Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gabrysia Szuba
Gabrysia Szuba , 8 lat

Nie pozwól, by kolejna diagnoza stała się dla Gabrysi wyrocznią! Pomóż!

Razem z myślą o wynikach badań genetycznych pojawia się u nas zimny pot strachu i ścisk w żołądku. Modlimy się, by kolejna diagnoza nie stała się dla Gabrysi wyrocznią. Nasza córeczka mierzy się już z autyzmem, zaburzeniami odżywiania, niedokrwistością i niedoczynnością tarczycy. Lekarze podejrzewają jednak, że lista schorzeń się na tym nie kończy… Wśród pierwszych nieprawidłowości pojawiły się objawy autyzmu. Gabrysia nie mówiła i nie patrzyła w oczy. Później pojawiła się również wybiórczość pokarmowa oraz częste wymioty. Córeczka nie chciała przyjmować stałych pokarmów… I tak zostało do dziś – jej dieta nadal opiera się na mleku! Gdy miała 3 latka, zdiagnozowano u niej anemię, przez którą wylądowała w szpitalu na oddziale hematologii! Byliśmy załamani i przerażeni. Staraliśmy się, jak tylko mogliśmy, by zachęcić ją do jedzenia oraz przyjmowania odpowiednich suplementów diety, jednak to wciąż było za mało. Nasze wysiłki nie przynosiły żadnych efektów… Czuliśmy się bezradni. W dodatku nasilały się kłopoty rozwojowe Gabrysi. Wiedzieliśmy, że musimy szukać ich przyczyn oraz znaleźć dla córeczki pomoc. Jednak nie było nas stać na prywatną wizytę u psychiatry. Musieliśmy więc czekać na bardzo odległy termin w publicznej placówce zdrowia. Do dziś dręczy nas pytanie, czy gdybyśmy wcześniej dowiedzieli się, z czym mierzy się Gabrysia, jej życie byłoby odrobinę łatwiejsze? Niestety nigdy nie poznamy odpowiedzi. Nie możemy cofnąć czasu... Możemy walczyć tylko z tym, co tu i teraz. Córeczka ma spore trudności z mową, nie potrafi czytać, pisać, ani liczyć. Ma zaburzenia sensoryczne i lękowe i jest całkowicie niesamodzielna. Obawiamy się jednak, że najgorsze jeszcze przed nami. Lekarze poinformowali o konieczności wykonania badań genetycznych – podejrzewają u Gabrysi zespół Turnera. Każdego dnia boimy się o przyszłość. Wiemy jednak, że mimo strachu musimy walczyć o zdrowie naszej córeczki – nie możemy się poddać, ale potrzebujemy Waszej pomocy!  Leki, wizyty lekarskie, kolejne badania, dojazdy, a także specjalna dieta to koszty, które znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe. Dlatego bardzo prosimy – otwórzcie swoje serca! Jesteście naszą jedyną nadzieją! Rodzice Gabrysi 

952 zł
Anna Prószyńska
Pilne!
Anna Prószyńska , 50 lat

PILNE: Nowotwór powrócił silniejszy❗️Pomóż mi go pokonać❗️

Mam na imię Ania i mam 50 lat. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci. Wiodłam dobre i szczęśliwe życie. Dziś chciałabym napisać to samo, ale od ponad 4 lat moje życie to walka, walka na śmierć i życie. Dziś nie wiem, czy jej nie przegrywam… Każdy nowy rok zaczynam rutynowymi badaniami. Tak było również na początku 2019 roku. Wyniki były dobre, ale mniej więcej w połowie roku zaczął mnie niepokoić brak miesiączki. Kolejne badania odkryły przede mną druzgocącą prawdę. W październiku usłyszałam, że jestem chora – mam raka jajnika. Zaledwie miesiąc później przeszłam poważną operację usunięcia macicy wraz z jajnikami i jajowodami. Następnie przyjęłam 6 cykli chemioterapii. Niestety, rok później usłyszałam słowo, którego boi się każdy chory – WZNOWA.  Na nowo do mojej krwi zaczęła wpływać chemia – chemia, która zabija wroga, ale też mnie. Od tego dnia minęło już 3.5 roku. Czuję się coraz gorzej, brakuje mi sił. Walczę z przerzutami. Nie zamierzam się jednak poddać. Po każdym upadku podnoszę się i walczę dalej, bo mam dla kogo. Dla moich dzieci, rodziny, przyjaciół, dla siebie… Po prostu kocham życie. Żyć dalej w zdrowiu to jedyne, czego pragnę.  Niestety, chemioterapia nie wystarcza. Nie przynosi rezultatów. Aby żyć, muszę wdroży silniejsze leczenie. Dużą szansą jest dla mnie immunoterapia podawana w Niemczech. Niestety w moim przypadku leczenie to nie jest refundowane, w dodatku jest bardzo kosztowne.  Każdego dnia wstaję, by walczyć. Obiecałam sobie, że spróbuję wszystkich możliwości, że zrobię wszystko, by ocalić swoje życie. Sama jednak nie dam rady. To ogromna kwota, której nigdy nie będę w stanie zgromadzić. A czas gra na moją niekorzyść… Zbiórka jest moją ostatnią nadzieją. Proszę, jeśli możecie mi pomóc, wesprzeć wpłatą, udostępnić zbiórkę, napisać dobre słowo, będę Wam serdecznie wdzięczna. Walczę o życie – o najwyższą wartość.  Ania

18 763,00 zł ( 4,4% )
Brakuje: 406 769,00 zł
Paweł Ichan
Paweł Ichan , 40 lat

Muszę zawalczyć o swoją przyszłość! Proszę, POMÓŻ!

Od urodzenia jestem osobą, która zmaga się z niepełnosprawnością. Nie znam życia, które jest proste i bezbolesne. Niestety okrutny los wciąż obdarza mnie problemami, z którymi muszę mierzyć się w pojedynkę… Zmagam się z nabytym zapaleniem splotu barkowego. Choroba bardzo wpływa na pracę mojej lewej ręki. Jest bardzo słaba, ma ograniczony zakres ruchu. Utrudnia mi to znacząco codzienne funkcjonowanie. Wymagam leczenia i intensywnej rehabilitacji, a w przyszłości prawdopodobnie też operacji ramienia. Dzięki niej mógłbym zawalczyć o normalizację ruchomości stawów ramiennych i przywrócenie prawidłowej pracy nerwów w ręce. Mam szansę na sprawną przyszłość, jednak to wszystko kosztuje majątek… Jestem tatą trójki wspaniałych pociech, które tak jak ich rówieśnicy mają swoje potrzeby. Kiedy w moim życiu pojawiły się dzieci, wszystkie trudy musiały odejść w cień. Dzieciaki były i są dla mnie najważniejsze. Wcześniej zagryzałem zęby i robiłem wszystko dla nich, aby niczego im nie brakowało. Dzisiaj wiem, że muszę zawalczyć o siebie! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Nie chcę dłużej znosić cierpienia, chcę móc normalnie funkcjonować. Koszty leczenia i rehabilitacji są ogromne, ale wierzę, że z Waszą pomocą dam radę! Za każdą złotówkę – serdecznie dziękuję! Paweł

50 zł
Piotr Matusik
Piotr Matusik , 51 lat

Problemy się piętrzą, a nam brakuje już sił... Pomocy!

Piotrek jest sympatycznym, poukładanym, kochającym mężczyzną. To człowiek, który nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Niestety teraz znalazł się po tej drugiej stronie… Przed wypadkiem mój mąż pracował i planował remont domu, miał własną firmę budowlaną, prawie nigdy nie odpuścił dnia pracy. W 2017. roku uległo to zmianie po śmiertelnym wypadku samochodowym, w którym zmarła jego mama, a on sam zaznał dużego uszczerbku na zdrowiu.  Mąż musiał się poddać intensywnej rehabilitacji, która niestety nie przyniosła zamierzonych efektów… Piotr od 25. lat mierzy się również z cukrzycą insulinozależną. Po kilku latach od wypadku zaczęły się powikłania ze stopą cukrzycową, co spowodowało konieczność amputacji wszystkich palców prawej stopy, a w lewej amputację dużego palca… Mąż ma ogromne trudności z samodzielnym poruszaniem! Jakby problemów było mało, w 2021. roku zaczęły się również kłopoty ze wzrokiem – zaćma… Piotr musiał przejść szereg zabiegów i operacji, które miały na celu poprawę jego wzroku. Udało się, jednak nie na długo… Po 2. miesiącach stracił całkowicie wzrok na prawe oko. W lewym widoczność jest bardzo mocno ograniczona… Nie jestem w stanie pracować, ponieważ muszę opiekować się mężem 24 godziny na dobę… Z tego względu nasza sytuacja finansowa jest bardzo trudna. Nie wystarczy nam na leczenie, opłaty i wydatki życia codziennego… Chciałabym poprawić nasze warunki mieszkaniowe i dostosować mieszkanie do potrzeb Piotra, jednak koszty są niewyobrażalnie wysokie… Będę bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc… Proszę, nie przechodźcie obojętnie… O niczym nie marzę bardziej, niż o sprawności mojego męża… Żona Piotra

50 zł
Karol Deszczyński
Karol Deszczyński , 11 lat

Karol cierpi na okrutną chorobę! Potrzebna pomoc!

Karol nie może biegać, jeździć na rowerze, hulajnodze… Doskonale wie, że jego dzieciństwo różni się od życia rówieśników. Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby załagodzić skutki okrutnej choroby naszego dziecka… Synek od początku nie rozwijał się prawidłowo… Karol przyszedł na świat w 7. miesiącu ciąży. Gdy skończył pół roku zaniepokoiło nas, że nadal nie raczkuje, nie siada… Zmartwieni udaliśmy się po pomoc. U synka stwierdzono obniżone napięcie mięśniowe. Niezwłocznie rozpoczęliśmy rehabilitację. Dzięki regularnej terapii zdarzył się moment, na który bardzo długo czekaliśmy. W wieku 2 lat synek zaczął chodzić! Nasze szczęście zakończyło się w 2012 roku – to wtedy pojawiły się problemy z chodzeniem. Karol przewracał się, a jego chód określono jako kołyszący. Synek trafił do szpitala z podejrzeniem dystrofii mięśniowej. Konieczna była dalsza, poszerzona diagnostyka. Dopiero po kilku latach otrzymaliśmy wyniki badań, które dały ostateczną diagnozę: dystrofia mięśniowa Duchenne'a. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która prowadzi do nieodwracalnego zaniku mięśni, aż w końcu do przedwczesnej śmierci. Nasz cały świat w jednej chwili się zawalił… Nie mogliśmy się jednak załamywać  – musimy być wsparciem dla synka. Obecnie Karol chodzi do szkoły, gdzie objęty jest wczesnym wspomaganiem rozwoju. Uczęszcza na prywatną rehabilitację, bo tylko taka jest dostępna w okolicy, w której mieszkamy i to ona może spowolnić chorobę. Pochłania to znaczną część naszego domowego budżetu. Synek bierze leki, które mają za zadanie wzmacniać siłę mięśniową. Miesięczny koszt leczenia jest naprawdę duży… Do tego dochodzą koszty suplementacji i wizyt u specjalistów. Każda wpłata to dla nas nieocenione wsparcie. Ponad wszystko zależy nam, żeby Karol miał zapewnione wsparcie, którego tak bardzo potrzebuje. Chcemy, żeby pomimo choroby jego życie było możliwie jak najlepsze. Z całego serca dziękujemy za każdą pomoc! Rodzice

1 440,00 zł ( 5,41% )
Brakuje: 25 156,00 zł
Adaś Sawicki
Adaś Sawicki , 6 miesięcy

Zrobimy wszystko, by nasz synek żył❗️ Pomóż zrozpaczonym rodzicom❗️

Wszystko zaczęło się, gdy Adaś miał 2 tygodnie. Trafiliśmy do szpitala, bo synek zachłysnął się przy karmieniu. Właśnie wtedy lekarzy zaniepokoił mały obwód główki naszego chłopczyka i zrośnięte ciemiączko. Nigdy nie sądziliśmy, że będziemy musieli zadać lekarzom to straszne pytanie: „Jak długo będzie żył nasz synek?" Adaś urodził się w 36. tygodniu ciąży przez cesarskie cięcie. To była nagła decyzja, spowodowana opętleniem pępowiną wokół szyi. Przez pierwsze dwa tygodnie po porodzie wydawało się, że wszystko jest w porządku. Lekarze sugerowali jednak cotygodniowe kontrole przyrostu obwodu głowy – dotychczas był zbyt mały... Rozpoczęliśmy niekończący się ciąg wizyt u specjalistów: lekarz rodzinny, neurolog, potem neurochirurg. W końcu zapadła diagnoza – małogłowie. Patrzyliśmy na naszego maleńkiego synka i nie mogliśmy powstrzymać łez. Wiedzieliśmy, że małogłowie wiąże się z zaburzeniami neurologicznymi, deformacjami główki, problemami z utrzymaniem równowagi. Byliśmy pełni obaw: co będzie dalej z Adasiem?  Kolejne diagnozy jeszcze bardziej nas przytłoczyły – badania potwierdziły u Adasia cytomegalię i zaburzenia słuchu. Lekarze ocenili, że na leczenie wirusa cytomegalii jest już za późno. Dziś specjaliści rozkładają ręce – pytamy ich o rokowania, o przyszłość naszego ukochanego synka, jednak nikt nie może nic obiecać.  Adaś ma także obniżone napięcie mięśniowe w ciele i aparacie mowy. Potrzebuje intensywnej, codziennej rehabilitacji. Niestety, nie mamy czasu na czekanie na refundowaną rehabilitację – musimy działać teraz, jak najszybciej, żeby synek mógł dalej się rozwijać.  Adaś jest wesołym, pogodnym dzieckiem. Serca nam pękają, kiedy myślimy, że w naszym życiu może go zabraknąć... W każdej chwili może pojawić się nowy objaw choroby, który zabierze nam synka! Szukamy pomocy w całej Polsce. Jeździmy ze wschodu na zachód, z Lublina do Katowic, potem do Warszawy. Każda godzina rehabilitacji, każda wizyta u specjalisty są dla nas ogromnym obciążeniem finansowym, ale nie możemy zaprzestać. To wszystko jest niezbędne, by jak najlepiej zaopiekować się Adasiem. Nie wiemy co nas czeka, ale musimy działać. Nie zamierzamy się poddać! Będziemy szukać pomocy wszędzie, nawet za granicą – zrobimy wszystko, żeby nasz synek żył. Błagamy, pomóżcie w walce o nasze ukochane dziecko!  Rodzice Adasia

1 005 zł
Kacper Kaźmierczak
Kacper Kaźmierczak , 7 lat

Nie możemy pozwolić, by cierpiał choć chwilę dłużej... Prosimy o pomoc!

Nasz synek urodził się zdrowy… Rozwijał się prawidłowo i nic nie wskazywało, że niedługo później cały nasze życie wywróci się do góry nogami… Proszę, przeczytaj naszą historię. Zupełnie niespodziewanie Kacper zaczął tracić wszystkie umiejętności, które wcześniej nabył… Przestał mówić, reagować na imię i otoczenie. Zaczęły się też pojawiać zachowania agresywne… Nasz świat legł w gruzach… Rozpoczęliśmy intensywną diagnostykę, by poznać źródło tych nieprawidłowości. Wówczas zdiagnozowano u Kacperka całościowe zaburzenia rozwoju. Musieliśmy natychmiast zacząć działać! Synek jest pod opieką wielu specjalistów, którzy starają się robić wszystko, by jego sprawność i funkcjonowanie były na jak najwyższym poziomie. Nie jest łatwo. Wszystkie zajęcia i terapie, które są niezbędne, znacząco obciążają nasz budżet. Jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc… Największą trudnością w codziennym funkcjonowaniu synka jest CAŁKOWITY BRAK MOWY. Tak bardzo pragniemy wreszcie usłyszeć jego pierwsze słowa… Niestety, z jego ust wydobywa się jedynie przerażający płacz i krzyk – to jedyny sposób, w jaki Kacper może wyrazić swoje emocje. Synek funkcjonuje i rozwija się zupełnie inaczej niż inne dzieci. Jego układ nerwowy tonie w liczbie bodźców, które dopływają do niego każdego dnia, w każdym momencie, ze zwielokrotnioną siłą. To jest strasznie męczące i prowadzi do ataków agresji, które nierzadko kończą się autoagresją. Wtedy Kacper gryzie się w nadgarstki. O niczym nie marzymy bardziej, niż o zdrowiu naszego synka. Z Waszym wsparciem jest nadzieja, że będzie funkcjonował lepiej, że będzie mógł pobawić się z braciszkiem, powiedzieć tak bardzo przez nas wyczekiwane „Kocham Cię mamo, tato…”. Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice

60 zł
Szymon Kur
Pilne!
Szymon Kur , 5 miesięcy

Ukochane serduszko nie może przestać bić❗️Na ratunek Szymonkowi❗️

Wiecie, co jest najgorsze w walce z chorobą? To, że cierpi dziecko, które kompletnie nie wie, dlaczego tak się dzieje. Podchodzę, ocieram łzy, całuję w czoło i pocieszam. To jedyne co mogę zrobić. Jestem przy nim i będę zawsze.  Gdy po raz pierwszy usłyszeliśmy, że nasz synek prawdopodobnie ma ciężką wadę serca, był jeszcze w brzuszku. To było dla nas duże zaskoczenie. Cała ciąża przebiegła prawidłowo. Dopiero w 30. tygodniu ciąży usłyszeliśmy, że z serduszkiem naszego synka jest coś nie tak. Nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać. Najpierw udaliśmy się do kardiologa w Gdańsku, Gdyni, następnie do Warszawy… Każda diagnoza różniła się od siebie. Od lekarzy słyszeliśmy, że z synkiem jest bardzo źle, że musimy być przygotowani nawet na najgorsze po porodzie. Następnie udaliśmy się do Łodzi, gdzie otrzymaliśmy iskierkę nadziei dla Szymusia. To tam zdecydowałam się urodzić Szymka. Wraz z naszą 5-letnia córką, przeprowadziliśmy się do Łodzi na najbliższe miesiące, abym po porodzie mogła być każdego dnia w szpitalu u synka. Na co dzień mieszkamy w Wejherowie, dlatego codzienne odwiedziny byłyby niemożliwe.  Choć wiedzieliśmy już, że musimy być gotowi na wszystko, trudno było się nam z tym pogodzić. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy nic. Nikt z lekarzy nie potrafił jasno określić, co będzie działo się po porodzie. Słyszeliśmy różne słowa, czasem zbyt trudne do pojęcia… Kolejne tygodnie oczekiwania nie były już radosne. Niepewni niczego czekaliśmy na Szymonka. Synek przyszedł na świat 9 listopada 2023 roku w 37. tygodniu ciąży. Poród również był zaskoczeniem, ponieważ podczas badania KTG lekarze zauważyli brak pulsu dziecka. Małemu groziła zamartwica, konieczna była natychmiastowa cesarska. Gdy przez 9 miesięcy nosisz pod sercem swoje maleństwo, jedyne czego pragniesz po porodzie, to w końcu wziąć je na rączki i przytulić do siebie. Ja nie miałam tej szansy. Szymonka od razu zabrano na Oddział Intensywnej Terapii Wad Wrodzonych, gdzie spędził kolejne 40 dób. Podpięty do masy kabli, pikających maszyn walczył o każdy dzień.  Badania i poszerzona diagnostyka odkryły u małego ubytek w przegrodzie międzykomorowej, ubytek w przegrodzie międzyprzedsionkowej, LVOTO, izomeryzm lewoprzedsionkowy, obwodowe zwężenie tętnic płucnych, bradykardia, zespół heterotaksji, nieprawidłowy spływ żył płucnych, wątrobowych oraz systemowych, niezgodność przedsionkowo-komorowa, przesunięcie aorty znad ubytku, prawostronny łuk aorty, sinica, dekstrokardia, odwrócenie trzewi, co oznacza, że Szymon ma wszystkie narządy w odbiciu lustrzanym, ponadto serduszko ma po prawej stronie. Ma także zdiagnozowaną nerkę podkowiastą, polisplenię i łojotokowe zapalenie skóry.  Gdy wróciliśmy do domu, konsultowaliśmy wadę Szymona z innymi kardiologami i kardiochirurgami. Znaczna część lekarzy, mówi nam o sercu jednokomorowym. Szymonek musi przejść bardzo pilną operację. Jako rodzice, zaczęliśmy szukać pomocy za granicą. Po przesłaniu dokumentacji medycznej otrzymaliśmy wiadomość, że jest szansa dla naszego synka na serce dwukomorowe w Genewie!  Szymon stale jest monitorowany poprzez pulsoksymetr. Zostało wprowadzone leczenie farmakologiczne, które ma zmniejszyć jego wysiłek oddechowy. Wciąż jednak odnotowujemy u niego bardzo niskie saturacje. Mieści się pomiędzy 83% a 84%. Jest pod stałą opieką wielu specjalistów, między innymi kardiologów, neurologopedy, osteopaty oraz fizjoterapeuty.  Największą nadzieję na serce dwukomorowe daje nam operacja w Genewie, dlatego jesteśmy teraz tu i prosimy o pomoc. Bez Was nie jesteśmy mu w stanie tego zapewnić, gdyż koszty przekraczają nasz budżet.  W imieniu moim, mojego męża, naszej córeczki oraz naszego serduszkowego wojownika z całego serca prosimy o każde możliwe wsparcie. To nasza jedyna szansa, bez tej operacji serce Szymonka może zamilknąć… Paula, mama 

8 992,00 zł ( 0,56% )
Brakuje: 1 586 753,00 zł
Nadia Graczkowska
Pilne!
Nadia Graczkowska , 9 lat

Organizm Nadii odrzucił już jeden przeszczep... Trwa walka, by kolejny był udany!

Dzieciństwo Nadii diametralnie różni się od życia jej rówieśników. Choroba znacznie utrudnia jej codzienne funkcjonowanie – Nadia nie może chodzić do szkoły, spędzać czasu z koleżankami i kolegami. Córka większość czasu spędza w szpitalnych murach, a naszym największym marzeniem jest, żeby w końcu mogła normalnie żyć. Droga do diagnozy była długa i trudna… W 2016 roku córka trafiła do szpitala. Tam po raz pierwszy miała przetaczaną krew. Szereg badań nic nie wykazał, jednak hemoglobina wciąż była niska i san Nadii się pogarszał. Lekarze zaczęli podejrzewać białaczkę – biopsja wykluczyła jednak nowotwór. Gdy córka miała 2-latka, otrzymaliśmy prawidłową diagnozę. Nie byliśmy na to przygotowani… Czarno na białym napisane było: niedokrwistość Diamonda-Blackfana. Dlaczego akurat nasza córeczka? Tego pytania nie przestaniemy sobie zadawać… Niedokrwistość Diamonda-Blackfana to rzadka wrodzona choroba, objawiająca się niewydolnością szpiku kostnego. Córeczka w wieku 4 lat musiała przejść przeszczep szpiku. Poszukiwania dawcy zajęły aż pół roku. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze już za nami. Niestety, był to dopiero początek naszej walki. Po 10 dniach Nadia ponownie trafiła do szpitala. Chimeryzmy wykazywały, że proporcje szpiku zaczynają się zmieniać, na niekorzyść dawcy. Po pół roku nastąpiło odrzucenie szpiku dawcy, Nadia musiała mieć ponownie przetaczaną krew. Kolejne pięć lat spędziliśmy na nieustannym, comiesięcznym przetaczaniu krwi. W końcu lekarze zasugerowali kolejny przeszczep. Nie da się opisać słowami strachu, jaki nam towarzyszył. Wiedzieliśmy jednak, że musimy podjąć to ryzyko. Pod koniec 2023 roku córka przeszła drugi przeszczep szpiku. Przed przeszczepem córce podano chemię i niestety straciła swoje piękne włoski. Nadia w szpitalu spędziła ponad 5 tygodni, a my każdego dnia z niecierpliwością wyczekiwaliśmy szczęśliwego zakończenia. I tym razem go nie otrzymaliśmy. Nasz koszmar się powtórzył! Proporcje szpiku ponownie zaczęły zmieniać się na niekorzyść dawcy… Nie mogliśmy w  to uwierzyć! Niestety, do listy naszych problemów dołączył wirus cytomegalii. To rodzaj wirusa, który może zostać przeniesiony właśnie na skutek przetaczania krwi. Nadia znów musiała zostać na oddziale. Córka zaczęła otrzymywać lek, a jej organizm walczyć z wirusem. Nie był to jednak koniec naszych problemów… Nie dość, że szpik dawcy walczy ze szpikiem Nadii, to jeszcze Nadia walczy z graftem skórnym. Pod koniec marca na ciele córeczki pojawiła się wysypka, skóra wyglądała, jakby była poparzona. Obecnie Nadia przechodzi zabiegi fotoferezy, która polega na naświetlaniu krwi i ma pomóc zwalczyć graft. Jesteśmy załamani, jednak nie tracimy nadziei. Naszą ostatnią nadzieją na to, że szpik się przyjmie, jest przeszczep komórek macierzystych. Jednak ta metoda leczenia nie jest refundowana, a kwota do zebrania ogromna! Czas również nie jest naszym sprzymierzeńcem… Im szybciej zaczniemy działać, tym większe szanse na powodzenie. Nie chcemy myśleć o tym, co będzie, gdy szpik po raz kolejny zostanie odrzucony. Nie dopuszczamy do siebie takiego scenariusza. Zrobimy wszystko, żeby dać naszej córeczce największe szanse na wyzdrowienie. Z całego serca prosimy Was – wesprzyjcie nas w tej walce.  Rodzice

5 141,00 zł ( 3,31% )
Brakuje: 149 966,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki