Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiesław Kubica
Wiesław Kubica , 70 years old

Choroba Parkinsona postępuje... Pomagamy Wiesławowi!

Mam na imię Iwona i od października 2023 jestem asystentką pana Wiesława. To 69-letni były górnik, który bardzo kocha swoje wnuki. Niestety, na drodze do radości z życia i bycia dziadkiem stoi choroba Parkinsona… Większy komfort funkcjonowania mógłby zapewnić mu zakup skutera inwalidzkiego. Bardzo proszę o wsparcie! Wiesław otrzymał diagnozę w czerwcu 2020 roku. Od tego czasu jego stan się pogarsza. W ciągu ostatniego roku staram się zapewnić mu jak najwięcej godzin rehabilitacji, która łagodzi objawy. Pomimo tego Wiesław ma coraz większe kłopoty z poruszaniem się. To podkopuje jego wiarę w normalne życie i funkcjonowanie… Każdego dnia nasze spacery są coraz krótsze. Boję się, że lada dzień nie będzie szans na poruszanie się bez dodatkowego sprzętu. Jedynym rozwiązaniem jest zakup skutera inwalidzkiego, na który niestety go nie stać. Bardzo proszę o pomoc! Za Wiesławem trudne życie, praca pod ziemią jako górnik. Razem możemy ułatwić mu funkcjonowanie z chorobą. Dzięki Wam będzie miał szansę na przemieszczanie się, kontakt z ludźmi, większą samodzielność. Wierzę, że wesprzecie Wiesława! Iwona, asystentka

418,00 zł ( 3.41% )
Still needed: 11 817,00 zł
Solomia Lalko
Solomia Lalko , 3 years old

Walka z SMA jest trudna i kosztowna... Pomóż naszej córeczce!

Chwila narodzin córeczki była tą, którą zapamiętuje się na resztę życia. Gdy patrzyliśmy na nią, nic więcej się nie liczyło. Ważne było tylko to, że jesteśmy już razem. Cieszyliśmy się każdym dniem, nieświadomi tego, że już za chwilę los zrzuci na nas informację, która zmieni całe nasze życie… Solomiia choruje na rdzeniowy zanik mięśni – SMA typu 1. To najcięższa i najbardziej agresywna postać choroby, która bez leczenia powoduje śmierć wszystkich mięśni… Wszystko zaczęło się 4 miesiące po porodzie. Z dnia na dzień zauważyliśmy, że nasza córeczka staje się inna... Mniej się poruszała, a jej chwyt robił się coraz słabszy...  Kiedy zauważyliśmy, że ciało córeczki jest wiotkie – przeraziliśmy się! Pospiesznie udaliśmy się do szpitala. Tam przyszła okrutna diagnoza: rdzeniowy zanik mięśni, SMA typu I... Jako rodzice wiedzieliśmy, że będziemy walczyć o nasze dziecko. Jeszcze tego samego dnia znaleźliśmy informację o terapii genowej, która znana jest także jako najdroższy lek świata… Wiedzieliśmy, że nie mamy zbyt wiele czasu! I wtedy los uśmiechnął się do naszej córeczki! Solomiia wygrała w loterii zorganizowanej przez Novartis, producenta terapii genowej! Najdroższy lek świata został jej podany nieodpłatnie! Oprócz leczenia potrzebna jest jednak codzienna rehabilitacja. Fizjoterapeuci, z którymi współpracujemy, dają nam nadzieję na sprawność córki, ale warunek jest jeden: regularna i intensywna rehabilitacja. Obecnie nasza córka w ogóle nie chodzi. Może jedynie podnieść się do pozycji siedzącej. Rehabilitujemy ją w ośrodku rehabilitacyjnym. Jej stan się poprawia, ale nie mamy wystarczająco środków, żeby kontynuować walkę o jej sprawność.  Co 4-6 miesięcy poddajemy ją zabiegom ortopedycznym, co również wiąże się z kosztami. Solomiia dorasta i potrzebuje dodatkowego sprzętu, takiego jak wózek inwalidzki, chodzik i pionizator. Co 3-4 miesiące musimy też kupować nowe ortezy nóg i tułowia. Koszty stale rosną, a my wiemy, że sami nie jesteśmy w stanie zapewnić córce wszystkiego, co potrzebne. Dlatego prosimy, otwórzcie swoje serca i pomóżcie naszej ukochanej dziewczynce! Rodzice 🎥 Ta walka jest ciężka...

2 174,00 zł ( 3.4% )
Still needed: 61 656,00 zł
Piotr Kozioł
13 days left
Piotr Kozioł , 52 years old

Czy dam jeszcze radę stanąć na dwóch nogach?

Nic nie zapowiadało, że ten dzień będzie już na zawsze dzielił moje życie na dwie części: pełno i niepełnosprawną. Jest dokładnie tak, jak to opisał Mickiewicz: doceniamy własne zdrowie dopiero wtedy, kiedy je tracimy. Ja straciłem nogę i nie da się tego cofnąć… Jedyną szansą na dalsze aktywne funkcjonowanie w społeczeństwie to zakup nowoczesnej protezy, która zastąpi mi utraconą kończynę. To się jednak wiąże z ogromnym wydatkiem... Nie mam nogi - wypowiadam to zdanie i cały czas trudno mi uwierzyć w to, że chwile decydują o naszym życiu i zdrowiu. To był wypadek przy pracy. Potrącił mnie cofający się wózek widłowy. Wszystko działo się błyskawicznie. Ból, strach, szpital, operacja, desperacka próba ratowania… Niestety, nie udało się. Los chciał inaczej. Obrażenia były zbyt rozległe. Lekarzom pozostało jedynie bezradne rozłożenie rąk... Doznałem wieloodłamkowego złamania kości i zmiażdżenia tkanek miękkich lewej nogi, złamania miednicy w trzech miejscach i złamania czterech kości śródstopia prawej nogi wraz ze zwichnięciem stawu Lisfranca. Jeszcze na oddziale nauczono mnie stawiać pierwsze kroki przy pomocy wypożyczonej protezy. Tak bardzo chciałbym wrócić do formy sprzed wypadku. Zawsze byłem aktywny sportowo. Amatorsko grałem w lidze squasha, jeździłem na rowerze (najczęściej z synem) i snowboardzie, grałem w piłkę i lubiłem tańczyć.  Teraz stoję przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest zdobycie środków na moją własną protezę ostateczną. Kwota naprawdę duża, jak dla mnie za duża bym mógł ją zdobyć sam. Skąd nagle wziąć prawie 180 tys. zł… Tyle kosztuje moje marzenie. Tylko kosztuje mój powrót do w miarę “normalnego” życia. Dlatego dzielę się tutaj swoją historią i z całego serca proszę o pomoc. Jesteście moją jedyną nadzieją... Piotr

6 088,00 zł ( 3.4% )
Still needed: 172 635,00 zł
Antosia Marczak
Antosia Marczak , 9 years old

By cukrzyca nie odebrała smaku dzieciństwa – Pomagamy Antosi❗️

Od 16 miesiąca życia Antosia choruje na cukrzycę typu I. Choroba sprawia, że mimo młodego wieku córeczka musi bardzo pilnować swojej diety, a podawanie insuliny niemal dosłownie uwiązuje nas w jednym miejscu. Obecnie mamy pompę insulinową starego typu, która jednak nie pomaga nam utrzymywać dobrego poziomu cukru. Kiedy mąż pracuje, ja muszę być stale w pogotowiu, by podać Antosi insulinę. Ta sytuacja wymaga ode mnie ciągłego przychodzenia do szkoły czy obecności nawet na wyjściach klasowych i wycieczkach, ponieważ Antosia nie da rady obsługiwać pompy sama. Nie mogę przez to wrócić do pracy. Dlatego chcielibyśmy kupić pompę, która ma tak zwaną „pętlę” i sama wyrównuje cukier oraz ma możliwość podania insuliny zdalnie. To naprawdę wielka pomoc, bo Antosia bardzo denerwuje się, kiedy inni pytają ją o pompę i chorobę. Dla 8-letniej dziewczynki to ogromny stres. Nowa pompa jest jak sztuczna trzustka. Dzięki niej córeczka będzie mogła funkcjonować niemal tak, jakby nie była chora. Zwracamy się do Was o pomoc. Koszt zakupu nowej pompy jest ogromny, ale to szansa dla Antosi, by mogła cieszyć się dzieciństwem pomimo choroby. Rodzice

362,00 zł ( 3.4% )
Still needed: 10 277,00 zł
Marcin Kłósek
14 days left
Marcin Kłósek , 47 years old

Czas na kolejny wyścig... Wyścig o zdrowie!

Najważniejszy wyścig muszę stoczyć w osłabieniu, a cel zdaje się być zbyt odległy. Sam nie dotrę do mety, ale jeśli podasz mi pomocną dłoń, świat znów będzie w moim zasięgu. Nie mogę pozwolić, by wypadek przekreślił wszystko!  Jedna krótka chwila sprawiła, że wszystko, co znałem, zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Brałem udział w wyścigu, emocje sięgały zenitu, każdy metr mógł mieć znaczenie przy zwycięstwie. Oczami wyobraźni widziałem już metę. Byłem gotowy na ostatnią prostą, na pokonanie wyznaczonego przez organizatorów odcinka, a w pewnym momencie zamiast drogi prowadzącej do mety zobaczyłem oślepiające światło szpitalnej sali. Dźwięk aparatury monitorującej funkcje życiowe był dla mnie szokiem. Jedno spojrzenie na kable i rurki, do których byłem podłączony i wniosek właściwie nasuwał się sam.  Kiedy pierwszy szok minął, a lekarze przekazali mi informacje, co się stało, usłyszałem kolejną druzgocącą wiadomość. Diagnoza lekarzy była dla mnie poważnym ciosem - złamany kręgosłup i porażenie kończyn dolnych. Wyrok.  Nad taką wiadomością ciężko przejść do porządku dziennego. Trudno uwierzyć, że teraz na drodze zamiast szans na kolejne zwycięstwa, będą pojawiały się kolejne bariery. Przez chwilę myślałem, że to koniec… Sport jednak nauczył mnie jednego - nigdy, bez względu na to jak jest źle, nie należy się poddawać. Waleczny charakter pomógł mi uwierzyć, że to tylko przystanek na drodze do mety. Tej wiary trzymam się do dziś, to ona pozwala mi walczyć o małe postępy, które dają mi szansę na powrót do tego, co odebrał wypadek. W momencie, w którym nie można zawrócić, trzeba pójść dalej i zobaczyć, co czeka na końcu wyznaczonej drogi. Stanąłem do walki o pierwszy krok, ale sam nie mogę wstać i ruszyć przed siebie. Rehabilitacja, która daje nadzieję na sprawność to ogromne koszty. Sam nie jestem w stanie ich zdobyć w tym momencie, a ćwiczeń nie można przerwać - konieczna jest ich kontynuacja. To jak trening sportowca przygotowującego się do najważniejszego meczu w życiu. Ja ruszyłem tą drogą i wiem, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać, jeśli dostanę od Was to, co najważniejsze - pomoc. To moja gwarancja, że walka z góry nie będzie skazana na porażkę.  Chcę być historią, która zainspiruje innych do działania, da siłę i moc do pokonywania słabości i ograniczeń. Ja wierzę z całych sił, że to jest możliwe! Wyciągnij do mnie pomocną dłoń, podaruj mi szansę, która całkowicie zmieni moje życie.

2 133,00 zł ( 3.39% )
Still needed: 60 633,00 zł
Tomasz Mąkosa
Tomasz Mąkosa , 33 years old

Nie możemy zmarnować prawie 30 lat walki - POMOŻESZ NAM?

Dziękujemy za dotychczasowe próby pomocy mojemu Tomkowi... To młody człowiek, który chce żyć jak każdy. Nie chce czuć się gorzej, nie chce być traktowany gorzej, nie chce móc mniej...  Pomożesz nam dobrnąć do celu i uratować jego zdrowie?  Nasza historia: Tomek ma 31 lat, ale jego życie bardzo różni się od młodych mężczyzn w jego wieku… Dzisiaj największym marzeniem, ale też pilną potrzebą jest zakup urządzeń medycznych i opłacenie rehabilitacji. Nie takie pragnienia powinien mieć młody człowiek… Urodziłam zdrowego chłopca, tak przynajmniej mi powiedziano. Jeszcze w szpitalu dostał ropnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, gdy zaczął drugi tydzień życia… Mój synek umierał. Potem doszła sepsa, a lekarze nie pozostawili złudzeń, miałam żegnać się z dzieckiem.  Stał się cud, przeżył, choć nie dawali mu szans! Niestety, ciężkie zakażenie już na zawsze pozostawiło po sobie piętno. Mój syn ma mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu czterokończynowego.  Słowo rehabilitacja odmienialiśmy już przez wszystkie przypadki, to stało się jak oddychanie — nieodłączna część życia. Różne metody rehabilitacji oraz leczenie operacyjne sprawiły, że Tomek w wieku 7 lat zaczął stawiać pierwsze kroki. Radość była przeogromna!  Syn ma 31 lat, jednak nadal musi być rehabilitowany, aby jego stan się nie pogorszył, by lata tej ciężkiej pracy o zdrowie i sprawność nie poszły na marne! Bez odpowiedniego sprzętu i rehabilitacji Tomek może nawet przestać chodzić.  Ufam, że dzięki pomocy ludzi dobrej woli i wysiłkowi Tomka w walce z chorobą będzie zupełnie samodzielny, co jest jego największym marzeniem. Bez pomocy jednak będzie mu bardzo trudno... Mama

317,00 zł ( 3.38% )
Still needed: 9 045,00 zł
Danuta Wieruszewska
Danuta Wieruszewska , 59 years old

Los nie był łaskawy dla Danuty. Tylko z Twoją pomocą może się odmienić!

Zawsze starałam się być osobą aktywną i samodzielną. Pracowałam i wiodłam szczęśliwe życie. Niestety, kilka lat temu wszystko posypało się jak domek z kart, a los niespodziewanie zabrał mi zdrowie, ukochanego mężczyznę i nadzieję na powrót lepszych czasów! Moje problemy zdrowotne zaczęły się na początku 2019 roku, kiedy doznałam udaru. To był prawdziwy koszmar! Diagnozy lekarzy nie napawały optymizmem. Usłyszałam wtedy, że nigdy nie wstanę z łóżka! Nie mogłam uwierzyć w tak czarny scenariusz. Kiedy trafiłam na oddział rehabilitacyjny, rozpoczęłam intensywne ćwiczenia, a zarazem walkę o powrót do sprawności. W końcu udało mi się nie tylko wstać, ale zacząć chodzić z pomocą kuli! Była to pierwsza oznaka mojej samodzielności! Niestety, szczęście nie trwało długo… Okazało się, że udar był tylko początkiem piekła. W październiku 2019 roku, mój partner Andrzej, po wielu latach leczenia przegrał walkę z rakiem płuc. Byłam zdruzgotana, bo zawsze był dla mnie ogromnym wsparciem. Została mi tylko moja ukochana córka. Oprócz niej nie mam już nikogo… Choroby moja i Andrzeja generowały duże wydatki. Szybko pojawiły się problemy finansowe. Potem, po jego śmierci, było jeszcze gorzej… Musiałam wyprowadzić się z domu, w którym razem mieszkaliśmy. Moja córeczka, która sama zmaga się z problemami zdrowotnymi, pomogła mi znaleźć mieszkanie i zorganizowała przeprowadzkę. Wierzyłam, że wszystko w końcu zacznie się układać. Tak bardzo się myliłam… Kiedy życie wreszcie powoli zaczynało wracać na dobre tory, nieszczęśliwie przewróciłam się i złamałam biodro. Konieczna była operacja. Potem przez długi czas leżałam w łóżku. Efekty mojej wcześniejszej rehabilitacji przepadły i znów musiałam zacząć wszystko od nowa! Dzięki Waszej pomocy dokonałam czegoś, co wydawało mi się niemożliwe – wróciłam do intensywnych ćwiczeń rehabilitacyjnych i znów mogłam się poruszać! Jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna! Niestety, ponownie muszę zwrócić się z prośbą o wsparcie… Moja renta jest niewielka, a potrzeby wciąż rosną. Leki, wynajem mieszkania, opłacenie opiekunki, bez której nie dam rady funkcjonować… Wydatki zaczęły przekraczać moje możliwości. Bardzo pomocny byłby dla mnie także schodołaz, jednak na ten moment mogę o nim tylko pomarzyć. Wierzę, że z Waszą pomocą będę mogła dalej walczyć o swoją sprawność. Będę wdzięczna za każdą wpłatę! Danuta

1 091,00 zł ( 3.37% )
Still needed: 31 234,00 zł
Artur Wąsowicz
Artur Wąsowicz , 50 years old

I lost my leg in an accident. I want to walk again!

Hi, my name is Artur. I am 46 years old. Thank you for your interest in my story. Until 18 th of January my life was very intensive and I loved it. I’ve always been keen on doing a lot of things, I mean really a lot. My profession is an entrepreneur. Before I became my own boss, I worked in many places and quickly learned how to be very skilled in all of them. I worked as a translator, cutting glass table operator, a night shift supervisor, a shop assistant, an Internet cafe owner, I even did food deliveries; in Poland, Norway and Northern Ireland. I even organised a Workers Union and became a shop steward in the factory I was working. I did several courses such as first aider, in the Employment Law, in HR areas such as disciplinary meetings, etc. When I moved to Gibraltar I noticed that there was a very limited access to a domiciliary care, so I decided to open my own company based on my experiences and my wife’s background (she’s a nurse). I spent 6 months creating everything from the scratch, starting with designing the logo, then our Website, all the IT, programmes, setting up the server, everything! Soon, Grand Home Care became one of the biggest companies in Gibraltar. We used to work under UKHCA and UK standards. Apart of providing an excellent care for Gibraltarians, I have decided to participate in supporting community in other ways by sponsoring events, young, talented people and charities. I always believe that professional employee requires a good training and I wanted my staff to develop their skills. Therefore, we invested in well-equipped Training Centre with our own trainers, delivering multiply courses: First Aid, Manual Handling, Infection Control, Dementia Care, Medications Administration and Conflicts Resolution. We took a part in dementia conferences in Ljubljana and Copenhagen. Unfortunately, at the end of last year due to the reasons we couldn’t predict, we were forced to close our company, and we lost almost all our savings and incomes. Then suddenly, on 18th of January I had a serious car accident. I was fighting for my life for a week. I won the fight, but I lost my left leg above the knee. There are more injuries such as multiple fractures of my right leg, my stump, broken wrist and 5th vertebrae. I spent 6 weeks in the hospital. Even though I had excellent nursing care I have noticed that rehabilitation and post-discharge care doesn’t exist. Luckily there were good people around us, who could give us advises on what to do. However, we found ourselves lost among laws, rights, types of entitlements. Step by step, we were able to discover how to get in touch with physio, consultants, where to get our entitlements, appointments and what kind of questions to ask. Considering my newly discovered knowledge, I decided to open a non-profit organization, supporting and guiding amputees and their relatives. I want to start a blog and a vlog about my experiences, obstacles, difficulties and the solutions I found for the occurring problems. I will be looking into bringing amazing people into my project, as nobody can teach and understand others better, than someone who had gone through a similar path. All my life, I was trying to help others. I hope that this time, when it is me needing support, the goodness will come back to me. It always comes back.

18 230,00 zł ( 3.36% )
Still needed: 523 032,00 zł
Malwina Rucińska
10 days left
Malwina Rucińska , 37 years old

Malwinę potrącił samochód. Trwa jej walka o sprawność!

Są momenty, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani w żaden sposób zaplanować. To chwile, które nagle wywracają naszą rzeczywistość do góry nogami i już nic nie da się zmienić. Nie da się cofnąć czasu i uniknąć splotu niefortunnych czynników, które doprowadzają do tragedii. Wiem o tym, ale wciąż nie potrafię się pogodzić z tym, co spotkało moją ukochaną córkę… Jechaliśmy z Malwiną samochodem. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że zaczyna brakować paliwa. Zjechałem na pobocze i poprosiłem córkę, aby zaczekała na mnie w samochodzie. Miałem szybko podejść na stację i wrócić z paliwem. Niestety w ostatnim momencie Malwina zmieniła zdanie, chciała pójść ze mną. W pośpiechu wybiegła za mną na drogę. Wtedy usłyszałem pisk i huk, który do dziś utkwił w mojej pamięci i nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie się go pozbyć.  Samochód, który potrącił Malwinę, jechał z prędkością 70 km/h, chociaż dozwolone było zaledwie 40 km/h. Przy takiej prędkości Malwina nie miała szans na jakąkolwiek reakcję, ucieczkę, a kierowca nie był w stanie zahamować w odpowiednim momencie. To była właśnie jedna z tych nieodwracalnych chwil, podczas której życie mojej córki stanęło pod znakiem zapytania.  Malwina spędziła ponad 50 dni w szpitalu. Widok córki podłączonej do respiratora, nieprzytomnej, walczącej o życie na oddziale intensywnej terapii był najtrudniejszą rzeczą, z którą musiałem się zmierzyć. Błagałem w myślach, żeby się nie poddawała, żeby wygrała tę potworną walkę. Teraz nie potrafię opisać słowami swojego szczęścia, że córka przetrwała najtrudniejszy moment i mogła rozpocząć rehabilitację. Obecnie najtrudniej wracać mi właśnie do tych dobrych wspomnień. Przed wypadkiem Malwina prowadziła własną działalność, spełniała swoje marzenia i cele. Nie zapominała jednocześnie o czasie dla siebie, który poświęcała na długie spacery, czytanie książek i nadrabianie filmowych nowości. Wiem, że teraz część z tych rzeczy musi poczekać, że droga do odzyskania sprawności będzie długa i pełna przeszkód. Nigdy jednak nie wątpiłem w hart ducha, dzielność i wytrwałość mojej córki. Wiem, jak bardzo jej zależy na tym, by odzyskać to, co zabrało te kilka fatalnych sekund! Rehabilitacja może uczynić Malwinę bardziej sprawną i samodzielną, ale koszty turnusów przekraczają nasze możliwości finansowe. Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc. Dzięki Wam los Malwiny może się odmienić, proszę, pomóżcie!  Janusz, tata Malwiny

2 197,00 zł ( 3.35% )
Still needed: 63 229,00 zł