Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Staś Skwarcan
Staś Skwarcan , 16 miesięcy

Uratuj życie❗️1,5-roczny Staś walczy z guzem mózgu❗️

W Wigilię 2022 dostaliśmy najcudowniejszy prezent, jaki można sobie wyobrazić. Na świat przyszedł nasz drugi synek, Staś. Byliśmy tacy szczęśliwi, ale po kilkunastu miesiącach nasze spokojne życie zostało okrutnie przerwane. W głowie naszego małego chłopca wykryto guza mózgu! Musimy walczyć o życie Stasia! Niestety brakuje nam pieniędzy, żeby uratować naszego synka, dlatego prosimy o pomoc... Staś do swoich pierwszych urodzin rozwijał się prawidłowo. Siedział stabilnie, czworakował i wstawał przy meblach. Czekaliśmy już w zasadzie na pierwsze kroki, niestety nie pojawiły się, a syn zaczął tracić równowagę, podpierać się przy siedzeniu, coraz trudniej było mu wstawać. Zdarzało się, że się przewracał, później miał nawet kłopoty z siedzeniem… Staraliśmy się zachować spokój i nie podejrzewać od razu najgorszego. Myśleliśmy, że to chwilowe osłabienie, może wpłynęła na to przebyta infekcja. Jednak objawy nie mijały, więc udaliśmy się do neurologa, który skierował nas do szpitala na dalszą diagnostykę.  Od tego czasu wszystko działo się bardzo szybko. Tomografia wykazała guza 4 komory mózgu i duże wodogłowie! Gdy usłyszeliśmy diagnozę, nie potrafiliśmy wydusić słowa… Nie było jednak czasu do stracenia, trzeba było działać natychmiast!  Już w nocy pani doktor z Wrocławia załatwiała nam transport do Katowic na następny dzień. Trudno było uwierzyć w to, co się działo. Syn był w bardzo dobrym stanie, jeszcze dzień wcześniej bawił się w żłobku. W szpitalu w Katowicach jego stan zaczął się jednak pogarszać. Wodogłowie spowodowane guzem zaczęło dawać o sobie znać. Przeprowadzono zabieg drenażu zewnętrznego, aby zmniejszyć ciśnienie śródczaszkowe.  Dwa dni później odbyła się operacja. Czas oczekiwania na korytarzu na jej zakończenie, dłużył się w nieskończoność. Do głowy przychodziły najczarniejsze scenariusze… Na szczęście udało się usunąć guza prawie w całości! Myśleliśmy, że będziemy mogli odetchnąć, ale los zadał kolejny cios…  Okazało się, że są przerzuty do kręgosłupa, a guz, który pojawił się w głowie Stasia to ETMR, rzadki guz 4 stopnia złośliwości! Po naszego synka przyszedł straszliwy przeciwnik, który chce odebrać mu życie… Wyrwać Stasia z naszych objęć i oddać w ręce śmieci… My jednak nigdy się nie poddamy! Będziemy walczyć o nasze dziecko każdego dnia. Obecnie synek jest po 3 cyklach chemii w Przylądku Nadziei we Wrocławiu. Niestety rezonans zrobiony po 2 cyklach nie wykazał znaczącej poprawy… Ostatnio powrócił też problem z wodogłowiem, synek musiał pilnie mieć założoną zastawkę... Wiemy, że mierzymy się z bardzo trudnym przeciwnikiem, dlatego zrobimy wszystko, żeby uratować Stasia. Mamy ogromną nadzieję, że gdzieś znajdziemy sposób, terapię, która sprawi, że wyzdrowieje. Zaczynamy konsultacje zagraniczne, nie wiemy jeszcze, ile może kosztować leczenie Stasia, ale wiemy, że zrobimy wszystko, żeby dać mu szansę na zdrowie, na życie! Potrzebujemy tylko Twojej pomocy! Rodzice

1 912 zł
Michał Nartowski
Michał Nartowski , 10 lat

Michał potrzebuje nowego wózka! Prosimy o pomoc dla synka!

Nasz kochany synek Michał przyszedł na świat dokładnie 1 lutego 2014 roku. Był brakującym elementem w układance naszego życia. Wypełnił je miłością i radością, aż po same brzegi. Synek od początku był silnym, zdrowym, prawidłowo rozwijającym się dzieckiem. Nie mieliśmy żadnych powodów do zmartwień. Niestety po 6 miesiącach pojawiły się niepokojące symptomy… Michałek został skierowany do neurologa z powodu fizycznego osłabienia. Po diagnostyce i wykonaniu szeregu badań otrzymaliśmy druzgoczącą diagnozę… Okazało się, ze nasz synek choruje na rdzeniowy zanik mięśni (SMA) typu 1. W jednej chwili runął nam grunt pod nogami, a serca pękły z żalu!  SMA to choroba nerwowo-mięśniowa o podłożu genetycznym, której skutkiem jest osłabienie mięśni całego ciała i ich stopniowy zanik… W momencie otrzymania diagnozy nie zaproponowano nam leczenia – na tamtą chwilę była to choroba nieuleczalna. Poinformowano nas, że syn nie dożyje drugiego roku życia i zaproponowano jedynie opiekę paliatywną. Nic nie jest w stanie przygotować żadnego rodzica na taką informację!  Nie wierząc w wyrok wydany na nasze dziecko, zaczęliśmy szukać pomocy. Zdeterminowani odwiedzaliśmy najlepszych specjalistów w kraju i za granicą, gdzie dostaliśmy wskazówki na temat opieki, pielęgnacji, rehabilitacji oraz niezbędnego sprzętu. Pragnęliśmy utrzymać Michałka w jak najlepszej kondycji fizycznej do momentu pojawienia się leku na SMA. Razem z gronem lekarzy i rehabilitantów rozpoczęliśmy walkę o zdrowie i życie naszego synka. W drugiej połowie 2017 roku Michał dostał szansę przyjęcia pierwszego leku na SMA. Leczenie wiązało się z wyjazdem naszej rodziny do Włoch na 4 miesiące. Po tym czasie wróciliśmy do domu kontynuować domową rehabilitację a na kolejne dawki leku lataliśmy do Rzymu trzy razy w roku. Od lipca 2019 roku, synek jest pod opieką Kliniki Neurologii Instytutu Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie przyjmuje podania specyfiku. Niestety sam  lek ma za zadanie wyłącznie powstrzyma postępu rozwoju choroby... To dzięki połączeniu leczenia i stałej specjalistycznej rehabilitacji stan naszego dziecka się poprawia. Każda zdobyta umiejętność jest wynikiem jego ciężkiej, codziennej pracy. Michał jest objęty opieką wielu specjalistów oraz posiada specjalistyczny sprzęt, który umożliwia mu funkcjonowanie w społeczeństwie najlepiej jak to jest możliwe. Do tego specjalistycznego sprzętu zaliczamy wózek inwalidzki o napędzie eklektycznym. To dzięki niemu Michał może samodzielnie się poruszać w domu i poza nim.  Niestety wózek, którym aktualnie porusza się syn jest już dla niego za mały. Musimy zakupić dla Michała nowy sprzęt, dostosowany do jego potrzeb, którego koszt to kwota ponad 80 000 złotych! Ta suma znacznie przekracza nasze możliwości finansowe i nie jesteśmy w stanie samodzielnie jej ubierać. Dlatego z całego serca zwracamy się z prośbą o pomoc! Rodzice Michała

2 326,00 zł ( 2,71% )
Brakuje: 83 462,00 zł
Aurelia Cikota
Aurelia Cikota , 8 lat

Lewa stopa Aurelki jest mniejsza o pięć rozmiarów❗️ Podaruj szansę na operację...

Radość z narodzin naszej Małej Kobietki niestety nie trwała długo. Diagnoza rozerwała nam serca. Emocji, które wówczas nam towarzyszyły, nie da się opisać. Strach i niepewność zatopione w morzu łez. Czy nasze dziecko będzie chodzić? Aurelka urodziła się z wrodzoną wadą lewej kończyny. Lekarze postanowili działać natychmiastowo. W swoich pierwszych miesiącach nóżka córeczki była wielokrotnie zatapiana w gipsie. Konieczne było także nacięcie ścięgna Achillesa. Do czwartego roku życia rehabilitowaliśmy nóżkę Aurelki przy pomocy szyny korekcyjnej. Kolejne skomplikowane zabiegi były wykańczającą nasze dziecko walką. Jak wytłumaczyć małej dziewczynce, że znów musi jechać na operację? Byliśmy bezsilni… Z dnia na dzień nasz kalendarz wypełniało coraz więcej ważnych dat. Terminy licznych rekonstrukcji i osteotomii napawały nas równocześnie nadzieją i niepokojem. Szpital stał się placem zabaw córci. Robiliśmy wszystko, by Aurelka była sprawna. Troska o nasze dziecko zawsze była dla nas priorytetem. Mimo zaciekłej walki lewa stopa córki jest mniejsza od prawej o pięć rozmiarów! Zaniepokojeni jej stanem, zdecydowaliśmy się na konsultację u światowej sławy ortopedy, doktora Paleya. Podczas wizyty dowiedzieliśmy się, że konieczna jest korekcja hemimelii strzałkowej. To skomplikowana operacja, którą należy wykonać najszybciej, jak to możliwe. Czujemy, że walczymy z czasem! Przeszkodą jest porażający koszt zabiegu. To on sprawił, że jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Nie jesteśmy w stanie zgromadzić w tak krótkim czasie tak wielkiej kwoty. Chora nóżka staje się coraz większym powodem do smutku. Aurelka dorasta, a oceniające spojrzenia obcych ludzi nie pomagają. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak trudną walkę toczy nasza córka! Naszym marzeniem jest ocalenie jej dzieciństwa. Widzimy jaką radość czerpie ze śpiewu, tańca, czy rysunku. Jej pokój wypełniają same barwne obrazki. Chcielibyśmy, by przyszłość córki również była kolorowa. W trudnych chwilach głaszczemy ją po główce i zapewniamy, że wszystko się ułoży. Wierzymy, że nasza mała wojowniczka będzie sprawna. Chcemy dla naszej Aurelki tego, co każdy rodzic dla swojego dziecka – zdrowia, szczęśliwego dzieciństwa i żeby nie traciła wiary w siebie. Brak środków na opłacenie operacji jest naszym najtrudniejszym przeciwnikiem… Obawa o przyszłość Aurelii towarzyszy nam na co dzień. Prosimy, pomóżcie nam w walce o zdrową nóżkę Aurelii, aby mogła przejść przez swoje życie równym krokiem.  Joanna i Marcin, rodzice Aurelii

8 965,00 zł ( 2,1% )
Brakuje: 416 567,00 zł
Kacper Jankiewicz
Kacper Jankiewicz , 8 lat

Trwa walka z padaczką❗️Kacper potrzebuje wsparcia❗️

Jak każda mama marzyłam o tym, by Kacper mógł się prawidłowo rozwijać, by miał szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Rzeczywistość przygotowała jednak zgoła inny scenariusz. Taki, w którym mój synek musi codziennie zmagać się z chorobą.  Gdy Kacper miał 8 miesięcy, zdiagnozowano u niego padaczkę. Nie mogłam w to uwierzyć. Wiedziałam, że od tej pory codzienność mojego synka będzie wiązała się z ciągłą walką o każdy postęp, każdą nową umiejętność.  Od tamtej chwili mój dzielny chłopiec poddawany jest leczeniu. Przyjmuje bardzo mocne leki, a ataki i tak występują… W związku ze znacznym opóźnieniem psychoruchowym synek musi odbywać liczne zajęcia pod okiem specjalistów, uczęszcza do specjalnego ośrodka terapeutycznego. Dobrze to na niego wpływa. Wraca zmęczony, ale szczęśliwy.  Najważniejszy jest teraz rozwój mowy, z którą synek ma spore problemy. Staramy się z mężem, jak możemy, aby pokryć wszystkie potrzeby, ale one wciąż rosną i zaczynają przerastać nasze możliwości finansowe. Kolejne ataki choroby niestety odbierają synkowi wszystkie wypracowane postępy. Nie możemy jednak odpuścić. Musimy walczyć o lepsze jutro Kacpra.  Na chwilę obecną badania genetyczne nie wykazały nic konkretnego. Są zmiany w mózgu, ale lekarze jeszcze określają, jakie dokładnie. Możemy więc czekać i do tego czasu wciąż walczyć o sprawność i zdrowie Kacpra. Już raz otrzymaliśmy ogromne wsparcie i dzięki temu mogliśmy opłacić rehabilitację. Teraz znów potrzebujemy środków na leczenie i środki medyczne. Jesteśmy coraz bliżej odpowiedzi i będziemy wdzięczni za każdą pomoc z Waszej strony. Nie możemy stracić nadziei na to, że będzie lepiej, że stan zdrowia naszego synka się poprawi i Kacper będzie mógł zawalczyć o dalsze postępy w rozwoju. Każdy pomocny gest ma naprawdę ogromne znaczenie!  Karolina, mama Kacpra

5 zł
Zosia Przybylska
Zosia Przybylska , 9 lat

Rączki Zosi łamią się jak zapałki! Potrzebna pilna operacja❗️

Dzień, w którym Zosia przyszła na świat, był najpiękniejszym dniem naszego życia. Nie mogliśmy się jej doczekać! Widzieliśmy, jaka jest maleńka i krucha. Jak okazało się niedługo później, była delikatniejsza niż inne niemowlęta… U Zosi zdiagnozowano wrodzoną łamliwość kości. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, nasz idealny, szczęśliwy świat runął w jednej sekundzie. Tak bardzo baliśmy się o zdrowie naszej córeczki, jej dzieciństwo i przyszłość! To brzmiało jak wyrok!  Ciężko opisać to, jak uważni i ostrożni byliśmy, gdy Zosia rosła i zaczynała się poruszać. Jej każdy krok był przez nas bacznie obserwowany. Z bólem serca nie mogliśmy też pozwalać jej na niektóre aktywności, ponieważ była narażona na złamania bardziej niż inne dzieci. Musieliśmy uważać na każdy ruch naszej córeczki... Nie sposób jednak uniknąć upadków czy potknięć, gdy dziecko dorasta i poznaje świat. Zosia przez swoją chorobę doznała już tylu złamań, że przestaliśmy je liczyć. Najgorsze jest to, że może do nich dojść nawet podczas najprostszych czynności. Ponadto, po złamaniach kończyny nie zawsze zrastały się równo, przez co rączki córeczki nie są proste. Jednym z rozwiązań, by zapobiec złamaniom u Zosi i wyprostować jej ręce, jest operacja wszczepienia prętów teleskopowych. Taki zabieg został już wykonany na nóżkach naszego dziecka. Od tamtego czasu nie było więcej złamań w obrębie jej nóg! Niestety, rączki Zosi nie zostały wcześniej poddane operacji, przez co są bardziej narażone na złamania. Kilka dni temu, gdy córeczka jechała rowerkiem, przewróciła się i złamała obie ręce! Zosia tyle już wycierpiała, a teraz ten dodatkowy ból… Jej cierpienie rozdziera nasze serca! Tak trudno jest patrzeć na dramat własnego dziecka, nie mogąc mu pomóc! Ten wypadek jest ogromnym ciosem, ponieważ odebrał Zosi całą samodzielność. Teraz nie jest w stanie wykonywać podstawowych czynności – jeść, pić, myć zębów czy poruszać się na wózku, bo obie ręce ma w gipsie. Zosia na co dzień uczęszcza do szkoły, co także jest w tym momencie uniemożliwione.  Mimo wszystkich przeciwności losu, córeczka jest pogodną i radosną dziewczynką. Jest maleńka, ale swoim ogromnym uśmiechem zaraża każdego. Dobrze radzi sobie w szkole, ma tam też wielu przyjaciół. Przeraża nas myśl, że przez obecną sytuację i zamknięcie w domu, straci tę wewnętrzną radość i zamknie się w sobie… Nie możemy na to pozwolić! Ogromną szansą na poprawę stanu Zosi jest wzmocnienie jej rączek prętami. Zabieg można wykonać w ramach NFZ, jednak terminy są bardzo odległe. Ponadto refundowana jest operacja tylko jednej ręki podczas wizyty. To oznaczałoby dla naszej córeczki wydłużony czas rekonwalescencji oraz więcej pobytów w szpitalu... Pojawiła się jednak szansa na przeprowadzenie operacji na obu rączkach jednocześnie w prywatnej klinice! Zabieg jest jednak bardzo kosztowny, a my mamy coraz mniej czasu! Zosia pilnie potrzebuje tej operacji szczególnie teraz, gdy złamania ograniczają jej normalne funkcjonowanie. Prosimy, pomóżcie naszej córeczce! Rodzice Zosi

15 500,00 zł ( 29,13% )
Brakuje: 37 692,00 zł
Natalia Warszykowska
Natalia Warszykowska , 35 lat

Walka Natalii trwa już 35 lat❗️ Prosimy, wesprzyj kochaną żonę i mamę❗️

Gdy patrzę w twarz Natalii, widzę historię pełną bólu… Od trzynastu lat jesteśmy małżeństwem, mamy wspaniałą córeczkę. Niestety, zły los chciał, że każdego dnia wspólnie walczymy przeciwko długiej liście bezlitosnych diagnoz żony. Nie wierzę, gdy mówią, że choroba nie wybiera. Bo przecież wybrała właśnie nas! Zabrała nam spokój, radość, czasem nawet nadzieję. Prosimy, pomóżcie… Młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów oraz chore serce przekreśliły beztroskę dzieciństwa Natalii, powodując przewlekły, uciążliwy ból już od pierwszych lat życia. Moją żonę wychowywało CIERPIENIE. Do tej pory to ono decyduje, jak będzie wyglądał nasz kolejny dzień.  A łatwo nie jest. By utrzymać rodzinę, pracuję na dwa etaty. Częste wizyty u lekarzy, długie hospitalizacje, półki pełne lekarstw – to nasza normalność. W tym wszystkim jest córeczka, która szczególnie trudno znosi rozłąki z mamą. Teraz gdy jest starsza i więcej rozumie, również stara się być wsparciem dla Natalii. Jesteśmy rodziną, to nasza ogromna siła. Ale walka o zdrowie staje się zbyt dużym obciążeniem finansowym… Natalia nie może pracować. Ma pierwszą grupę inwalidzką i ciężko to odczuwa. W wieku 18 lat przeszła operację wszczepienia zastawki aortalnej. Przyjmuje ogromne ilości lekarstw, by jakoś funkcjonować, ale często doskwierają jej nieznośne zmęczenie i duszności. W takie dni jest w stanie jedynie leżeć w łóżku i czekać, aż przyjdzie noc i kolejny poranek… Ból jest obezwładniający, nie do wytrzymania! Kilka lat temu Natalia przeszła UDAR MÓZGU. Najpierw zaniepokoiły ją złe wyniki badania krwi, które codziennie wykonuje w domu. Później rozpętało się prawdziwe piekło! Żona obudziła się w nocy. Objawy jasno wskazywały na udar. Natychmiast zadzwoniliśmy po pogotowie. Natalię przewieziono do szpitala w Iławie, jednak doszło do rozległych uszkodzeń i martwicy lewej półkuli mózgu!  Byliśmy przerażeni! Lekarze jednogłośnie orzekli, że Natalia cudem wyrwała się ze szponów śmierci! To były dla nas prawdziwe chwile grozy, ale obudziliśmy się z koszmaru… Na szczęście prawa półkula mózgu przejęła funkcję lewej. Udar nie dokonał spustoszenia, jakiego się obawialiśmy. Zaczęliśmy znowu żyć spokojnie, ale niestety tylko na chwilę. Pojawiło się PODEJRZENIE TOCZNIA – przerażającej choroby, która niszczy wszystkie organy w ciele. Na tę chwilę żona przyjmuje już chemioterapię. 1 lipca zaplanowana jest hospitalizacja, by pogłębić badania i dobrać odpowiednie leczenie. Nie będę ukrywał, że jest nam bardzo ciężko. Boimy się, co przyniesie przyszłość! Dlatego musimy działać! Natalia potrzebuje wzmożonej opieki lekarskiej, rehabilitacji, turnusów rehabilitacyjnych, leków, w tym tych dodatkowych, stymulujących mózg po udarze. Mieszkamy z teściami, na drugim piętrze domu jednorodzinnego. Musimy przygotować się na czarny scenariusz. Wiemy, że pewnego dnia żona nie będzie dłużej mogła stać na własnych nogach, dlatego konieczne jest zamontowanie windy.  Robię co w mojej mocy, by jak najlepiej zadbać o zdrowie żony i naszą kochaną córeczkę, ale znalazłem się w miejscu, w którym muszę poprosić o pomoc… Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna. Sami dłużej nie damy rady! Michał, mąż Natalii

510,00 zł ( 0,31% )
Brakuje: 159 065,00 zł
Wojciech Klimek
Wojciech Klimek , 11 lat

Wojtek na drodze do sprawności! Pomóż chłopcu dalej walczyć...

Wojtek przeszedł już tak wiele... Życie doświadczyło go okrutną chorobą, przez którą od urodzenia musi walczyć o samodzielność. Od pierwszych dni jego dzieciństwo wypełnione jest kolejnymi operacjami, rehabilitacją, gipsowaniem rączek i nóżek... Już od narodzin synka walczymy z jego okrutną chorobą mięśni i stawów – artrogrypozą. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by Wojtek miał szansę na zdrowie i samodzielność. Los jednak wciąż stawia na naszej drodze kolejne przeszkody... Serce rodzica pęka, gdy choruje dziecko! Artrogrypoza objawia się zniekształceniem kończyn, przeprostem stawów, wykręceniem nadgarstków, przykurczami oraz stopami końsko-szpotawymi. By dać Wojtkowi szansę na sprawność, konieczne było przeprowadzenie wielu poważnych operacji oraz wielokrotne gipsowania rąk i nóg. Od urodzenia jest też stale rehabilitowany i zaopatrywany w ortezy. Jego schorzenie nadal jednak uniemożliwia mu wykonywanie wielu podstawowych czynności życiowych oraz, co najgorsze, powoduje okropny ból! Nie spodziewaliśmy się, że na naszego synka może spaść jeszcze więcej cierpienia. Niestety tak się właśnie stało – lekarze wykryli u niego guza! Nasz świat się zatrzymał. W głowach pojawiały się tylko pytania: "Dlaczego?! Jak to możliwe?!" Kolejnym ciosem była informacja, że zmiany nie dało się wyciąć, była zbyt rozległa! W dodatku to nerwiak... Wojtek żyje z tykającą bombą! Marzymy, by w życiu synka, zamiast cierpienia i zmęczenia, pojawiły się radość i spokój. Wiemy, że musimy jeszcze wiele przejść, by to osiągnąć. Mimo wszystko wierzymy, że w końcu będzie lepiej. Gdy Wojtek był malutki, lekarze mówili, że on nigdy nie będzie chodził. A dziś, dzięki ciężkiej pracy, porusza się prawie samodzielnie! Niestety wszystkie niezbędne terapie, leki, konsultacje ze specjalistami wiążą się z ogromnymi kosztami finansowymi, którym nie jesteśmy w stanie sami sprostać. Dotychczas jednak mogliśmy liczyć na Waszą pomoc, za co z całego serca dziękujemy. Prosimy jednocześnie o dalsze wsparcie. Wierzymy, że dzięki Waszemu zaangażowaniu i pomocy nadal będziemy w stanie kompleksowo zadbać o zdrowie naszego syna. Rodzice Wojtka

848 zł
Lilianna Kałkus
Pilne!
Lilianna Kałkus , 8 lat

8-latka walczy z nowotworem❗️Ratuj życie małej Lili ❗️

Złośliwy nowotwór wyrwał Lilkę z bezpiecznego domu. Wypełnił nasze życie strachem, którego do tej pory nie znaliśmy. Zamienił je w KOSZMAR! Błagamy, pomóżcie nam się z niego obudzić! Mięsak kostnopochodny – te dwa słowa, które jeszcze kilka tygodni temu były nam obce, dziś rozszarpują nasze serca na kawałki. Mamy wrażenie, że wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Podczas wieczornej kąpieli zauważyliśmy zgrubienie pod pachą córeczki. Nazajutrz trzymaliśmy w dłoni skierowanie do onkologa. Wykonaliśmy podstawowe badania w szpitalu rejonowym i po trzech dniach Lilka została W PILNYM TRYBIE przyjęta do szpitala w Warszawie, aby jak najszybciej rozpocząć chemioterapię i powstrzymać tę okrutną chorobę. Nadal ciężko nam uwierzyć, że Lilka toczy właśnie swoją walkę NA ŚMIERĆ I ŻYCIE. Przecież nasza córeczka ma dopiero 8 lat! Jeszcze niedawno była zdrowa!  Walczymy z okrutnym przeciwnikiem, który uderza z całą mocą i za nic ma, że na ringu stoi bezbronne dziecko! GUZ o wielkości połowy pomarańczy boli! Rak tworzy nacieki na żebra. Odbiera Lilce siły i przykuwa ją do szpitalnego łóżka. Zabiera wszystko, co córka zna i kocha, dając w zamian cztery ściany szpitalnej sali, strzykawki i trudną chemioterapię.  Córeczkę czeka 30 tygodni chemii i OPERACJA wycięcia nowotworu. To oznacza dla nas cotygodniowe podróże do Warszawy, 300 km w jedną stronę, ogromne koszty pobytu w stolicy i wydatki związane z przebywaniem w szpitalu. To znaczy też, że rodzeństwo Lilki zostanie w domu, bez mamy… Lilka ma 18-letniego brata i młodszą siostrzyczkę, która często, gdy tata idzie do pracy, musi nocować u dziadków lub cioci. Choroba brutalnie wkrada się do naszej codzienności. Regularnie odbiera rodzeństwu ukochaną mamę. Siostrzyczka Lilianki ma dopiero 3 lata i nie może tego zrozumieć. Lilka z kolei, w swoim strachu i cierpieniu, tęsknocie za domem i bliskimi bardzo potrzebuje rodzica. To niezwykle trudny czas dla nas wszystkich…  Najcięższe jest jednak patrzenie na cierpienie własnego dziecka. Lilka jest bardzo dzielna i niesamowicie odważna. Choć często podczas zabiegów z kącika oka spływa jej łza, nie skarży się. Gdy czuje się lepiej, wyciąga farby i robi to, co kocha najbardziej: maluje. Podziwiamy tę mądrość naszej Lilki, podczas gdy sami przyglądamy się jej z najgłębszej otchłani rozpaczy… Przed nami długa chemioterapia, regularne dojazdy do szpitala i powroty, nieustanna rozłąka z rodziną i dalsze leczenie, zależnie od stanu zdrowia Lili. Wierzymy, że córka pokona chorobę i wszystko będzie jak dawniej. Jesteśmy skromną rodziną. Nie mieliśmy wiele, ale wiele też nie potrzebowaliśmy. Jednak teraz bez Waszej pomocy nie damy rady… W naszym życiu toczy się niewyobrażalna katastrofa, z której nie wyjdziemy sami. Błagamy, pomóżcie nam ratować dziecko. Nic więcej się teraz nie liczy… Rodzice

20 808 zł
Isaias Alexis
Isaias Alexis , 6 lat

Tylko operacja odgoni widmo nagłej śmierci synka – POMÓŻ❗️

Jak wszyscy rodzice, marzyliśmy o zdrowym dziecku. Z początku wydawało się, że z Isaiasem wszystko jest w porządku. Zaniepokoiło nas jednak, że synek podczas płaczu robił się siny i coraz szybciej biło mu serce… Mieszkamy w Kostaryce i Isaias trafił pod opiekę szpitala w stolicy. Po wykonaniu badań zapadła wstrząsająca diagnoza. Nasz synek cierpi na kardiomiopatię przerostową – jego serce jest powiększone! Usłyszeliśmy, że ta choroba potrafi być bardzo niebezpieczna: może doprowadzić do nagłego zgonu. Nie mogliśmy w to uwierzyć… Każdego dnia żyjemy ze świadomością, że w zupełnie nieoczekiwanym momencie Isaias może umrzeć! Kardiomiopatię można leczyć operacyjnie, niestety, w naszym kraju nie ma specjalistów, którzy podejmą się zabiegu. Od sześciu lat synek przyjmuje tabletki na serce, które pomagają mu, ale tylko doraźnie. Udało nam się skontaktować ze szpitalem w Barcelonie, który zgodził się przyjąć Isaiasa na operację. Jedyną przeszkodą są ogromne koszty. Kiedy usłyszeliśmy, jak drogi będzie zabieg, załamaliśmy się – to ponad 200 tysięcy złotych. Walczymy jednak o zdrowie naszego synka, więc zrobimy wszystko, by uzbierać potrzebną kwotę.  Isaias funkcjonuje zupełnie inaczej niż jego rówieśnicy. Nadmierny ruch może mu zaszkodzić, dlatego wszystkie czynności wykonuje bardzo powoli i uważnie. Synek chodzi do szkoły, ale jest mu bardzo ciężko – cały czas obserwuje ze smutkiem inne bawiące się dzieci. Wie, że on tak nie może. Isaias dużo czasu spędza leżąc i odpoczywając – lubi rysować i grać w gry planszowe. Widzimy jednak, jak bardzo brakuje mu kontaktu z kolegami i możliwości spędzania dzieciństwa w ruchu. Synek ma także marzenie – gdy dorośnie chciałby zostać lekarzem pediatrą, by leczyć dzieci takie jak on. Gdy to usłyszeliśmy, łzy napłynęły nam do oczu... Okrutny los pozbawił Isaiasa dzieciństwa, na jakie zasługuje każde dziecko. Nie możemy zmienić przeszłości – jedyne, co możemy zrobić, to walczyć o przyszłość naszego synka, która na razie jest niepewna! Potrzeba ogromnej mobilizacji, by Isaias mógł żyć i rozwijać się dalej bez wiszącej nad nim okrutnej choroby! Leczenie w Barcelonie to jedyny ratunek dla naszego synka. Tylko operacja może usunąć z jego dzieciństwa widmo nagłej śmierci! Błagamy Was z całego serca o pomoc! Rodzice

293,00 zł ( 0,12% )
Brakuje: 226 453,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki