Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Danuta Wojtanowska
Danuta Wojtanowska , 68 lat

Pomóż Danusi w walce ze skutkami UDARU❗️

Mama do czasu nieszczęśliwego zdarzenia była osobą bardzo aktywną, zadbaną i kochającą życie. Nikt z nas się nie spodziewał, że nagle wydarzy się taka tragedia… Noc z 26. na 27. lutego diametralnie zmieniła nasze życie… Rozpoczęła się walka o zdrowie i życie mamy! Mama doznała rozległego udaru krwotocznego mózgu. W wyniku tego zdarzenia jest osobą niesamodzielną, która wymaga stałej opieki, wsparcia, rehabilitacji. Niestety kontakt z nią jest znikomy… Jedyną szansą na poprawę jej stanu jest rehabilitacja w prywatnym ośrodku, której koszty przekraczają nasze możliwości finansowe. To około 25 tysięcy miesięcznie! Sami nie będziemy w stanie uzbierać takiej kwoty, tym bardziej że rehabilitacja potrwa o wiele dłużej… Mama przeszła poważną operację usunięcia krwiaka. Po drodze słyszeliśmy same złe informacje: "jest stan zagrożenia życia", "może się nie wybudzić ze śpiączki", "nie oddycha samodzielnie" i mnóstwo innych. Mama zaskoczyła wszystkich – przeżyła operację, wybudziła się, oddycha samodzielnie. Walczy dzielnie i widać, że ma ogromną wolę życia.  Żeby jednak mogła iść dalej, wymaga specjalistycznego leczenia, które może dać szansę na poprawę. Nie możemy zaprzepaścić walki, którą mama dotychczas przeprowadziła… Nie poddała się i dalej walczy, choć mierzy się z potwornymi skutkami udaru. Jej tragedia uświadomiła mi, że życie i zdrowie nie jest nam dane raz na zawsze i bardzo łatwo je stracić. Nie możemy spodziewać się tego, co czeka nas następnego dnia… Mama do ostatniej chwili przed udarem czuła się bardzo dobrze… Potrzebujemy wsparcia. Musimy zapewnić mamie odpowiednią rehabilitację, bo tylko ona daje szansę na odzyskanie dawnego życia. Twoje wsparcie jest nam bardzo potrzebne – każda złotówka jest niezwykle cenna! Córka i najbliżsi Danusi

31 143,00 zł ( 23,41% )
Brakuje: 101 836,00 zł
Czesław Stępień
Czesław Stępień , 67 lat

Najpierw choroba zabrała moją żonę, teraz ja walczę o życie... Pomóż!

Niedawno, w wyniku nowotworu, straciłem ukochaną żonę, towarzyszkę podróży, opiekunkę… Sam od 35 lat zmagam się z nieubłaganie postępującą chorobą. Walczę o każdy dzień, o każdy oddech… Bliscy określają mnie jako osobę niezwykle pogodną i życzliwą. Kogoś, kto cieszy się życiem, pomimo trudności, które przysparza mu choroba. Wspominamy czasy, w których normalnie żyłem, chodziłem do pracy i prowadziłem samochód. Uwielbiałem jazdę na rowerze i aktywność fizyczną. Niestety choroba to wszystko przekreśliła. W pewnym momencie, zanim jeszcze na świat przyszedł mój syn, zaczęło się ze mną dziać coś złego.  Nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa. Po wielu badaniach i wizytach u specjalistów zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Obecnie jestem całkowicie uzależniony od pomocy innych ludzi. Mam porażenie czterokończynowe — zarówno nogi jak i ręce w ogóle niesprawne. Jestem wentylowany mechanicznie, ponieważ w ostatnim roku przebyłem covid i dwukrotnie zapalenie płuc. Wymagam specjalistycznej opieki pielęgniarskiej i stałej rehabilitacji. Ostatnie 35 lat minęło w mgnieniu oka. Przez cały ten czas towarzyszyły mi rehabilitacje, wizyty u lekarzy, cierpienie i strach o następny dzień. Wątpliwości: „czy będę w stanie samodzielnie funkcjonować?”, „czy najprostsze czynności nie zmienią się w górę nie do zdobycia?”. Te pytania zadawałem sobie codziennie. Na szczęście przez te wszystkie lata była przy mnie ukochana żona–moja podpora i wsparcie. Niestety, w ostatnim czasie przegrała walkę z nowotworem. Moja choroba po odejściu żony ewoluowała gwałtownie. Święta Bożego Narodzenia ubiegłego roku, nie były dla nas szczęśliwe. Planowaliśmy już wspólną rodzinną kolację, ale choroba miała dla mnie inne plany. Niestety w Wigilię trafiłem do szpitala, gdyż mój stan uległ pogorszeniu. Obecnie przebywam w prywatnym, specjalistycznym zakładzie opiekuńczo-leczniczym. W najbliższym otoczeniu nie ma ośrodka finansowanego, chociażby częściowo, przez NFZ, zajmującego się takimi pacjentami jak ja. Do tej pory jakoś radziłem sobie z pomocą bliskich. Jednak szybki wzrost opłat za pobyt i rehabilitację obecnie przerasta możliwości finansowe mojej rodziny, która, dopóki mogła, to mnie wspierała. Widzę postępy w rehabilitacji. Są dni, gdy czuję się lepiej i wytrzymuję kilka godzin bez respiratora. Niestety, na co dzień jestem stale wentylowany i będzie mi to towarzyszyło do końca życia. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę zmuszony prosić o pomoc finansową dla siebie, ale przyszedł ten moment, że proszę o wsparcie, co jest dla mnie bardzo trudne.  

47 427,00 zł ( 23,03% )
Brakuje: 158 499,00 zł
Waldemar Kordulewski
Waldemar Kordulewski , 49 lat

Moja stara proteza się sypie. Pomóż mi kupić nową, bym nadal mógł być sprawny!

Moje życie 24 lata temu zmienił wypadek samochodowy. Auto stanęło w płomieniach, a ja tylko cudem uniknąłem śmierci. Po tym wszystkim zostały mi blizny i dramatyczne wspomnienia. Jest jeszcze jedno – w wypadku straciłem nogę. Lewą udało się uratować, prawej – niestety nie… Do sprawności sprzed wypadku nie wróciłem już nigdy. Tamtego dnia miałem tylko 21 lat. Byłem już wtedy samodzielnym człowiekiem, pracowałem jako budowlaniec. Miałem plany. Plany, które nie przewidywały tragicznego wypadku i utraty nogi. Uderzenie, trzask, ogromny huk – samochód, którym akurat jechałem stanął w płomieniach. Z samego wypadku niewiele pamiętam. W szpitalu lekarze mówili mojej rodzinie, że szanse na przeżycie są niewielkie. Obudziłem się po czterech dniach. Okazało się, że w płomieniach najbardziej ucierpiały moje nogi. Ucierpiały na tyle, że jedną trzeba było amputować. Dodatkowo miałem rozległe poparzenia ciała. 9 miesięcy spędziłem w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. To był czas pełen bólu i wielka próba siły fizycznej i psychicznej. Po tamtym czasie zostały blizny i puste miejsce po prawej nodze. Chociaż ciężko było się z tym wszystkim pogodzić, starałem się nie załamywać. Wtedy jeszcze nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądało moje życie z niepełnosprawnością. Wyobrażałem sobie, że w miarę szybko wrócę do pracy. Nic bardziej mylnego…  Wszystkiego musiałem uczyć się na nowo – jak małe dziecko stawiałem pierwsze kroki. Od tamtego momentu minęło już dużo czasu. Została tylko stara, zniszczona proteza, która przestaje działać i spełniać swoje zadania. Po ponad 20 latach jest już bardzo mocno zużyta, dlatego potrzebuję nowej, która z kolei kosztuje bardzo dużo pieniędzy. Chciałbym jeszcze mieć szansę poruszać się lepiej, sprawniej, nie musieć się wstydzić dziurawej, pokruszonej protezy, która w każdej chwili może przestać działać. Wierzę, że dzięki Twojej pomocy będzie to jeszcze możliwe. Proszę, pomóż mi odzyskać to, co brutalnie zniszczył wypadek. Waldemar

7 515,00 zł ( 22,42% )
Brakuje: 25 996,00 zł
Kubuś Jasiński
Kubuś Jasiński , 7 lat

Kubuś jest bardzo dzielny, ale potrzebuje Twojej pomocy!

Kubuś urodził się 8 maja 2017 roku. W pierwszej dobie życia zdiagnozowano u niego wrodzone wodogłowie, natomiast w trzeciej dobie życia – wrodzoną toksoplazmozę. Od tamtej pory każdego dnia walczę o synka, chcąc ułatwić mu życie.  Moje dziecko od urodzenia przebywało w kilku szpitalach: w Mielcu, Rzeszowie oraz w Warszawie – tam spędził ponad trzy miesiące! W związku z wodogłowiem w pierwszych dwóch tygodniach życia przeszedł zabieg założenia aż dwóch zbiorników Rickhama. Obecnie synek ma założoną zastawkę komorowo-otrzewnową, co zdaniem neurochirurgów, jest najlepszym rozwiązaniem.  W związku z toksoplazmozą Kubuś zmaga się również z toksoplazmozą oczną, która bardzo niszczy jego wzrok. Aktualnie synek widzi tylko na prawe oko, ale nie wiadomo w jakim stopniu. Lewe oko z kolei jest całkowicie niesprawne! Toksoplazmoza jest o tyle trudna, że niestety może po wyleczeniu powrócić – wtedy atakuje oczy. Modlę się, aby nigdy nie powróciła i, żeby mój synek nie musiał na nowo przechodzić tego koszmaru! Od 2022 r. Kubuś ma założonego PEGa, dzięki czemu ma więcej siły i zwiększyła się jego waga. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ przez długi czas nie chciał jeść i był bardzo chudy…  Na naszej drodze pojawiła się także padaczka oraz niedowład spastyczny 4-kończynowy. Synek niestety nie siedzi i nie chodzi. Ciężko powiedzieć jak będzie w przyszłości. Ma też problemy z kręgosłupem i biodrami, co wiąże się z ryzykiem operacji...  W tym roku przeszedł już jeden zabieg, który miał na celu zmniejszenie napięcia mięśni w nogach, aby na jakiś czas odroczyć operację bioder. Tak bardzo bym chciała, aby Kubuś zrobił kiedyś swój pierwszy krok. To moje marzenie, jako jego matki... Mimo swojej choroby Kuba jest bardzo pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem, choć przez pierwszy miesiąc życia było ciężko: nie ruszał się, nie reagował na otoczenie, nie jadł samodzielnie. Dzielnie jednak znosił pobyt w szpitalu. To dzięki leczeniu oraz opiece lekarzy i pielęgniarek moje dziecko jest dzisiaj w dużo lepszym stanie niż na początku, za co już zawsze będę wdzięczna!  Kuba ma także siostrę i dwóch braci w wieku 9, 12 i 16 lat. Pogodzenie wszystkich wydatków dnia codziennego z tymi, które są priorytetowe względem Kuby jest trudne. Dlatego pragnę prosić wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie w zbiórce. Zebrane środki zostaną przeznaczone na leczenie mojego synka, rehabilitację, ale także na badania, wizyty u lekarzy, leki, które Kuba bierze na stałe oraz na niezbędny w rehabilitacji sprzęt.  Dziękuję za każdą okazaną pomoc, mama Kubusia ➡️  Kubusiowy Świat - moje życie z wrodzona toksoplazmoza

16 138,00 zł ( 21,67% )
Brakuje: 58 331,00 zł
Bożena Hady
Bożena Hady , 51 lat

Choroba przykuwa mnie do łóżka... Chcę walczyć, proszę, pomóż mi❗️

Od wielu lat zmagam się ze stwardnieniem rozsianym, a od kilku lat poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim i całkowicie uzależniona jestem od pomocy innych osób... Moja choroba przykuwa mnie do łóżka, pomożesz?  Pierwsze objawy pojawiły się u mnie, gdy byłam młodą, pełną energii, aktywną, wysportowaną kobietą. Od zawsze sport był bardzo ważny w moim życiu, trenowałam koszykówkę, chodziłam do szkoły sportowej, potem studiowałam Wychowanie Fizyczne I Rehabilitację. Gdy usłyszałam diagnozę byłam zaraz po ślubie, po podjęciu wymarzonej pracy w firmie farmaceutycznej, z planami i nadziejami na szczęśliwe życie. Mój stan zdrowia stopniowo się pogarszał, po paru latach małżeństwo się rozpadło, z czasem nie byłam w stanie już pracować, nawet zajmować się moją córeczką. Byłam zmuszona przejść na rentę z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności i o całkowitej niezdolności do pracy. Choroba postępowała, odbierała mi sprawność, pojawiały się coraz to nowe objawy, m.in. zapalenie nerwu wzrokowego, trwałe uszkodzenie wzroku w jednym oku, bardzo bolesne zapalenie nerwu trójdzielnego, zaburzenia ze strony układu moczowego, pęcherz neurogenny nadreaktywny, zaburzenia ze strony układu pokarmowego, problemy z oddychaniem, zaburzenia równowagi, nudności i zawroty. Zaburzenia krążenia, drgawki, zaniki mięśniowe, ogromna spastyka i przykurcze w stawach. Mam za sobą prawie 30 pobytów w szpitalach. Obecny stan zdrowia sprawia, że jestem całkowicie zależna od pomocy osób trzecich, nie jestem w stanie wyprostować nóg i samodzielnie przesiąść się z łóżka na wózek, ubrać się itp. Przy wszystkich czynnościach higieniczno- pielęgnacyjnych oraz domowych pomagają mi pielęgniarki i panie opiekunki...Próbowałam wielu metod leczenia i poprawy mojego stanu zdrowia. Gdy leczenie konwencjonalne nie przynosiło efektów, próbowałam metod alternatywnych, medycyny niekonwencjonalnej, ale nic nie pomagało i mój stan się wciąż pogarszał. W przypadku postaci wtórnie postępującej stwardnienia rozsianego niewiele da się zrobić. Pozostaje rehabilitacja, dbanie o siebie, odpowiednia dieta, a w sferze psychicznej — poczucie bezpieczeństwa i spokój w codziennym życiu, pozytywne emocje i uczucia.Przez tyle lat, w pewnym sensie, nauczyłam się z tym żyć i staram się dostrzegać drobne pozytywne sytuacje, i być za nie wdzięczna. Doświadczanie przewlekłej choroby zmienia człowieka, uczy, zmienia perspektywę oraz wyznacza inne priorytety i wartości.  Chciałabym dać sobie szansę na poprawę stanu zdrowia, do tego jednak potrzebne są pieniądze. Pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym potrafi ponoć przynieść u niektórych pacjentów spektakularne efekty. Czuję, że chcę walczyć...  Dlatego odważyłam się prosić o pomoc. Wiem, że jest wiele życzliwych osób o dobrym sercu.  Bardzo Państwa proszę o wsparcie finansowe. Będzie mi łatwiej zmagać się z wyzwaniami, jakie każdego dnia stawia przede mną życie. Bożena  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

16 108,00 zł ( 21,63% )
Brakuje: 58 361,00 zł
Adam i Mikołaj Myćka
Pilne!
Adam i Mikołaj Myćka , 4 latka

Dzieci płaczą i błagają, by to cierpienie się skończyło...❗️Ratuj naszych chłopców 🚨

Jak to możliwe, że ta choroba doświadczyła nas dwukrotnie? Bezlitośnie zaatakowała dwójkę naszych małych synków. Do dziś nie możemy zrozumieć dlaczego… Mikołaj i Adaś cierpią na zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Mózg jest w ciągłym stanie zapalnym, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Choroba zmieniła nasze życie w koszmar! Musimy zrobić wszystko, by uratować chłopców! Mikołaj zaczął ciężko chorować, jak skończył pierwszy rok życia. Kilka infekcji, które nastąpiły jedna po drugiej, spowodowały, że synek zmienił się nie do poznania. Zaczęliśmy szukać przyczyny, wykonaliśmy setki badań i szereg konsultacji ze specjalistami w całej Polsce. Dopiero po kilku latach poznaliśmy diagnozę. To choroba układu nerwowego, którego przyczyną jest nieprawidłowo funkcjonujący układ immunologiczny. Jego system odpornościowy nie broni się przed infekcjami, atakuje różne obszary mózgu, co objawia się szeregiem zaburzeń neurologicznych oraz trudnych zachowań psychiatrycznych. Pomimo wielomiesięcznej terapii antybiotykami oraz lekami przeciwwirusowymi i przeciwzapalnymi nie udało się powstrzymać choroby. Synek zmaga się z silnymi bólami głowy, brzucha, jego zachowania są zagrożeniem dla młodszego syna. Pojawiły się napady padaczkowe, które powodują poważne zaburzenia snu. Leki nie są refundowane, a bez intensywnego leczenia choroba doprowadzi do poważnej niepełnosprawności. Jakby choroba jednego dziecka nie była wystarczającą tragedią, dotknęła również Adasia… Drugi synek też urodził się zdrowy. Był wesołym, pogodnym dzieckiem a uśmiech nie schodził z jego buzi od rana do wieczora. Bardzo dobrze się rozwijał. Niestety swoje pierwsze urodziny spędził w szpitalu, który stał się dla niego drugim domem... Był bardzo pobudzony, drażliwy, płakał cały czas. Nosiliśmy go całymi dniami na rękach, jednak nie umieliśmy go w żaden sposób uspokoić. Wiedzieliśmy, że coś mu dolega, ale nikt nie był w stanie nam pomóc, a jego stan cały czas się pogarszał. Adaś zaczął chorować na wielonarządowe infekcje bakteryjne i ciężkie zakażenia wirusowe. Przebył neuroinfekcję. Zrobiliśmy całą masę badań, ale nie dały nam one odpowiedzi, dlaczego dziecko tak ciężko choruje. Adaś otrzymał diagnozę niedoborów odporności o nieokreślonej przyczynie i rozpoczął leczenie. Okazało się, że synek również zachorował na autoimmunizacyjne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Cierpi również na  tiki i zaburzenia metaboliczne. Od kilku miesięcy sytuacja Adasia jest dramatyczna. Cierpi z powodu drżeń całego ciała, tików, pląsawicy, mioklonii w dzień i w nocy. Synek nie rozumie co się z nim dzieje. Nie może przez to zasnąć, a jak uśnie, to szarpnięcia ciałem wybudzają go co chwilę. Płacze codziennie... W dzień jego urodzin, zamiast świętować, próbowaliśmy opanować ataki drgania całego ciała i nieustannego płaczu... Jego układ immunologiczny jest niewydolny. Stan zapalny jest obecny w całym organizmie. Ciągłe podawanie leków przeciwzapalnych powoduje ból i krwawienia w przewodzie pokarmowym. Sterydy sieją jeszcze większe spustoszenie. Synek musi otrzymać wlewy immunoglobulin w wysokiej dawce. Nie mamy złudzeń — chłopcy w ramach NFZ nie otrzymają leczenia. Pomimo szpitalnej diagnozy zapalenia mózgu nie otrzymali ani jednej dawki leku. Dotychczasowe leczenie i badania pochłonęły 100 000 zł. Potrzebujemy jeszcze MINIMUM 400 TYSIĘCY, aby zatrzymać rozwój choroby. Do tego dochodzi konieczność drogich badań kontrolnych, specjalna dieta. Stan Adasia się pogarsza, zaczęły pojawiać się bezdechy i mnóstwo innych objawów: zaburzenia poznawcze, obsesyjno-kompulsywne, ataksja, dystonia, pląsawica i inne niekontrolowane ruchy ciała, podczas których dziecko prosi, by to cierpienie się skończyło...  Nie mogę patrzeć na jego cierpienie i ból. Ciężko powstrzymać łzy. Brak leczenia spowoduje coraz gorszy stan — zagrażający życiu. Najmniejsza infekcja powoduje kolejny regres. Adaś jest izolowany – szansa na kontakt z rówieśnikami i pójście do przedszkola pojawi się dopiero wtedy, kiedy uda się unormować jego układ immunologiczny, ale do tego potrzebne jest kosztowne leczenie. Brak leczenia to dla naszych chłopców wyrok. My nie prosimy – BŁAGAMY WAS O POMOC. Brakuje nam już sił, pieniędzy, nawet łez... Dlatego tak potworna choroba atakuje nasze bezbronne i niewinne dzieci? Ratunku... Rodzice Adasia i Mikołaja ➡️ Adaś i Mikołaj kontra zapalenie mózgu - Licytacje ➡️ Przeczytaj o Adasiu i Mikołaju ➡️ Apel o pomoc dla 4-letniego Adama i 6-letniego Mikołaja z Rzeszowa ➡️ Pomóżmy chorym braciom z Rzeszowa

87 721,00 zł ( 20,61% )
Brakuje: 337 811,00 zł
Emilka Zięba
Pilne!
Emilka Zięba , 12 miesięcy

Dzieci boją się ciemności! Emilka ma szansę odzyskać wzrok! Pomocy❗️

Przeczytajcie nasz dramatyczny apel o pomoc dla Emilki, niewidomej od urodzenia dziewczynki, która teraz zmaga się z poważną jaskrą, zagrażającą utratą wzroku na zawsze. Emilka jest obecnie leczona przez zespół okulistów w Belgii, którzy dają jej nadzieję na odzyskanie wzroku. Niestety, jej prawa gałka oczna jest teraz poważnie zagrożona przez wysokie ciśnienie i postępującą jaskrę, co może prowadzić do trwałej utraty wzroku. Niestety kolejna komplikacje jakie pojawiły się wokół oka prawego, grozi utratą oka na zawsze.Gdy wysokie ciśnienie wyniszczy nerwy wzroku i rozerwanie je, Emilka będzie niewidoma już na zawsze – nieodwracalnie!Na szczęście lekarze z Belgii dają szansę prawemu oczku. Potrzebny jest szereg operacji j i już przygotowują nas do kolejnej operacji zmniejszające ciśnienie w gałce ocznej. Tylko drogie, zagraniczne leczenie uchroni naszą córeczkę od ciemności!W tej chwili oczko Emilki zdecydowanie wychodzi poza oczodół, jest rozrywane wzdłuż i wszerz co powoduje silny ból i Emilka bardzo cierpi. Jaskra (inaczej Glaukoma) to choroba oczu doprowadzająca do postępującego i nieodwracalnego uszkodzenia nerwu wzrokowego. Następstwem uszkodzeń nerwu jest pogorszenie wzroku, a nawet jego całkowita utrata. Główną przyczyną takiej sytuacji podwyższone ciśnienie w gałce ocznej, powodujące ucisk na nerw wzrokowy. Szereg operacji ratujących oczko prawe, finalnie da Emilke widzenie na poziomie +6 dioptrii co nie tylko uratuje nasz≥ą córeczkę od utraty oka, ale pozwoli uzyskać widzenie pozwalające samodzielnie funkcjonować.Na tę chwilę przez swoją niepełnosprawności wzroku Emilka ma opóźniony rozwój,  potrzebuje wizyt u szeregu specjalistów w ramach rehabilitacji. Zalecane jest zakupienie specjalistycznego sprzętu do pomiaru ciśnienia w oczach. Pomiary mamy wykonywać o różnych porach dnia, by bezbłędnie wiedzieć, które leki podawać do oczu i w jakich dawkach krople.Taki sprzęt przy Emilki skokach ciśnienia staje się bezcenny w trakcie czekania na operację jak i już po ich wykonaniu, gdyż niestety wrodzona wada wzroku Emilk i zaćma wrodzona obuoczna, niesie w jej w przypadku szereg powikłań:oczopląs, brak koagulacji, zez zbieżny, zez naprzemienny, Brezsoczewkowosc , wysokie ciśnienie oka.Emilkę ratuję tylko i wyłącznie leczenie za granicą! W Polsce oczy bezsoczewkowe, w których zdiagnozowano również jaskrę, nie podlegają kwalifikacji do wszczepu soczewek. Jeśli uda się odzyskać wzrok u naszej córeczki, będzie to tak naprawdę początek drogi. Emilka będzie potrzebowała szeregu specjalistów, okulistów, optometrystów, neurologów. Z racji wysokiego ciśnienia w gałce ocznej, Emilka jest wykluczona z podróży samolotem, a podróż do Uza w Belgii będzie trwała kilka dni.  Emilka pierwszy raz trafiła do zespołu okulistów ze szpitala UZA w Belgii na operację ratującą lewe oko. Oko to otrzymało odpowiednią soczewkę, która została zamontowana w gałce ocznej przy użyciu specjalnych haczyków. Dzięki temu zabiegowi Emilka mogła pozbyć się bardzo grubych szkieł z oka lewego. Podczas operacji na lewym oku zespół okulistów z Belgii odkrył prawdziwy problem z prawym okiem – bardzo wysokie ciśnienie, które nie spadało nawet podczas narkozy, utrzymując się nawet gdy dziecko pozostawało bez ruchu. Bez leczenia i koniecznych operacji, istnieje zagrożenia trwałej utraty wzroku.  Wzywamy wszystkich do wsparcia Emilki w walce o wzrok. Potrzebujemy środków na kolejne operacje, terapie, opiekę medyczną i niezbędny sprzęt do monitorowania stanu oczu. Każda pomoc przyniesie nadzieję i szansę na lepsze jutro dla tej małej dziewczynki. Prosimy, dołączcie do naszej walki. Dajmy Emilce szansę na widzenie świata wokół niej. Dziękujemy za każdą pomoc i wsparcie w walce o zdrowie i życie naszej ukochanej Emilki. LICYTACJE –> KLIK EMILKA NA FACEBOOKU –> KLIK  

64 329,00 zł ( 20,15% )
Brakuje: 254 820,00 zł
Marek Jakubowski
Marek Jakubowski , 66 lat

Nieszczęśliwy wypadek odebrał mu sprawność! Pomóż Markowi odzyskać dawne życie!

Przed wypadkiem byłam bardzo aktywnym mężczyzną. Jeździłem regularnie do pracy za granicę, aby zapewnić godne życie swojej rodzinie. Niestety jeden dzień, wywrócił cały mój świat do góry nogami... Wraz z żoną przeprowadziliśmy się do mojej mamy, która sama jest osobą niepełnosprawną i potrzebuje pomocy. Niestety los okazał się być niezwykle przewrotny i okrutny. To miał być kolejny, grudniowy, spokojny dzień, jednak zmienił moje życie nie do poznania... Wtedy, 13 grudnia 2021 roku przewróciłem się i uderzyłem o kant mebla. Niestety poskutkowało to złamaniem 3, 4 i 5 kręgu, a w konsekwencji – porażeniem czterokończynowym. Trudno było mi się pogodzić z nową rzeczywistością, ale musiałem stawić jej czoła i walczyć o odzyskanie sprawności.  Rozpocząłem intensywną rehabilitację i leczenie. Pierwsze oznaki poprawy i postępy w mojej ciężkiej pracy pojawiły się dopiero w grudniu 2022 roku. Dotychczas, w bieżącym roku, miałem możliwość skorzystać z rehabilitacji szpitalnej, dzięki środkom finansowanym przez NFZ. Jednakże, aby odzyskać lepszą sprawność i poprawić moje codzienne funkcjonowanie, potrzebuję kontynuować rehabilitację prywatną, której koszt wynosi około 20 tysięcy złotych!  Nie mogę z niej zrezygnować, bo ona jedyna daje mi szansę na odzyskanie sprawności. Poczyniłem już ogromne postępy, udało się mnie wypionizować i obecnie potrafię o kulach i z asekuracją przejść 50 metrów. Niestety dalej mam trudności z podstawowymi czynnościami. We wszystkim musi pomagać mi żona, która opiekuje się również niepełnosprawną mamą. Jest nam niezwykle trudno… Wiem, że potrzebna do uzbierania suma jest ogromna, ale każda wpłata, jaką otrzymam, przybliży mnie do normalnego życia i niezależności. Każdy grosz, jakim będziecie w stanie mnie wesprzeć, będzie dla mnie niezmiernie cenny. Wasza hojność i dobroć mają potężną moc, która pozwoli mi pokonać te trudności. Wierzę w siłę wspólnoty i wiem, że razem możemy dokonać rzeczy niemożliwych. Za każdą, nawet najmniejszą pomoc, z góry serdecznie dziękuję. Wasza życzliwość i wsparcie sprawiają, że mam nadzieję na lepsze jutro. Z wyrazami głębokiego szacunku i wdzięczności, Marek. Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

4 173,00 zł ( 19,61% )
Brakuje: 17 104,00 zł
Grzegorz Kotwica
Grzegorz Kotwica , 30 lat

Twój mały gest może odmienić moją codzienność❗️

Wypadek odmienił moje życie. Wcześniej byłem aktywnym, energicznym mężczyzną. Pracowałem fizycznie, a w wolnych chwilach interesowałem się motoryzacją i majsterkowaniem. Nie spodziewałem się, że w ułamku sekundy moje życie legnie w gruzach… W trakcie wykonywania pracy spadłem z rusztowania z wysokości trzech metrów. Wtedy świat się zatrzymał. Konsekwencją wypadku jest niepełnosprawność narządów ruchu. Od tamtej pory poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Mój stan wymaga tego, bym stale ćwiczył i uczęszczał na zajęcia rehabilitacyjne. Niestety wszystko, co niezbędne, generuje koszty, których nie jestem w stanie pokryć sam. Na co dzień mieszkam u rodziców, którzy się mną opiekują. Mama musi wspierać mnie w codziennych najprostszych czynnościach. Jest nam niezwykle ciężko, ale nie mogę się poddać. Mam przecież dopiero 30 lat, wiele planów i całe życie przed sobą… Dzięki rehabilitacji jest szansa, że mój stan nie będzie się pogarszał. Na szczęście dzięki mojej ciężkiej pracy i mobilizacji udało się wypracować samodzielne siadanie na wózku. To właśnie pokazuje, że bez rehabilitacji nie mam szans na poprawianie swojej sprawności i funkcjonowania. Bardzo proszę o wsparcie. W ośrodku rehabilitacyjnym miałbym zapewnione stałe ćwiczenia, opiekę i wsparcie specjalistów. Niestety 3-miesięczny pobyt w takim ośrodku generuje koszty, których nie będę w stanie pokryć sam. Liczę, że nie przejdziecie obojętnie obok mojej trudnej sytuacji. Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Grzegorz

13 541,00 zł ( 16,85% )
Brakuje: 66 789,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki