Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Dąbrowska
Dorota Dąbrowska , 12 years old

Choroba nie odpuszcza! Nie pozwól dłużej cierpieć Dorotce!

  Nerwiakowłókniakowatość typu 1 (neurofibromatoza typu 1) uczyniła rzeczywistość naszej córeczki walką o normalne życie. Dorotka to bezbronne dziecko, które walczy z genetyczną chorobą NF1, która zniszczy i chce zabrać nam naszą córeczkę... "Mamusiu, czy ja jestem brzydka, kiedy będę normalnie wyglądać? Dzieci śmieją się ze mnie, nie mam koleżanek." - te słowa pokazują dramat naszej córki. Dorotka przeszła cztery ciężkie neurochirurgiczne skomplikowane operacje usunięcia guza oczodołu, który zniszczył czaszkę i oczodołu. Czaszka i oczodół są tak zniszczone, że potrzebna jest rekonstrukcja, a takie operacje zagrażają życiu naszej córeczki. Guzy mnogie wplatają się w układ nerwowy, uszkadzając narządy wewnętrzne. Gdy guz będzie dalej odrastał, zaatakuje mózg, powodując nieodwracalne skutki uboczne, które mogą doprowadzić do śmierci. Guzy przekształcają się często w nowotwory złośliwe. Niestety po ostatnim rezonansie okazało się, że jest bardzo duże ryzyko wystąpienia guza złośliwego, są nowe zmiany w mózgu i okolicach twarzoczaszki. Dorotka we wrześniu znów przeszła skomplikowaną operację ogromnego guza. Podczas operacji doszło do pęknięcia łuku brwiowego, gdyż skóra jest zbyt zwiotczała. Guz ciągle odrasta, przez co konieczne są kolejne operacje. Częściowo jest nieoperacyjny, oplata narządy wewnętrzne, a próby usunięcia spowodują paraliż twarzy, przez co córka przestanie normalnie funkcjonować, mówić i ruszać twarzą. Kolejnych operacji nie unikniemy. Każda rozmowa z lekarzem powoduje strach  i płacz. Progresja choroby powoduje nowe guzy, których z czasem będzie jeszcze więcej. Dorotka bardzo cierpi, wygląda coraz gorzej, nowe powikłania doprowadzają do kolejnych operacji. Błagamy o pomoc dla naszej Dorotki! Dorotka tryska radością, lecz choroba zabiera jej coraz więcej. Jedyną szansą na ratunek jest prawdopodobnie terapia nierefundowanym lekiem. Lek ten potrafi nawet o 60% zmniejszyć nieoperacyjne guzy. Jeśli tylko dostaniemy zielone światło od naszego lekarza prowadzącego, będziemy chcieli spróbować takiej formy leczenia. Każda złotówka może być tą, która sprawi, że życie naszej córki będzie lepsze! Rodzice ––––––––––– LICYTACJE –> KLIK Reportaż o Dorotce –> KLIK

1 511 023,00 zł ( 94.69% )
Still needed: 84 721,00 zł
Michał Koston
Urgent!
Michał Koston , 18 years old

His spine needs urgent attention! Michael can barely breathe—please help!

Michael developed the first symptoms of scoliosis when he was 10. Despite rehabilitation and daily strenuous exercises, his spinal deformity worsened and peaked during puberty. Michael was then qualified for surgery. Unfortunately, in Poland, such a procedure is based on stiffening almost the whole spine with implants and metal rods. It is a high-risk, complex, and hours-long surgery for Michael.   We started to search for a clinic that would perform less invasive surgery. Thankfully, we found a doctor in Italy who does anterior scoliosis correction (ASC), which helps maintain spine flexibility by using flexible cords instead of metal rods. Michael will require staged surgery due to his advanced scoliosis, though. The first time it will be corrected by half. The doctors will wait a couple of months and then revise it.  Unfortunately, this type of procedure is non-refundable in Poland. Even though it is less expensive in Italy compared to the USA, the cost of the first surgery is enormous, ca. €90,000!  As soon as we obtain the cost estimate, we will have 2 months to collect the whole amount.  The second procedure needs to be performed within 6 months! We are racing against time.  Michael cannot wait anymore. The curve is so huge that soon it will cause more pain, serious joint deformities, and other health issues. On top of that, his spine deformity gradually decreases his lung capacity and causes pressure on his internal organs.  Please help us! Any donation or sharing on social media will be greatly appreciated.  You are our hope! Thank you so much for your support.The parents   *The amount to raise is estimated. 

784 300,00 zł ( 94.65% )
Still needed: 44 293,00 zł
Natalka Stępień
Natalka Stępień , 5 years old

Chory na nowotwór, samotny tata walczy o zdrowie córeczki❗️

Jestem samotnym tatą dwójki dzieci – 7-letniego syna i 5-letniej córki. To cały mój świat i sens życia. Natalka walczy z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym. A ja walczę z nowotworem… Póki tu jestem, chcę zapewnić moim dzieciom wszystko, co najważniejsze, ale przede wszystkim – zabezpieczyć przyszłość mojej córeczki. Ona będzie potrzebowała rehabilitacji, zabiegów, opieki lekarskiej przez wiele, wiele lat! A ja mam nadzieję być przy niej jak najdłużej. Dlatego bardzo proszę o pomoc dla Natalki. Trudno mi mówić o sobie, bo to zbiórka dla mojej córeczki. Jednak moja choroba też ma na nią wpływ, na całą naszą rodzinę. Od 2019 roku zmagam się z chorobą nowotworową. To nie poprawia naszej sytuacji… Za mną radioterapia, która nie dała efektów. Przede mną operacja. Póki walczę i są metody walki, jestem szczęśliwy. Jeśli dostanę chemię – będzie to już leczenie paliatywne. Czas, jaki mi pozostał, chcę wykorzystać na przygotowanie dzieci, najlepiej jak umiem, do trudnych wyzwań późniejszego życia. O Natalkę, z racji jej niepełnosprawności, martwię się najbardziej… Na pozór wygląda jak jej rówieśniczki, szczególnie na zdjęciach – śliczna dziewczynka z uśmiechem na twarzy. Niestety, mój ukochany uśmiech często zastępuje grymas cierpienia… Wspieram Natalkę na każdym kroku, ale nie mogę odebrać tego bólu, nie mogę sprawić, że postępy będą pojawiały się szybciej. Moje dziecko musi stoczyć tę walkę samodzielnie, ale ja, zgodnie z daną obietnicą, zawsze kroczę obok, by wspierać w najtrudniejszych sytuacjach.  Nawet sobie nie wyobrażacie z jak wielką determinacją i samozaparciem zaciska zęby i uczestniczy w rehabilitacji i zabiegach tak bolesnych, że niejeden dorosły płakałby z bólu. Ona nie.  Rzecz w tym, by mogła kontynuować  leczenie, potrzeba pieniędzy – dla nas nieosiągalnych... Operacje, zabiegi, dojazdy, rehabilitacja, ortezy, wózek, logopeda i szereg innych wydatków powodują, że jest ciężko, a nawet czasowe zaprzestanie leczenia to regres w tak wielki, iż uniemożliwiający dziecku samodzielne poruszanie się. Przed moją córeczką operacja, która kosztuje z rehabilitacją ok. 50 tysięcy złotych. Na NFZ i inną metodą byłaby za ok. 2 lata. A my nie mamy tyle czasu…  Obserwowanie cierpienia własnego dziecka to najgorsze, co może się przydarzyć… Wychowuję moje dzieci sam - to na mnie spoczywa odpowiedzialność związana z opieką, planowaniem, logistyką oraz zapewnieniem odpowiednich warunków. W przypadku Natalki to podwójne wyzwanie, bo koszty leczenia, rehabilitacji przekraczają moje możliwości finansowe. W bardzo skromnym budżecie muszę uwzględnić zakup bardzo drogiego sprzętu rehabilitacyjnego oraz specjalistycznych bucików czy ortez, które wymagają wymiany wraz ze wzrostem. Bez pomocy ludzi o wielkich sercach nie jestem w stanie dać Natalce najlepszej opieki, jakiej potrzebuje przy swojej chorobie… Każda cegiełka przekazana na zbiórkę to dla nas ogromne wsparcie w walce o lepszą codzienność. Szansa na lepsze życie dla mojej córeczki, którą choroba skazała na taki los… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Za wszystko dziękuję! Jacek Stępień, tata Natalki

150 924,00 zł ( 94.57% )
Still needed: 8 651,00 zł
Piotr Michalski
Piotr Michalski , 47 years old

Nie pozwól, by złośliwy nowotwór zabrał go rodzinie❗️Uratuj życie Piotra!

PILNE! W tej zbiórce nie liczą się dni, ale godziny! Pod koniec zeszłego miesiąca życie Piotra i jego rodziny rozsypało się jak domek z kart... Guz mózgu, glejak IV stopnia - jeden z najgorszych nowotworów mózgu! Piotr, zdrowy, aktywny czterdziestolatek - mąż, tata, dziadek - w jednym momencie stał się śmiertelnie chory... Bez leczenia zostało mu kilka miesięcy życia, została ostatnia szansa - natychmiastowa operacja! Już w niedzielę przyjęcie do szpitala - prosimy o pomoc! "Mam na imię Piotr, mam 46 lat i potrzebuję Waszej pomocy... Jestem kochającym mężem, ojcem dwójki dzieci - Kamili i Kacpra i dziadkiem dwóch maluszków, które uwielbiam nad życie. Niestety to właśnie o życie przyszło mi walczyć... Dzisiaj chciałbym opowiedzieć Wam moją historię. Poniedziałek, 21 sierpnia, zaczął się jak każdy inny normalny dzień. Poranna toaleta, śniadanie z żoną i podwózka syna na trening. Nic nie wskazywało na to, że ten dzień wywróci moje życie do góry nogami.... Po kolacji z rodziną poczułem ból głowy. Miałem za sobą ciężki dzień, więc sądziłem, że to nic dziwnego. Jak gdyby nigdy nic poszedłem spać, myśląc, że jutro będzie lepiej. Niestety wbrew moim oczekiwaniom następnego dnia bolała jeszcze bardziej. Czułem też potworne zmęczenie. Zrzucałem te objawy na stres, więc nieświadomy, z czym tak naprawdę się mierzę, dotrwałem do końca dnia i poszedłem spać.  W czwartek rano po przebudzeniu zauważyłem, że opadła mi powieka. Postanowiłem nie czekać już ani minuty dłużej i zgłosić się o pomoc. Lekarz zdiagnozował cukrzycę, więc bezzwłocznie przystąpiliśmy do leczenia. Niestety objawy nie ustąpiły, a mój stan pogarszał się z minuty na minutę. Rankiem w sobotę, 26 sierpnia, 5 dni po tym, jak zaczęła boleć mnie głowa, zacząłem wymiotować. Straciłem świadomość. Życie uratowała mi rodzina, która zawiozła mnie na SOR. Tam zaczęło się rozpaczliwe szukanie odpowiedzi na pytanie, co mi dolega. Lekarze na początku podejrzewali udar. Niestety po dalszych, dokładnych badaniach okazało się, że prawda jest dużo gorsza. Wyszło, z czym będę musiał się zmierzyć... W głowie znaleziono guz. Padła diagnoza - GLEJAK wielopostaciowy płata czołowego IV stopnia! Jeden z najgorszych i najbardziej agresywnych nowotworów mózgu... Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Po spotkaniu z lekarzem dowiedzieliśmy się, że rozmiar guza nie pozwala na jego resekcję. Dalsze konsultacje w różnych placówkach potwierdzały, że guz jest nieoperacyjny, a mi pozostało czekać na najgorsze... Jeszcze przed chwilą byłem zdrowym mężem, ojcem, dziadkiem, myślącym, że czeka mnie wiele długich i szczęśliwych lat z rodziną... A tu nagle usłyszałem, że dożyję co najwyżej do Świąt Bożego Narodzenia. Dzięki determinacji mojej córki trafiłem do doktora Witolda Libionki, operującego prywatnie w szpitalu w Kluczborku. Doktor jako jedyny podejmie się operacji. Wycięcie guza to dla mnie JEDYNA szansa na życie! Niestety trzeba działać szybko, w walce z guzem mózgu liczą się godziny! Zabieg jest bardzo kosztowny... Dodatkowo będę potrzebował środki na dalsze leczenie onkologiczne, leki, badania, dojazdy, suplementację... Zaczęła się walka o życie i nie zamierzam się poddać. Bardzo proszę o wsparcie mnie i mojej rodziny w tym trudnym momencie naszego życia. Mam 46 lat, dwójkę dzieci, dwoje wnuków - Hanię i Frania, którzy mają zaledwie 4 i 2 latka. Chcę zobaczyć, jak dorastają, jestem im potrzebny. Za każde dobre słowo i pomoc bardzo dziękujemy ! Piotr

200 604,00 zł ( 94.28% )
Still needed: 12 162,00 zł
Lilka Melnyk
5 days left
Lilka Melnyk , 3 years old

Bezlitosna choroba, która łamie kości niemowlęcia! Pomagamy małej Lili!

Byłam załamana. Całe nasze życie runęło jak domek z kart. Jak wziąć noworodka na ręce, by nie zrobić mu krzywdy? Jak ją przytulać, kąpać, ubierać czy zmieniać pieluszki? Lila jest tak krucha i delikatna, niczym porcelana. Moje serce jest rozdarte pomiędzy panicznym lękiem o jej bezpieczeństwo a nieodpartym pragnieniem bycia blisko niej...  To była kolejna, rutynowa wizyta u lekarza podczas ciąży. Wiedziałam, że wkrótce powitam na świecie swoją córeczkę Lilę. Jednak w trakcie badań lekarz wykrył nieprawidłowości, których nie potrafił wtedy dokładnie nazwać. To był dwudziesty drugi tydzień ciąży i od tej wizyty całe moje życie zmieniło się w pasmo niekończącego się strachu. Już od momentu narodzin, życie Lili było zagrożone. Każdy jej oddech mógł być ostatnim. Ledwo powitałam swoją kruszynkę, a musiałam liczyć się z tym, że mogę ją żegnać. W końcu, po wielu badaniach lekarze zdiagnozowali wrodzoną łamliwość kości. Jest to choroba genetyczna, na której przebieg nie mamy żadnego wpływu. Gdy jeszcze nosiłam ją pod sercem już doszło do połamania żeber i rączek. Organizm Lili nie produkuje wystarczającej ilości kolagenu, który jest niezbędnym składnikiem nadającym kościom wytrzymałość i prawidłowy wzrost.   Okrutna choroba sprawiła, że Lila na zawsze pozostanie zależna od innych osób. Nie będzie mogła chodzić ani samodzielnie się poruszać. Każdy ruch to ryzyko kolejnych złamań i nieustannego bólu. Zaburzony rozwój kośćca wiąże się z uszkodzeniem słuchu i wpływa na nieprawidłowości w uzębieniu, zwichnięcia stawów, skrócone kończyny oraz trudność w gojeniu ran. Aby pomóc naszej córeczce i zapobiegać skutkom wrodzonej łamliwości potrzebujemy specjalistycznych sprzętów, leków i regularnych wizyt u lekarzy różnych specjalizacji. Jest to niezbędne, aby nie dopuścić do większych uszkodzeń jej maleńkiego ciała. Dzisiejsza medycyna może wspomóc jej rozwój oszczędzając bólu, zapobiegając licznym złamaniom i zniekształceniom. Największym bólem rodziców jest niemoc i bezradność w obliczu choroby dziecka. Dlatego z ogromnym błaganiem zwracamy się do państwa o pomoc w uzbieraniu środków na leczenie naszej Lili. Bez pieniędzy nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Bardzo prosimy o wsparcie - każda wpłata to nadzieja na życie bez bólu naszej maleńkiej córeczki. Natalia - mama Lili ➡️ Licytacje na Facebook'u

348 815,00 zł ( 94.17% )
Still needed: 21 575,00 zł
Małgorzata Ostrowska
Urgent!
Małgorzata Ostrowska , 50 years old

Trwa walka ze złośliwym nowotworem❗️POMÓŻ❗️

Całe życie byłam aktywną osobą. Zawsze dbałam o swoje zdrowie. W momencie, gdy zobaczyłam zmianę w piersi, natychmiast zaczęłam działać. Długie miesiące, wiele badań i wizyt lekarskich doprowadziły mnie do diagnozy. Zapadł wyrok na moje życie – złośliwy nowotwór piersi. Rozpoczął się wycieńczający maraton. Kolejne badania, planowanie leczenia… W październiku 2023 rozpoczęłam chemioterapię i terapię celowaną.  Nie potrafię opisać słowami, jak człowiek się czuje po pierwszej chemii. Obecnie jestem już po 5 podaniach. Za każdym razem wyłącza mnie to z normalnego funkcjonowania na co najmniej 2 tygodnie. Nie jestem w stanie wówczas samodzielnie funkcjonować, w codziennych czynnościach muszę liczyć na wsparcie męża, syna i córki.  Ciężko zliczyć wszystkie skutki uboczne…  Moja skóra, jest w tragicznym stanie, wszędzie tworzą się rany z bąblami. Mój wzrok i stan oczu uległ radykalnemu pogorszeniu, co wymaga intensywnej terapii okulistycznej. Muszę jeść, żeby mieć siłę, ale jest to bardzo trudne. Nie czuję smaku, wszystko jest dla mnie słone. Często towarzyszą mi mdłości, które ustają jedynie, gdy zażywam leki.  Najgorszy jest jednak potworny ból, którego nie da się opisać słowami. Po chemii towarzyszy mi uczucie, jakby ktoś łamał mi kości. Żadne leki nie potrafią go uśmierzyć… Każdego dnia doświadczam skurczy palców, tracę czucie w rękach. Ta sytuacja wymaga pilnego leczenia neurologicznego. A wszystko co pilne, niestety kosztuje. Obecnie oprócz neurologa, pilnie potrzebuję opieki dermatologa, diabetologa, psychiatry… Wydatki wciąż rosną, a choroba na ten moment uniemożliwia mi powrót do pracy. Wciąż martwię się, co będzie dalej… Przede mną operacja, a po niej radioterapia i kolejne cykle chemii. Staram się być dobrej myśli i nie tracić nadziei. Nigdy nie prosiłam o pomoc, jest to dla mnie bardzo trudne... Każda wpłata będzie dla mnie nieocenionym wsparciem. Chcę wierzyć, że leczenie przyniesie rezultaty i uda mi się wyzdrowieć. Mam dla kogo żyć. Będę walczyć, żeby spędzić jeszcze wiele lat z moją rodziną, zobaczyć jak moje dzieci układają sobie życie… Proszę, nie odwracaj wzroku od mojego apelu... Małgorzata

42 969,00 zł ( 94.14% )
Still needed: 2 670,00 zł
Alina Kamińska
Alina Kamińska , 56 years old

Moja ukochana mama potrzebuje pomocy, aby pokonać skutki tętniaka❗️POMÓŻ❗️

14 lutego, w Walentynki, złożyłyśmy sobie z mamą życzenia miłości i pełnego, szczęśliwego życia. Rozmawiałyśmy przez telefon, kiedy mama była w aucie. Jechała na narty, czyli robić to, co kochała – uprawiać sport w górskim otoczeniu, w którym czuła się najlepiej.  Po paru godzinach znowu do niej zadzwoniłam. Tym razem odebrał jednak ratownik GOPR.  Wyjaśnił, że mama bardzo cierpi, boli ją głowa, kark i plecy. Potem rozmawiałam z mamą i po chwili wiedziałam już, że czuje ból, któremu nawet ona nie jest w stanie sprostać! Śmigłowiec zabrał ją do szpitala w Bielsku-Białej, a po kolejnych paru godzinach dowiedziałam się, że mamie pękł tętniak w mózgu!  Udało mi się porozmawiać z nią jeszcze w noc przed operacją, gdy po długiej podróży dotarłam do szpitala. Cierpiała, ale zdążyłyśmy wyszeptać sobie, jak bardzo się kochamy... Kilka godzin później pojechała na blok operacyjny.   Przez tydzień mama była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej i nie oddychała samodzielnie! Po wybudzeniu było już pewne, że rehabilitacja jest nieunikniona! To jedyny ratunek w walce o powrót mojej mamy do normalnego funkcjonowania i dawnego życia w nieznanym, na ten moment, zakresie… Każdy, kto zna moją mamę, doskonale wie jak wspaniałą osobą jest przez całe swoje życie. Zawsze działała bezinteresownie i wielokrotnie, zapominając o sobie, oddawała serce i swoją moc, aby pomagać innym.  Mama jest wspaniałą aktorką, wiele lat związaną z Teatrem Bagatela w Krakowie, ale również lektorką i aktorką filmową. Nie sposób zliczyć projektów, w których brała udział. Zawsze zaangażowana, społeczna i oddana sprawie – taką wszyscy pamiętamy moją mamę.  Płynie w niej miłość do wody i natury i mimo mieszkania w mieście, najlepiej czuje się w znanych naszej rodzinie okolicach jeziora Rożnowskiego lub na plaży w jej ukochanych Dębkach. A w tym wszystkim jest wielka miłość do gór, nart i zdobywania szczytów!  Z całego serca proszę o pomoc w uzbieraniu potrzebnej kwoty na rehabilitację mojej mamy. Każda złotówka to ważna cegiełka dołożona do zapewnienia jej koniecznej, specjalistycznej pomocy. Każdemu dziękuję za ofiarowane dobro i wsparcie! Ola, córka Aliny

212 529,00 zł ( 94.08% )
Still needed: 13 365,00 zł
Anna Rychlicka
Anna Rychlicka , 41 years old

Zakup pompy pomoże mi dalej walczyć o zdrowie – Proszę o wsparcie❗️

Nigdy nie chciałam prosić o pomoc. Uważałam, że na świecie są ludzie bardziej potrzebujący ode mnie. Ale doszło do tego, że nie mam już wyjścia. Choruję od dziecka, to ponad 30 lat walki z cukrzycą, powikłaniami, retinopatią cukrzycową obu oczu i przewlekłą niewydolnością nerek. W 2013 roku przeszłam laserowe zabiegi na oboje oczu i jeszcze w tym samym roku zabieg witrektomii na prawe oko. W 2019 roku byłam na dializach otrzewnowych, a w 2023 miałam przeszczep nerki. Od tamtej pory cukrzyca tylko pogarsza mój stan. NFZ musiało ograniczyć mi dawki insuliny. Przez to częstsze skoki cukru wyniszczają też nerkę, ale nie mogę przecież przyjmować większych dawek i tak zatacza się to koło. Najlepszym rozwiązaniem byłaby pompa insulinowa kontrolująca skoki cukru. Jednak to dla mnie zbyt duży koszt. Nie mogę pracować. Chcę, jednak mój stan jest chwiejny, a przez słaby wzrok nie mam nawet prawa jazdy. Skoki cukru sprawiają, że jestem uzależniona od drugiej osoby. Mieszkam z rodzicami i jedyne co mam to ich wsparcie i renta, bo nie przysługuje mi już refundacja pompy. Boję się o swoje zdrowie, o to czy cukrzyca całkowicie wyniszczy mi nerkę, a potem organizm. Stoję pod ścianą, dlatego zdecydowałam się poprosić o pomoc w uzbieraniu ogromnej kwoty na sprzęt. Nawet najmniejsze wsparcie jest nieocenione i pozwoli mi przynajmniej odzyskać część normalności. Ania

29 966,00 zł ( 93.89% )
Still needed: 1 949,00 zł
Magdalena Sowińska
Magdalena Sowińska , 35 years old

Tętniak, udar, paraliż... Podaruj Magdzie szczęśliwe zakończenie!

Magda jest niezwykłą osobą. Wymagającą, ale najbardziej od siebie. Życzliwą dla wszystkich, których spotyka. Gotową pomagać każdemu, kto tego potrzebuje. Pełną niespożytej energii i świetnych pomysłów. Swoją radością życia potrafi zarazić innych. Pracowita i zaradna. Nigdy nie było dla niej problemu, z którym nie umiałaby sobie sama poradzić. Niestety, do czasu...  Magda ma dwóch wspaniałych synów: sześcioletniego Kubę i ośmioletniego Piotrka. To jej dwa oczka w głowie. Ale swoim sercem obdarowała też każdego małego pacjenta, który znalazł się pod jej opieką. Na co dzień pracowała jako pielęgniarka w dziecięcym Centrum Leczenia Oparzeń. Zawsze zaangażowana w pracę, która stała się jedną z jej pasji. Poza nią uwielbiała każdą aktywność na wolnym powietrzu: rower, bieganie, łyżwy, spacery. A wszystko najchętniej w gronie rodziny i licznych przyjaciół. Bo to właśnie ludzie interesują ją najbardziej i są dla niej najważniejsi. Zawsze umiała znaleźć dla nich czas, mimo mnóstwa własnych obowiązków. Snuła piękne plany na przyszłość swoją i swoich najbliższych, dopóki choroba jej ich nie pokrzyżowała. Pewnego dnia Magda zasłabła, gdy po pracy starała się aktywnie spędzić czas z synami. Nagle nie mogła już samodzielnie chodzić. Mówiła z trudem. Diagnoza była jak wyrok: pęknięte naczynie w mózgu i tętniak. Jej życie było zagrożone. Konieczna stała się natychmiastowa operacja. Magda miała wiele szczęścia – przeżyła, ale skutkiem był udar. Z powodu obrzęku mózgu trzeba było usunąć część czaszki. Nie ominął jej nawet COVID-19. Przez dwa tygodnie leżała w śpiączce. Dopiero gdy się obudziła, okazało się jak wielką krzywdę wyrządziła jej choroba...  Obecnie Magda nie mówi, a niedowład prawej połowy ciała pozbawił ją samodzielności. Dotąd otwarta na potrzeby innych ludzi, aktualnie sama potrzebuje pomocy w najprostszych nawet czynnościach. Musi uczyć się wszystkiego od początku – nawet jeść i pić.  Każdy dzień to ciężka walka, mimo to Magda się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie. Jednak dziś już wiemy, że to nie wystarczy... Jedną szansą, aby wrócić do pełni sił fizycznych i umysłowych jest intensywna rehabilitacja.  Niestety, koszty znacznie przewyższające nasze możliwości finansowe. Leczenie w specjalistycznym ośrodku to koszt ponad 100 tysięcy złotych! Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Prosimy, pomóżcie nam, abyśmy mogli znów zobaczyć uśmiech na twarzy Magdy... Bliscy Magdy

103 776,00 zł ( 93.08% )
Still needed: 7 714,00 zł

Follow important fundraisers