Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Leszczyńska
Natalia Leszczyńska , 11 lat

Codzienność Natalii jest niezwykle trudna, pomóż usprawnić jej życie!

Nie było żadnych przesłanek ku temu, że coś może się wydarzyć. Ciąża przebiegała prawidłowo, a regularne badania były bez zarzutu – z radością powitaliśmy córeczkę na świecie. Po trzech miesiącach szczęścia wszystko runęło niczym domek z kart... Szybki oddech i brak apetytu bardzo mocno nas zaniepokoił. Na początku lutego 2013 roku trafiliśmy do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Dokładne badania ujawniły rzadką wadę serca BWG, która doprowadziła do rozległego zawału serca. Lekarze operacyjnie uratowali naszej córeczce życie. Niestety, z dnia na dzień stan zdrowia Natalki pogarszał się – doszło do zatrzymania pracy jelit i nerek. Natalka kolejny raz walczyła o życie... Jedyną możliwością ratunku było wszczepienie sztucznej komory serca i oczekiwanie na przeszczep. Przez 7 miesięcy córeczka żyła właśnie dzięki sztucznemu sercu. Gdy już miało dojść do przeszczepu, okazało się jednak, że doszło do encefalopatii niedokrwienno-niedotlenieniowej. Szansa na przeszczep przepadła... Powiadomiono nas wtedy o konieczności odłączenia Natalki od maszyny podtrzymującej życie i przygotowanie się na najgorsze. Jednak 22 sierpnia 2013 roku wyszczepiono naszej córeczce sztuczne serce. Natalka udowodniła nam wszystkim, że warto mieć nadzieje, że trzeba wierzyć i nie poddawać się do końca. Jej serduszko, jako pierwsze na świecie po tego typu zabiegu zregenerowało się i zaczęło bić samodzielnie.    Codzienność Natalki jest niezwykle trudna. Córka jest dzieckiem z porażeniem czterokończynowym. Nie siedzi, nie trzyma główki, nie mówi, karmiona jest za pomocą PEG-a. Wymaga ciągłej rehabilitacji, oraz specjalistycznego sprzętu medycznego. Dzięki Wam udało się zakupić nowy wózek inwalidzki, jednak Natalka wciąż rośnie, robi się coraz cięższa. Trudno nam zawozić ją na rehabilitację, do lekarza… Fizycznie jest to bardzo ciężkie. Specjalnie przystosowany samochód odmieniłby życie całej naszej rodziny.  Już raz pokazaliście nam, jak wielkie macie serca. Wierzymy, że i tym razem uda się zapewnić naszemu dziecku potrzebne wsparcie. Każde udostępnienie i wsparcie będzie dla nas prawdziwym ułatwieniem na najbliższe lata. rodzice Natalki 

52 967,00 zł ( 99,57% )
Brakuje: 225,00 zł
Adam i Mikołaj Myćka
Pilne!
10 dni do końca
Adam i Mikołaj Myćka , 4 latka

Dzieci płaczą i błagają, by to cierpienie się skończyło...❗️Ratuj naszych chłopców 🚨

Jak to możliwe, że ta choroba doświadczyła nas dwukrotnie? Bezlitośnie zaatakowała dwójkę naszych małych synków. Do dziś nie możemy zrozumieć dlaczego… Mikołaj i Adaś cierpią na zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Mózg jest w ciągłym stanie zapalnym, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Choroba zmieniła nasze życie w koszmar! Musimy zrobić wszystko, by uratować chłopców! Mikołaj zaczął ciężko chorować, jak skończył pierwszy rok życia. Kilka infekcji, które nastąpiły jedna po drugiej, spowodowały, że synek zmienił się nie do poznania. Zaczęliśmy szukać przyczyny, wykonaliśmy setki badań i szereg konsultacji ze specjalistami w całej Polsce. Dopiero po kilku latach poznaliśmy diagnozę. To choroba układu nerwowego, którego przyczyną jest nieprawidłowo funkcjonujący układ immunologiczny. Jego system odpornościowy nie broni się przed infekcjami, atakuje różne obszary mózgu, co objawia się szeregiem zaburzeń neurologicznych oraz trudnych zachowań psychiatrycznych. Pomimo wielomiesięcznej terapii antybiotykami oraz lekami przeciwwirusowymi i przeciwzapalnymi nie udało się powstrzymać choroby. Synek zmaga się z silnymi bólami głowy, brzucha, jego zachowania są zagrożeniem dla młodszego syna. Pojawiły się napady padaczkowe, które powodują poważne zaburzenia snu. Leki nie są refundowane, a bez intensywnego leczenia choroba doprowadzi do poważnej niepełnosprawności. Jakby choroba jednego dziecka nie była wystarczającą tragedią, dotknęła również Adasia… Drugi synek też urodził się zdrowy. Był wesołym, pogodnym dzieckiem a uśmiech nie schodził z jego buzi od rana do wieczora. Bardzo dobrze się rozwijał. Niestety swoje pierwsze urodziny spędził w szpitalu, który stał się dla niego drugim domem... Był bardzo pobudzony, drażliwy, płakał cały czas. Nosiliśmy go całymi dniami na rękach, jednak nie umieliśmy go w żaden sposób uspokoić. Wiedzieliśmy, że coś mu dolega, ale nikt nie był w stanie nam pomóc, a jego stan cały czas się pogarszał. Adaś zaczął chorować na wielonarządowe infekcje bakteryjne i ciężkie zakażenia wirusowe. Przebył neuroinfekcję. Zrobiliśmy całą masę badań, ale nie dały nam one odpowiedzi, dlaczego dziecko tak ciężko choruje. Adaś otrzymał diagnozę niedoborów odporności o nieokreślonej przyczynie i rozpoczął leczenie. Okazało się, że synek również zachorował na autoimmunizacyjne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Cierpi również na  tiki i zaburzenia metaboliczne. Od kilku miesięcy sytuacja Adasia jest dramatyczna. Cierpi z powodu drżeń całego ciała, tików, pląsawicy, mioklonii w dzień i w nocy. Synek nie rozumie co się z nim dzieje. Nie może przez to zasnąć, a jak uśnie, to szarpnięcia ciałem wybudzają go co chwilę. Płacze codziennie... W dzień jego urodzin, zamiast świętować, próbowaliśmy opanować ataki drgania całego ciała i nieustannego płaczu... Jego układ immunologiczny jest niewydolny. Stan zapalny jest obecny w całym organizmie. Ciągłe podawanie leków przeciwzapalnych powoduje ból i krwawienia w przewodzie pokarmowym. Sterydy sieją jeszcze większe spustoszenie. Synek musi otrzymać wlewy immunoglobulin w wysokiej dawce. Nie mamy złudzeń — chłopcy w ramach NFZ nie otrzymają leczenia. Pomimo szpitalnej diagnozy zapalenia mózgu nie otrzymali ani jednej dawki leku. Dotychczasowe leczenie i badania pochłonęły 100 000 zł. Potrzebujemy jeszcze MINIMUM 400 TYSIĘCY, aby zatrzymać rozwój choroby. Do tego dochodzi konieczność drogich badań kontrolnych, specjalna dieta. Stan Adasia się pogarsza, zaczęły pojawiać się bezdechy i mnóstwo innych objawów: zaburzenia poznawcze, obsesyjno-kompulsywne, ataksja, dystonia, pląsawica i inne niekontrolowane ruchy ciała, podczas których dziecko prosi, by to cierpienie się skończyło...  Nie mogę patrzeć na jego cierpienie i ból. Ciężko powstrzymać łzy. Brak leczenia spowoduje coraz gorszy stan — zagrażający życiu. Najmniejsza infekcja powoduje kolejny regres. Adaś jest izolowany – szansa na kontakt z rówieśnikami i pójście do przedszkola pojawi się dopiero wtedy, kiedy uda się unormować jego układ immunologiczny, ale do tego potrzebne jest kosztowne leczenie. Brak leczenia to dla naszych chłopców wyrok. My nie prosimy – BŁAGAMY WAS O POMOC. Brakuje nam już sił, pieniędzy, nawet łez... Dlatego tak potworna choroba atakuje nasze bezbronne i niewinne dzieci? Ratunku... Rodzice Adasia i Mikołaja ➡️ Adaś i Mikołaj kontra zapalenie mózgu - Licytacje ➡️ Przeczytaj o Adasiu i Mikołaju ➡️ Apel o pomoc dla 4-letniego Adama i 6-letniego Mikołaja z Rzeszowa ➡️ Pomóżmy chorym braciom z Rzeszowa

423 602,00 zł ( 99,54% )
Brakuje: 1 930,00 zł
Julka Supińska
Pilne!
Julka Supińska , 8 lat

❗️Z ostatniej chwili: u Julci wykryto NOWOTWÓR, trwa rozpaczliwa walka o życie - POMOCY!

W najgorszych koszmarach nie sądziliśmy, że zbiórka na operacje rączek naszej córeczki zmieni się w zbiórkę na ratowanie życia! Nasze maleństwo od pierwszych chwil musiało zmagać się z tyloma problemami zdrowotnymi... Kiedy myśleliśmy, że najgorsze już za nami, usłyszeliśmy druzgocące wieści - nowotwór! Chłoniak! Zaczęła się dramatyczna walka o życie. Z oddziału onkologii błagamy o ratunek dla Julki! Przed Julką straciliśmy już jedno dziecko w 5. miesiącu ciąży. Rozpacz, trauma... Kiedy pół roku później dowiedzieliśmy się o kolejnej ciąży, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Niestety, szybko okazało się, że córeczka będzie mieć szereg wad, m.in. wadę serca czy niesprawne rączki. Niestraszna jednak była nam walka o zdrowie naszego dziecka. Tym bardziej że Julka to dzielna wojowniczka. Nigdy nie pomyśleliśmy jednak, że do tego wszystkiego nasza córeczka zachoruje jeszcze na raka! Ile jeszcze nieszczęść spadnie na to biedne, niewinne dziecko? Zbiórka na Siepomaga została utworzona w celu uzbierania funduszy na zabieg rekonstrukcji rąk. Obie rączki Julii zostały zoperowane, co znacznie ułatwia funkcjonowanie naszej małej księżniczki. Gdy już myśleliśmy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, usłyszeliśmy wieści, które zmieniły wszystko... Julia cierpi na całkowity brak odporności, dlatego od września 2022 roku jeździmy do Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy w celu podania Juleczce immunoglobulin. Oprócz tego co 3 miesiące wykonywane jest kontrolne badanie USG. Podczas jednego z takich badań kontrolnych, w grudniu 2023 roku, u Julii wykryto nieznane guzy w płucach – nie wiadomo było czy to guzy zapalne, czy nowotworowe. Stwierdzono duże prawdopodobieństwo, że jest to nowotwór, a my po raz kolejny znaleźliśmy się w piekle strachu! Julkę pilnie skierowano na zabieg wycięcia tego, co znajdowało się w płucach. 27 grudnia 2023 roku wycięto kawałek guza, w celu zbadania i postawienia diagnozy. Początkowa diagnoza zakładała, że nie jest to nowotwór. Podczas zabiegu doszło jednak do poważnych powikłań, czyli krwawienia wewnętrznego. Niezbędne było założenie drenów w celu odprowadzenia krwawienia. Operacja ta również pozwoliła stwierdzić, że płuca Juleczki są w bardzo złym, wręcz krytycznym stanie, znajdują się w nich liczne stany zapalne i potrzebne jest natychmiastowe leczenie! Julia miała rozpocząć leczenie jeszcze w lutym, jednak doszło do pogorszenia jej stanu zdrowia... Julcia zaczęła się dusić! Nie mogła złapać samodzielnie oddechu... Kolejny raz trafiła do szpitala, gdzie musiała zostać wprowadzona w śpiączkę i podłączona do respiratora. Stan córeczki był krytyczny. Kolejne badania potwierdziły to, czego się tak bardzo baliśmy - Julcia zachorowała na nowotwór! Potwierdzono chłoniaka b komórkowego... To RAK zabierał Julci cały tlen, zgniatając jej malutką klatkę piersiową, płuca oraz żyłę główną, to on doprowadził do wprowadzenia Julki w śpiączkę... Nasza malutka córeczka zaczęła walkę o życie! Przeżyliśmy dramatyczne chwile... Widok dziecka, podpiętego do tych wszystkich urządzeń, które umożliwiają mu oddychanie, zostaje w człowieku na zawsze. Julcia wykazała ogromną wolę życia. Wróciła do nas, ale te krytyczne chwile, wypełnione walką o oddech, zostawiły na niej ogromne piętno... Julka przestała chodzić i mówić... Choć rozumie, co do niej mówimy, nie wypowiada żadnych słów. Nasza wojowniczka stoczyła już tyle bitew o zdrowie i sprawność... Teraz czeka ją najcięższa walka - ta o życie. Julcia jest już po dwóch dawkach chemioterapii, czekają ją jeszcze trzy kolejne, a potem przeszczep - mamy nadzieję, że od kogoś z nas albo od siostrzyczki... Pierwszy blok chemii niestety zniosła bardzo źle. Walczymy i wierzymy, że tak jak wcześniej, tak i teraz Julcia wyjdzie zwycięsko z tej batalii. Nasza mała księżniczka stoczyła już wiele walk, ale ta jest z wyjątkowo mocnym przeciwnikiem. Mimo krytycznego początku Julka podniosła się i walczy dalej. Zrobimy jednak wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc naszej wojowniczce! Musimy jednak prosić o pomoc, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów leczenia. Trzeba zrobić wszystko, by pokonać nowotwór! Potrzebne są też fundusze na  sprzęt rehabilitacyjny do domu (rowerek, chodzik), by Julka z powrotem nauczyła się chodzić. Przez to, że straciła całkowitą odporność, rehabilitacja musi odbywać się wyłącznie w domu... Potrzebne są również fundusze na leki i  częste dojazdy do Szpitala w Bydgoszczy. Niezbędna będzie także pomoc logopedy, by Julka znowu zaczęła mówić. Wierzymy w Was drodzy darczyńcy i Wasze serca. Wspólnie uratowaliśmy już rączki Juleczki, uratujmy i płuca, sprawmy, aby nowotwór odszedł w zapomnienie. Niech i tym razem walka z chorobą zakończy się zwycięstwem Julii. Za każdą wpłatę ogromnie dziękujemy w swoim i przede wszystkim, Julii imieniu. Dobro wraca! Rodzice Julii

105 864,00 zł ( 99,51% )
Brakuje: 519,00 zł
Kinga Bieńkowska-Włodarczyk
Kinga Bieńkowska-Włodarczyk , 40 lat

Mam szansę na operację! Czasu na zebranie środków jest mało! POMOCY!

Na pozór mogłoby się wydawać, że mam idealne życie. Jestem szczęśliwie zakochaną żoną i mamą czwórki wspaniałych dzieci. Niestety od wielu lat mierzę się z ogromnymi problemami zdrowotnymi. Gdy miałam zaledwie osiem lat zostałam potrącona przez samochód. Z konsekwencjami tego zdarzenia mierzę się do dziś… Na skutek wypadku doznałam rozległego urazu jamy brzusznej, miałam pęknięte jelito grube i zapalenie otrzewnej. Zostałam przewieziona do szpitala w stanie krytycznym. Lekarze walczyli o moje życie i zdrowie. To co najważniejsze wygrałam, niestety pojawiły się komplikacje, które bardzo utrudniają mi codzienność!  Przeszłam już 4 operacje, które niestety okazały się bezskuteczne. Lekarze rozkładali ręce z niemocy, ponieważ bali się tak poważnego urazu jamy brzusznej i nie chcieli ryzykować. Mam przerwane powłoki, mięśnie brzucha, powięzi, tkankę podskórną oraz włókna elastyczne. Moje narządy zabezpiecza tylko skóra…   Zaczęłam tracić już nadzieję. Coraz ciężej było mi patrzeć na moje zdeformowane ciało. Codziennie mierzenie się z bólem i komplikacjami zaczęło odbierać mi siły. Kompletnie straciłam też poczucie własnej wartości. Wtedy pojawiła się iskierka nadziei!  Z resztkami determinacji udałam się na wizytę u jeszcze jednego lekarza. Okazało się, że jest szansa! Zostałam zakwalifikowana do operacji! Na tę wieść rozpłakałam się w gabinecie doktora. Jednak to nie były łzy bezradności, które od wielu lat napływały mi do oczu. Byłam taka szczęśliwa! W połowie kwietnia zadzwoniła do mnie asystentka Pana profesora z potwierdzeniem daty zabiegu, który ma się odbyć już 3 lipca 2024 roku! Jest niestety jeden problem – operacja jest bardzo kosztowna. Sama nie jestem w stanie zdobyć tak dużej kwoty w tak krótkim czasie! Dlatego z całego serca proszę o pomoc!  Wierzę, że z Waszą pomocą, moje dotychczasowe problemy już wkrótce staną się wyłącznie okropnym wspomnieniem! Kinga

19 418,00 zł ( 98,13% )
Brakuje: 370,00 zł
Magdalena Sowińska
Magdalena Sowińska , 36 lat

Tętniak, udar, paraliż... Podaruj Magdzie szczęśliwe zakończenie!

Magda jest niezwykłą osobą. Wymagającą, ale najbardziej od siebie. Życzliwą dla wszystkich, których spotyka. Gotową pomagać każdemu, kto tego potrzebuje. Pełną niespożytej energii i świetnych pomysłów. Swoją radością życia potrafi zarazić innych. Pracowita i zaradna. Nigdy nie było dla niej problemu, z którym nie umiałaby sobie sama poradzić. Niestety, do czasu...  Magda ma dwóch wspaniałych synów: sześcioletniego Kubę i ośmioletniego Piotrka. To jej dwa oczka w głowie. Ale swoim sercem obdarowała też każdego małego pacjenta, który znalazł się pod jej opieką. Na co dzień pracowała jako pielęgniarka w dziecięcym Centrum Leczenia Oparzeń. Zawsze zaangażowana w pracę, która stała się jedną z jej pasji. Poza nią uwielbiała każdą aktywność na wolnym powietrzu: rower, bieganie, łyżwy, spacery. A wszystko najchętniej w gronie rodziny i licznych przyjaciół. Bo to właśnie ludzie interesują ją najbardziej i są dla niej najważniejsi. Zawsze umiała znaleźć dla nich czas, mimo mnóstwa własnych obowiązków. Snuła piękne plany na przyszłość swoją i swoich najbliższych, dopóki choroba jej ich nie pokrzyżowała. Pewnego dnia Magda zasłabła, gdy po pracy starała się aktywnie spędzić czas z synami. Nagle nie mogła już samodzielnie chodzić. Mówiła z trudem. Diagnoza była jak wyrok: pęknięte naczynie w mózgu i tętniak. Jej życie było zagrożone. Konieczna stała się natychmiastowa operacja. Magda miała wiele szczęścia – przeżyła, ale skutkiem był udar. Z powodu obrzęku mózgu trzeba było usunąć część czaszki. Nie ominął jej nawet COVID-19. Przez dwa tygodnie leżała w śpiączce. Dopiero gdy się obudziła, okazało się jak wielką krzywdę wyrządziła jej choroba...  Obecnie Magda nie mówi, a niedowład prawej połowy ciała pozbawił ją samodzielności. Dotąd otwarta na potrzeby innych ludzi, aktualnie sama potrzebuje pomocy w najprostszych nawet czynnościach. Musi uczyć się wszystkiego od początku – nawet jeść i pić.  Każdy dzień to ciężka walka, mimo to Magda się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie. Jednak dziś już wiemy, że to nie wystarczy... Jedną szansą, aby wrócić do pełni sił fizycznych i umysłowych jest intensywna rehabilitacja.  Niestety, koszty znacznie przewyższające nasze możliwości finansowe. Leczenie w specjalistycznym ośrodku to koszt ponad 100 tysięcy złotych! Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Prosimy, pomóżcie nam, abyśmy mogli znów zobaczyć uśmiech na twarzy Magdy... Bliscy Magdy

108 943,00 zł ( 97,71% )
Brakuje: 2 547,00 zł
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 29 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 315 899,00 zł ( 96,63% )
Brakuje: 45 878,00 zł
Dorota Dąbrowska
Dorota Dąbrowska , 13 lat

Choroba nie odpuszcza! Nie pozwól dłużej cierpieć Dorotce!

  Nerwiakowłókniakowatość typu 1 (neurofibromatoza typu 1) uczyniła rzeczywistość naszej córeczki walką o normalne życie. Dorotka to bezbronne dziecko, które walczy z genetyczną chorobą NF1, która zniszczy i chce zabrać nam naszą córeczkę... "Mamusiu, czy ja jestem brzydka, kiedy będę normalnie wyglądać? Dzieci śmieją się ze mnie, nie mam koleżanek." - te słowa pokazują dramat naszej córki. Dorotka przeszła cztery ciężkie neurochirurgiczne skomplikowane operacje usunięcia guza oczodołu, który zniszczył czaszkę i oczodołu. Czaszka i oczodół są tak zniszczone, że potrzebna jest rekonstrukcja, a takie operacje zagrażają życiu naszej córeczki. Guzy mnogie wplatają się w układ nerwowy, uszkadzając narządy wewnętrzne. Gdy guz będzie dalej odrastał, zaatakuje mózg, powodując nieodwracalne skutki uboczne, które mogą doprowadzić do śmierci. Guzy przekształcają się często w nowotwory złośliwe. Niestety po ostatnim rezonansie okazało się, że jest bardzo duże ryzyko wystąpienia guza złośliwego, są nowe zmiany w mózgu i okolicach twarzoczaszki. Dorotka we wrześniu znów przeszła skomplikowaną operację ogromnego guza. Podczas operacji doszło do pęknięcia łuku brwiowego, gdyż skóra jest zbyt zwiotczała. Guz ciągle odrasta, przez co konieczne są kolejne operacje. Częściowo jest nieoperacyjny, oplata narządy wewnętrzne, a próby usunięcia spowodują paraliż twarzy, przez co córka przestanie normalnie funkcjonować, mówić i ruszać twarzą. Kolejnych operacji nie unikniemy. Każda rozmowa z lekarzem powoduje strach  i płacz. Progresja choroby powoduje nowe guzy, których z czasem będzie jeszcze więcej. Dorotka bardzo cierpi, wygląda coraz gorzej, nowe powikłania doprowadzają do kolejnych operacji. Błagamy o pomoc dla naszej Dorotki! Dorotka tryska radością, lecz choroba zabiera jej coraz więcej. Jedyną szansą na ratunek jest prawdopodobnie terapia nierefundowanym lekiem. Lek ten potrafi nawet o 60% zmniejszyć nieoperacyjne guzy. Jeśli tylko dostaniemy zielone światło od naszego lekarza prowadzącego, będziemy chcieli spróbować takiej formy leczenia. Każda złotówka może być tą, która sprawi, że życie naszej córki będzie lepsze! Rodzice ––––––––––– LICYTACJE –> KLIK Reportaż o Dorotce –> KLIK

1 537 881,00 zł ( 96,37% )
Brakuje: 57 863,00 zł
Bartek Rachwał
Bartek Rachwał , 8 lat

Pomóż zatrzymać chorobę, która zabiera nam syna!

Bartuś kochał klocki lego, zabawy z bratem, piłkę nożną i berka. Był bardzo żywiołowy i energiczny. Zdrowy, szczęśliwy, uśmiechnięty chłopiec – takiego go pamiętamy i wierzymy, że jeszcze kiedyś takiego zobaczymy...  Zespół Fires, czyli padaczka lekooporna to choroba, która spadła na nas niespodziewanie i zamieniła nasze życie w dramat, którego nie wyobrażaliśmy sobie nawet w najstraszniejszych snach! Choroba sieje spustoszenie w organizmie naszego malutkiego synka, a my nie jesteśmy w stanie jej zatrzymać...  Nasz synek przed ukończeniem 4. roku życia zachorował na rzadką chorobę, jaką jest Zespół Fires. To ciężki i bardzo niebezpieczny rodzaj padaczki lekoopornej, która rozwija się u dzieci uprzednio zdrowych i prawidłowo rozwijających się! Choroba pojawiła się nagle, kiedy nasz synek przechodził infekcję z wysoką gorączką.  Momentu pierwszego ataku padaczki nie zapomnimy nigdy! Strach zupełnie nas sparaliżował. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, jak pomóc naszemu synkowi. Zresztą do dziś tego nie wiemy, chociaż ataków były już setki...  Choroba zaczęła rozwijać się w zastraszającym tempie. W jej przebiegu pojawiło się zapalenie mózgu, utrata pamięci, zaburzenia poznawcze. Każdy atak był resetem mózgu Bartusia i utratą wszystkich dotychczas wykształconych umiejętności! Organizm naszego synka codziennie był degradowany...  Bartek wymagał natychmiastowej hospitalizacji! W marcu 2020 roku trafił do szpitala. Tam, przez 5 miesięcy przebywał na oddziale intensywnej terapii, a następnie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej na kolejne 3 miesiące.  Niestety, po wybudzeniu nie odzyskał świadomości... Szukając pomocy, trafiliśmy do Kliniki Budzik, w której syn przebywa już rok. Do dziś jego stan jest ciężki. Bartuś oddycha przez rurkę tracheotomijną i jest karmiony przez sondę. Nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie uśmiecha się... Wciąż zmaga się z napadami padaczkowymi, silną spastycznością oraz pogłębiającą się skoliozą.  Ciężko patrzeć na własne dziecko w takim stanie. Serce rodzica po prostu pęka na pół...  Zaczęliśmy szukać ratunku wszędzie. Byliśmy pewni, że zrobimy dla Bartusia wszystko, zapukamy do każdych drzwi i będziemy rozpaczliwie błagać o pomoc, by go tylko nie stracić.... Ratunek znalazł się poza granicami Polski w specjalistycznej Klinice w Niemczech. Otrzymaliśmy już wstępne kosztorysy leczenia i wiemy, że bez Waszego wsparcia to się nie uda. Leczenie, rehabilitacja, dojazdy i sprzęty kosztują bardzo dużo. Sami nie jesteśmy w stanie uzbierać tak kolosalnych środków. Dlatego prosimy Was o pomoc, udostępnianie i wpłacanie, choć symbolicznej złotówki.  Błagamy, nie zostawiajcie nas w tej walce i pomóż nam odzyskać syna... Rodzice  ➡️ Pomagamy Bartusiowi! 💚

357 111,00 zł ( 95,9% )
Brakuje: 15 230,00 zł
Michał Koston
Pilne!
Michał Koston , 18 lat

Potrzebna PILNA OPERACJA❗️Michałowi brakuje tchu i grozi niepełnosprawność❗️

To nie jest skolioza, którą powstrzyma czy zniweluje regularna rehabilitacja… Odpowiednie noszenie plecaka, czy właściwa postawa. Michał nieziemsko cierpi! Jego kręgosłup zwija się w literę „S”. Michał rośnie, a wraz z tym krzywi się jego kręgosłup… Musimy jak najszybciej zebrać środki na operacje! Michał ma 16 lat i niestety bardzo zaawansowaną skoliozę, którą da się powstrzymać tylko operacyjnie. Pierwsze oznaki skoliozy pojawiły się w wieku 10 lat. Pomimo podjęcia rehabilitacji oraz intensywnych, codziennych ćwiczeń skrzywienie się pogłębiało… Byliśmy bezradni.  Najszybszy przyrost nastąpił w okresie dojrzewania, podczas znacznego wzrostu Michała. W związku z tym nasz syn został sklasyfikowany do operacji. Niestety… Metoda dostępna w Polsce jest ryzykowna i niezupełnie funkcjonalna… Polega na całkowitym usztywnieniu kręgosłupa. Ta poważna ingerencja w kręgosłup wiąże się z dużym ryzykiem oraz bardzo skomplikowaną i długotrwałą procedurą.  Oprócz trwałego i nieodwracalnego usztywnienia wyjmuje się dyski międzykręgowe i doprowadza do spojenia kręgów! Powrót do aktywności trwa długo, jeśli w ogóle jest możliwy...   Michał bardzo lubi spacery, ale po dłuższym czasie odczuwa dolegliwości bólowe. Ćwiczenia są dla niego bolesne, ale konieczne, ponieważ bez nich dochodzi do różnych deformacji stawów i innych dysfunkcji.  Skolioza z każdym dniem zmniejsza pojemność płuc Michała! Kręgosłup naciska na narządy wewnętrzne! Jego choroba staje się śmiertelnie poważna…  Udało nam się nawiązać kontakt z lekarzem z Włoch, który chce podjąć się zoperowania Michała nowatorską metodą zwaną ASC - Anterior Scoliosis Correction. Jest to alternatywa dla operacji usztywniającej kręgosłup. Dzięki niej można zachować pełną elastyczność kręgosłupa. Przeprowadzana jest metodą mało inwazyjną (dwa małe otwarcia z boku pleców). Nie uszkadzają mięśni, nie wymagają transfuzji krwi!  Michał jest młodym chłopakiem — zależy nam na jego bezpieczeństwie i jak najszybszym powrocie do normalnego życia, do szkoły, do codzienności.  Niestety pozostają dwie ważne kwestie! W przypadku tak zaawansowanej skoliozy operację trzeba będzie przeprowadzić dwuetapowo. Najpierw redukcja skoliozy o około połowę, a po kilku miesiącach dalsza korekcja. Ponadto operacja nie jest refundowana przez NFZ, a koszty są ogromne.  Nie zbieramy na jedną, a na dwie operacje… Dlatego zwracamy się do Państwa o pomoc. W naszej sytuacji prosimy o jakąkolwiek formę wsparcia! Każda jest dla nas ważna, w tym  udostępnianie naszego apelu.  Sami nie zbierzemy tak ogromnej kwoty ratującej zdrowie naszego dziecka.  Nie chcemy czekać na najgorsze, widzieć jeszcze tragiczniejsze skutki skoliozy… Nie mamy już czasu!Rodzice Allegro charytatywni Licytacje Facebook O Michale media o Michale

793 263,00 zł ( 95,73% )
Brakuje: 35 330,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki