Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olivia Celmerowski
Olivia Celmerowski , 7 years old

SMA pożera mięśnie naszej córki❗️

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach! Dzięki Wam udało się uzbierać niezbędne środki na odpowiednie leczenie, rehabilitację i sprzęt! Niestety nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. Oto nasza historia: W wieku dwóch lat u córeczki zdiagnozowano SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni typu II. Właśnie to, od samego początku było przyczyną znacznie wolniejszego rozwoju córeczki… Z każdym dniem zanikają mięśnie Olivki, ale na szczęście nie znika nasza wola walki! Wiemy, że już do końca życia córka będzie potrzebowała rehabilitacji, profesjonalnego sprzętu, a także turnusów i opieki specjalistów. Chcielibyśmy zapewnić jej wszystko, co niezbędne, niestety coraz częściej, przez brak środków, czujemy się bezsilni… Wszystko, co konieczne do możliwie jak najlepszego rozwoju Olivii, jest bardzo kosztowne! Chcielibyśmy zagwarantować jej możliwość uczestnictwa w turnusach rehabilitacyjnych, zakupić odpowiedni sprzęt… To wszystko da naszej córci szansę na zaznanie, choć odrobiny beztroskiego dzieciństwa… Niestety, wydatki rosną z każdym dniem, a my nie mamy już oszczędności. Wszystkie nasze pieniądze pochłaniają bieżące potrzeby córki... Dlatego znów musimy poprosić o wsparcie! Dzięki ostatniej zbiórce mogliśmy kupić specjalny rower rehabilitacyjny, krzesło, biurko, symulator wzmacniający brzuch i plecy oraz, co najważniejsze, możemy skorzystać z kilku turnusów rehabilitacyjnych! To bardzo ważne! Dziękujemy z całego serca. Dzięki Wam Olivka wierzy, że się uda! Zostańcie z nami – z Twoją pomocą będzie nam lżej. Nie pozwól wygrać tej potwornej chorobie! Rodzice Oliwki

16 145 zł
Zoe Rzepecka
Urgent!
Zoe Rzepecka , 6 years old

POMOCY! Nowotwór, który chciał zabić Zoe ponownie zaatakował❗️

Wznowa! Najgorsze, co może usłyszeć, rodzic dziecka z onkologii. Potrzebujemy Waszej mobilizacji, by ponownie zmierzyć się z nowotworem który atakuje naszą córeczkę! Po kilku chemioterapiach i kilkunastu wizytach w najlepszym ośrodku leczenia siatkówczaka na świecie wydawało się, że Zoe Rzepecka i jej rodzina mogą odetchnąć z ulgą. Niestety… na początku kwietnia badania bez wątpliwości wykazały, że nowotwór znów pojawił się w oczku Zoe i to, co wydawało się przeszłością, zaczęło się od początku. W prawym oku Zoe znów szaleje rak. Dzięki temu, że Zoe była pod opieką najlepszych lekarzy, można było od razu wdrożyć leczenie i ograniczyć szanse na dalsze rozprzestrzenianie się nowotworu i zajęcie nerwu wzrokowego. Niestety, aby zupełnie zniszczyć ognisko komórek nowotworowych, potrzebne są dalsze specjalistyczne badania, kosztowna laseroterapia i chemioterapia, długoletnie leczenie i wielokrotne wizyty w Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku. Historia Zoe sprzed lat:Dawno, dawno temu daliśmy naszej córce na imię Zoe. To znaczy “życie”. Nie sądziliśmy wtedy, że śmierć będzie czyhała na nią tuż za rogiem. Ta opowieść ma swój początek w czasie, kiedy szkoły były już zamknięte z powodu epidemii, a do sklepów ustawiały się długie kolejki. Był 29 marca, dzień przed jej drugimi urodzinami. W prawym oku Zoe zauważyliśmy odblask światła, który wyglądał dość osobliwie – źrenica była zupełnie biała. Nie sądziliśmy wtedy jeszcze, że to zwiastun całej serii niefortunnych zdarzeń. Sprawdziliśmy w internecie z ciekawości – myśleliśmy, że to interesujące zjawisko fizyczne. Okazało się, że to zjawisko ma swoją nazwę i szybko przekonaliśmy się, że wolelibyśmy nigdy go nie widzieć. U nikogo. Leukokoria – dosłownie “biała źrenica” – może być symptomem wielu chorób. Wśród nich – nowotworu siatkówki. Z całej siły staraliśmy się wierzyć, że to tylko zaćma. Po kilku dniach wizyta u okulisty a później USG oka rozwiały wszelkie wątpliwości. Mamy dziecko chore na nowotwór złośliwy. Tak, może umrzeć, stracić oko lub co najmniej wzrok. Otrzymaliśmy pilne skierowanie do szpitala na kolejne badania i kilka dni później, kiedy nasi znajomi odpowiedzialnie zostali w domach, my gnaliśmy do szpitala na drugi koniec kraju Seria wiadomości, które otrzymaliśmy, gdy poznaliśmy wyniki, przypominała jazdę na kolejce górskiej. Z jednej strony potężna ulga – guz nie dał do tej pory przerzutów do głowy i nie zajął lewego oka. Nie zajął też nerwu wzrokowego i plamki żółtej, co dało nam zastrzyk nadziei na zupełne wyleczenie. Z drugiej strony dotarła informacja o tym, że guz zdążył się rozsiać w szklistce oka. Wielkość nowotworu została oceniona w kategorii “D”. Skala kończy się na “E”. Wiedzieliśmy jednak, że w Polsce od kilku lat w przypadku siatkówczaka stosuje się chemioterapię dotętniczą. Taką, która celuje bezpośrednio w nowotwór. Bardzo skuteczną. To był tydzień, w którym żyliśmy pomiędzy “guz jest duży i rozsiany w oku” a “Zoe czeka bardzo skuteczna terapia i ma szansę na uratowanie wzroku”. Przeczytaliśmy sto artykułów o wyjątkowej skuteczności leczenia wspomnianą metodą. Byliśmy optymistami. Ostateczny kres naszemu optymizmowi przyniósł kolejny tydzień, wizyta na oddziale onkologii i próba podania chemioterapii dotętniczej. Nieudana. Usłyszeliśmy, że ze względu na budowę anatomiczną Zoe i ułożenie tętnic, podanie najskuteczniejszej możliwej terapii będzie niemożliwe. Teraz już wiemy, jak boli podcięcie skrzydeł. Nie próbowano po raz kolejny. Tego samego dnia lekarze zdecydowali o podaniu chemioterapii ogólnej. Tej, która nie trafia bezpośrednio do siatkówczaka, tylko obciąża cały organizm. W rozmowie z lekarzem uzyskaliśmy informację, że podjęta metoda leczenia ma szansę uratować życie Zoe. Być może też gałkę oczną. Wzroku w prawym oku – prawie na pewno nie. Mimo, że nerw wzrokowy nie jest zajęty przez nowotwór, kontynuacja leczenia w takiej formie będzie oznaczała jedno – nie ma możliwości uratowania życia Zoe bez poświęcenia jej wzroku w prawym oku i obciążenia jej dwuletniego organizmu kolejnymi seriami chemioterapii. Widmo usunięcia oka – do tej pory niewyraźne – bardzo konkretnie zamajaczyło na horyzoncie. Nasza córka wciąż widzi. Biega. Wspina się na wszystko, co tylko nadaje się do wspinaczki – i na to, co się nadaje mniej, też. I to boli nas najbardziej – świadomość, że przyjdzie dzień, w którym zostanie podjęta decyzja o usunięciu oka, które wciąż mogłoby widzieć. Jest jednak światełko w tym tunelu – i tym razem nie jest to złowrogi refleks słońca w źrenicy. Światełko – jak pewnie się domyślacie – świeci z zagranicy. Konkretnie – z Nowego Jorku. Lekarze z Memorial Sloan Kettering Cancer Center leczą nawet tak duże nowotwory, jak ten naszej córki. I nawet te u dzieci z nieco bardziej skomplikowaną budową tętnic. Leczą – to znaczy ratują życie, oczy i wzrok. Koszt leczenia siatkówczaka w tamtym miejscu opiewa na milion złotych – bez kosztów okołomedycznych i przelotu. Dla nas ten milion to cena za normalne życie Zoe. Dlatego jesteśmy zdeterminowani. Zdeterminowani, ale i przerażeni. Nie tylko kwotą, która niewyobrażalnie przekracza nasze możliwości finansowe. W dobie pandemii nawet rzeczy najprostsze stają się zaawansowanymi operacjami logistycznymi – od wydania paszportu po organizację lotu do Stanów. Zrobiliśmy to z Waszą pomocą. Wyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, by po kilku tygodniach usłyszeć z ust lekarzy – Państwa córeczka jest zdrowa, możecie wracać do domu! Dziś w obliczu koszmaru jakim jest wznowa nowotworu, znów stajemy w obliczu ogromnego wyzwania. Nie wyobrażamy sobie, by nasza córeczka trafiła w inne ręce, niż ludzi, którzy już raz ocalili jej życie.  Znów walczymy o największą szansę naszego dziecka, szansę na kolejne kilkadziesiąt lat, w których będzie mogła bez przeszkód zarywać noce nad książkami, zostać świetnym kierowcą albo nadal wspinać się na wszystko, co tylko nadaje się do wspinania – i na to, co się nadaje mniej, też.

20 090,00 zł ( 3.65% )
Still needed: 529 910,00 zł
Wiktor Zawadzki
Urgent!
2 days left
Wiktor Zawadzki , 3 years old

Serce, które woła: chcę bić❗️Ratuj życie Wiktorka!

Wiktor Zawadzki - lat 3, skazany na śmierć. Mój syn. Pisząc te słowa, strach dosłownie rozwala mnie od środka. Nie wiem, czy otrzymam pomoc, nie wiem, ile mój synek jeszcze przeżyje... Czasami mam wrażenie, że nie wiem już nic. Wiktorek urodził się z wadą określaną HLHS (hipoplastic left heart syndrome). Po ludzku i w najprostszych słowach jest to Zespół niedorozwoju lewego serca. Wiktorek żyje z połową serduszka. Pierwszy rok swojego życia mój synek spędził na kardiologii. Nie znał innych ścian, za kołysankę do snu służyło mu pikanie maszyn. Walczył z sepsą, infekcjami... Walczył o życie... Trzeci zabieg cewnikowania zmienił bieg historii o 180 stopni. Po tym zabiegu Wiktorek był w stanie krytycznym, pod respiratorem. Spędził 4 długie miesiące na OIOM-ie. Jego serduszko stoczyło bitwę, której konsekwencje Wiktorek odczuwa do dziś: ciężki oddech, ból, sinica centralna, opuchnięcia spowodowane słabym krążeniem, zatrzymywanie się wody w organizmie, przyjmowanie dużych dawek leków, nadciśnienie płucne. Od niedawna jesteśmy w domu, z wyrokiem skazującym...  Jednego dnia jestem pełna optymizmu i nadziei, wiary, że się uda. Kolejnego siedzę i płaczę. Czuję bezsilność, że jako mama nie mogę pomóc Wiktorkowi wyjść z tej czarnej otchłani. Wyrwać go ze szponów choroby. Dałabym mu nawet swoje serce, by tylko mógł żyć i cieszyć się z bycia dzieckiem. Gdy śpi, krzyczę w poduszkę z rozpaczy. Gdy się budzi, przyklejam do twarzy uśmiech i łapiemy wspólne chwile. Ile ich będzie? Nie wiem. Dlatego proszę Was, ludzi o wielkich sercach, każdego, kto jest w stanie pomóc Wiktorkowi, o szansę! O zatrzymanie tego, czego najbardziej się boję! Nie chcę stracić mojego synka! On już tyle wywalczył, tyle przeszedł... Nadzieję może dać zagraniczna operacja. Wciąż czekamy na kwalifikację, jednak już teraz wiemy, że koszty leczenia będą kolosalne! Mówi się, że każdy jest kowalem własnego losu... Kowalem naszego losu: mojego i mojego synka, jesteście Wy... Bez was go nie uratuję. Proszę, pomóżcie...Mama   ➡️ Licytacja dla Wiktorka ➡️ Strona Wiktorka na FB: Z połową serduszka przez świat Telewizja Republika: TV Wschód:

15 432 901,00 zł ( 92.97% )
Still needed: 1 165 472,00 zł
Daria Błach
1 day left
Daria Błach , 30 years old

Wsparcie dla Darii i Maksia

Dla jednych Dawid Błach, dla innych DEV – najprościej mówiąc, wspaniała osoba. Osoba, która zdecydowanie za wcześnie nas opuściła. Dawid przez ponad 10 lat swojej internetowej działalności był zaangażowany w liczne akcje charytatywne. Zebrał ponad 2 miliony złotych dla najbardziej potrzebujących i pomógł dziesiątkom dzieci w całej Polsce. 👉 Dziś, zwracamy się z prośbą do Was, do przyjaciół, bliskich, widzów i fanów Dawida. 👈 Celem tej zbiórki jest zapewnienie wsparcia finansowego dla żony oraz synka Deva – Darii i Maksia. Dawid przez lata powtarzał jak mantrę, że dobro wraca – dziś, pomagając jego rodzinie, możemy pokazać, że faktycznie tak jest. Dziś to właściwy moment #fantasyPomaga

353 313 zł
Antoś Janas
Antoś Janas , 5 years old

Ratujemy 5-letniego Antosia❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

To jak ziszczenie naszych największych koszmarów, z których nie można się obudzić. Jak się z tym wszystkim zmierzyć po raz trzeci? Jak wytłumaczyć 5-latkowi, że ten koszmar wrócił, a on po raz kolejny wróci na oddział szpitalny? Na kolejne niezliczone worki chemii, kroplówki, naświetlania, skutki uboczne, badania, których tak bardzo nie znosi? Nasz synek ma zaledwie 5-lat, a stoczył już długotrwałą i niezwykle wyczerpującą walkę z chorobą. Pierwszy raz diagnozę o złośliwym nowotworze mózgu usłyszeliśmy we wrześniu 2020 roku. Antoś przeszedł wtedy operację usunięcia guza oraz 22 cykle chemioterapii.  Niestety nastąpiła wznowa choroby. Kolejną operację przeszedł 23 czerwca 2022 roku wraz z ponownym leczeniem, 8 długich kursów chemioterapią w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach oraz pilny wyjazd do kliniki w Essen-Niemczech na 30 trudnych naświetlań z codziennym usypianiem. Dodatkowo w wyniku powikłań Antoś potrzebował i wciąż potrzebuje stałej rehabilitacji ruchowej i opieki neurologopedycznej.  Po roku nadszedł dzień kontroli – rezonans Antosia. Dzień nerwów i stresu. Staraliśmy się jednak podjeść do tego, jak do rutyny – minął kolejny rok, musimy tylko się upewnić, że wszystko jest w porządku. Wszystko prysło, gdy zobaczyliśmy wbity w ziemię wzrok pani doktor. “W odcinku szyjnym Antosia pojawiła się mała kropka, musimy sprawdzić, co to jest”. Niestety, kolejny dzień przyniósł kolejny nóż w nasze serca – odcinek piersiowy też świeci. Tysiąc pytań, jak, czemu i dlaczego kłębiły się w naszych myślach. To niemożliwe – myślałam.  Mała iskierka tli się w nas jeszcze aż do konsultacji z kliniką w Essen. Mamy nadzieję, że choć Polscy lekarze nie mają złudzeń, usłyszymy, że to jakiś błąd, pomyłka… Wizytę mamy wyznaczoną na 7 marca. Czujemy, że zaczynamy toczyć walkę po raz trzeci. Niestety, tym razem walczymy również z czasem. Nie mamy go za dużo, bo każdy dzień zwłoki działa na niekorzyść naszego synka, każdy dzień może narobić jeszcze większe spustoszenie w jego małym organizmie. Tylko za GRANICĄ Antoś ma szansę – szansę na ŻYCIE, bo tam są dostępne protokoły leczenia, które dają największą nadzieję. Ale to wiąże się z ogromnymi kosztami. Choć jest jeszcze małym chłopcem, Antoś wie już aż za dobrze, z jakim bólem i cierpieniem będzie musiał się mierzyć. Jak mu przekazać, że dziś nie pójdzie do przedszkola, nie będzie się mógł bawić z nowymi kolegami i koleżankami, których poznał zalewie we wrześniu ubiegłego roku? Jak powiedzieć, że jego największe marzenie, żeby zobaczyć orki w ZOO we Francji, które tak planował zobaczyć od roku, musi zamienić na łóżko szpitalne i kolejne miesiące cierpienia? Wiemy, że gdy nadejdzie chwila pakowania walizki, pojawią się pytania, których tak bardzo się boimy: "Czy znowu wypadną mi moje włosy? Czy znowu będzie tak bardzo bolało?” Być może ktoś z nas powiedziałby: “To tylko włosy – odrosną”, ale dla Antosia to symbol choroby i ogromnego cierpienia.  Dla nas rodziców to walka z samym sobą, żeby jak najgłębiej ukryć, swój strach, płacz, przerażenie, bezradność, złość, bezsilność… Tak wiele emocji w nas siedzi, zrozumie je tylko rodzic walczący o życie dziecka… Nie chcemy ich pokazywać na zewnątrz, by Antoś czuł się bezpiecznie. To nie pierwsza bitwa, nie druga, a trzecia już wojna, z którą będzie się musiał zmierzyć na śmierć i życie. Znów przyjdzie płacz, cierpienie, strach i tęsknota za tatą, młodszym bratem i rodziną, z którą nie będzie mógł się widywać podczas leczenia. My – rodzice Antosia nie prosimy Was o pomoc, my o nią BŁAGAMY. Błagamy o to, by dar, jakim jest życie Antosia, nie zostało przekreślone z powodu braku pieniędzy i braku możliwości systemu. Bez Was nie damy rady, ale z pomocą każdej osoby wszystko jest możliwe. Nie zostawiajcie nas z tym samych. Prosimy… Rodzice Antosia ➡️ Licytacje – Wykopmy nowotwór z główki Antosia [FACEBOOK]

313 704,00 zł ( 29.48% )
Still needed: 750 126,00 zł
Krzyś Zawada
Urgent!
Krzyś Zawada , 4 years old

ONE OF A KIND FUNDRAISER❗️ Help save Chris from deadly illness!

UpdatesSeptember 19, 2023, at 2:15 pm A thief stole money for Chris's treatment! We won't be able to raise the missing funds in such a short time! When we started the biggest fundraiser in Poland for a treatment nobody had heard of before, we knew it would be a miracle to finish it. However, as parents, we had to give it a try. After all, our son's life was at stake! Deep inside, we believed in a happy ending. If the whole country learned about the life-saving gene therapy in the United States, we would somehow raise an enormous amount of money. Three months later and four days before the fundraiser ends, we have raised less than 4% of the required funds despite our best efforts and donations from thousands of people. We know we won't make it on time. The gene therapy can only be administered in children under 4-5 years old, and Chris will turn 4 in two weeks. We will fail if we continue to raise funds at such a slow pace. The disease is in progress! Chris is getting weaker. He falls a lot, cries, and his legs hurt very much. We've been trying to raise money in every possible way, e.g., by sharing our fundraiser online or collecting money with donation boxes. One of them has been recently stolen by someone. The thief took the box full of money for Chris's treatment! We couldn't believe it... We were devastated! To succeed, we need a lot of good-hearted people! Meanwhile, an evil stood in our way. How can we go on when fate is so cruel? We are continuously begging you to support our terminally ill son.Hope is all we have, and it dies last! Devastated parents   Fundraiser Description Chris, our little son, has been sentenced to a terminal disease called Duchenne muscular dystrophy.His muscles degenerate, and we are desperately fighting for help.Again, we must ask you for donations - this time, for gene therapy, which can only be administered to 4-5-year-old children. The treatment is groundbreaking but expensive - it costs over 14 million zlotys! Muscles help us move, walk, hold, smile, talk, eat, and breathe... Everyone wants to keep them strong and efficient. When they get weak despite your hard work, a real drama begins.You start to lose another skill. You can no longer move, swallow, and breathe. From now on, your life depends on a wheelchair, ventilator, and G-tube. We want to do our best to prevent our son from experiencing this nightmare! Chris was born a healthy baby boy, which was proved by a newborn physical examination. We couldn't be happier! Unfortunately, we detected his first health issues when he turned seven months old. He stopped reaching developmental milestones - he didn't lift his head and lay still in his crib, rarely moving his arms and legs. Despite his perfect test results, we decided to follow our intuition and have Chris undergo a genetic test, and the result was heartbreaking - Chris had Duchenne muscular dystrophy. Why does our little son have to suffer? He's so vulnerable and innocent!We will never make peace with that. This rare genetic disorder affects one in three thousand boys, and Chris is in the minority. The toll the disease takes on our son is heartbreaking. Only steroids keep him alive, and every night, he wakes up screaming due to the cramps in his legs, which can only be soothed with a massage. Chris also suffers from heart disease. Every minor infection results in pneumonia because of the lack of cooperation between the muscles and his inability to cough. Every time we take a stroll, Chris is at risk of falling. When it happens, he screams in pain. That is why we always carry a wheelchair. The steroids have also caused a delay in his growth.He's so little, and yet he has to suffer so much! Usually, the disease is characterized by damage to one or two exons (coding sequences), and Chris has 16 damaged exons! Only expensive gene therapy in the United States can stop the disease. We must ask you for help again! We need your support to offer Chris a better life. For the past few years, we didn't know a treatment for his disease existed, and now we must fight for it! Our path will be long and full of obstacles, but our miracle's life is at stake! Anna and Łukasz, the parents

2 721 257,00 zł ( 18.56% )
Still needed: 11 938 424,00 zł
Michał Maj
Urgent!
Michał Maj , 32 years old

To nie zły sen... Grozi mi AMPUTACJA lewej nogi, pomocy❗️

Znasz to uczucie, kiedy budzisz się zlany potem, bo śnił Ci się koszmarny sen? Mój zły sen to niestety rzeczywistość, która legła w gruzach w lutym 2024. roku… Proszę, zapoznaj się z moją historią.  Wcześniej? Kochałem życie, biegałem, pracowałem. Zupełnie tak jak Ty. Dramat rozpoczął się od bólu na wysokości lewego pośladka. Po kilku konsultacjach z różnymi lekarzami usłyszałem, że powodem jest rwa kulszowa. Zacząłem więc prywatną rehabilitację, bo ból znacznie utrudniał mi codzienne, aktywne funkcjonowanie, a każdego dnia przecież było tyle rzeczy do zrobienia…  Niestety poprawy nie było… Dopiero po zmianie przychodni dostałem skierowanie na RTG kręgosłupa lędźwiowego, jednak na zdjęciach nic nie wyszło… Kolejne leki, kolejne skierowania – tym razem do ortopedy, który wystawił receptę na leki. Niedługo później trafiłem do neurologa. Przeprowadzono rezonans magnetyczny i mój świat runął… Wynik badania – struktura guzowa na miednicy, wymagał pilnej konsultacji z onkologiem. Trafiłem do Instytutu Onkologii w Warszawie, do Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków. To właśnie tutaj postawiono ostateczną diagnozę: guz miednicy. Moje życie zatrzymało się w miejscu. Od tamtej pory przeszedłem niezliczoną ilość badań i na szczęście do dziś nie stwierdzono przerzutów… Usłyszałem jednak, że jedyną szansą w moim przypadku jest radykalna operacja, która zakłada wycięcie połowy miednicy, części kości krzyżowej i całej, lewej nogi… Ta informacja sprawiła, że się poddałem… Człowiek zastanawia się w takich chwilach: dlaczego? Co złego zrobiłem? Dlaczego ja? A może zaraz się obudzę? Dziś już wiem, że to nie czas na stawianie takich pytań. Dzięki moim bliskim i ich ogromnej motywacji wiem, że mimo braku alternatywnego leczenia w Polsce, jest szansa za granicą. Dalsze konsultacje, leczenie, rehabilitacja to jednak ogromne koszty, których po prostu – pracując na etacie w małej, prywatnej firmie nie udało mi się zgromadzić… Gdybym mógł cofnąć czas… badać się regularnie, choć przecież czułem się zdrowy, może wszystko potoczyłoby się inaczej? Takie pytania jednak nie mają dziś już sensu. Muszę rozpocząć najcięższą bitwę w moim życiu. Walkę o zdrowie – i życie, które dzielę z bliskimi mi ludźmi. Potrzebuję Twojej pomocy! Dziś proszę z całego serca o dwie rzeczy: badaj się regularnie i pomóż mi, choćby symboliczną złotówką... Ciężko jest pogodzić się z faktem, że trzeba błagać o pomoc innych, że właśnie od tej pomocy zależy całe Twoje życie, jednak nie mam wyjścia… Chcę żyć. Chcę być sprawnym człowiekiem, który może wyjść na własnych nogach po to, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Obiecuję Ci i sobie, że się nie poddam i że będę możliwie najlepszym człowiekiem. Błagam – daj mi tę szansę… Moim największym wsparciem są ludzie – żona, rodzina i przyjaciele. Oni nie pozwalają mi się poddać. Wiem, że mam dla kogo i to właśnie dla nich muszę walczyć… Mam 33 lata, ogromną wolę walki, plany i marzenia. Proszę Cię o pomoc – bez Ciebie NIC z tego, co daje mi szansę na uratowanie nogi i normalne życie mi się nie uda… Michał

192 577 zł
Aleksandra Muras
Aleksandra Muras , 31 years old

Nieuleczalna choroba odebrała naszej córce sprawność! POMOCY!

Ola to nasza jedyna ukochana córka. Nieuleczalna choroba w kilka miesięcy odebrała jej wszystko: miłość, pracę, przyszłość. Do dziś nie możemy uwierzyć, jak szybko jej stan zdrowia się pogorszył. Przez lata pracowałam jako pielęgniarka, widziałam wiele cierpienia. W najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że pewnego dnia będę musiała opiekować się moją córką, leżącą pod respiratorem. Wszystko zaczęło się na początku 2023 roku. Nagle córka zaczęła odczuwać ból łydki. Pierwsze podejrzenia padły na zakrzepicę. Mimo podawanych leków ból nie mijał, a stan Oli zaczął się pogarszać. Pojawiły się problemy z kolanem, problemy z chodzeniem, pierwsze upadki. Szukaliśmy pomocy wszędzie, byliśmy o wielu specjalistów, na niezliczonej ilości badań. I nic. Nikt nie potrafił dać nam odpowiedzi, dlaczego nasza córka każdego dnia coraz bardziej słabnie. Ola wylądowała w szpitalu. Do listy problemów dołączył ból barku i ręki. Wróciliśmy do domu bez diagnozy. Córka nie była już w stanie samodzielnie chodzić, posadziliśmy ją na wózek inwalidzki, a żeby dostać się do naszego mieszkania na piętrze, musiała korzystać z wypożyczonego schodołazu.  Nasza bezradność to najgorsze uczucie, jakie może towarzyszyć rodzicowi. Brak pomocy, brak możliwego działania… We wrześniu Ola znów trafiła do szpitala. Podejrzewano zapalenie płuc i wypisano nas do domu z antybiotykiem. Jednak stan córki wciąż się pogarszał, w końcu zabrała ją karetka. Lekarze dokonali natychmiastowej interwencji i wykonali u Oli tracheostomię, bo nie była już w stanie samodzielnie oddychać.  Ta ostatnia hospitalizacja na zawsze zostanie w naszej pamięci. To wtedy po miesiącach zmagań otrzymaliśmy informację, że nasza córka cierpi na stwardnienie zanikowe boczne. I że nie ma lekarstwa, które może jej pomóc. Nasz świat się zawalił. W jednej chwili odebrano nam nadzieję.  Musiałam zrezygnować z pracy, żeby całodobowo móc zająć się Olą. 2 razy w tygodniu odbywa się rehabilitacja z opieki respiratorowej. Resztę robimy sami. Codziennie masujemy Olę, przebieramy, karmimy przez PEG. Obecnie córka nie jest w stanie normalnie jeść. Ogromne problemy stanowi mowa. Nasze serca pękają, kiedy Ola chce nam coś przekazać, a my nie rozumiemy, o co jej chodzi. Początkowo, gdy chciała przewrócić się na drugi bok, używała dzwoneczka. Teraz nie jest już w stanie poruszać rękami. W codziennym funkcjonowaniu większość domowego budżetu przeznaczamy na środki pielęgnacyjne i opiekę nad Olą. Ogromną pomocą dla nas byłby wózek, podnośnik i schodołaz – koszty takich sprzętów są jednak niewyobrażalnie duże. Wiemy, że istnieją też specjalistyczne komunikatory. Taki zakup pozwoliłby nam porozumiewać się z córką i znacznie odmieniłby nasze życie.  Oli bardzo ciężko pogodzić się z jej obecną sytuacją. Dla całej naszej rodziny jest to niezwykle trudne. Jak to możliwe, że choroba tak szybko postępuje? Jak to możliwe, że w niespełna rok odebrała naszemu dziecku dosłownie wszystko? Pozostaje nam wierzyć, czekać na cud – może pewnego dnia powstanie lek, który jej pomoże. Prosimy Was o wsparcie, każda wpłata, to dla nas niezwykła pomoc. Rodzice

32 985 zł
Marysia Białońska
Urgent!
Marysia Białońska , 7 years old

Straszna ciemność zabiera Marysię❗️Ratunek za 3 miliony – pomocy❗️

Pochłania ją ciemność – stopniowo Marysia traci wzrok. Nieodwracalnie… Szczęście w nieszczęściu jest nadzieja! Szczęście – Marysia ma zmianę w genie, którą można wyleczyć terapią genową! Nieszczęście – lek nie jest refundowany. Jego koszt to 3 miliony złotych…  To jedyna szansa, że Marysia będzie widziała! Choroba zostanie zatrzymana! Lekarze z Poznania są gotowi podać lek nawet teraz. Skąd jednak mamy wziąć taki majątek!? Jeśli nawet sprzedamy wszystko, co mamy, będzie to tylko ułamek kwoty… Dlatego dziś z całego serca prosimy o każdą możliwą pomoc dla córeczki, by nie pochłonęła jej ciemność… Na zawsze…  Marysia urodziła się po konflikcie serologicznym, dlatego pod opieką okulisty była właściwie od początku swojego życia. Do czasu rozpoczęcia szkoły to były wyłącznie wizyty kontrolne – nie wskazywały, że mamy się czego bać. W końcu jednak dostaliśmy skierowanie do poradni w Katowicach. Czas oczekiwania na NFZ - pół roku… W międzyczasie więc zrobiliśmy także badania genetyczne. Wyniki zwaliły nas z nóg… U Marysi zdiagnozowano zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. To ciężka choroba, która cały czas postępuje, prowadząc do całkowitej ślepoty!  Już teraz córeczka właściwie nie widzi po zmierzchu. Gdy idzie nocą, musi trzymać się ścian. Już wcześniej to zauważyliśmy – starsze córeczki nie miały takich problemów, dlatego tym bardziej widzieliśmy różnice. Okazało się, że spowodowane właśnie ciężką chorobą…  Jej wzrok będzie się tylko pogarszał. Straci widzenie obwodowe, a później całkowite. Choć teraz jeszcze widzi świat, wkrótce zniknie jej z oczu. A wraz z tym wszystko, co zna i kocha…  Co innego urodzić się niewidomym i nie znać innej rzeczywistości, a co innego być dzieckiem, któremu stopniowo znika wszystko, co zna. Całe bezpieczenstwo związane z widzeniem. Zostaje tylko pustka…  Jest jednak nadzieja – noratorska terapia genowa, dostępna w Polsce, w klinice w Poznaniu! Pierwsi pacjenci zostali jej poddani z sukcesem! Szczęście z nieszczęściu, że Marysia ma uszkozony właśnie ten gen, który można poddać terapii!  Niestety – nie jest ona w żaden sposób refundowana… Koszt tego, by córeczka nie straciła wzroku, to 3 miliony złotych… Zrobilibyśmy dla niej wszystko, wszystko oddali… Ale nie mamy tak ogromnej sumy i nigdy jej sami nie zdobędziemy…  Dlatego z całego serca prosimy o pomoc! Wiemy, że to będzie bardzo trudna zbiórka, trudna walka… Musimy jednak spróbować – dla Marysi! Lekarze mówią, że im szybciej dostanie lek, tym lepiej – choroba się zatrzyma na aktualnym etapie! Czyli Marysia będzie widzieć! Im później, tym będzie gorzej, bo choroba postępuje, a cofnąć jej się już nie da… Z całego serca prosimy o pomoc dla Marysi. Walczymy o cud i wierzymy w cud i w to, że nasza córeczka nie straci świata, nie utonie w ciemności… Ania, mama Marysi   ➡️ Pomóż zobaczyć więcej - Licytacje dla Marysi Białońskiej ➡️ Pomóż zobaczyć więcej - Marysia Białońska    ➡️ Przegląd Tygodniowy 21.02.2024 ➡️ Kronika TVP3 Kraków

2 000 160,00 zł ( 59.36% )
Still needed: 1 368 827,00 zł

Follow important fundraisers