

Lew potrzebuje stada – razem pokonajmy złośliwy nowotwór❗️Pomóż uratować życie naszego synka!
Fundraiser goal: Ratowanie życia – leczenie onkologiczne w Izraelu
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Ratowanie życia – leczenie onkologiczne w Izraelu
Fundraiser description
Jesteśmy rodzicami czteroletniego Lwa – małego bohatera o imieniu, które od początku miało w sobie siłę. Dziś ta siła jest nam potrzebna bardziej niż kiedykolwiek, bo synek zachorował na raka i walczy o życie. Nowotwór, który zaatakował Lwa, jest śmiertelnie niebezpieczny i zabija połowę chorych na niego dzieci! Toczymy dramatyczną walkę, by wyjść z tego koszmaru i znaleźć się w szczęśliwej połowie...
Każdy poranek ja - mama - zaczynam od cichej modlitwy, by ten dzień nie przyniósł złych wiadomości. Patrzę, jak moje dziecko – tak małe, a już tak dzielne – znosi kolejne badania, kroplówki i ból, którego nigdy nie powinno znać! Świat sprzed diagnozy już nie istnieje. Teraz liczy się tylko to, by on wyzdrowiał, by żył! Wiem, że sama nie nie wygram tej walki – proszę Was o pomoc, o każdą cegiełkę nadziei, która pozwoli mojemu synkowi raz na zawsze pokonać nowotwór...

Nasz świat skończył się zaledwie kilka miesięcy temu... Jeszcze w czerwcu synek był radosnym i bardzo aktywnym dzieckiem, chodził do przedszkola, biegał, skakał, cieszył się życiem, jeździł na hulajnodze, uczył się pływać... Chcieliśmy zapisać go na piłkę nożną. Bardzo rzadko chorował, może z dwa razy w życiu był przeziębiony. Wszystko było wspaniale do dnia, który podzielił nasze życie na „przed” i „po”...
9 lipca 2025 roku syn miał wypadek, który zapoczątkował serię tragicznych zdarzeń. Podczas festiwalu dla dzieci spadł ze sceny z wysokości 1,5 metra. Wydawało się, że nic mu nie jest. Po 2 tygodniach zaczął jednak kuleć, a jego czoło było rozpalone... Chirurg, u którego szukaliśmy pomocy, odesłał nas z kwitkiem.
24 lipca 2025 roku synek obudził się w nocy, krzycząc, że boli go całe ciało. Przerażeni wezwaliśmy karetkę i zabrano nas do szpitala. Tam zrobiono szereg badań - wykonano rentgen kręgosłupa i stawów biodrowych, wszystko było w porządku, pobrano krew i mocz. Wskaźniki były trochę podwyższone, więc lekarze przepisali antybiotyki. Synek poczuł się lepiej, ale niestety nadal kulał...
Bardzo zmartwieni, postanowiliśmy z mężem zrobić synkowi prywatnie rezonans kręgosłupa oraz USG jamy brzusznej... Wszystko było w normie. Biegałam po różnych lekarzach, którzy uspokajali mnie, że nie ma powodu do obaw. Moje serce, serce matki, krzyczało, że coś jest nie tak...

1 sierpnia 2025 roku u Lwa pojawiła się gorączka 38 stopni, ból kości wrócił. Natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Tym razem już nikt nie mówił, że wszystko jest dobrze... Ruszyła diagnostyka, a ja postanowiłam, że nie opuszczę szpitalnych murów bez poznania odpowiedzi, co dolega mojemu synowi. Nie sądziłam jednak, że usłyszę najgorszych z możliwych wieści....
Kiedy 8 sierpnia 2025 roku usłyszałam słowa „neuroblastoma w IV stopniu z przerzutami do szpiku”, poczułam, jakby świat nagle się zatrzymał i rozsypał na milion kawałków. Ziemia uciekła spod nóg. Jeszcze wczoraj mój synek śmiał i się bawił, a dziś lekarze mówią mi, że w jego małym ciele toczy się śmiertelna walka.
Neuroblastoma to rzadki, bardzo agresywny nowotwór, który atakuje tylko malutkie dzieci! Wywodzi się z niedojrzałych komórek układu nerwowego. Najczęściej rozwija się w brzuchu, może dawać przerzuty do kości, węzłów chłonnych, wątroby czy – jak u Lwa – do szpiku kostnego. IV stopień oznacza, że choroba rozprzestrzeniła się po całym organizmie i wymaga natychmiastowego leczenia, by ratować życie!
Dla mamy to niepojęte – jednego dnia zwyczajne życie, a następnego walka o każdy oddech i każdą szansę na uratowanie ukochanego dziecka. 29 sierpnia 2025 roku przylecieliśmy do Tel Awiwu, do szpitala, gdzie leczy się dzieci z najtrudniejszymi przypadkami nowotworów... Przeprowadzono niezbędne badania. Wyniki wykazały kolejne przerzuty...

Jedna z kości jest w połowie zniszczona, dosłownie rozerwana przez nowotwór! Pojawiło się kolejne ognisko nowotworowe. Synek jest w tragicznym stanie, przestał chodzić...
5 września 2025 roku rozpoczęliśmy chemioterapię, która będzie składała się z 8 kursów. Następnie planowany jest przeszczep szpiku kostnego, kolejny kurs chemioterapii, operacja i radioterapia. Koszty leczenia są przerażające – to kwoty, których żadna rodzina nie jest w stanie unieść sama... Ale dla życia własnego dziecka nie ma granic, nie ma rzeczy niemożliwych.
Jako mama zrobię wszystko, by mój synek żył – błagam o pomoc, klękam przed Wami z prośbą o każdą złotówkę, o każde udostępnienie, o każdą iskrę nadziei. Wasze wsparcie to jedyna droga, by mój mały chłopiec mógł dalej walczyć i żyć.
Natalia, mama dzielnego wojownika Lwa