Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Przemysław Lewandowski
16:22:12  left
Przemysław Lewandowski , 23 years old

Wypadek zmienił wszystko! Pomóż Przemkowi odzyskać jego dawne życie!

Nie ma większej dumy od tej, którą czuje rodzic widzący, że jego dziecko wyrosło na mądrego i wrażliwego człowieka. Właśnie to uczucie przepełnia mnie kiedy patrzę na mojego syna. Przemek zawsze gotowy był nieść pomoc, wykazywał się empatią i zaangażowaniem. Swojej pasji - motoryzacji poświęcał każdą wolną chwilę. Kiedy pokazywał nam efekty pracy nad zabytkowymi samochodami, byliśmy spokojni o jego przyszłość.   Sytuacja zmieniła się w kwietniu bieżącego roku. Zdarzył się wypadek, w którym Przemek ucierpiał. Operacja, podczas której lekarze walczyli o jego życie, zdawała się nie mieć końca. Na korytarzu szpitala niemal w bezdechu spędziliśmy ciągnące się w nieskończoność godziny. Mnóstwo strachu, stresu, który trudno w ogóle opisać.  Po operacji również nie dane nam było odetchnąć z ulgą. Rdzeń kręgowy Przemka w wyniku wypadku został poważnie uszkodzony, spowodowało to porażenie kończyn dolnych. W przypadku człowieka, który nie potrafił chwili usiedzieć w miejscu, brzmi to jak wyrok. Chcemy go skrócić, walczyć, prosić o łagodniejszą “karę”. Chwilę po wypadku Przemek po raz kolejny udowodnił swoją siłę.  Kiedy usłyszał, że jest dla niego nadzieja, zaczął walczyć! Codziennie mimo cierpienia pokazuje ogromną determinację. Rehabilitacja - słowo odmieniane teraz przez wszystkie przypadki. Nie ma innej drogi... Niestety, przeszkodą są na ten moment pieniądze. Mimo wszelkich starań nie jesteśmy w stanie opłacić intensywnego turnusu rehabilitacyjnego, który jest niezbędny w powrocie Przemka do sprawności. W akcie desperacji, ale z ogromną wiarą w powodzenie, proszę Cię, pomóż nam! Mama Przemka

22 642,00 zł ( 27.49% )
Still needed: 59 699,00 zł
Monika Czarnota
8 days left
Monika Czarnota , 46 years old

Nowotwór zabrał mi nogę i po raz kolejny zaatakował moją rodzinę - ratunku!

Mam na imię Monika, mam 42 lata, jestem żoną i mamą dwójki dzieci. Mieszkam w Zgorzelcu na Dolnym Śląsku. Prowadziłam zwyczajne życie, które trzy lata temu przewróciło się do góry nogami... Wtedy wkroczył w nie nieproszony gość - rak. Potem zachorował mój mąż, a ja jestem po amputacji i bardzo potrzebuję Twojej pomocy... Do 22 czerwca 2018 roku starałam się żyć pełnią życia i myślę, że udawało mi się w to pełni. Byłam energiczną i aktywną osobą. Pamiętam ten czerwcowy dzień  bardzo dobrze dlatego, że to on rozpoczął moje nowe życie pod tytułem "onkologia". W lewej nodze wykryto nowotwór... To słowo zawsze budzi lęk, jednak u mnie nie wywołało ogromu strachu dlatego, że miał być niezłośliwy. Niestety stało się inaczej... Wszystko potoczyło się szybko - zmiana została wycięta i przesłana do badań histopatologicznych. Szybko doszłam do siebie i byłam pewna, że epizod, którego scenerią był oddział szpitalny, dobiega właśnie końca, a ja ze spokojem mogę wrócić do rodziny, do męża, syna i córki. Niestety, bardzo się myliłam... Kolejni lekarze pochylali się nad moim przypadkiem... Ostatecznie trafiłam do Warszawy. Tam dowiedziałam się, że moja zmiana, która miała być niegroźna, to tak naprawdę mięsak złośliwy - bardzo groźny i szybko rozprzestrzeniający się nowotwór! Nie miałam czasu, żeby oswoić się z myślą, że jestem tak poważnie chora... Natychmiast podjęto decyzję o amputacji nogi. To był jedyny sposób, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się nowotworu i uratować mi życie... Byłam przerażona i zdezorientowana. Jeszcze przed chwilą myślałam, że mój nowotwór był łagodny, a tu nagle okazało się, że moje życie jest niebezpieczeństwie.  17 września 2018 to druga data, którą dobrze pamiętam. Data amputacji... Data bardzo dla mnie trudna. Wtedy wiedziałam już, że moje aktywne życie pełne pasji pozostanie jedynie mglistym wspomnieniem. Zwolniło się miejsce i lekarze wzięli mnie na blok niemal od razu po diagnozie. Ne miałam nawet czasu myśleć, co dalej, jak tu żyć bez nogi. Początki były bardzo trudne - dokuczały mi bóle fantomowe, wydawało mi się, że czuję nogę, której już nie było. Ciężko było też pogodzić się z myślą, że jestem niepełnosprawna. Przed chorobą aktywnie pracowałam i zajmowałam się domem. Moje życie zmieniło się o 180 stopni - wózek inwalidzki, badania i obawa, co dalej. Z niecierpliwością czekałam na protezę. Niestety, przejście chociaż kroku okazało się bardzo trudne. Pomimo rehabilitacji i codziennej ciężkiej pracy muszę wspomagać się kulami, wciąż nie chodzę o własnych siłach. Robię, co mogę, żeby być najbardziej aktywna, ale niestety szybko się męczę. Co trzy miesiące jeżdżę na wizytę kontrolną i przekraczam próg szpitala z duszą na ramieniu. Boję się, że nowotwór wróci, ale walczę. Wydawało się, że moja choroba i amputacja wyczerpią już limit nieszczęść, przypadających na naszą rodzinę... Niestety zachorował też mój mąż. W 2021 roku w październiku miał wycięte pół nerki z powodu nowotworu, w 2022 miał operację na kolano. Również miał wycinany nowotwór o charakterze łagodnym. Martwię się, ale chce być  wsparciem dla rodziny... Aby jednak tak było, muszę być jak najbardziej sprawna. Szansą dla mnie jest zakup specjalistycznej protezy, która da mi upragnioną samodzielność. Dziś niestety potrzebuję pomocy innych przy wielu czynnościach. Chęć życia i wola walki gasną we mnie każdego dnia. Zawsze wszędzie było mnie pełno, a teraz mam siedzieć na miejscu? Nigdy w życiu! Moja obecna proteza jest za duża, wbija mi się w pachwinie i nie mogę chodzić, ból jest nie do wytrzymania. Potrzebna jest też mi rehabilitacja, to niestety skarbonka bez dna... Co robić, skąd wziąć pieniądze na leczenie? Czasami spędza mi to sen z powiek... Proszę Cię, pomóż odzyskać mi moje dawne życie! Monika    

9 822,00 zł ( 19.67% )
Still needed: 40 104,00 zł
Tadeusz Stawarz
6 days left
Tadeusz Stawarz , 71 years old

Proteza nogi to dla taty nadzieja na sprawność. Prosimy, pomóż nam...

Zawsze patrzyłam na tatę z podziwem. Jest dla mnie wzorem pracowitości i sumienności, a bijące od niego ciepło potrafi ogrzać najbardziej ponury dzień. Kiedy trzy lata temu przechodził na emeryturę, cieszyliśmy się, że wreszcie będziemy mieli jego czas na wyłączność. Niestety – życie brutalnie zweryfikowało nasze plany... Od niemal 20 lat tata leczy się na miażdżycę zarostową tętnic, w związku z tym przeszedł szereg operacji. Choruje także na cukrzycę typu 2. i nadciśnienie tętnicze… Długo wierzyliśmy, że wszystko jest pod kontrolą. Do czasu... Kiedy w styczniu tego roku okazało się, że tata musi przejść poważną operację serca, byliśmy przerażeni, ale wiedzieliśmy, że wszystko musi się udać. Przecież zawsze był silny. Nie wyobrażaliśmy sobie innego scenariusza. Niestety trzy tygodnie po operacji wdało się krytyczne niedokrwienie lewej nogi oraz martwica lewej stopy. Konieczna była amputacja nogi… Po tej operacji tata się załamał. Zawsze był aktywny – z zawodu jest górnikiem. Zrobił też kurs na operatora ciężkiego sprzętu budowlanego i w tym zawodzie pracował 16 lat. Poświęcał się pracy, żebyśmy mieli jak najlepsze życie i żeby niczego nam nie brakowało... Interesował się mechaniką samochodową, stolarstwem oraz lubił pracować na wysokościach jako dekarz. Amputacja, którą przeszedł, uwięziła go w domu... Wspieramy go ze wszystkich sił, jednak sami z lękiem patrzymy w przyszłość. Nawet łącząc siły nie jesteśmy w stanie sfinansować zakupu protezy, która jest dla taty jedyną szansą na odzyskanie niezależności. Twoja pomoc to nasza ostatnia deska ratunku. Proszę, pomóż... Córka Tadeusza, Agnieszka.

10 484,00 zł ( 21.89% )
Still needed: 37 389,00 zł
Małgorzata Koralewska
16:22:12  left
Małgorzata Koralewska , 68 years old

Nowotwór nie oszczędza Małgosi! Pomocy!

Jako pielęgniarka z wieloletnim stażem myślałam, że oswoiłam się już z cierpieniem. Wiele razy towarzyszyłam pacjentom podczas ostatnich chwil ich życia. Dzisiaj to ja jestem po tej drugiej stronie i żeby wygrać tę nierówną walkę z nowotworem, potrzebuję drogie i nierefundowanego leku. Pomożesz mi go kupić? Moje życie zmieniło się w 2016 roku, kiedy trafiłam do szpitala z objawami ciągłego osłabienia i złego samopoczucia. Wtedy przez myśl nie przeszło mi nawet, że moje całe życie ma się właśnie zmienić, a moim nieodłącznym towarzyszem zostanie ból. Po szeregu wykonanych specjalistycznych badań  diagnoza była już pewna. Nowotwór złośliwy jelita grubego z licznymi przerzutami. Jako człowiek służby zdrowia doskonale wiedziałam, co mnie czeka w dalszych krokach. Nie było już czasu do stracenia. Szybka operacja, później chemioterapia. Znałam wszystkie procedury na pamięć, jednak to nie sprawiło, że byłam mniej przerażona, albo zagubiona. Niedawno przeszłam kolejną operację, która pomogła poradzić sobie ze spustoszeniem, jakie rozsiała w moim organizmie chemioterapia.  Obecnie przyjmuję chemię i na tym możliwości refundowanego leczenia w moim przypadku się skończyły. 4 sierpnia mam mieć wykonane badanie KT i prawdopodobnie pod koniec sierpnia otrzymam ostatnią szansę, jaką jest teraz terapia z użyciem bardzo drogiego leku. Trzymiesięczne kuracja to wydatek rzędu 30 tys. zł. Sama niestety nie dam sobie z tym rady...  Twoja pomoc jest dla mnie jedyną szansą na życie! Proszę, okaż mi swoje dobro! Małgosia

14 005,00 zł ( 45.85% )
Still needed: 16 535,00 zł
Brajan Latkowski
Brajan Latkowski , 18 years old

Przyszłość, zdrowie, bezpieczeństwo - od tej terapii zależy wszystko!

Historia leczenia Brajana to niekończąca się opowieść, bo choć prowadzona terapia daje efekty to jednak wciąż wymaga mnóstwa pracy i zaangażowania specjalistów, które generują ogromne koszty.  Jeszcze kilka lat temu Brajan brał ogromne dawki silnych leków. Skutki uboczne były coraz bardziej przerażające. Miałam wrażenie, że syn znajduje się na krawędzi. Poświęciłam mnóstwo czasu poszukując odpowiedniej terapii. Wysłałam kilkadziesiąt zapytań do szpitali, ośrodków zdrowia, specjalistów. Każdy z nich rozkładał ręce, kiedy słyszał o tego typu zaburzeniach. Jedyne, co mogli nam zaproponować to standardowe leczenie. Przez lata miałam wrażenie, że Brajan stał się obiektem testowym. Każda dawka nowego specyfiku była dla mnie momentem niezwykle stresującym. To jak bomba z opóźnionym zapłonem - nie wiadomo było, jakie będą konsekwencje i co właściwie się stanie. Kiedy, w wyniku prowadzonej terapii, odstawiliśmy leki byłam pełna obaw. Nie wiedziałam, co myśleć. Nadzieja walczyła ze strachem, bo wciąż miałam przed oczami to, do czego zdolny jest mój syn w momencie, kiedy choroba daje o sobie znać…  Teraz mam wrażenie, że to jedna z najlepszych decyzji podjętych podczas naszej terapii. Bo choć bywają gorsze i lepsze dni to jednak zmieniło się wiele. W końcu, po wielu latach, odzyskałam kontakt z moim synem! Mogę z nim porozmawiać, możemy się razem uczyć, spędzać czas zupełnie inaczej niż do tej pory.  Ostatnie spotkanie ze specjalistą zostało odwołane, koronawirus odcisnął piętno na leczeniu Brajana. Marcowa przerwa powoli zaczyna dawać nam się we znaki, ale robię co mogę, by zapewnić Brajanowi najlepszą opiekę. Staram się wspierać terapię syna wykorzystując podobne techniki, które mogłam obserwować podczas wyjazdów, jednak to niewystarczające. Wiem, że nadchodzącego terminu nie możemy odwołać, nie możemy przełożyć! Zbyt długa przerwa może doprowadzić do utraty tego, co udało nam się wypracować. Wyjazd zaplanowano na 29 czerwca, do tego dnia musimy uzbierać niezbędne środki. Znów muszę prosić o pomoc, bo od tego zależy nasza wspólna przyszłość. Szczęście powodowane małymi sukcesami przesłania strach przed kolejnym dniem. Boję się cieszyć zbyt szybko, bo wiem, że zapaść może nastąpić w każdej chwili. Choroba Brajana nauczyła mnie, że niczego nie można być pewnym. Jestem silna - dla niego, dla nas, ale jeśli jego stan się pogorszy nie zniosę tego… Nie będę mogła spojrzeć mu w twarz, jeśli zawiodę i znajdę dla niego ratunku. Właśnie dlatego potrzebuję ciebie i twojej pomocy. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy już limit nieszczęścia, proszę, wyciągnij do nas pomocną dłoń!

6 083,00 zł ( 30.99% )
Still needed: 13 545,00 zł
Jarosław Załęcki
1 day left
Jarosław Załęcki , 53 years old

Jarek niemal zginął pod samym domem... Podziel się sercem i pomóż mu wrócić do zdrowia!

3 marca tego roku to miał być dzień, jak każdy inny i niczym szczególnym miał się nie wyróżniać. Stało się jednak inaczej, a to, co go tak bardzo zmieniło to wypadek Jarka... 20 metrów od domu, idąc chodnikiem, został potrącony przez samochód. Było po godzinie 23, a Jarek właściwie wchodził już na podwórko. Ja już spałam, a przez to, że sypialnia znajduje się po drugiej stronie, nie zdawałam sobie sprawy, że tuż obok mąż rozpaczliwie walczy o życie. O wszystkim dopiero poinformowali mnie ludzie z miasta kilka godzin później. Kiedy rozpędzone, ważące kilkaset kilogramów auto wjeżdża w człowieka, jego szanse na przeżycie są niewielkie. Jarek z ciężkimi obrażeniami trafił na oddział intensywnej terapii, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze każdego dnia toczyli bitwę o jego życie i jakimś cudem udało się tę walkę wygrać. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby go nagle z dnia na dzień zabrakło.  Jarek zawsze kochał piłkę nożną, przez długie lata był zawodnikiem w klubie, a ponad połowę swojego życia pełnił służbę, jako strażak. Jest wspaniałym mężem i ojcem dwóch dorastających córek. Zawsze gotowy do pomocy, zawsze nastawiony na drugiego człowieka dziś sam potrzebuje tej pomocy. Wypadek spowodował ogromne obrażenia wewnętrzne. Połamane żebra, krwiak w głowie. Dopiero na początku czerwca mąż zaczął mówić pierwsze słowa, porusza się jedynie za pomocą balkoniku. Jestem bardzo wdzięczna, że wciąż jest z nami (lekarze mówią wręcz o cudzie), ale żeby mógł wrócić do dawnej formy, będzie mu potrzebna intensywna i kosztowna rehabilitacja. Nie ma innej drogi. Utracone umiejętności trzeba nabywać od nowa. Każda godzina pracy ze specjalistami będzie na wagę złota. Jarek na pewno się nie podda. Przecież ma dla kogo żyć i wracać do zdrowia. Wiemy, jaki jest i za to go kochamy, dlatego musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby mu w tym pomóc. Kwestii finansowych nie jesteśmy jednak w stanie przeskoczyć, co przybija najbardziej. Zwracamy się więc do Państwa o pomoc i wsparcie. To smutne i przykre, ale same nie damy rady… Emilia - żona Jarka

15 263,00 zł ( 16.83% )
Still needed: 75 375,00 zł
Ola Woch
Urgent!
Ola Woch , 4 years old

Ratujemy rączkę Oli! Pomóż!

Pewien grudniowy dzień 2019 roku miał być jednym z najszczęśliwszych w naszym życiu, ponieważ tego właśnie dnia mieliśmy powitać na świecie nasze ukochane, wyczekane maleństwo – Oleńkę… Nie przypuszczaliśmy jednak, że możliwym jest być najszczęśliwszą osobą na ziemi i zarazem najbardziej przerażonym rodzicem na świecie w tym samym czasie...  9 grudnia był dniem pierwszego dotyku, pierwszego przytulenia i pierwszych buziaczków w najcudowniejszą dla Nas buźkę… Ten sam dzień był również początkiem strachu, przerażenia oraz bólu… Strachu, który do tej pory mogliśmy sobie jedynie wyobrazić, gdy słyszeliśmy o śmiertelnie chorych dzieciach i ich rodzicach. Bólu, który przychodzi czuć najbardziej bezbronnej istotce – dziecku, a który każdy kochający rodzic bez zastanowienia chciałby wziąć na siebie, gdyby tylko była taka możliwość. Przerażeniu, które towarzyszy nam tak naprawdę w każdej chwili. Bo cóż innego można czuć, gdy pomyślimy o tym, jak ciężko chora jest nasza córeczka? Że może przyjść dzień, w którym okaże się, że nie zdążyliśmy jej pomóc, że można było zrobić coś szybciej, inaczej?  Jako rodzice wiemy, że nie mamy dnia, ani nawet minuty do stracenia w walce o Oleńkę! Nasze maleństwo niedawno skończyło zaledwie pół roczku, a patrząc na nią, zadajemy sobie cały czas pytanie, dlaczego musi tak cierpieć... Wada serca, z którą przyszła na świat jest dla niej śmiertelnie niebezpieczna. Mezokardia, podwójna droga odpływu prawej komory, przełożenie wielkich pni tętniczych I-TGA, ciężkie pod- i zastawkowe zwężenia prawego ujścia tętniczego, napływowy okołobłoniasty ubytek międzykomorowy, śladowy drożny przewód tętniczy - nazwy, które kiedyś nic nam nie mówiły, dziś na stałe weszły do naszego codziennego języka. Jakby tych wszystkich strasznych chorób było mało - dodatkowo Oleńka ma wrodzoną wadę prawej rączki. Priorytetem jest jednak jej serduszko, bo tylko ze zdrowym sercem będzie w stanie żyć i przeżyć kolejne zabiegi i operacje, które na nią czekają. Serduszko, od którego tak naprawdę trzeba zacząć bardzo długą i kosztowną drogę o zdrowie, ale przede wszystkim życie. Chore serduszko trzeba zoperować jak najszybciej, ale nasi lekarze boją się podjąć tego wyzwania z uwagi na zbyt wysokie ciśnienie płucne. Z tego względu zdecydowaliśmy się powierzyć życie naszej córeczki prof. Edwardowi Malcowi, który zajmuję się operowaniem najtrudniejszych przypadków i podczas konsultacji 13 czerwca zdecydował się nam pomóc. Operacja powinna odbyć się maksymalnie w ciągu 3 miesięcy od tej konsultacji! To jednak wiąże się z ogromnym wydatkiem, bo operacja w Niemczech kosztuje ok. 35 tys. euro. Stąd ta zbiórka i nasza prośba o pomoc!Jeśli spojrzeć tylko na zdjęcia naszego dziecko, to trudno dostrzec w jak bardzo śmiertelnym niebezpieczeństwie się znajduje. Jej serduszko to tykająca bomba, która w każdej chwili może doprowadzić do tragedii. Wierzymy, że z Waszym wsparciem uda nam się ją rozbroić. Tylko o tym teraz marzymy…Rodzice Oleńki Bądź na bieżąco poprzez profil na FACEBOOKU Możesz pomóc poprzez LICYTACJE Artykuły: https://gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl/gorzow-uratujemy-razem-serduszko-malutkiej-oli/ar/c14-7762687  https://gorzow.tvp.pl/48691314/pomoc-dla-malej-oli-dziecko-potrzebuje-kosztownej-operacji-serca

113 145,00 zł ( 22.54% )
Still needed: 388 672,00 zł
Lidia Janczak
Lidia Janczak , 16 years old

Życie z pasją w cieniu cukrzycy - bądź wsparciem dla Lidii!

Patrząc na zdjęcie powyżej, aż trudno uwierzyć, że Lidia tak ciężko choruje. Od pierwszego roku życia towarzyszy jej cukrzyca typu 1, niedawno doszła również celiakia. Lidia to bardzo dzielna dziewczynka, która ma ogromną pasję - akrobatykę. Jest radosna, bardzo ambitna. Każdego dnia walczy z chorobą, jednak dziś potrzebuje Twojej pomocy.  Podejście do choroby mojej córki jest godne podziwu! Cukrzyca nie zniechęca, a wręcz motywuje, by przełamywać kolejne bariery. Od 3 lat trenuje akrobatykę na drążku pionowym, a od pół roku aerial hoop oraz aerial silk. Poza tym uprawia wszechstronnie pojętą akrobatykę naziemną i powietrzną, również artystyczną.  Córka bierze udział w zawodach ogólnopolskich i międzynarodowych, rywalizuje ze zdrowymi dziećmi, a mimo to odnosi duże sukcesy. Nigdy nie informowaliśmy sędziów o chorobie, Lidka by tego nie chciała. Jestem z niej taka dumna i jak najbardziej chciałabym ułatwić życie z chorobą! Cukrzyca to takie gorzkie przekleństwo, które powoduje dużo utrudnień. Trzeba cały czas się pilnować i uważać, bo konsekwencje lekceważenia choroby bywają tragiczne.  Dlatego tak marzę, by Lidia miała pompę insulinową, która może sprawić, że jej codzienność będzie łatwiejsza. Dzięki pompie będzie mniej igieł, kłucia i tej obawy, że coś może się stać… Proszę, pomóż mojej dzielnej córce. Za wszystko bardzo dziękujemy! Mama

5 180,00 zł ( 40.92% )
Still needed: 7 478,00 zł
Julia Kaszkowiak
Julia Kaszkowiak , 19 years old

Pomóż zanim nieznana choroba odbierze Julce wszystko. Pomocy!

Nie znamy naszego przeciwnika, nie wiemy z czym walczymy. To, co niszczy zdrowie Julki rośnie w siłę, a my błądzimy po omacku... Nie możemy dłużej czekać, musimy działać!  Historia choroby Julki wydaje się być niekończącą się opowieścią. Jedno jest pewne, dolegliwości i poszukiwanie jednoznacznej diagnozy zdominowały nasze życie. Wszystko skupione jest na poszukiwaniach. Koronawirus wstrzymał nasze działania, zatrzymał możliwość odwiedzania specjalistów, sprawił, że leczenie stanęło w miejscu. To, co dzieje się obecnie na świecie, powoduje, że nasza sytuacja bardzo się komplikuje. Rehabilitacja została odwołana, podobnie jak zaplanowane wizyty u specjalistów. Każdego dnia całą rodziną powtarzamy sobie, że wszystko będzie dobrze, ale kiedy dzień się kończy w mojej głowie pojawia się myśl “co dalej?!” Badania wykonane w ostatnich miesiącach nie dały jednoznacznej odpowiedzi, z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia. Wciąż nie wiemy, jaki rodzaj leczenia będzie dla Julki najskuteczniejszy. We współpracy z najlepszymi specjalistami szukamy odpowiedzi i prowadzimy nierówny wyścig z czasem. W cieniu walki i poszukiwań nastąpiły niewielkie postępy w rehabilitacji. Julka stała się sprawniejsza, co ułatwia nam funkcjonowanie. To jednak kropla w morzu potrzeb, bo jeśli zajęcia pod okiem specjalistów nie będą kontynuowane, wszystkie postępy znikną, być może już bezpowrotnie.  Moja córka jest niezwykle silna, dzielnie znosi badania, pobyty w szpital, rehabilitację. A jednak wiem, jakie to dla niej wyzwanie, stres. Bo powinna mieć teraz zupełnie inne sprawy na głowie, kwestie, którymi zaprzątają sobie głowę nastolatki, a nie szpitalne korytarze, rozmowy ograniczające się do przekazania najważniejszych informacji, samotność w szpitalnej sali.  Siła Julki daje nam moc do dalszej walki. Brak dotychczasowych rezultatów w poszukiwaniu diagnozy nie może powstrzymać nas przed tym, by dowiedzieć się, co się dzieje z córką. Kolejne badania i kosztorys na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mogłabym załamać ręce, ale muszę zrobić coś co będzie w stanie pomóc Julce. Muszę prosić o pomoc! Dajcie nam szansę znaleźć powód pogarszającego się stanu zdrowia. To dla Julki jedyna szansa na prawidłowe, skuteczne leczenie. Na to, że jej życie nie będzie już zawsze wyglądało tak, jak dziś.  Niebawem minie rok, od kiedy choroba zaatakowała. Od tego momentu nic nie jest takie samo… Marzymy o normalności, o możliwości leczenia. Najpierw jednak musimy poznać przeciwnika. Proszę, pomóż nam odkryć, co chce odebrać Julce siły...

32 356,00 zł ( 81.39% )
Still needed: 7 396,00 zł

Follow important fundraisers