Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Leoś i Małgorzata Leszczyńscy
Leoś i Małgorzata Leszczyńscy , 8 lat

Muszę przeżyć, żeby zdążyć uratować mojego synka❗️Błagam, pomóż❗️

Najstraszliwsze ciosy od życia zawsze przychodzą w najmniej odpowiednich momentach. Gdy byłam w ciąży z Leosiem, zdiagnozowano u mnie raka piersi. Wiedziałam, że się nie poddam, że jest tylko jedno wyjście – jak najszybsze rozpoczęcie leczenia i walka z tym koszmarnym przeciwnikiem... W 7. tygodniu ciąży przeszłam operację, a następnie chemioterapię. Po narodzinach synka czekała mnie jeszcze radioterapia i hormonoterapia. Po siedmiu latach myślałam, że wygrałam, tymczasem ostatnie badanie USG wykazało zmiany w wątrobie. Moja walka rozpoczęła się na nowo. Lekarze nie dają mi szans, ale nie o tym teraz myślę. Muszę zdążyć uratować moje dziecko!  Jeszcze podczas badań prenatalnych dowiedziałam się, że mój synek urodzi się z zespołem Downa. Liczyłam, że będzie to koniec niepokojących diagnoz w naszym życiu, niestety, los nie miał dla nas litości. Synek ma już 7 lat. W maju tego roku stwierdzono u niego bardzo rzadką chorobę moyamoya.W ciągu kilku miesięcy Leoś przeszedł już kilka udarów, które pozostawiły po sobie paraliż twarzy i niedowład prawej rączki! Po ostatnim udarze Leoś dwa tygodnie leżał na oddziale neurologii w Rzeszowie. Przez pierwsze dni podłączony był do kroplówki, ponieważ nie mógł przełykać płynów i pokarmu. Prawa rączka bezwładnie mu zwisała.... Wyglądało to strasznie. Synek miał wykonanych mnóstwo badań, był ciągle kłuty, nawet w nóżki, usypiany do tomografii i rezonansu. Miał punkcję płynu mózgowo-rdzeniowego, po którym woziłam go 3 dni wózkiem, bo tak go bolały plecki. Powoli paraliż ustępował. Lekarze skierowali nas na oddział rehabilitacji dziennej. Spędziliśmy tu trzy tygodnie na intensywnej rehabilitacji. Leoś potrafi już samodzielnie przełykać i chwytać rączką. Wróciliśmy do domu i byłam przerażona. Każdy dzień to życie w lęku przed następnym udarem. Nie wiem jak to udźwignę i jak uchronię moje dziecko.  Choroba postępuje, udary są coraz częstsze i groźniejsze, a każda infekcja, zmęczenie czy stres mogą skończyć się dla mojego synka śmiercią! Jedynym ratunkiem, aby powstrzymać kolejne konsekwencje choroby, jest operacja!  Szukam dla synka kliniki, w której podejmą się tego wyzwania. Jest szansa na konsultację w Szwajcarii w klinice specjalizującej się w tej chorobie, ale koszty leczenia nie są refundowane. Kilka lat temu wynosiły 700 tys. złotych. Teraz będą znacznie wyższe. Wysłałam już dokumentację synka i czekam na odpowiedź – nadzieję na ratunek dla Leosia…  Nie mamy dużo czasu. Lekarze przedłużają mi życie chemią w tabletkach, która bardzo wyniszcza organizm i pozbawia sił. Muszę wspomagać się suplementami, dobrze odżywiać się, odpoczywać, ale od kilku lat cały ciężar opieki nad trójką dzieci: Leosiem, Antkiem 12 lat i Alicją 11 lat spoczywa na moich barkach. Ze wszystkimi problemami i troskami zostałam sama, a walka o życie synka dopiero się zaczyna... Mimo, że choroba Leosia jest nieuleczalna i synek będzie się z nią zmagać do końca życia, można zawalczyć o powstrzymanie jej potwornych konsekwencji! Możliwe, że zamiast jednej operacji, będzie potrzebnych kilka, a do wszystkiego dochodzi jeszcze intensywna rehabilitacja. Muszę żyć i ratować moje dziecko. Jeśli czytasz mój apel, błagam, pomóż mi! Małgosia, mama Leonka

52 903,00 zł ( 99,45% )
Brakuje: 289,00 zł
Oliwia Jędrysiak
Oliwia Jędrysiak , 6 lat

Lekarze byli w szoku... Operacja naszego dziecka musi odbyć się w lipcu❗️

Nasza Oliwia jest uroczą i pełną charakteru 5-latką. Od urodzenia zmaga się jednak z wadami genetycznymi. Wielu lekarzy dziwi się ile w niej siły i pogody ducha. Jeszcze szerzej otwierają oczy, gdy uświadamiają sobie, z czym musi się mierzyć... Córeczka ma ogromną skoliozę! Skrzywienie ciągnie się od łopatek aż po szyję! Przez lata szukaliśmy sposobów jak jej pomóc. Lekarze rozkładali ręce, twierdząc, że nikt na świecie nie podjął się jeszcze leczenia tak skomplikowanego przypadku! Wielu twierdziło, że „już bardziej nie da się skrzywić jej kręgosłupa!”. Lata mijały, a my nadal szukaliśmy. Nie mogliśmy przecież dać za wygraną. Tutaj chodziło o zdrowie naszego dziecka, a to dodawało nam jeszcze więcej determinacji.  W końcu pojawiła się nadzieja. Lekarze z Niemiec postanowili podjąć się naprawy kręgosłupa Oliwii. Planują przeprowadzić dwie operacje. Nie ukrywamy, że się boimy. To poważny, inwazyjny zabieg. Nie mamy jednak innego wyjścia. Jeżeli operacja nie zostanie przeprowadzona odpowiednio szybko, może być tylko gorzej! Specjaliści już mówią, że jeżeli teraz nie zadziałamy, skrzywienie może wystąpić w innym odcinku kręgosłupa! Już teraz dochodzi do dużego ucisku na klatkę piersiową, zwłaszcza na serce. Oliwka rośnie, skolioza może sprawić, że w jej ciele nie będzie wystarczająco miejsca na płuca! Jesteśmy przerażeni, gdy myślimy, że w przyszłości mogą wystąpić problemy z oddychaniem! Termin operacji został zaplanowany na lipiec. To już niedługo. Obawiamy się, że sami możemy nie uzbierać potrzebnej kwoty na leczenie własnego dziecka. Dlatego postanowiliśmy zwrócić się z prośbą o Waszą pomoc.  Wiele lat żyliśmy w niepewności i ciągłym strachu. W końcu znalazł się lekarz, który może uratować kręgosłup naszego dziecka! Z Waszą pomocą możemy wspólnie zawalczyć o lepszą przyszłość Oliwii! Rodzice ➡️ FB Oliwia-wyjątkowa dziewczynka ➡️ Licytacje Oliwia-wyjątkowa dziewczynka

390 648,00 zł ( 99,34% )
Brakuje: 2 594,00 zł
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 28 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 296 210,00 zł ( 99,05% )
Brakuje: 12 375,00 zł
Lena Piórkowska
10 dni do końca
Lena Piórkowska , 9 lat

Nagłe pogorszenie może odebrać sprawność Lence❗️Proszę, pomóż❗️

Rozszczep kręgosłupa odcinka lędźwiowego spowodował u naszej Lenki niedowład kończyn dolnych, ograniczenie czucia w nogach, brak ruchów stóp i palców… Córeczka dzielnie walczyła każdego dnia, by móc spełnić swoje marzenie – pójść do przedszkola, a potem do szkoły. Marzenie to zamieniło się cel i tak godzina po godzinie, dzień po dniu córcia ciężko na nie pracowała. Dzięki rehabilitacji zaczęła stawiać pierwsze kroki przy chodziku! Pamiętam jej radość w oczach, kiedy po raz pierwszy poszła do przedszkola, pchając swój żółty chodzik. W końcu zamieniła go na kule. Poprawił się chód, zwiększyło czucie w nogach i stopach, pojawiły ruchy w palcach… Nasza córeczka w końcu mogła sama pójść do szkoły! Obecnie Lenka jest w okresie dojrzewania, który, niestety, przyniósł komplikacje. Gwałtowny wzrost kości spowodował problemy z równowagą i chodzeniem, pojawiły się silna bóle kolan z przeciążenia… Wszystko, co Lenka wypracowała przez 10 lat, zaczęło bardzo szybko zanikać! Córeczka zaczęła częściej poruszać się na wózku, który do tej pory służył tylko do spacerów. Bardzo z tego powodu cierpi… Zaczyna się poddawać kiedy widzi, jak traci to wszystko, co osiągnęła, co rozbija nasze serca na kawałki. Tak bardzo chcemy nadgonić to wszystko i dalej walczyć. Ale rzeczywistość jest taka, że potrzebujemy wsparcia finansowego na godziny rehabilitacji, koszty dojazdów na ćwiczenia, konsultacje lekarskie… Do tego zakup sprzętów i choćby specjalistycznego fotelika. Wiemy, że czeka nas ciężka walka, ale Lenka nie raz nam pokazała, że wszystko jest możliwe, dlatego wierzymy, że i tym razem się uda. Rodzice

72 549,00 zł ( 97,42% )
Brakuje: 1 920,00 zł
Ksawery Szymczak
Ksawery Szymczak , 21 lat

19-letni bramkarz potrzebuje pomocy po wypadku!

Ksawery ma 19 lat i od najmłodszych lat wiedział, że co jest dla niego najważniejsze. Piłka nożna! To sport, który on jak i jego brat bliźniak Maksymilian pokochali oboje. Ksawery wiązał z tym sportem poważne plany, które zostały brutalnie przerwane... Gdy Ksawery dziś wspomina wypadek, pamięta tylko tyle, że zauważył coś na jezdni autostrady i gwałtownie odbił kierownica w drugą stronę. Stracił wtedy panowanie nad samochodem i kilkukrotnie dachował. Został zabrany helikopterem do szpitala w Łodzi w bardzo ciężkim stanie. Na miejscu przeszedł kilka skomplikowanych operacji ratujących życie. Ksawery doznał m.in. bardzo poważnego urazu kręgosłupa, który spowodował niedowład czterokończynowy. Dla młodego chłopaka, który jeszcze przed momentem każdą wolną chwilę spędzał na boisku, był to najgorszy z możliwych scenariuszy. Czas oczekiwania, a potem słowa lekarzy, to było najgorsze doświadczenie w naszym życiu. Szczęściem w tym wszystkim jest to, że Ksawery jest wybudzony, jest z nim kontakt, mówi… Okazało się również, że w jego rękach jest na tyle silne czucie, że potrafi nimi poruszać, umie sam podrapać się po twarzy. Dla nas to światełko w tym długim i ciemnym tunelu znak, że może być dobrze. Ksawery ma brata bliźniaka. Między nim a Maksymilianem jest ogromna więź, dzielą razem pasję piłkarską, rozumieją się bez słów. Wiadomo już, że aby było to możliwe, będzie potrzebował bardzo długiej i intensywnej rehabilitacji. Zapoznaliśmy się już z jej kosztami i mimo że byliśmy świadomi, że są to drogie zabiegi, jednak suma powaliła nas na kolana. Zwracamy się zatem z ogromną prośbą o pomoc dla naszego syna. Rodzina Ksawerego ––––––––––––– Napisali o Ksawerym -> KLIK

102 244,00 zł ( 96,68% )
Brakuje: 3 501,00 zł
Błażej Banasik
Błażej Banasik , 10 lat

Błażejek potrzebuje fotelika, by móc bezpieczenie dotrzeć na rehabilitację! Pomóż!

Jesteśmy rodzicami 3 wspaniałych chłopców. Każdego dnia jesteśmy za nich wdzięczni. Gdy widzimy, jak przepełniona miłością i troską jest relacja naszych dzieci, radują się nasze serca. Nasz środkowy synek – Błażej, wymaga całodobowej opieki. Tym bardziej cieszy nas fakt, że może liczyć na wsparcie swoich braciszków. Błażejek początkowo rozwijał się prawidłowo. Dopiero bilans dwulatka wykazał szmery w sercu. Podczas dalszych konsultacji kardiologicznych okazało się, że synek ma niedomykającą się zastawkę. Po jakim czasie zachorował. Podejrzenia padły na zapalenie płuc. Trafiliśmy do szpitala, saturacja Błażejka była bardzo niska. Byliśmy przerażeni! Karetka na sygnale przewiozła nasze maleństwo do kolejnego szpitala. Błażejek trafił na OIOM. W trakcie intubacji serce naszego synka zatrzymało się, reanimacja trwała 15 minut. Najdłuższe 15 minut naszego życia… Nie da się opisać słowami, jak bardzo się o niego baliśmy. Kolejne dwa miesiące Błażejek spędził w śpiączce. Doszło do uszkodzenia mózgu. Gdy się wybudził, naszą rodzinę zastała nowa rzeczywistość. Synek wymaga całodobowej opieki. Nie mówi, wypowiada jedynie sylaby. Sam nie jest w stanie się poruszać, większość dnia spędza na wózku lub w łóżku. Robimy wszystko, aby życie Błażejka było możliwie jak najlepsze. Synek uczęszcza do szkoły na zajęcia, gdzie ma wiele potrzebnych dla jego rozwoju zajęć. Nieustannie pracuje z neurologopedą, chodzi na terapię sensoryczną, uczy się komunikacji alternatywnej. Bardzo ważna w codzienności Błażejka jest rehabilitacja. Oprócz tej dostępnej w szkole zawozimy go też na dodatkowo płatną terapię.  Do tej pory synek jeździł w zwykłym dziecięcym foteliku. Aby jego podróżowanie odbywało się bezpiecznie, konieczny jest zakup nowego fotelika. Takiego, który jest przystosowany do osób z niepełnosprawnością. Błażejek nie potrafi sam utrzymać głowy, specjalistyczny fotelik pozwoli zachować prawidłową pozycję ciała podczas podróży. Niestety, na ten moment jest to wydatek przekraczający nasze możliwości. Wierzymy, że ze wsparciem ludzi o wielkich sercach, uda nam się zrealizować ten konieczny zakup. Bez bezpiecznego fotelika, Błażejek nie będzie mógł dojeżdżać na wszelkie konieczne terapie. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc. Rodzice

13 880,00 zł ( 96,64% )
Brakuje: 482,00 zł
Adrian Chabior
Adrian Chabior , 52 lata

Najpierw COVID-19, potem udar – wesprzyj Adriana w walce o zdrowie!

Każdy, kto miał okazję poznać Adriana, wie, że jest on duszą towarzystwa. Uwielbia spotkania ze swoimi bliskimi, rodziną, przyjaciółmi i kocha podróże. Zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc. Teraz gdy zdrowie odmówiło mu posłuszeństwa, pragniemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby go wesprzeć. Prosimy, dołącz do naszej walki o Adriana! Wszystko zaczęło się 24 kwietnia, gdy Adrian trafił do szpitala w wyniku pogarszającego się stanu zdrowia, spowodowanego COVID-19. Przebywał na oddziale intensywnej terapii i przez ponad sześć tygodni oddychał jedynie przy pomocy respiratora. Koronawirus pokonał silnego, wysportowanego mężczyznę... To był dla wszystkich trudny czas. Czekaliśmy na dobre wieści, chcieliśmy wiedzieć, że najgorsze już minęło... Zamiast tego lekarze poinformowali nas, że Adrian przeszedł udar niedokrwienny prawej półkuli mózgu! Jego konsekwencją okazał się niedowład lewej części ciała... W chwili obecnej Adrian nie ma czucia w lewej ręce oraz nodze, porusza się za pomocą wózka inwalidzkiego. Jest w nim jednak niesamowita siła i chęć walki! Dzięki temu pod koniec czerwca został przeniesiony do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie prowadzona jest intensywna rehabilitacja. Przed Adrianem jeszcze długa i ciężka praca, która będzie musiała być kontynuowana w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym. Prosimy, pomóżcie nam w walce o sprawność Adriana, aby mógł znów stanąć na nogi i cieszyć życiem! Rodzina i przyjaciele ➡️ Licytacje dla Adriana Chabiora - pomóżmy mu wrócić do zdrowia   Czytaj także:

136 107,00 zł ( 96,48% )
Brakuje: 4 957,00 zł
Tereska Kajak
Tereska Kajak , 7 lat

Straszne ataki padaczki wykańczają Tereskę... Pomocy!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie. To wiele dla mnie znaczy! Córeczka dalej bardzo Was potrzebuje, dlatego proszę o pomoc! Bądźcie z moją kochaną dziewczynką! Nasza historia Jestem mamą siedmioletniej Tereski, która od piątego miesiąca życia choruje na padaczkę lekooporną oraz ma opóźnienie psychoruchowe. Tereska otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Była zdrowa i piękna – moja wymarzona córeczka. Wszystko szło dobrze, moja dziewczynka rozwijała się prawidłowo, była radosna, pogodna i silna.  Niestety wszystko się skończyło gdy miała 4,5 miesiąca. Wtedy wystąpił u niej pierwszy atak padaczki! Na początku nie wiedziałam, co się dzieje... W dniu pierwszego ataku wydarzyła się wielka tragedia, zmarł mój tata… Byłam przekonana, że dolegliwości u córki pojawiły się na tle nerwowym. Ataki zaczęły się od oczu. Gałki zatrzymywały się i szły w górę. Niestety później doszły też rączki i nóżki. Przez te wszystkie lata rodzaje ataków się zmieniały. Obecnie wyglądają tak, że na początku Tereska robi się sztywna, a następnie jej całe ciało podskakuje, a ona wydaje odgłosy bólu. Gdy się to dzieje, łamie mi się serce! Takie ataki potrafią występować przez 4 - 5 miesięcy po 20 razy dziennie! Następnie przez jakiś czas po 2 do 4 dziennie. Nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego...  Od początku jesteśmy pod stałą opieką neurologiczną. Obecnie korzystamy z pomocy neurologa w Poznaniu, który ma duże doświadczenie z padaczką lekooporną. Tereska miała kilkukrotnie już robione badanie EEG głowy oraz dwa rezonanse. Neurolog zaproponował również zrobienie badań genetycznych... Niestety okazało się, że u córki doszło do mutacji genu CDKL 5. Jest to pochodna Zespołu Retta. Córeczka pomimo swojego wieku nadal nie chodzi, nie siedzi, nie mówi, nie chwyta zabawek. Nie reaguje też na swoje imię. Wymaga całodobowej opieki.  Lekarze cały czas zalecają intensywną rehabilitację, aby jak najbardziej pomóc Teresce w jej rozwoju i polepszeniu samopoczucia. Jest rehabilitowana metodą Bobatha, ma masaże całego ciała, zajęcia z pedagogiem i logopedą. Uczęszcza też na zajęcia sensoryczne oraz jeździ na hipoterapię. Tereska niedawno zaczęła szkołę! To nauczanie indywidualne w domu, polegające na czytaniu jej przez nauczycieli bajek, śpiewaniu, malowaniu. Oprócz takiego rodzaju aktywizacji chciałabym też pojechać z córką na turnus rehabilitacyjny. Koszty walki o zdrowie i sprawność Tereski są naprawdę wysokie. Dlatego bardzo proszę o pomoc! Wierzę, że będziecie z moją kochaną córeczką!Weronika, mama ➡️ Licytacje na Facebooku

50 620,00 zł ( 95,16% )
Brakuje: 2 572,00 zł
Jaś Wojtysiak
Jaś Wojtysiak , 4 latka

Straszliwy wypadek❗️3-letni Janek walczy o sprawność❗️

Tego feralnego dnia wracałam z dwójką moich dzieci od lekarza. Droga, którą wielokrotnie pokonywałam w swoim życiu, tym razem okazała się być przerażającą pułapką. Na jednym z zakrętów mijałam się z ciężarówką, która niespodziewania ścięła zakręt. Chcąc uniknąć zderzenia z  tym pojazdem, gwałtownie odbiłam kierownicą i straciłam panowanie nad autem. To były ułamki sekund. Uderzyliśmy w drzewo. Musiałam stracić na chwilę przytomność. Gdy się ocknęłam, z auta wydobywał się dym. Jedyna myśl w mojej głowie to by chronić swoje dzieci i jak najszybciej wyciągnąć je z samochodu. Świadkowie zdarzenia wezwali służby, które błyskawicznie pojawiły się na miejscu. To były niezwykle traumatyczne chwile, których nie zapomnę do końca życia. Jak zły sen, z którego nie mogę się obudzić. Nasz 3-letni synek Janek ucierpiał najbardziej. Najmocniej poszkodowana została jego głowa. Ja z najmłodszą córeczką zostałyśmy przewiezione do szpitala karetką, a Janka zabrał helikopter. Tam rozpoczęła się walka o jego życie. Pomimo starań lekarzy, obrzęk mózgu narastał, więc konieczna była operacja odbarczająca mózg. Na chwilę obecną Janek przybywa w szpitalu, niedawno został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Jednak w dalszym ciągu pozostaje w minimalnym kontakcie. Rozpoczął rehabilitację, aby pobudzić mięśnie do pracy. Każdy dzień przynosi strach, ale wierzymy, że synek nabierze na tyle siły, aby mógł trafić na rehabilitację. Ale sytuacja jest na tyle trudna, że postanowiliśmy myśleć o zapewnieniu funduszy na rehabilitację już teraz.  Nasza nowa rzeczywistość to wizyty w szpitalu, wzajemne wspieranie się, rozmowy z resztą rodzeństwa Janka. Oni bardzo mocno odczuwają brak jego obecności. Każdego dnia pytają, kiedy ich braciszek wróci do domu. Niczego bardziej w życiu nie pragnę, jak zdrowia dla moich dzieci. Nie byliśmy gotowi na to co nas spotkało. Mimo wszystko staramy się wrócić do normalności, ale jedyną przeszkodą w tym momencie są pieniądze. Bo wiary i woli walki nam nie brakuje… Dlatego bardzo prosimy o pomoc. Każda wpłata czy udostępnienie to nasza szansa, by Janek wrócił w końcu do domu. Rodzice Janka

177 706,00 zł ( 94,85% )
Brakuje: 9 635,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki