jest uciążliwa. To wada, która staje się dla niej niebezpieczna…  Poznaj naszą historię:  Z niecierpliwością czekaliśmy na moment, w którym będziemy mogli wziąć naszą córeczkę w ramiona i otoczyć rodzicielską miłością. Radość tę potęgował fakt, że Julcia to nasze pierwsze dziecko. Jeszcze nie byliśmy w stanie przewidzieć, że od samego początku wszystko będzie wyglądało inaczej niż w naszych wyobrażeniach… Julka urodziła się bez lewego oczka, z rozszczepem wargi i podniebienia. To był dla nas szok... Chcieliśmy dla córeczki wszystkiego, co najlepsze, a miała czekać ją dramatyczna walka o normalność, o zdrowie... Pokochaliśmy Julcię od pierwszej chwili, jednak zmartwienia o jej przyszłość spędzają nam czasem sen z powiek... Baliśmy się, że będzie cierpieć, że nie będzie samodzielna. W 2019 roku nasza maleńka córeczka przeszła pierwszą operację zamknięcia rozszczepu podniebienia. Tyle strachu i łez, ciężkich chwil... A to dopiero początek. Już po kilku miesiącach od zabiegu zaczęliśmy szukać pomocy u specjalistów, którzy podjęliby się dalszego leczenia. Jeszcze w tym samym roku Julcia przeszła operacyjny zabieg poszerzenia szpary oka, dzięki czemu udało się założyć protezę. Brak oczka nie tylko upośledza wzrok naszej córeczki... Niesie za sobą ogromne zagrożenie. Czaszka Julci cały czas rośnie, a przestrzeń, w której powinno być oczko, poszerza się... Może dojść do deformacji twarzy, a nawet do uszkodzenia mózgu. Boimy się nawet myśleć o powikłaniach, mogą być tak tragiczne w skutkach... Wady wrodzone bardzo wpłynęły też na słuch córki, przez co musi nosić aparaty słuchowe. Julka regularnie korzysta z pomocy logopedy, uczy się mówić, est również pod stałą opieką poradni laryngologicznej. Tymczasowe sztuczne oczko przygotowuje oczodół Julci na założenie stałej protezy, gdy córka skończy 7-8 lat. Do tego czasu Julkę czeka długie leczenie. Obecnie córeczka musi przejść operację w klinice w Niemczech. Niestety, NFZ jej nie refunduje... Koszt  operacji jest ogromy i przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego bardzo Państwa prosimy o wsparcie dla naszej córeczki. Ona tyle już wycierpiała... Błagamy Was o szansę dla naszej Julki. Rodzice Julki Julci możesz pomóc też przez udział w LICYTACJACH - KLIK  

19 185,00 zł ( 37.71% )
Still needed: 31 689,00 zł
Przemysław Ostrowski
Urgent!
Przemysław Ostrowski , 10 years old

There is hope to cure the tumor in Przemek's head❗️ PLEASE DONATE NOW❗️

🇬🇧Przemuś – our little boy, both an older and a younger brother, a huge fan of football. In the time he was a part of a “GOL” football school, his team was on a winning streak. Until recently, nothing indicated that he and us – his family and friends – would face the most important match of our life – the fight for the life of our son. Our rival is a brain tumour that is spreading at a frightening pace. Our time is running out! It has started with a usual flu-like symptoms – nausea, diarrhoea and drowsiness. At that time, we still haven’t realised that our lives would never be the same. The diagnosis was something we’d never imagined, none of us was really ready to hear it. Przemek’s dad, a firefighter who has saved countless lives in his years of service, is helpless. Just when we thought that we would need to forfeit the match for Przemek’s life, a spark of hope has appeared on the horizon, fuelling our strength to continue the fight. That hope is God and an expensive treatment which, one day, will allow him to get back to the football turf. We are unable to calculate the exact cost of the treatment, but we know for sure that it lies beyond our financial means. That’s why we are asking for your help. We’re asking for your prayers, spreading the word, any penny you can spare. Back at home, Przemek’s two sisters and his loving, caring mum are all waiting for him to get better. The mum of three tries her best to be strong for both Przemuś and her daughters and to keep up their hope, even though with every hug she’s being torn inside with grief and fear for Przemek’s life. We want to help her get through that dark time filled with uncertainty, hopelessness and the incomprehensible fear – fear for the life of the most important treasure in every parent’s life – their child. Przemek's Family   🇩🇪 Unser kleiner Sohn, ein großer und ein kleiner Bruder, ein begeisterter Fußballfan. Während des Unterrichts in der Fußballschule “GOL” gewann sein Team viele Spiele. Noch vor kurzem gab es keinen Hinweis darauf, daß er und wir, die Familie, das wichtigste Spiel unseres Lebens bestreiten würden – den Kampf um das Leben und die Gesundheit unseres Sohnes. Unser Gegner ist ein Gehirntumor, der sich rasend schnell ausbreitet. Wir haben immer weniger Zeit! Alles begann banal, Erbrechen, Durchfall, Schläfrigkeit – Symptome wie bei einer normalen Viruserkrankung. Damals wussten wir nicht, dass unser Leben nie wieder dasselbe sein würde. Die Diagnose kam plötzlich, unerwartet, und niemand war darauf vorbereitet. Vater Przemka, der als langjähriger Feuerwehrmann der Staatlichen Feuerwehr viele Leben gerettet hat, ist in diesem Kampf völlig hilflos. Als wir alle dachten, dass wir gezwungen wären, das Spiel um die Gesundheit von Zwuss mit einem Kampfkämpfer abzugeben, gab es einen Funken Hoffnung, der uns die Kraft zum Handeln entfachte. Diese Hoffnung besteht für uns aus Gott und einer kostspieligen Behandlung, die es ihm ermöglicht, einem Ball auf dem Rasen zu folgen. Wir haben noch keinen genauen Kostenvoranschlag, aber wir wissen bereits, dass die Behandlungskosten unsere finanziellen Möglichkeiten übersteigen werden. Im Moment schwankt die Behandlungssumme im Bereich von einer Million PLN. Deshalb bitten wir Sie von ganzem Herzen um Ihre Hilfe. Für jedes Gebet, für jede Zugänglichkeit, für ein Zloty. Zu Hause warten zwei Schwestern und eine fürsorgliche, liebevolle Mutter auf ihn. Die Mutter von drei Kindern versucht, sowohl für Przemek als auch für ihre Töchter stark zu sein. Sie muss jeden Tag stark sein und ihren Töchtern zeigen, dass alles gut wird. Um ihre Kinder zu umarmen, wo sie innerlich von Verzweiflung und Angst um Mumm zerrissen wird. Helfen wir ihnen in dieser schweren Zeit voller Unsicherheit, Hilflosigkeit und unbegreiflicher Angst um das Leben des größten Schatzes, des Kindes. Familie von Przemusia

281 892,00 zł ( 26.49% )
Still needed: 782 108,00 zł
Tobiasz Rekowski
Tobiasz Rekowski , 3 years old

Mały chłopiec, wielkie problemy! Pomóż wywalczyć dla Tobiaszka dobre życie!

Nigdy nie sądziłam, że zdjęcie mojego synka Tobiaszka znajdzie się pośród wielu innych zdjęć dzieci potrzebujących wsparcia. Jego słodki uśmiech nie zdradza choroby i cierpień, które trwają od zeszłego roku. Tobi choruje na anemię aplastyczną spowodowaną aplazją szpiku kostnego. Jedyną opcją na walkę z chorobą jest przeszczep szpiku.  Wizyty w szpitalach i u różnych specjalistach stały się elementem codzienności. Jednak zaciskam zęby i robię wszystko, by ratować zdrowie synka. Mam tylko jego. Radość ciąży i oczekiwania na synka zniszczył wypadek samochodowy, w którym zginął tata Tobiaszka. Myślałam, że nic gorszego już nie może nas spotkać...  W niedługim czasie rozpoznano chorobę synka. Znalazłam w sobie siłę, by mimo wszystko sprostać dramatom, które dotknęły moich najbliższych. Niezwykle ciężko jest pogodzić pracę, wychowanie dziecka i samodzielne utrzymanie mieszkania w dobie rosnącej inflacji. Dojazdy do szpitala, częste problemy z odpornością synka z dnia na dzień pomniejszają oszczędności, których nie zostało za wiele. Drobny gest wielu ludzi, podarowanie nawet złotówki ułatwi nam przebrnąć tę trudną drogę.  Każdego dnia stawiam czoła przeciwnościom, które los rzuca niczym kłody pod nogi. Jak każdy – mam lepsze i trudniejsze momenty. W tych trudniejszych, świadomość, że nie jestem sama da nadzieję na wytrwanie w tych momentach.  A nic nie dodaje takich skrzydeł jak nadzieja. Marta, mama Tobiaszka

36 982 zł
Alicja Stabińska
Urgent!
Alicja Stabińska , 6 years old

Ogromne guzy w brzuszku Alusi❗️Ratuj życie małej królewny!

Małe królewny powinny żyć długo i szczęśliwie! Nie powinny umierać...Maleńka plamka, którą znalazłam na ciele mojej 3-miesięcznej córeczki, była początkiem do dramatycznej diagnozy. Wtedy przez myśl mi nie przeszło, co jeszcze okaże się później… Gdy niedawno lekarz powiedział, że za chwilę możemy już nie mieć czasu na zbiórkę, że życie mojej córeczki jest zagrożone, a ratunkiem jest lek wart setki tysięcy złotych, wpadłam w rozpacz! Nie jesteśmy w stanie zgromadzić ani pożyczyć tak wielkich pieniędzy. Właśnie dlatego znaleźliśmy się tu, prosząc o wsparcie. Nie jest to łatwe, ale dla Alusi zrobimy wszystko. Prosimy, bądźcie z nami!  Zaczęło się od małej plamki koloru kawy z mlekiem. Postanowiłam skonsultować ją z lekarzem, choć nie byłam mocno zaniepokojona. Ot, znamię, może trochę nietypowe. Potem sprawy potoczyły się w zawrotnym tempie. Znamię zaniepokoiło lekarzy i córka przeszła szereg licznych badań. Wyniki ścięły nasz z nóg... Jeszcze tego samego dnia przetransportowano Alicję na odział onkologiczny. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar… Szok, rozpacz, płacz, panika. Milion emocji, których wcześniej nie znaliśmy… Diagnoza brzmiała nieprawdopodobnie i zupełnie obco… Neurofibromatoza. Nazwy “rak” i “nowotwór” przerażają, ale przynajmniej coś mówią. Tamto nie mówiło zupełnie nic… Dziś jednak wiemy, że to choroba genetyczna, nieuleczalna. Chociaż nikt w rodzinie nie chorował, wadliwy gen znalazł się jakoś w genotypie Ali. Nikt nie wie dlaczego… Neurofibromatoza to koszmarna choroba, która u każdego chorego może przebiegać inaczej. Charakteryzuje się powstawaniem guzów, także nowotworowych, w całym ciele. U Alusi guzy tworzą się w jamie brzusznej… Znaleziono zmianę w tętnicy kreskowej dolnej, nieoperacyjną z uwagi na umiejscowienie. Guz jest gigantyczny, ma 13 centymetrów! Niestety, żaden lekarz nie podejmie się przecinania tętnicy. Alusia umarłaby na stole operacyjnym… Poza tym największym guzów jest jeszcze kilka. Jeden znajduje się blisko kręgosłupa…  Nasze życie w jednej chwili przyspieszyło, a my znaleźliśmy się w jakimś przerażającym rollercoasterze! W jednej chwili codzienność zwyczajnej rodziny zamieniło się w piekło… Nie mogłam uwierzyć, że moja córeczka, po której w ogóle nie widać choroby, jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie!  Od diagnozy naszym drugim domem stał się CZD w Warszawie. Alicja będzie musiała być pod kontrolą już do końca życia… Niestety, obecnie największym zmartwieniem jest ten gigantyczny guz przy tętnicy. Jeśli zacznie rosnąć – jak powiedział lekarz – czasu na zbieranie środków już nie będzie! A jest tylko jeden ratunek, ostateczność… Dwa lata temu w USA został zarejestrowany lek na neurofibromatozę, który zmniejsza guzy powstałe na jej skutek. Nie jest jednak refundowany ani w Polsce, ani w Europie. Musimy zebrać minimum pół miliona złotych na pierwsze 6 miesięcy leczenia i sprowadzenie leku z USA!  ⬇️ ⬇️ ⬇️ Życie naszej córeczki zostało wycenione, a kwota jest poza naszym zasięgiem. To największy cios dla rodzica – nie móc uratować własnego dziecka! Dlatego właśnie potrzebujemy Ciebie, potrzebujemy Was – ludzi o wielkich sercach, może nam znajomych, a może zupełnie obcych, których los Alusi nie będzie obojętny. Choroba zostanie z nią do końca jej dni, ale to my możemy sprawić, by tych dni było tysiące, a nie tylko kilka… Prosimy o pomoc… Z góry z całego serca dziękujemy wszystkim za okazane serce... Rodzice Alusi   ➡️ Licytacje dla Małej Królewny Alusi   Kurier Mazowiecki: 10.09.2022

865 810,00 zł ( 54.25% )
Still needed: 729 935,00 zł
Kaspian Sieja
Kaspian Sieja , 6 years old

By móc wyruszyć w drogę, która doprowadzi do sprawności... Ponownie pomagamy Kaspianowi!

Blisko dwa lata cudownego dzieciństwa, dwa lata życia w beztrosce, mimo częstego zmęczenia. Nasza przygoda była jedną z tych, które pokochałam, aż do tego dnia, który zmienił wszystko... W czerwcu 2019 roku u Kaspiana zdiagnozowano niedowład połowiczny lewostronny, a w czerwcu 2021 postawiono diagnozę Dziecięce Porażenie Mózgowe. Leczenie i rehabilitacja mojego synka jest długotrwała, a postępy leczenia stopniowe, bowiem rehabilitacjami można jedynie zminimalizować negatywny wpływ choroby na funkcjonowanie organizmu. Kaspianek ma także problemy logopedyczne, astmę oskrzelową oraz zaburzenia integracji sensorycznej. Widzę, że choroba postępuje, nie daje o sobie zapomnieć. Coraz większe problemy z chodzeniem, a także utrata równowagi, każdego dnia kawałek po kawałku odbiera mu sprawność. Kaspian jest pod opieką poradni rehabilitacyjnej pod Warszawą, gdzie systematycznie ma ostrzykiwane nóżki toksyną botulinową, a w ostatnim czasie miał także założony gips, ponieważ grozi mu deformacja stopy. Analizy chodu za każdym razem wychodzą coraz gorzej... Kaspian to jeszcze małe dziecko, dziecko, które przez niepełnosprawność musi codziennie walczyć o to, by jutro móc obudzić się i zrobić choć jeden krok w stronę lepszego i sprawniejszego życia. Jako jego mama często czuje się bezsilna. Wiem, że nie mogę bagatelizować  choroby, z którą mierzy się Kaspian, ale jest mi naprawdę ciężko. Coraz częściej dochodzi do mnie myśl, że brak pieniędzy może przekreślić jego szansę na sprawność. Boję się dnia, kiedy rówieśnicy zaczną dostrzegać, że mój synek różni się od nich, tak bardzo boję się, że poczuje się gorszy, tylko dlatego, że choroba wybrała właśnie jego... Co będzie jeśli nie zdobędę pieniędzy na leczenie, na rehabilitację i sprzęt, który może tak bardzo pomóc mu zawalczyć? Czy będę w stanie sobie wybaczyć, czy będę w stanie spojrzeć w lustro i powiedzieć głośno, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by pomóc mojemu dziecku? Samotne macierzyństwo to ogromne wyzwanie, ale nie mogę się poddać! Kaspian ma jeszcze rodzeństwo. Jestem mamą wspaniałej trójki, każde z nich mnie potrzebuje, często brakuje mi czasu tylko dla siebie, ale wierzę, że i w naszym życiu mocno zaświeci słońce, problemy miną niby zły sen, stan zdrowia Kaspianka się poprawi na tyle, że będzie coraz bardziej samodzielnym człowiekiem. Koszty rehabilitacji, turnusów, wizyt u specjalistów i terapii są duże, niestety nie jestem w stanie ich pokryć. Proszę, pomóż... Angelika - mama Kaspiana __________ Losy Kaspiana można na bieżąco śledzić tutaj. 

2 737,00 zł ( 16.78% )
Still needed: 13 572,00 zł
Józef Sikora
Józef Sikora , 56 years old

Leczenie onkologiczne po przeszczepie! Wesprzyj Józefa!

W 2019 roku przeszczepiono mi nerkę. Zachorowałem na cukrzycę. Choć mój stan zdrowia dawał się we znaki, jakoś sobie radziłem. We wrześniu 2021 zdiagnozowano u mnie raka prostaty z przerzutami do żeber... Diagnoza była prawdziwym ciosem. Mam dopiero 54 lata, ale choroby osłabiły moje ciało i organizm w niewyobrażalnym stopniu. Najbardziej przejąłem się tym, że jeśli mnie zabraknie, kto zaopiekuję się mamą?  Przeszczep wyklucza mnie z typowego leczenia onkologicznego. Guzy na żebrach są naświetlane, zaś w maju czeka mnie operacja prostaty. Jedyną szansą na terapie farmakologiczne, która powstrzyma rozprzestrzenianie się raka jest nierefundowane leczenie. To jednak jest poza moim zasięgiem. Kwoty leków opiewają na kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Do tego niezbędne suplementy i witaminy. Choroba wykluczyła mnie z rynku pracy, a renta nie starcza nawet na podstawowe potrzeby życiowe. Paradoksalnie przeszczep uratował mi życie, a teraz stanowi największą barierę w walce o nie. Nie mam szans na inną terapię. A muszę żyć i walczyć, by dbać o chorą mamę. Józef

15 661 zł
Adam Majewski
Adam Majewski , 48 years old

Pląsawica odebrała dotychczasowe życie Adamowi! Potrzebna jest operacja!

Adam był aktywnym zawodowo człowiekiem, pracował jako kierowca... przejechał tyle kilometrów, że mógłby kulę ziemską okrążyć dwa, albo nawet trzy razy. Ja już nie pamiętam, ile ich było, on przez chorobę też nie. Z dnia na dzień widzę, jak gaśnie, jak się zamyka w swoim świecie, bez kontaktu, bez radości z życia.  Staramy się na tyle po ile pozwalają jego możliwość funkcjonalne angażować go w życie, w zwykła codzienność. O tym, jak wygląda życie z chorobą Huntingtona, wiedziałam już dużo wcześniej. Mama Adama także cierpiała na pląsawicę. Zawsze gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że Adam może odziedziczyć po niej tę chorobę, tak tez się stało. Nazwa choroby brzmi tajemniczo, a zatem czym jest pląsawica Huntingtona?  Pląsawica Huntingtona (nazywana też chorobą Huntingtona) to postępująca choroba neurodegeneracyjna, która powoduje obumieranie neuronów w mózgu. Niektórzy pacjenci opisują ją jako połączenie chorób Parkinsona, Alzheimera oraz choroby neuronów ruchowych. Objawia się zaburzeniami emocji (zmiany nastroju, drażliwość, depresja) i upośledzeniem pamięci oraz koordynacji fizycznej, zwykle po ukończeniu przez chorego 30. roku życia. Choroba zabija powoli – w ciągu 10 do 20 lat od wystąpienia objawów. Można łagodzić objawy, ale nie udawało się dotychczas powstrzymać jej postępu. Według statystyk pląsawica Huntingtona występuje u 12 osób na 100 tys., zwykle rodzinnie. Połowa dzieci chorego dziedziczy mutację, która ujawnia się dopiero po latach. Przyczyną pląsawicy jest nieprawidłowe działanie genu kodującego białko huntingtynę. Normalna huntingtyna ma duże znaczenie dla rozwoju mózgu, natomiast patologiczna niszczy komórki nerwowe. Aby powstała, gen musi zostać odczytany i "przetłumaczony" na mRNA - instrukcję, dzięki której komórka wyprodukuje huntingtynę. Badania genetyczne to był cios. Potwierdziło się, że choruję na pląsawicę. To był kres naszego dotychczasowego życia a jedocześnie wyrok dla Adama- choroba zabija powoli- w ciągu 10-20 lat.. Choroba zamknęła go w swoim uścisku, zaczął milknąć, ruchy niekontrolowane ciała stały się u niego normalnością…  Zaczęłam szukać informacji jak mu pomóc i znalazłam sposób. Szansę na powrót do normalności, na życie daje operacja. Wszczepienie neurostymulatorów – operacja ta polega na wszczepieniu stymulatorów do mózgu, po jednym dla każdej półkuli. Jest to innowacyjna metoda stosowana u osób chorych na pląsawicę przez neurochirurga ze szpitala w Kluczborku. Wyniki są naprawdę zaskakujące. Dostał nadzieję, nadzieję na życie, nadzieję na lepsze jutro, na życie…  Niestety operacja nie jest ona refinansowana przez NFZ, a jej koszty przekraczają nasze zdolności finansowe. Serce mi się kraje jak siedząc w poczekalni u neurologa pytam go, czy mam o czymś porozmawiać z lekarzem, czy potrzebuje jakiegoś wsparcia, środków ortopedycznych typu wózka inwalidzkiego on po chwili milczenia odpowiada, „nie trzeba, będzie operacja będzie lepiej...” Nie chce mu tej nadziei odbierać, wiem, ze proszę o dużo, ale razem damy radę. Każdy gest jest nieocenionym wsparciem, gdyż realnie wpływa na przyszłość Adama

6 405,00 zł ( 4.63% )
Still needed: 131 893,00 zł
Franciszek Kowalski
Franciszek Kowalski , 56 years old

Cudem przeżył, ale to dopiero początek... Franciszek ma szansę odzyskać sprawność!

Lekarze uznali za cud to, że przeżył. Wygrana bitwa nie oznacza zwycięstwa na wojnie, dlatego nie możemy się zatrzymać ani na chwilę!   Nic nie wskazywało na nadchodzącą tragedię. Mój mąż nigdy nie skarżył się na stan zdrowia, nigdy nie mówił o złym samopoczuciu. To człowiek, którego lubił i szanował właściwie każdy, kto go znał… Pomocny, uśmiechnięty, dowcipny. Nasze życie toczyło się dokładnie swoim rytmem, a my mimo wieku nie przestawaliśmy robić wspólnych planów i marzyć.  Dziś tę rutynę, wspólną codzienność wspominam ze łzami w oczach, bo rzeczywistość, w której się znalazłam w niczym jej nie przypomina.  To był zwyczajny dzień. Franciszek przygotowywał się do wyjścia do pracy, kiedy nagle zasłabł. W tym momencie wbrew planom i oczekiwaniom rzeczywistość krok po kroku zaczęła zmieniać się w piekło… Początkowo byłam przekonana, że zaraził się koronawirusem, jednak informacja, którą przekazali mi lekarze była znacznie poważniejsza i trudniejsza do zaakceptowania. U mojego męża stwierdzono pęknięcie tętniaka, a to oznacza, że moment, w którym zasłabł mógł być naszym ostatnim. Nie docierało to do mnie. Nie wierzyłam, że to się stało rzeczywistością.  Zwycięstwo w walce o życie zostało określone przez lekarzy jako cud. Chwilę później okazało się, że przed nami znacznie poważniejsze wyzwanie, a walka właściwie dopiero się rozpoczyna. Kiedy mąż wrócił do domu, miałam wrażenie, że pojawił się w nim obcy człowiek. Zaczęliśmy małymi krokami. Rehabilitacja to długi i żmudny proces wymagający sił, zaangażowania, ale też ogromnych środków.  Z tego, co posiadam udaje mi się zapewnić mężowi minimum opieki i wsparcia. Widzę jego wolę życia i walki. Widzę, że podejmuje kolejne próby i nie poddaje się, kiedy coś się nie udaje. Marzę o tym, by podarować mu kolejny krok na tej drodze i dać szansę na jeszcze większe postępy. Niestety, udział w turnusie rehabilitacyjnym to koszty, o których trudno mi nawet myśleć, bo sama nie jestem w stanie zdobyć takiej sumy. I choć nie jest to dla mnie proste, chcę prosić o pomoc i wsparcie. Mam świadomość, że istnieje na świecie wiele osób, które potrzebują pomocnej dłoni. Dlaczego ja miałabym się poddać? Tu chodzi o mojego męża - człowieka, z którym spędziłam wiele lat życia, któremu obiecywałam obecność - w zdrowiu i chorobie.  Trudno przewidzieć, jaka będzie przyszłość, ale z całych sił chcę wierzyć, że przed nami przyszłość. Pomóż mi proszę odzyskać to, co brutalnie odebrała choroba. Wiem, że dla Franciszka jest jeszcze szansa. Wierzę, że złapie mnie jeszcze za rękę i zabierze na spacer… Jeśli marzenia się spełniają to jedno z tych, które mogłoby stać się rzeczywistością. Jesteś naszą nadzieją na lepsze jutro. 

9 263,00 zł ( 36.8% )
Still needed: 15 908,00 zł

Follow important fundraisers