Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Arkadiusz Woźniak
12 dni do końca
Arkadiusz Woźniak , 48 lat

Wypadek zmiażdżył mi nogi – Proszę, pomóż mi wrócić do sprawności❗️

Mam 47 lat, orzeczony stopień niepełnosprawności na stałe i zasiłek, by się utrzymać. I do tej pory sobie radziłem. Ale to się zmieniło 6 września. Wtedy uległem nieszczęśliwemu wypadkowi. Samochód dosłownie zmiażdżył mi nogi… Mam za sobą dwie ciężkie operacje. Spędziłem 7 tygodniu w szpitalu, kiedy lekarze „poskładali” moje nogi. Prawa się zagoiła, mogę ją rehabilitować i próbować odzyskać sprawność. Ale kompletnie inaczej jest z lewą… Otwarte rany nie chcą się goić. Ilość płynu i bakterie uniemożliwiają to. Przez to nie mogę się poruszać, jedynie leżeć lub siedzieć, szukać transportu, który dowoziłby mnie do szpitala i polegać na rodzinie. Lekarze jeszcze będą oceniać, co się dzieje, ale na razie pozostaje mi jedno. Opatrunki i pilnowanie, by stan ran się nie pogorszył. A to ogromne koszty, bo specjalnie plastry i bandaże kosztują około 130 złotych za jeden, a starcza na góra dwa dni! Do tego dochodzi długa rehabilitacja, dzięki której wróciłbym do częściowej sprawności i nie byłbym ciężarem dla mojej 74-letniej schorowanej mamy. Bardzo proszę osoby o dobrym sercu o wsparcie i pomoc w  powrocie do możliwie największej sprawności. Moje dzieci mieszkają z ich mamą i mój wypadek uniemożliwił mi dojazdy do nich do innego miasta. Liczy się każda nawet najmniejsza kwota, za którą będę bardzo wdzięczny z całego serca do końca życia. Arkadiusz

6 368,00 zł ( 14,96% )
Brakuje: 36 186,00 zł
Klaudia Maruszewska
12 dni do końca
Klaudia Maruszewska , 16 lat

Walka z czasem trwa… NIE MOŻNA przerwać rehabilitacji!

Kochani, powracam do Was po ponad dwóch latach intensywnej pracy i ogromu łez. Moja Klaudia cały czas kontynuuje ciężką i wymagającą rehabilitację – to prawdziwa bohaterka! Pragnę podziękować za to, co robiliście dla córki! Dla tych, którzy wspierają ją od samego początku i dla tych, którzy może pierwszy raz tutaj trafili, chcę przypomnieć troszkę faktów z naszego życia. Nasza historia:  Klaudia urodziła się z niezwykle rzadkim zespołem Wolfa-Hirschhorna. Choroba ta, to ogrom wad i nieprawidłowości w rozwoju zarówno fizycznym, jak i psychicznym dziecka.  W wieku 9. miesięcy córcia przeszła operację na otwartym serduszku. Wówczas nie wiedziałam, czy moje dziecko powróci w moje ramiona i ponownie będę mogła ją utulić. Udało się! Płakałam nad jej łóżeczkiem ze szczęścia.  Korekta stóp końsko-szpotawych, gipsowanie, ortezy, a następnie specjalistyczne wkładki i obuwie: to była długa droga do pierwszych kroków Klaudynki. Radość jednak nie trwała zbyt długo… Kolejnym nagłym ciosem była padaczka, która uderzyła nagle, bez uprzedzenia. Seria napadów odebrała nam zbyt wiele, ale walczyłyśmy dalej. Leki na szczęście pomagają, a terapia logopedyczna, terapia ręki i psychologiczna przynoszą efekty. Choroba jednak nigdy nie odpuszczała. Klaudia przeszła również operację oczu z powodu dużego zeza rozbieżnego. U mojego skarba zdiagnozowano także pogłębiającą się skoliozę i kifozę. Wykryto również zagrożenie podwichnięcia lewego stawu biodrowego, a na bliższej kości strzałkowej i piszczelowej prawej wykryto zmianę w postaci nowotworu niezłośliwego (dysplazję włóknistą). Okres dojrzewania okazał się być bezlitosny, a mój świat kolejny raz runął w gruzach! Klaudia bez systematycznej rehabilitacji nie ma szans na sprawność! Rehabilitacja, noszenie gorsetu, odpowiednie wkładki specjalistyczne, to coś, co tworzy całość. Jest w tym wszystkim nadzieja i dzięki cudownym ludziom, którzy pracują z Klaudią i jej samej, ta nadzieja we mnie nie umarła.  Córka ma już skończone 15 lat, a według genetyka miała nie dożyć 2. roku życia. A jednak! Każdego dnia pokazuje, jak bardzo chce żyć i ile drzemie w niej siły!  Nie możemy teraz przerwać rehabilitacji, bo byłby to wyrok dla Klaudii. Nie możemy się poddać, gdy na końcu tej ciężkiej pracy widać sukces. Brak rehabilitacji wiąże się z inwazyjną operacją, która zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko… Bez Waszej pomocy sama nie dam rady opłacić wszystkich zajęć, a moja córka nie osiągnie kolejnych sukcesów. Proszę o pomoc, proszę o nadzieję… Mama

19 095,00 zł ( 27,39% )
Brakuje: 50 608,00 zł
Rafał Łuszkiewicz
12 dni do końca
Rafał Łuszkiewicz , 49 lat

Rafał już potrafi wstać z wózka! Dalej walczymy o jego sprawność!

Po pierwszej zbiórce i pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym widzimy kolosalne postępy! Mąż przy pomocy drugiej osoby oraz balkonika potrafi przejść pewien dystans. Na dłuższe wyjścia jednak wciąż wymaga wózka inwalidzkiego. Dalej też utrzymuje się prawostronny niedowład, jednak poprzez regularną rehabilitację wciąż możliwa jest dalsza poprawa motoryki. Poznaj naszą historię: Gdy mój mąż pod koniec lutego stracił przytomność, czułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Zmieniło to życie całej naszej rodziny... Rafał został przewieziony na SOR w Sieradzu, gdzie badania wykazały krwawiącego tętniaka ACoA. Mój mąż został operowany w trybie pilnym. W trakcie operacji doszło do ponownego wylewu! Po ponad pięciu godzinach operacji zaklipsowano tętniaki. Na drugi dzień dostał dwóch wtórnych udarów niedokrwiennych. Myślałam, że świat wali mi się na głowę. Wszystko to spowodowało głęboki niedowład prawostronny oraz afazję. Obecnie Rafał jest po 8-tygodniowym pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie każdego dnia walczył o powrót świadomości oraz sprawności fizycznej. Czeka nas jeszcze długa droga, ale niestety kończą się nam możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Siłę i wolę walki mamy, każdego dnia nawet coraz większą. Brakuje tylko możliwości materialnych. Cały czas utrzymuje się afazja i dlatego Rafał wymaga opieki ze strony neurologopedy oraz neuropsychologa. Bardzo potrzebuje kontynuacji rehabilitacji w ośrodku, w którym przebywał dzięki pierwszej zbiórce. Lekarze dają nam nadzieję na swobodne poruszanie się przy pomocy trójnoga. Jednak bez rehabilitacji nic nie zdziałamy. Rafał jest z zawodu geodetą. Praca to wręcz jego pasja. Dzięki jego umiejętnościom i wiedzy powstało wiele domów, farm wiatrowych i fotowoltaicznych. Przez lata wygaszał spory graniczne, wielokrotnie doprowadzając skłóconych sąsiadów do zgody. Mąż prowadził jednoosobową działalność gospodarczą, więc zostaliśmy tylko i wyłącznie na mojej pensji. Jestem w trakcie załatwiania dokumentacji z orzeczeniem o niepełnosprawności i renty, jednak potrzeby nadal rosną. Nie jestem w stanie sama sprostać wydatkom. Bardzo proszę Cię o pomoc… Na utrzymaniu mamy jeszcze dwójkę dzieci, którymi również muszę się opiekować. Ewa, żona Rafała

15 836,00 zł ( 12,4% )
Brakuje: 111 824,00 zł
Bartosz Flisiński
12 dni do końca
Bartosz Flisiński , 19 lat

Pomóżmy spełnić marzenie Bartka! Zbieramy na samochód!

Jestem Bartek i od urodzenia choruję na dystrofię mięśniową Duchenne’a. Wszyscy mówią, że jestem inteligentnym, pogodnym i aktywnym młodym człowiekiem. Mam wiele marzeń i planów, do których pomimo przeciwności staram się każdego dnia dążyć. Prawdą jest, że moja choroba stwarza wiele ograniczeń, jednak dla mnie nie są to przeszkody nie do pokonania. Dwa razy do roku uczestniczę w turnusach rehabilitacyjnych. Doskonalę umiejętność jazdy na wózku podczas zajęć w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Trzy razy w tygodniu spotykam się z fizjoterapeutą w celu poprawy mojej samodzielności. Jestem uczniem III klasy liceum, w przyszłości zamierzam rozpocząć naukę na studiach.  Niestety moja szkoła oddalona jest od miejsca zamieszkania o 4 kilometry, co jest dla mnie dużym dystansem do pokonania na wózku. Zarówno budynek szkoły oraz blok, w którym mieszkam, mają złamane bariery architektoniczne. Z tego względu jestem zmuszony codziennie uczyć się stacjonarnie. Mam kochających rodziców, którzy wspierają mnie we wszystkich moich działaniach. Mój tata dodatkowo pełni rolę mojego szofera. Poprzednie auto w wyniku wypadku uległo kasacji, a kolejne kupione w pośpiechu więcej stoi u mechaników niż służy mi do transportu. Od tego roku Aktywny Samorząd wprowadził program ,,Samodzielność – Aktywność – Mobilność!”, który daje mi możliwość zakupu samochodu dostosowanego do moich potrzeb. Koszt własny, który należy wnieść to 66 tys. złotych! Na ten moment jest to dla mnie nieosiągalna kwota. W kolejnych latach mam zamiar kontynuować edukację na Uniwersytecie Łódzkim i wiem, że opuszczanie zajęć z powodu awarii samochodu będzie już dużą komplikacją. Dlatego w obecnie marzy mi się nowy BARTKOWÓZ. Będę wdzięczny każdemu, kto przybliży mnie do realizacji tego marzenia. Bartek Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 🎥 Zobacz APEL Bartka ⬇️ Zbiórka Bartka w TVP3 Łódź  

46 170,00 zł ( 65,75% )
Brakuje: 24 043,00 zł
Grażyna Krasowska
12 dni do końca
Grażyna Krasowska , 66 lat

Mama wygrała walkę o życie❗️Teraz musimy jej pomóc odzyskać sprawność❗️

Moja mama Grażyna jeszcze do niedawna była szczęśliwą mamą i babcią. Uwielbiała zajmować się swoim wnuczkiem Miłoszkiem, który jest jej oczkiem w głowie. Wiedziała, jak cenne jest zdrowie, doceniała je, dlatego regularnie się badała, by zapobiec chorobom, by jak najdłużej cieszyć się najbliższymi i dawać im swoje wsparcie i pomoc. Niestety, nie wszystko udaje się przewidzieć, zapobiec… Dwa dni po świętach Bożego Narodzenia wydarzył się wypadek. Mama przechodziła przez przejście dla pieszych i wjechał w nią rozpędzony samochód! Gdy przyjechał do mnie policjant, by powiedzieć o wypadku, nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Byłam pewna, że się pomylił, że chodzi o kogoś innego, a nie o moją mamę! Wpadłam w ogromną panikę – nigdy wcześniej nie czułam tak wielkiego strachu. Przecież chwilę temu wyszła z mojego domu, przed chwilą jeszcze rozmawiałyśmy... To były najgorsze chwile mojego życia! Mama nie miała szans, by wyjść z tego cało. Rozległy uraz czaszkowo – mózgowy, złamanie kręgosłupa szyjnego, obojczyka, zwichnięty staw biodrowy, tak wstępnie brzmiała diagnoza, która określała to, co się stało. Stan mamy określano jako krytyczny. Z każdym wyjściem lekarza słyszałam, tylko że gorzej już być nie może... Dziś wiem, że oznacza to bardzo długą walkę o jej zdrowie i sprawność...  Mama zawsze była taka ostrożna, dbała o swoje bezpieczeństwo. Dla wszystkich bardzo życzliwa, pomocna, nigdy nie przeszła obok nikogo obojętnie. Obecnie jest pod opieką rehabilitantów. Mówi, ale jej pamięć zawodzi. Dla mnie najważniejsze jest to, że mówi, że mnie kocha i że najbardziej kocha swojego wnusia. Marzę o tym, by znów stanęła na nogi, by mogła przytulić Miłoszka, mnie, wszystkich bliskich, za którymi tak tęskni... Mimo tragicznych prognoz lekarzy tylko dzięki intensywnej rehabilitacji może poprawić swoją sprawność i dojść do samodzielności, a to byłoby spełnienie naszych marzeń! To jednak bardzo kosztowne marzenie. Nawet jeden taki turnus znacznie przekracza nasze możliwości. Ostatnia nadzieja w Was, Darczyńcach. Pomóżcie odzyskać moją mamę. Bez Was to nigdy się nie uda... Córka Małgosia Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

15 509,00 zł ( 13,25% )
Brakuje: 101 513,00 zł
Grzegorz Piskorski
12 dni do końca
Grzegorz Piskorski , 54 lata

Honorowy dawca krwi walczy o powrót do zdrowia – pomocy!

Miłość mojego życia, troskliwy ojciec i wierny przyjaciel w nieszczęśliwym wypadku  we własnym domu niemal stracił życie. Do szpitala trafił w stanie krytycznym. Usłyszeliśmy, że nie ma dla niego już żadnej nadziei…  W wyniku wypadku doszło do pęknięcia czaszki i wodogłowia. Diagnoza to urazowe krwawienie wewnątrz-czaszkowe, krwiak podtwardówkowy, krwawienia wtórne do stłuczenia mózgu, złamania kości czaszki i niedowład. Stan męża z dnia na dzień się pogarszał. – wdało się zapalenie płuc, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i zakażenie gronowcem. Grzegorz stracił z nami kontakt, był nieprzytomny. Któregoś dnia przyszedł lekarz i powiedział, że nie ma już żadnej nadziei... W międzyczasie szukaliśmy pomocy u różnych specjalistów. Po  konsultacji u jednego z profesorów dowiedzieliśmy się ze stan taty nie jest beznadziejny, tylko potrzebna jest jak najszybsza rehabilitacja i umieszczenie taty  w odpowiednim szpitalu. Niestety żaden szpital nie chciał taty przyjąć ze względu na infekcje i brak kontaktu. Zorganizowaliśmy terapię na własną rękę, w domu. To jednak było za mało... Ostatnią deską ratunku był dla nas profesor, który specjalizuje się wybudzaniem ze śpiączki. Obiecał, że nam pomoże! Przyjął Grzegorza do swojej kliniki i powiedział, że postawi go na nogi. W naszych sercach zaświeciło znów słońce. To były najpiękniejsze słowa, jakie mogliśmy usłyszeć. Niestety koszty takiej rehabilitacji przewyższają nasze możliwości finansowe.  Mąż zawsze pomagał innym Jako honorowy dawca krwi. Sam nigdy nie prosił o pomoc. Teraz robię to w jego imieniu. Nie mogę dalej patrzeć jak mój Grzegorz gaśnie... Nie jestem w stanie pomóc mu w żaden inny sposób, niż zebrać środki na rehabilitację. Proszę, nie bądź obojętny. Pomóż nam... Żona Grzegorza, Anna

9 460,00 zł ( 17,43% )
Brakuje: 44 796,00 zł
Natalia Kawalec
13 dni do końca
Natalia Kawalec , 18 lat

Ta operacja uratuje jej życie – Pomocy❗️

Po dziesięciu latach stał się cud i znalazł się lekarz, który zgodził się zoperować Natalię! Operacja będzie bardzo ciężka, ale może uratować jej życie. Dlatego znów proszę Was o pomoc! Nasza historia: Historia mojej córki rozpoczęła się już wiele lat temu. Kiedy Natalka miała 2,5 roku, zaczęła wysoko gorączkować i straciła apetyt, nie chciała jeść ani pić i wstawać z łóżka. Lekarze pierwszego kontaktu zaczęli przyjeżdżać do domu, podawać antybiotyki, ale stan Natalii nie poprawiał się. Było coraz gorzej.  Kiedy w nocy moje dziecko zaczęło dusić się własnym językiem, bez zastanowienia wsiadłam do samochodu i pojechałam do szpitala. Po trzech dniach od przyjęcia nas na oddział córce odpadła górna część wargi, grzyb zaatakował cały organizm, a lekarze walczyli o jej życie!  Wtedy dowiedziałam się, że Natalia ma sepsę i wrzodziejąco-martwicze zapalenie górnych dróg oddechowych oraz grzybicę układu pokarmowo-oddechowego. Zaczęła dostawać antybiotyki, ale jej stan się nie poprawiał. Dopiero silny lek przeciwgrzybiczny sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych dał efekt i Natalia powolutku zaczęła wracać do życia.  W trakcie leczenia stwierdzono obfitą ropną wydzielinę w przewodach nosowych, wargi obrzęknięte, rozległe owrzodzenia na języku, w przedsionku jamy ustnej naloty martwicze krwawiące przy dotyku. Wyniki badań dodatkowych wykazały też bardzo wysokie wskaźniki stanu zapalnego, niedokrwistość, alkalozę, hyponatremię, hypochloremię.  Od tamtej pory przez całe 18 lat jesteśmy pod stałą opieką wielu specjalistów. Natalka ma dreny w uszach z powodu niedosłuchu oraz nie oddycha nosem. Dzięki leczeniu i wdrożonej antybiotykoterapii jej stan w końcu się poprawił, ale są dni kiedy moje dziecko cierpi, bo wszystko ją boli.  Jest nam wtedy bardzo ciężko. Bywa, że poleją się łzy, ale wiemy, że będziemy walczyć z całych sił i nigdy się nie poddamy. Jednak wieloletnie leczenie i wzrastające ceny bardzo nas przerażają.  Obecnie Natalka leczona jest w poradniach onkohematologii, laryngologii, kardiologii, reumatologii i gastrologii. Czeka ją ciężka, bardzo skomplikowana operacja udrożnienia nosa, podniebienia tylnego, uszu, gardła oraz przede wszystkim rekonstrukcji ust.  Bardzo bym chciała, żeby operacja się udała i aby Natalka po tylu latach zaczęła normalnie słyszeć i oddychać nosem, a przede wszystkim, aby miała piękny uśmiech. Pieniądze powoli stają się przeszkodą nie do pokonania, dlatego nie mam innego wyboru. Pełna nadziei proszę Was o wsparcie, które pozwoli przeprowadzić operację mojej córki, a także zapewni środki na dodatkowe leczenie, rehabilitację i dojazdy. Anna, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa.  

20 811,00 zł ( 12,82% )
Brakuje: 141 424,00 zł
Olek Gielnik
13 dni do końca
Olek Gielnik , 5 lat

Walczę o sprawność mojego synka! Pomagamy Olkowi!

Mój 4-letni synek, Olek jest moim wielkim skarbem. Niewiele brakowało, a nie byłoby go teraz ze mną… Nie wiem, co bym bez niego zrobiła! Ciąża z Olkiem nie była łatwa. W jej połowie zaraziłam się toksoplazmozą. Niestety, leczenie nie przynosiło rezultatów. Gdy byłam w 30. tygodniu ciąży, miałam bardzo wysokie ciśnienie. W trakcie jednego z badań okazało się, że nie słychać bicia serduszka Olka! Tak bardzo się bałam… Mój synek urodził się w stanie przedrzucawkowym. Zaczęła się walka o jego życie. Dostał 0 punktów Apgar, nie oddychał, został zaintubowany. Przeszedł krwotok dokomorowy 3 i 4 stopnia. Następnie pojawiło się wodogłowie, w wyniku którego wszczepiono mu zbiornik Rickhama.  W pierwszym miesiącu życia zdiagnozowano u niego wrodzoną toksoplazmozę. Później stwierdzono także porażenie mózgowe, tetraplegie - czterokończynowy niedowład. Mój biedny chłopiec musi tyle znosić… Obecnie Olek nie chodzi, nie siada samodzielnie, powoli uczy się mówić pierwsze słowa. Raduje mi się serce, gdy słyszę słowo „mama”. U synka istnieje też ryzyko poważnych problemów ze wzorkiem ze względu na toksoplazmozę.  Dotychczasowa rehabilitacja i wizyty u neurologopedy dawały niesamowity efekt. Niestety, nie mamy pieniędzy, żeby móc je kontynuować. Na terapie na NFZ czeka się 8-10 miesięcy. Obecnie synek jest rehabilitowany tylko w przedszkolu, a to za mało. Dodatkowo mamy problemy z dojazdami, a to mocno ogranicza możliwości poszukiwania bezpłatnej pomocy. Jestem matką samotnie wychowującą dziecko, nie stać mnie na samochód, a podróże komunikacją miejską są dla Olka niebezpieczne. Raz skończyło się to poważnym wypadkiem. Olek to niesamowity chłopak. Jest taki pozytywny, otwarty na nowe osoby, komunikatywny. Na tyle, ile to możliwe próbuje być samodzielny. W rehabilitację wkłada całą energię. Jestem z niego taka dumna! Mam nadzieję, że z Państwa pomocą mój synek zyska szansę na intensywną pracę nad sprawnością. Wiem, że wykorzysta ją najlepiej, jak się da! Aleksandra, mama ➡️ Facebook

676 zł
Dominik Kipigroch
13 dni do końca
Dominik Kipigroch , 18 lat

Codzienna walka ze skutkami wcześniactwa! Pomóż!

Nasze życie całkowicie zdominowały wydarzenia poprzednich lat. Choć minęło już naprawdę dużo czasu, odkąd Dominik przyszedł na świat, do dziś walczymy z wieloma przeciwnościami. Mój syn jest wspaniałym i kochanym dzieckiem, niestety mocno doświadczonym przez zły los. Syn urodził się jako skrajny wcześniak. Od pierwszych dni dzielnie walczył o swoje zdrowie. Zaraz po narodzinach stwierdzono u niego wodogłowie pokrwotoczne oraz porażenie czterokończynowe.  Nasza codzienność nie jest łatwa. Staram się zapewnić synowi jak najlepszą opiekę. Jesteśmy pod kontrolą wielu specjalistów i lekarzy. Uczęszczamy na rehabilitację. Niestety wiele lat leczenia mocno obciążyło mój portfel. Czasami brakuje mi środków.  Chciałabym zakupić synowi specjalne buty ortopedyczne, które usprawnią jego poruszanie. Ważne jest także, by nie przerywać systematycznej rehabilitacji, a ja przyglądając się rosnącym cenom, nie mam pewności, czy uda mi się ją dalej opłacać. Choć długo się nad tym zastanawiałam i wahałam, postanowiłam założyć zbiórkę. Wiem, że z Waszą pomocą będzie mi trochę łatwiej. Każda złotówka i słowo wsparcia znaczą dla mnie wiele. Wierzę, że z Waszą pomocą wspólnie zadbamy o zdrowie Dominika! Renata, mama Dominika

405 zł

Obserwuj ważne zbiórki