Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Staś Rahmanov
Pilne!
Staś Rahmanov , 13 lat

Nowotwór powrócił❗️Staś w walce na śmierć i życie z guzem mózgu❗️POMOCY❗️

Staś ma 13 lat. Jeszcze do niedawna odkrywał z pasją świat, jak większość jego rówieśników. Planował, marzył… A teraz chce tylko wyzdrowieć. Tylko żyć… Nasz ukochany synek nagle ciężko zachorował. Diagnoza zburzyła nasz świat – złośliwy nowotwór mózgu! Z całego serca prosimy – pomóżcie naszemu synkowi walczyć i żyć! Jedynym ratunkiem jest drogie leczenie w Niemczech! Dziś czas dzielimy na przed i po. Przed diagnozą było normalne, szczęśliwe i spokojne życie. Po niej jest tylko nowotworowe piekło, a w jego środku nasz nastolatek! Nie był na to gotowy. My też nie byliśmy. Lecz czy ktokolwiek jest gotów zmierzyć się ze śmiercią?! Był już moment, gdy wydawało się, że Stasiowi udało się pokonać okrutnego przeciwnika. Ale niedawno usłyszeliśmy słowo, którego baliśmy się najbardziej… WZNOWA! Niestety, choroba nie chce odczepić się od naszego synka. Znów stajemy do walki. Nie możemy się poddać, nie możemy pozwolić, żeby choroba go nam odebrała. Ale nie mamy pieniędzy na dalsze leczenie… Walka z nowotworem zaczęła się w styczniu 2023. Staś zaczął wymiotować. Wtedy jeszcze nie znaliśmy przyczyny, nikt nawet jej nie podejrzewał… Gdy stan synka się nie poprawiał, poszliśmy do lekarza. Badanie USG nie wykazało niczego niepokojącego. Staś czuł się coraz gorzej. Doszły zawroty głowy i wtedy dostaliśmy skierowanie na rezonans magnetyczny. “Jest duży guz” – gdy to usłyszeliśmy, świat się zawalił… Staś pojechał na pilną operację ratującą życie. Przez 6 godzin na stole operacyjnym lekarze robili, co mogli, by usunąć potwora. Badanie histopatologicznie nie pozostawiło złudzeń – to złośliwy nowotwór, IV stadium! Staś trafił na onkologię, poznaliśmy plan leczenia. Po 3 cyklach chemii rezonans wykazał nowe ogniska… Zmiana chemii na mocniejszą, radioterapia. Powiedziano nam, że obarczone ciężkimi powikłaniami leczenie to jedyna nadzieja! Wtedy dowiedzieliśmy się też, że aby zwiększyć szansę naszego synka na życie, powinniśmy wdrożyć immunoterapię. Okazało się jednak, że NFZ nie refunduje takiego leczenia i musimy sami zapłacić za wyjazd do Niemiec! Nie mieliśmy potrzebnych środków, ale wtedy stał się cud! Z pomocą przyszła niesamowita armia cudownych aniołów! Dzięki dobrym, empatycznym ludziom udało się uzbierać potrzebną kwotę w ramach zbiórki na Siepomaga. Mogliśmy wyjechać i kontynuować walkę w Niemczech! Leczenie przyniosło ogromne zmiany. Guzy w głowie się nie zwiększały, a po 2 cyklach immunoterapii lekarz powiedział nam, że szpik jest czysty! Polepszył się apetyt syna, w końcu przebrał na wadze, zaczęły odrastać włosy. Nasza radość nie znała granic! Niestety, ten względny spokój trwał zaledwie 2 miesiące! Przyszedł kolejny tragiczny dzień… Rezonans wykazał, że jeden z guzów się podzielił i choroba znów zajęła szpik kostny! Stasiu znów przyjmuje chemię, trwa też immunoterapia. Nasz syn jest bardzo dzielny, ale po tym, jak okazało się, że choroba znów postępuje – strasznie płakał. Takie wiadomości potrafią zwalić z nóg najsilniejszych… Walka odciska straszliwe piętro nie tylko na psychice Stasia, ale też jego organizmie. Syn stracił włosy, a jego waga spadła w pewnym momencie do 21 kilogramów! Obecnie waży już około 28 kilogramów, ale skutki uboczne leczenia dalej dają się mu we znaki…  Koszt dalszego leczenia będzie niewyobrażalnie wysoki. Jak duży? Poinformujemy Was, gdy sami się tego dowiemy po kolejnym rezonansie. Będzie to przynajmniej pół miliona złotych! Nie mamy takich pieniędzy, a nie możemy przerwać leczenia... Wtedy Stasiu umrze! Błagamy! Bez Was nasze dziecko nie ma szans! Jego życie nie może zakończyć się już teraz, przecież przed Stasiem jest całe życie! Dopiero co zaczął je poznawać. Znowu razem możemy dokonać czegoś niemożliwego – uratować życie! Prosimy, liczy się każda wpłata! Stasiu nie zasłużył, by tak cierpieć. Żadne dziecko nie powinno bać się śmierci… Rodzice Stanisława ▶️ Zobacz apel Stasia:

49 850,00 zł ( 9,37% )
Brakuje: 482 065,00 zł
Maja Aronowa
Pilne!
Maja Aronowa , 2 latka

PIEKŁO NA ZIEMI❗️2-letnia Majunia walczy z NOWOTWOREM ZŁOŚLIWYM❗️

Jak wygląda piekło? Czy można sobie je w ogóle wyobrazić? Czy to krzyk rozpaczy umierającego dziecka? Czy widok wijącego się z bólu maleństwa? Czy może przytłaczająca bezradność, gdy wiesz, że nie możesz nic więcej zrobić?  Ja już wiem, jak wygląda piekło. Moja Majunia, moja pszczółka jest śmiertelnie chora. Oddałabym za nią życie, wzięłabym chorobę na swoje barki, ale nie mogę! Mogę być przy niej, głaskać po główce i ściskać malutką rączkę… Póki jest jeszcze ciepła. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się pod koniec 2023 roku. Zaczęło się od dziwnych plamień. Jeszcze tego samego dnia umówiłam córeczkę na wizytę u pediatry, który stwierdził ostre zapalenie narządów płciowych. Byłam bardzo zaskoczona taką diagnozą u tak małego dziecka. Uspokojono mnie jednak, że to prawdopodobnie powikłanie po wcześniejszym przeziębieniu.  Byłam bardzo zmartwiona… Chciałam mieć pewność, że nie dzieje się nic poważniejszego, dlatego zabrałam Majunię na USG jamy miednicy. Wszystkie wyniki były w normie, więc nie miałam wyboru – zaufałam lekarzom. Przez kolejne dwa tygodnie stosowaliśmy się do zaleceń pediatry i wszystko zdawało się wracać do normy. Plamienia ustały, a ja odetchnęłam z ulgą, że mamy to już za sobą. Niestety w połowie stycznia znów pojawiła się wydzielina. Znów poszliśmy do lekarza, znów badania i znów diagnoza – ostre zapalenie narządów płciowych. Kolejny raz to samo leczenie. Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, że u Majuni wyjawiono paciorkowce, dlatego przez najbliższy czas będzie musiała przyjmować antybiotyk.  Wszystko zmieniło się 11 lutego. Nigdy nie zapomnę tej daty, tego dnia… Podczas kąpieli zauważałam u Mai niewielką zmianę pomiędzy nóżkami. USG i badania ponownie nic nie wykazały, dlatego lekarze skierowali nas do szpitala.  W ciągu kilku dni Maja przeszła pełną diagnostykę: badanie MRI, tomograf komputerowy i biopsję. Przyszedł lekarz, który poprosił, żebym usiadła. Po jego minie widziałam, że coś jest nie tak… “Przykro nam, Pani córeczka jest bardzo chora – to nowotwór, mięsak prążkowanokomórkowy żeńskich narządów płciowych”. To nowotwór rzadko spotykany. Usłyszeliśmy, że w naszym kraju lekarzom nie uda się pomóc Mai. Nie czekając chwili, wysłaliśmy zapytanie do Izraela. W tunelu w końcu pojawiło się maleńkie światełko nadziei. Nadziei, którą nam brutalnie odebrano. Lekarze z izraelskiej kliniki podjęli się leczenia. Na ten moment pszczółka (tak mówimy na naszą córeczkę) skończyła pierwszą chemioterapię. Niestety nie obyło się bez powikłań. Przez pierwsze 10 dni Maja gorączkowała, dostała zapalenie pęcherza, pojawił się problem z jelitami i piekielny ból, na który nie pomagała nawet morfina. Przed nami jeszcze 8 bloków leczenia, w każdym 3 cykle chemioterapii i radioterapia. Leczenie jest potwornie drogie – nierefundowane. Wyjechaliśmy za granicę, rzuciliśmy wszystko na jedną kartę. Nie mieliśmy wyboru. Walczymy przecież, o to co najważniejsze w życiu, o najwyższą wartość – życie dziecka. A teraz nie wiemy, czy sobie poradzimy… Nie mamy pieniędzy. Ta zbiórka jest naszą ostatnią deską ratunku. Proszę, pomóż nam. Podziel się tym, czym możesz, udostępnij naszą zbiórkę… Twoja złotówka może ocalić życie mojej Majuni… Mama Mai

46 668,00 zł ( 2,97% )
Brakuje: 1 524 173,00 zł
Sandra Bekierz
Pilne!
Sandra Bekierz , 34 lata

Trwa dramatyczna walka o życie Sandry❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

Nigdy nie sądziłem, że można tak się bać… Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie… Mamy wspólne marzenia i z każdym dniem realizowaliśmy rodzinne plany. Dzisiaj to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Właśnie toczymy nierówną walkę z okrutnym przeciwnikiem i czasem... Moja żona może umrzeć, a ja mogę stracić cały mój świat. Sandra ma 34 lata. Jest kochaną żoną i mamą trójki wspaniałych dziewczyn: Oliwki, Amelki i Zuzi, a także towarzyszką jej ulubienicy – owczarka Luny. Nikt z nas nie mógł przeczuwać tragedii, jaka już za chwilę miała wkroczyć w nasze życie. 13 grudnia 2023 roku Sandra odebrała rutynowe wyniki z badania krwi, które wskazywały na nieprawidłowości. Natychmiastowo wykonane USG jamy brzusznej odkryło przed nami okrutną prawdę, na którą nikt z nas nie był gotowy – Sandra ma guza wątroby. Kolejne badania, w tym tomografia komputerowa, potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Wynik zabrał nam grunt pod nogami: RAK, złośliwy rak IV stopnia, nowotwór przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych z przerzutami do miednicy, kręgosłupa i żeber oraz limfodenopatia węzłów chłonnych. Usłyszałem, że życie mojej kochanej żony i mamy naszych dzieci, jest w śmiertelnym zagrożeniu! Byłem przerażony. Jak to możliwe, że nic wcześniej nie zauważyliśmy? Dlaczego akurat ona? W głowie miałem tysiące pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi... Niestety, w naszym mieście nie było ratunku dla mojej żony, dlatego musieliśmy poszukać pomocy gdzieś indziej. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie się w Gdańsku. Sandra przyjmuje chemioterapię systemową, która niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo w swoją dietę musi włączyć żywienie przeznaczenia medycznego, suplementacje wspomagające wycieńczony organizm oraz odbywać szereg konsultacji specjalistów i być pod opieką psychologa. To wszystko nie jest refundowane z NFZ. W dodatku dojazd do położonego 600 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania szpitala i związane z tym wysokie koszty dojazdu i zakwaterowania bardzo obciążają nasz budżet.  Nie mogłem jednak stać bezczynnie i patrzeć na to, jak moja żona umiera... Jak każdego dnia zastanawia się, czy dożyje jutra. Czy doczeka Komunii córki, czy będzie mogła zaprowadzić dzieci 1 września do szkoły... Widzę jej cierpienie każdego dnia i nie ma we mnie na to zgody. Przecież gdzieś musi być ratunek dla mojej żony, to było aż wręcz niedorzeczne... Zaczęliśmy szukać pomocy w innych państwach. W końcu się udało! Dostaliśmy odpowiedź z Izraela z kliniki, która jest pionierem w leczeniu nowotworów. Usłyszeliśmy, że istnieje szansa na leczenie dla Sandry, niestety ta szansa ma ogromną cenę. Klinika w Izraelu musi przeprowadzić badanie molekularne, które polega na znalezieniu uszkodzonego genu, aby dobrać do niego odpowiedni protokół leczenia. Jest to leczenie celowane bezpośrednio w uszkodzony gen, dzięki czemu szanse na to, że moja żona przeżyje, są naprawdę duże. Musimy skorzystać z tej szansy. Wydałem już wszystkie oszczędności życia, by ratować Sandrę. 21 kwietnia wylatujemy do Izraela na badania. Sam koszt badań i przelotu to kwota ponad 40 tysięcy złotych. Całe leczenie w zależności od protokołu może opiewać na kwotę ponad półtora miliona złotych. Równocześnie chcemy rozpocząć leczenie uzupełniające w Niemczech, by jak najsilniej zadziałać na naszego przeciwnika. Koszt leczenia opiewać może w granicach miliona złotych. To wstępne założenia, ale już teraz to ogromne sumy, których nigdy nie będę w stanie zgromadzić... Proszę, choć nie jest mi łatwo... Proszę o pomoc. Każde wsparcie, złotówka, udostępnienie zbiórki są w tym przypadku nie na wagę złota, lecz życia! Muszę ratować żonę przed śmiercią, muszę, nim choroba wyrwie ją z objęć naszych ukochanych dzieci...  Paweł, mąż Sandry ➡️ Wspieraj Sandrę poprzez licytacje na Facebooku – Wola życia, której nie złamie rak!!!

117 915,00 zł ( 3,69% )
Brakuje: 3 073 575,00 zł
Anna Prószyńska
Pilne!
Anna Prószyńska , 50 lat

PILNE: Nowotwór powrócił silniejszy❗️Pomóż mi go pokonać❗️

Mam na imię Ania i mam 50 lat. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci. Wiodłam dobre i szczęśliwe życie. Dziś chciałabym napisać to samo, ale od ponad 4 lat moje życie to walka, walka na śmierć i życie. Dziś nie wiem, czy jej nie przegrywam… Każdy nowy rok zaczynam rutynowymi badaniami. Tak było również na początku 2019 roku. Wyniki były dobre, ale mniej więcej w połowie roku zaczął mnie niepokoić brak miesiączki. Kolejne badania odkryły przede mną druzgocącą prawdę. W październiku usłyszałam, że jestem chora – mam raka jajnika. Zaledwie miesiąc później przeszłam poważną operację usunięcia macicy wraz z jajnikami i jajowodami. Następnie przyjęłam 6 cykli chemioterapii. Niestety, rok później usłyszałam słowo, którego boi się każdy chory – WZNOWA.  Na nowo do mojej krwi zaczęła wpływać chemia – chemia, która zabija wroga, ale też mnie. Od tego dnia minęło już 3.5 roku. Czuję się coraz gorzej, brakuje mi sił. Walczę z przerzutami. Nie zamierzam się jednak poddać. Po każdym upadku podnoszę się i walczę dalej, bo mam dla kogo. Dla moich dzieci, rodziny, przyjaciół, dla siebie… Po prostu kocham życie. Żyć dalej w zdrowiu to jedyne, czego pragnę.  Niestety, chemioterapia nie wystarcza. Nie przynosi rezultatów. Aby żyć, muszę wdroży silniejsze leczenie. Dużą szansą jest dla mnie immunoterapia podawana w Niemczech. Niestety w moim przypadku leczenie to nie jest refundowane, w dodatku jest bardzo kosztowne.  Każdego dnia wstaję, by walczyć. Obiecałam sobie, że spróbuję wszystkich możliwości, że zrobię wszystko, by ocalić swoje życie. Sama jednak nie dam rady. To ogromna kwota, której nigdy nie będę w stanie zgromadzić. A czas gra na moją niekorzyść… Zbiórka jest moją ostatnią nadzieją. Proszę, jeśli możecie mi pomóc, wesprzeć wpłatą, udostępnić zbiórkę, napisać dobre słowo, będę Wam serdecznie wdzięczna. Walczę o życie – o najwyższą wartość.  Ania

30 791,00 zł ( 7,23% )
Brakuje: 394 741,00 zł
Daria Mędrzak
Pilne!
Daria Mędrzak , 9 lat

Nowotwór kości zaatakował 9-latkę❗️Potrzebne wsparcie w leczeniu❗️

Daria, nasza mała wojowniczka, od dłuższego czasu nie widuje się z przyjaciółmi w szkole. Większość czasu spędza w szpitalu lub w domu, z dala od swoich szkolnych przyjaciół i zabaw. W jej małym ciele rozwija się złośliwy nowotwór kości – mięsak Ewinga, który burzy nasze życie do fundamentów. Ale nie poddajemy się. Nie możemy sobie na to pozwolić. Zaczęło się od typowych objawów – bólu nogi, który coraz bardziej się nasilał. Pojechaliśmy do lekarza, RTG nic nie wykazało, więc skierowano nas do fizjoterapeuty. To na jakiś czas pomogło, ale ból wrócił. Wtedy na naszą rodzinę spadło kilka tragedii. Pierwsza to utrata pracy. Druga to diagnoza nowotworu. Zdawało się, że los jest tak bardzo przeciwko nam. Rozpoczęło się leczenie i chemioterapia. Dziś codziennie widzę, jak moja mała córka stawia czoła bólowi, zmęczeniu i niewyobrażalnym wyzwaniom. Widzimy, że bardzo ją to wycieńcza. Nigdy nie wiadomo jak potoczy się walka z nowotworem, ale wierzymy, że chemioterapia otworzy przed nią drogę do zdrowia. Że tym razem śmiertelna choroba zostanie daleko w tyle, w wyścigu po życie. Jednak ta droga jest długa. Potrzebujemy Waszego wsparcia. Potrzebujemy Waszych serc i dłoni w tej walce. Każda złotówka, każde słowo wsparcia, każdy ciepły gest przynosi nam nadzieję i siłę, której potrzebujemy, aby walczyć dalej, by nie dopuścić do najgorszego. Dla nas Daria to cały nasz świat. Chcemy z całych sił pomóc jej pokonać tę okropną chorobę. Jest nadzieja w leczeniu i dodatkowych badaniach, które powiedzą nam jak walczyć z nowotworem. Niezależnie od wyniku, czeka nas długi proces leczenia i rehabilitacji.  Rodzice

131 140 zł
Piotr Moczulski
Piotr Moczulski , 40 lat

Straszny wypadek mógł ZABIĆ mojego brata! Piotrek, BŁAGAM – wróć do nas!

Mój brat poleciał na wymarzone wakacje objazdowe po Azji. Tyle mówił o tym wyjeździe, bardzo się cieszył, że odwiedzi tak piękne miejsce. Minęło kilka dni od jego wylotu, gdy odebrałem telefon od kolegi, który z nim przebywał. Powiedział, że zdarzył się straszny wypadek!  Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem! Piotrek jechał z kolegą skuterem i nagle stali się ofiarami wypadku komunikacyjnego! Brat od razu stracił przytomność. Ratownicy medyczni zabrali go do miejscowego szpitala, w którym przez kolejne siedem godzin musiał czekać na transport do głównego szpitala, gdzie miał uzyskać potrzebną pomoc. Tak długi czas oczekiwania, w momencie gdy liczy się każda minuta, to często wyrok dla ludzi w tak ciężkim stanie. A stan Piotra był naprawdę bardzo poważny. W trakcie wypadku doznał przede wszystkim dużego obrzęku mózgu, który na szczęście, póki co, nie musiał być operowany. Lekarze z całych sił walczyli o jego życie i na szczęście udało im się go ustabilizować.  Niestety, do dziś brat się nie wybudził. Jest podłączony do respiratora, który kontroluje każdy jego oddech. Specjaliści, którzy się nim zajmują, są bardzo ostrożni w wydawaniu opinii, jak bardzo wypadek wpłynął na jego sprawność. Musimy czekać, aż w końcu się wybudzi… Tak bardzo chciałbym przy nim być, uścisnąć jego dłoń i zapewnić, że z tego wyjdzie. A niestety od szpitala, zamiast dostawać jakieś nowe, dobre wieści, otrzymuję kolejne faktury, które niedługo pochłoną wszystkie moje oszczędności… Boję się, że zaraz nie będę miał już czym płacić, tylko co wtedy? Na to pytanie nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć… To okropne jak w jednej chwili fundamenty zwane życiem, które wydawały się być stabilne, rozsypały się na drobny pył pod moimi nogami. Jest mi niesamowicie ciężko prosić o pomoc, ale naprawdę nie mam innej opcji. Chciałbym móc skupić się w tym ciężkim momencie tylko na zdrowiu i życiu brata, ale sytuacja wymaga ode mnie walki o zapewnienie mu dalszego leczenia, a później rehabilitacji!  Nie mogę się poddać! Dlatego z całego serca, błagam – wesprzyj Piotra w tej niesamowicie trudnej sytuacji i wpłać, chociaż najmniejszą wpłatę. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota!  Tomek, brat Piotra

83 642 zł
Martyna Nowak
Pilne!
Martyna Nowak , 27 lat

Operacja kręgosłupa to ostatnia szansa, aby Martyna mogła pozbyć się bólu! Pomóż!

Jestem Martyna, mam 27 lat i od dziecka zmagam się ze skoliozą, która obecnie bardzo komplikuje mi życie. Dotychczas miałam do wyboru operację, która na zawsze usztywni moje plecy rujnując wiele moich marzeń lub życie ze skoliozą, która z każdym kolejnym rokiem boli mocniej – fizycznie i psychicznie... Przez wiele lat nie wiedziałam, co powinnam zrobić, jaką podjąć decyzję.... I kiedy już prawie pogodziłam się z nieuchronnym, pojawiła się iskierka nadziei. Przypadkowo natknęłam się na informację o nowej metodzie operacyjnego leczenia skoliozy – ASC, czyli zabiegu, który prostuje kręgosłup nie usztywniając go! Wiedziałam, że ten zabieg może być moim jedynym ratunkiem. Niestety, metoda ta nie jest stosowana w naszym kraju... Pełna obaw i lęku pojechałam na wizytę do Eifelklinik St. Brigida w Simmerath w Niemczech. Do samego końca nie wierzyłam, że to wszystko jest możliwe. Jednak udało się! Przeszłam kwalifikację i otrzymałam zgodę na operację. Poczułam wielką radość i strach jednocześnie, ponieważ dowiedziałam się, że zabieg powinien odbyć się jak najszybciej. Jeśli mój kręgosłup przestanie być wystarczająco elastyczny, raz na zawsze stracę szansę na operację metodą ASC i powrót do moich pasji.... Niestety, koszt jest ogromny i znacznie przekracza moje możliwości.  Tak bardzo boję się, że nie zdążę, że moja ostatnia nadzieja na komfortowe życie i pokonanie choroby zgaśnie.   Chciałabym móc żyć jak inne osoby w moim wieku, bez ciągłego zastanawiania się co będzie dalej... Chciałabym realizować swoje pasje i marzenia, nie myśląc o chorobie i ograniczeniach. Niestety, koszt operacji to około 240 tys. zł! Na chwilę obecną udało mi się zgromadzi około 100 tys. zł, jednak to wciąż za mało...  Jeżeli chciałbyś mi pomóc i wpłacić, choć symboliczną złotówkę – będę Ci bardzo wdzięczna... Twoje wsparcie będzie nieocenione!  Martyna Dowiedz się więcej:  ➡️ Operacja skoliozy, by wreszcie zacząć żyć 💚 Licytacja na Facebooku:  ➡️ Licytacje dla Martyny!

210 878,00 zł ( 67,38% )
Brakuje: 102 067,00 zł
Tomasz Kasprzak
Pilne!
Tomasz Kasprzak , 11 lat

Przez białaczkę stracił oko❗️Potrzebna PILNA pomoc dla 11-letniego Tomka❗️

Tomek dzielnie walczy z białaczką, ale droga do zdrowia jest niewyobrażalnie trudna. Trzy tygodnie temu konieczne było usunięcie lewego oka! Wszystko przez grzybicę, która pojawiła się zaraz po rozpoczęciu leczenia. Teraz potrzebujemy drogiego, nierefundowanego leku, który pokona infekcję. Jego koszt to 300 tysięcy złotych. Błagamy o pomoc dla naszego dzielnego syna! Okrutną diagnozę poznaliśmy pod koniec października 2023. OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. To był prawdziwy szok… Grzybica pojawiła się już po pierwszym podaniu chemii. W grudniu Tomek zaczął mieć problemy z widzeniem, jego oko zaszło mgłą, siatkówka zaczęła się odklejać. W styczniu przestał już w ogóle widzieć! Sytuacja zaczęła się pogarszać. Istniało poważne niebezpieczeństwo, że grzybica przeniesie się do mózgu! Dlatego lekarze podjęli decyzję o usunięciu całego oka… Nie było innego wyjścia... Tomek jest taki dzielny. Mówi, że nie było innego wyjścia, że bez jednego oka można żyć… Jesteśmy z niego niesamowicie dumni, ale tak strasznie boimy się, co będzie dalej. Bez potrzebnego leczenia, grzybica z pewnością dalej będzie siała spustoszenie w jego organizmie… Strach pomyśleć, co jeszcze może odebrać naszemu synowi... Nasz syn do niedawna był zdrowym, pogodnym chłopcem. Uwielbiał spędzać czas ze znajomymi, interesował się starymi samochodami, uwielbiał jeździć na zloty i obserwować te najstarsze modele. Tomek potrafi też świetnie rysować. Nic nie wskazywało na to, że w jego ciele rozwija się śmiertelna choroba... Synek z dnia na dzień zaczął się robić coraz słabszy, pobladł, miał bardzo mało sił. Wykonaliśmy badania krwi, które od razu doprowadziły nas do tej tragicznej diagnozy – ostra białaczka szpikowa! Tomek jeszcze tego samego dnia trafił do szpitala na oddział onkologii i hematologii. Byliśmy przerażeni, ale jednocześnie pełni determinacji i siły do walki. Nie mogliśmy się poddać, musieliśmy walczyć o życie ukochanego dziecka. Przez silne zapalenia grzybicze, konieczne było przerwanie leczenia. W tym czasie choroba jednak nie odpuszczała, w organizmie Tomka komórki nowotworowe wciąż się mnożyły. W lipcu planowany jest przeszczep szpiku, ale musimy najpierw wyleczyć grzybicę. Inaczej leczenie może go po prostu zabić! Nie wiemy, jak długo potrwa walka Tomka. Widzimy jednak, że pomimo całego trudu, bólu i cierpienia, nasz syn się nie poddaje. Z dnia na dzień jego życie zostało wywrócone do góry nogami. Zamiast bawić się z kolegami, aktywnie spędzać czas i realizować swoje pasje, jest zamknięty w murach szpitala. Jego codzienność to ból, chemia i nieustanne badania i wizyty lekarzy. Żadne dziecko nigdy nie powinno doświadczyć takiego cierpienia.  Tomasz jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Ma w sobie ogromne pokłady wrażliwości i empatii. Głęboko wierzy, że uda mu się pokonać chorobę. Musimy zrobić wszystko, żeby tak się właśnie stało. Niestety potrzebujemy ogromnych środków na nierefundowane leczenie. Choroba zaatakowała znienacka, jest bezlitosna. Pomóżcie nam ją pokonać. Wasze wsparcie sprawi, że ta nadzieja nie zgaśnie… Rodzice Tomka

67 361,00 zł ( 21,31% )
Brakuje: 248 597,00 zł
Noemi Drajer
Noemi Drajer , 3 latka

Ogromny guz w ciele 3-latki... Ratuj Noemi❗️

4 kwietnia 2024. Tego dnia beztroskie dzieciństwo mojej Noemi się skończyło. Zamiast przedszkola i zabaw z rodzeństwem, jest szpitalna sala i chemioterapia… Do teraz trudno uwierzyć w to, co się stało. U mojej 3-letniej córeczki zdiagnozowano neuroblastomę IV stopnia! Okrutny guz przyszedł zabrać życie Noemi… Błagam o pomoc! Ta diagnoza to jeden z najgorszych rodzajów nowotworu. Guz jest ogromny i obecnie nie można go usunąć… Przylega bezpośrednio do przepony, uciska na wątrobę, prawą nerkę i rdzeń kręgowy. A przecież córeczkę tylko bolał brzuszek… Wiele razy przeszła USG i nikt nie zauważył nic niepokojącego! W październiku zeszłego roku Noemi zaczęła skarżyć się na ból brzucha, który nie pozwalał w nocy spać. Od razu zaczęliśmy szukać powodu tego stanu. Wizyta za wizytą, badania za badaniami, a diagnozy dalej nie było. Ból niestety powracał, a ja tak bardzo chciałam pomóc mojej kochanej dziewczynce. Nie wiedziałam już, co robić. A ona ciągle budziła się w nocy i płakała, prosiła, żeby już nie bolało… Przed świętami wielkanocnymi ponownie trafiliśmy do szpitala, ponieważ ból był już nie do zniesienia. Pojawiła się także gorączka. Wstępnie zdiagnozowano u córki zapalenie wyrostka robaczkowego. Wiedziałam, że w takich przypadkach trzeba działać szybko. Następnego dnia chirurg nie potwierdził jednak tej diagnozy! W szpitalu powiedziano, że możemy zostać na obserwacji, ale oni nie widzą takiej potrzeby… Kilka dni później, 4 kwietnia, znów pojawił się ból, temperatura. Córka odczuwała też ból nóżki. Na SORze lekarz wykrył coś niepokojącego i skierował nas na oddział onkologiczny. Z jednej strony cieszyliśmy się, że nie zostaliśmy po raz kolejni odesłani do domu, z drugiej było przerażenie… I nadzieja, że może jednak nie jest to nic aż tak poważnego… Ta nadzieja szybko umarła… Kolejne badania przyniosły okrutną diagnozę. Chyba najgorszą z możliwych… NEUROBLASTOMA IV stopnia! Ogromny guz o wielkości ponad 7 centymetrów w malutkim ciele Noemi… Niedowierzanie, złość, łzy i pytanie dlaczego?! Dlaczego moja córeczka?! Noemi rozpoczęła już chemioterapię. Jest tak niesamowicie dzielna! Chociaż pojawia się ból i pytania, o to dlaczego musi tu być… Trudno widzieć swoje malutkie dziecko na szpitalnej sali. Ta cała aparatura, igły, kroplówka, płacz innych dzieci i ich rodziców… Chciałabym, żeby ten koszmar się nie wydarzył. Ale musimy być silni dla córeczki! Z tatą Noemi jesteśmy przy niej cały czas. W szpitalu odwiedza ją rodzeństwo i rodzina. Jesteśmy w tym razem i wierzę, że przejdziemy przez te najgorsze momenty życia. Niedługo zostanie podjęta decyzja, czy będzie możliwa operacja wycięcia guza. Drżę też, czy nie pojawiły się przerzuty… Walka z nowotworem będzie długa i kosztowna. Po operacji i zakończeniu chemioterapii Noemi będzie potrzebować szczepionki przeciw wznowie. Niestety jest ona nierefundowana i kosztuje prawie 2 miliony złotych! Nie mamy takich pieniędzy… Dlatego przychodzę błagać Was o pomoc!  Jesteście naszą jedyną nadzieją. Ta droga dopiero się rozpoczęła, ale Noemi nie pokona jej sama. Wiele w rękach lekarzy, ale także każdej dobrej osoby, która zdecyduje się wspomóc tę zbiórkę. Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie. Proszę, jak prosić może tylko matka śmiertelnie chorego dziecka...Katarzyna, mama Noemi ➡️ Facebook - Waleczna Noemi VS Neuroblastoma

108 283,00 zł ( 6% )
Brakuje: 1 693 717,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki