Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sebastian Orzechowski
Sebastian Orzechowski , 39 lat

By zwykła codzienność nie była tak dużym wyzwaniem...

Osiem lat. Przez tyle czasu, byłem sprawnym człowiekiem. Dzieckiem, które o nic nie musiało się martwić. Chłopcem, który idzie na boisko, wiedząc, że czekają na niego koledzy, aby pograć w piłkę lub wspólnie pobawić się na placu zabaw. To były piękne lata beztroski. Teraz mam córeczkę, dla której zrobię wszystko. Bardzo bym chciał, żeby jej przyszłość była wspaniała, żeby wiedziała, że w każdej sytuacji może na mnie liczyć.  Cała moja historia z chorobą zaczęła się niewinnie - od chodzenia na palcach w wieku 8 lat. Tak mi było wygodnie, w pewnym momencie zacząłem chodzić i biegać w ten sposób, bez zastanawiania się, że nie stawiam kroków całą stopą. Szczerze mówiąc, nie myślałem, że może to zwiastować jakiekolwiek problemy. Z roku na rok moje mięśnie stawały się słabsze. Mięśnie pasa biodrowego, później barkowego przestawały prawidłowo funkcjonować… Czułem się coraz gorzej. Najprostsze czynności stawały się ogromnym wyzwaniem. Rodzice pojechali ze mną specjalistów i wtedy dowiedziałem się o chorobie.  Wciąż wierzę w to, że diagnoza nie musi być wyrokiem. Mam na imię Sebastian, mam 36 lat i choruję na dystrofię mięśniową LGMD2A.  Mam cudowną żonę i uroczą córeczkę. Dla nich zrobię wszystko, co tylko się da, aby zatrzymać postępy choroby. Przemieszczam się na wózku inwalidzkim. Nauczyłem się, że jest on moimi nogami, ale nie chcę dopuścić do tego, by dystrofia odebrała mi jeszcze więcej. W maju przeszedłem terapię komórkami macierzystymi. Teraz czeka mnie intensywna rehabilitacja, która mam nadzieję, sprawi, że będę mógł zrezygnować z wózka i wstanę na nogi o własnych siłach.  Na co dzień zajmuję się księgowością w warsztacie samochodowym. Motoryzacja od zawsze była moją pasją. Niestety, mimo że bardzo bym chciał, nie mogę podjąć się żadnej nowej pracy. Pozostała mi tylko praca biurowa.  W każdej sytuacji chcę być wsparciem dla mojej rodziny. Pierwszy krok wykonany - terapia komórkami macierzystymi. Teraz pozostała mi rehabilitacja. Miałem już kilkadziesiąt spotkań z fizjoterapeutą. Czuję się po nich bardzo dobrze i powoli zaczynam widzieć rezultaty. Niestety, koszty terapii, a także dalszej rehabilitacji są naprawdę duże, dlatego z całego serca proszę o wsparcie, dzięki któremu mogę zatrzymać chorobę. Chcę być silniejszy, dla siebie i dla rodziny - by zwykła codzienność nie była tak dużym wyzwaniem. Sebastian

29 693,00 zł ( 60,41% )
Brakuje: 19 456,00 zł
Zoja Michalak
Zoja Michalak , 21 miesięcy

Nasza córka jest CUDEM! Miała 1% szans, by zostać wśród nas!

Nasza córeczka urodziła się z wadą genetyczną, jaką jest Zespół Turnera. Szansa na to, że dziecko z tą chorobą się urodzi, a nie umrze w okresie płodowym, wynosi około 1%. Między innymi dlatego nasza dziewczynka otrzymała imię Zoja, co znaczy ŻYCIE.  Mieliśmy dużo szczęścia — dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy córka pomimo zagrożenia wewnątrzmaciczną zamartwicą płodu, przeżyła i jest na tym świecie! Ma na sobie ciężar nieprzewidywalnej choroby, ale jest wśród nas i zrobimy co w naszej mocy, by polepszyć jej życie!  Niestety, po nagłym porodzie, bo cesarskie cięcie trwało 15 minut, okazało się, że córeczka miała infekcję oraz małopłytkowość. Już w 4 dobie życia musiała mieć przetaczane płytki krwi. Martwiliśmy się o tę kruszynkę każdego dnia.  Po 12 dobach wyszła ze szpitala, ale już do końca życia musi być pod stałą opieką kilkunastu poradni specjalistycznych. Przede wszystkim: genetycznej, endokrynologicznej, kardiologicznej, rehabilitacyjnej itp.  Wśród najbardziej charakterystycznych symptomów zespołu Turnera są niski wzrost i zaburzenia dojrzewania płciowego. Jednak może dawać także objawy ze strony układu krążenia, narządu wzroku i słuchu oraz powodować choroby o podłożu endokrynologicznym i autoimmunologicznym.  Na razie Zoja jest rehabilitowana raz w tygodniu — na tyle nas stać. Powinna zacząć terapię integracji sensorycznej, a potem kolejne terapie, które będą wspierać jej rozwój. Póki co rozwija się trochę wolniej niż dzieci w jej wieku, ale mamy nadzieję, że przy naszej ciężkiej pracy w warunkach domowych oraz efektywnej rehabilitacji pod okiem fizjoterapeuty dogoni rówieśników.  Przed nami najtrudniejsze lata — jej choroba będzie ukazywała nam się z każdym miesiącem. Chcemy zrobić wszystko, by Zoja była silniejsza. By w przyszłości radziła sobie sama. Chcemy zbierać fundusze, które ułatwią nam tę walkę, żebyśmy nie musieli czekać miesiącami na lekarzy, mogli się intensywniej rehabilitować i zrobić wszystko, by jej życie było jak najmniej uciążliwe, pomimo choroby. Z góry dziękujemy za każde okazane serce! Rodzice

15 132,00 zł ( 59,26% )
Brakuje: 10 400,00 zł
Radosław Szymański
Radosław Szymański , 40 lat

Radosław walczy z nieuleczalną chorobą! Nierefundowany lek ostatnią nadzieją!

Na imię mam Radosław i od ponad dwóch lat zmagam się z chorobą SLA – stwardnieniem zanikowym bocznym. Od tego momentu podjąłem walkę, która trwa do dzisiaj… Próbowałem szukać pomocy wszędzie. Rekrutowałem do badań klinicznych prowadzonych w Warszawie. Niestety okazało się, że moja choroba trwa zbyt długo, bym został przyjęty. Czułem, że odbijam się od ściany… Wspólnie z żoną i siostrą podjęliśmy decyzję, aby rozpocząć zbiórkę na lek, który może mi pomóc zatrzymać chorobę. Potrzebujemy aż 175 tys. złotych na trzymiesięczną kurację lekiem z USA! To horrendalna cena, jednak lek ten być może jest moją ostatnią szansą na utrzymanie sprawności! Jestem tatą dwójki wspaniałych dzieci. Mam dla kogo żyć, potrzebuje Waszej pomocy, aby cieszyć się z życia jak najdłużej!  Dziękuję za Wasze dobre serca i każdą wpłatę. Radosław Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

107 328,00 zł ( 57,65% )
Brakuje: 78 843,00 zł
Maja Adamska
Maja Adamska , 11 lat

Walczę o zdrowie dla mojej córki! Sama jednak nie dam rady... Proszę o pomoc!

Przez 6 lat wychowywałam typową, zdrową dziewczynkę. Roześmianą, gadatliwą, lekko psotną. Mimo że byłyśmy tylko we dwie, nasze życie było szczęśliwe. Niestety brutalny los postanowił nam to odebrać… W 2018 roku zdiagnozowano u Mai polineuropatię, czyli schorzenie o podłożu neurologicznym, które polega na zwyrodnieniowym zajęciu wielu nerwów obwodowych. Symptomy tej choroby zazwyczaj występują symetrycznie i najczęściej dotyczą rąk, przedramion, stóp oraz goleni. Właśnie w tych obszarach ciała następuje niedowład mięśni, który często może doprowadzić do ich całkowitego zaniku wraz ze zniesieniem odruchów głębokich!  Stan dotyczący uszkodzenia wielu nerwów czuciowych i ruchowych prowadzi do rozwoju szeregu uciążliwych dolegliwości. Te dolegliwości mogą na dłuższą metę doprowadzić do znacznego ograniczenia jakości jej życia. Dlatego też w leczeniu wykorzystuje się rehabilitację ukierunkowaną na złagodzenie występujących dolegliwości, a także poprawę komfortu w trakcie codziennego funkcjonowania.  U mojej córki choroba postępuje na tyle mocno, że oprócz ćwiczeń, dodatkowo wymaga ona zakupu ortez stabilizujących staw skokowy oraz odcinek kulszowo-goleniowy.  Codzienne rehabilitacje, ortezy, wizyty u neurologa i ortopedy to dla naszego skromnego budżetu wydatki nieosiągalne. A przecież muszę pomóc córce! Proszę, pomóż mi w tym! Nikt nie zasłużył na ból i brak sprawności. Tym bardziej bezbronne dziecko… Ewa, mama

18 218,00 zł ( 57,08% )
Brakuje: 13 697,00 zł
Michał Dulka
5 dni do końca
Michał Dulka , 42 lata

"Tatusiu, wróć do nas..." - pomóż Michałowi odzyskać zdrowie po ciężkim wypadku❗️

Życie naszej rodziny legło w gruzach w jednym momencie. To był piątek, 11 czerwca 2021 roku. Poranek rozpoczął się jak zawsze... Michał przywitał się ze mną i naszymi synkami. Konrad ma 11 lat, Krystianek 3 - tata jest ich największym wzorem i bohaterem. Nikt z nas nie spodziewał się, że to chwila, w której dzieci widzą zdrowego tatę po raz ostatni... Mąż pojechał na przejażdżkę quadem, ale nigdy z niej nie wrócił. Wyjechał z działki dróżką w stronę lasu. W lesie nieprzytomnego znalazła go rowerzystka. To ona wezwała pogotowie... Nie pamięta, co się wydarzyło... Mógł najechać na kawałek drzewa, może wyskoczyło mu jakieś zwierzę... Znaleziono go dopiero około godziny 17. Jak długo mąż był nieprzytomny, jak i o której wydarzył się wypadek - nie wiadomo... Z miejsca wypadku Michała zabrał helikopter. Był w bardzo ciężkim stanie. Trafił natychmiast na OIOM. Kiedy zadzwoniono do mnie ze szpitala, że Michał jest po wypadku, to cały świat zamarł. Bałam się, że nasi synowie go więcej nie zobaczą, że ja mu nie powiem, jaki jest dla mnie ważny, jak go bardzo kochamy... Po badaniach okazało się, że w głowie Michała są liczne krwiaki. Mąż długo nie reagował prawidłowo i nie było z nim kontaktu logicznego. Jedynie otwierał oczy... To były bardzo ciężkie chwile. Zostałam sama z dwójką małych dzieci... Byłam jednak pewna, że mąż się nie podda, że będzie walczyć, by wrócić do mnie, Konrada i Krystiana... Michał jest kochającym mężem i tatą, bardzo życzliwym i pogodnym człowiekiem. Ma wielu przyjaciół. Zarażał pozytywną energią, cieszył się powszechną sympatią i szacunkiem. Zawsze był energiczny i wysportowany, kochał sport... Uwielbiał pływać, jeździć na nartach i desce, morsować. Pasją do aktywności fizycznej zaraził też naszego starszego syna. Jeśli ktoś może wygrać tę walkę, to on... Wiedzieliśmy, że jedyną szansą dla Michała jest rehabilitacja. Po wypisie ze szpitala mąż trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Dzięki pomocy ludzi o dobrych sercach udało nam się sfinansować tam jego kilkumiesięczny pobyt. W grudniu nastąpił przełom - Michał odzyskał świadomość! Wraca mu pamięć oraz mowa. Intensywna rehabilitacja daje efekty, trwa już dziewiąty miesiąc. Michał ma już całkiem sprawną prawą stronę ciała, stoi na prawej nodze, sam je, sam się goli. Coraz lepiej mówi. Są też postępy w odzyskiwaniu sprawności mózgu. Cały czas się rozwija. W tej chwili rehabilitanci skupiają się na uruchomieniu lewej strony ciała. Krystianek i Konradek bardzo tęsknią za swoim tatusiem. Mimo tego, że chłopcy są mali, to tak wiele już rozumieją... Wiedzą, że tata potrzebuje teraz ich pomocy i wsparcia, że teraz nie może z nimi jeździć na rowerze i długo się bawić... Codziennie modlą się, żeby tatuś w pełni wyzdrowiał. Bardzo w to wierzą. Kiedy odwiedzają Michała, długo się do niego przytulają... Rehabilitacja nadal jest bardzo potrzeba... Niestety jest też kosztowna. Koszt miesięcznego pobytu w ośrodku to ponad 20 tysięcy złotych, a Michał prawdopodobnie spędzi w nim jeszcze 10 miesięcy. To jedyna szansa, którą musimy wykorzystać, dlatego prosimy o pomoc! Bez wsparcia Michał nie wróci do swoich ukochanych synków. Cała nasza rodzina bardzo za nim tęskni. Po raz kolejny proszę, pomóżcie nam zebrać środki na rehabilitację Michała. Michał zawsze wspierał innych, teraz on sam potrzebuje pomocy... Z Tobą możemy dokonać cudu. O ten cud proszę, wciąż wierząc, że odzyskam męża, a nasze dzieci ukochanego tatusia... Monika - żona Michała - razem z rodziną ➡️ Więcej o Michale i jego walce o powrót do zdrowia dowiesz się TUTAJ ➡️ Michała możesz wesprzeć również przez LICYTACJE  

137 624,00 zł ( 56,86% )
Brakuje: 104 397,00 zł
Zuzanna Ozga
Zuzanna Ozga , 18 lat

Od pierwszej doby życia – walczy... Pomóż Zuzi uzyskać sprawność!

To był dla nas szok. Nie spodziewaliśmy się, że już dobę po urodzeniu nasza córeczka będzie musiała walczyć o swoje zdrowie i sprawność. Do dziś się z tym zmagamy, jest nam niezwykle trudno... Wiemy jednak, że nie możemy się poddać! Zuzka miała urodzić się zdrowa, w ciąży nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. Niestety przyszła na świat z przepukliną oponowo – rdzeniową, wadami rozwojowymi rdzenia, kotwiczeniem rdzenia i skoliozą kostno – pochodną. Dodatkowo Zuzia w pierwszej i czwartej dobie życia przeszła operacje zamknięcia przepukliny. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Zamiast cieszyć się z narodzin naszej długo wyczekiwanej córeczki, baliśmy się o jej zdrowie, stojąc przed salą operacyjną. Lekarze dawali jej 4% szans na prawidłowe funkcjonowanie. Według specjalistów Zuzia miała nigdy nie chodzić, nie siedzieć… Na szczęście wymagająca rehabilitacja wyeliminowała ten czarny scenariusz.  Z biegiem lat, gdy moja córeczka rosła, zaczęła się pogłębiać u niej skolioza, która powodowała nacisk na narządy wewnętrzne. Musieliśmy szukać ratunku. W 2016 roku trafiliśmy do szpitala w Szczecinie, gdzie Zuzia przeszła operację odkotwiczenia rdzenia. Był to etap, który umożliwił dalsze operacje. W 2018 córka przeszła dwie kolejne – obciążone dużym ryzykiem powikłań. Bardzo baliśmy się o jej zdrowie i nie wiedzieliśmy, że najgorsze dopiero przed nami. Zuzia po ostatniej operacji, w wyniku utraty dużej ilości krwi, trafiła na OIOM. Na szczęście nie poddała się – żyje! Lekarze wyprostowali skrzywienie ze 100 do 50%. Niestety pozostałej części nie można wyprostować, jest zbyt duże ryzyko uszkodzenia rdzenia kręgowego. Zuzia ma obecnie 17 lat, nie poddaje się, mimo że jej codzienność jest niezwykle trudna. Są chwile zwątpienia, ale wspólnie walczymy o jej lepszą przyszłość. Ma w szkole wspaniałych przyjaciół, którzy pomagają jej nosić plecak i wspierają w najprostszych czynnościach. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni.  Moja córeczka wiele wycierpiała, ma problemy z samodzielnym poruszaniem się, często traci równowagę. Ale tylko dzięki intensywnej i regularnej rehabilitacji – Zuzia chodzi. Wykorzystała swoje 4% szans, które dawali jej lekarze… Niestety, aby w przyszłości mogła być samodzielna – intensywna rehabilitacja musi być kontynuowana. Kiedyś córka uczęszczała na 2 bloki w tygodniu, teraz, ze względu na fundusze, musieliśmy ograniczyć się do jednego. Nie chcemy, aby pieniądze zabrały Zuzi szansę na normalne życie i samodzielność. Potrzebujemy pomocy. Rehabilitacja, turnusy i sprzęty ortopedyczne są bardzo kosztowne. Wciąż nie wiemy, co nas jeszcze czeka, ale chcemy zrobić wszystko, aby pomóc naszej małej Zuzi. Mama

3 546,00 zł ( 55,55% )
Brakuje: 2 837,00 zł
Kasia Latosek
Pilne!
2 dni do końca
Kasia Latosek , 39 lat

Katarzyna walczy ze wznową raka❗️Pomóż opłacić kosztowne leczenie❗️

Mam pasażera na gapę, potrójnie ujemnego raka piersi. Usłyszałam kiedyś, że „nie jest ważne, jakiego raka ma człowiek – ważne, jakiego człowieka ma rak”. Głęboko wierzę, że tak właśnie jest i pomimo tego, że przychodzi mi się zmierzyć z tą okropną chorobą po raz drugi – wygram tę walkę ponownie.   W październiku 2019 roku po raz pierwszy  otrzymałam diagnozę potrójnie ujemnego raka piersi. Zastosowano wówczas 16 wlewów chemii przedoperacyjnej, a w maju 2020 roku przeszłam operację oszczędzającą – która umożliwiała usunięcie guza i zachowanie piersi. Po operacji przeszłam 5 tygodniową radioterapię wraz z chemią pooperacyjną w tabletkach i na tym zakończyło się leczenie. Myślałam, że zostawiłam ten rozdział w życiu za sobą. Niestety, w listopadzie 2023 roku zdiagnozowano u mnie wznowę. Nie było czasu do stracenia, więc już w styczniu 2024 roku przeszłam mastektomię. Walka z rakiem się jednak nie skończyła. Mój ma jednak ogromnego „pecha” – ma za swojego gospodarza świadomą, zdeterminowaną i waleczną osobę. Mam w sobie niezmierzone pokłady dobrej i pozytywnej energii, a przede wszystkim jestem całkowicie skoncentrowana na zdrowieniu. Poza leczeniem farmakologicznym dbam o siebie w każdy możliwy sposób. Mój rak uwielbia cukier – to mu daje siłę do wzrostu, więc powiedziałam basta – odwyk cukrowy. Każdego dnia dbam o jak najlepszą dietę i żywienie. Odrzuciłam całkowicie niezdrowe jedzenie, fastfoody, ciasteczka i używki – dzięki temu moje ciało ma siłę na dalszą walkę z nowotworem. Stosuję się do zaleceń lekarzy i przyjmuję suplementy: kwasy omega 3, witaminę D3 i K2…  Mój rak chce tu rządzić. Przede wszystkim przez stres. Codziennie chce zasiać ziarna lęku, ale to orka na ugorze. Nie poddaję się temu, bo wiem, jak istotne jest nastawienie w procesie leczenia.  Rozpoczęłam chemioterapię, jednak największe szanse na całkowitą remisję daje połączenie jej z immunoterapią. Niestety, nie jest ona refundowana. Pierwszy wlew powinnam otrzymać już w pierwszej połowie marca. Kolejne trzeba byłoby podawać co dwa tygodnie. Koszt jednego wlewu to około 15 tysięcy złotych. Niezbędne jest podanie ich aż 8 razy, co składa się na ogromną kwotę 120 tysięcy złotych, której nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie. Nigdy wcześniej nie prosiłam o pomoc. Po raz pierwszy doszłam jednak do momentu, w którym potrzebuję wsparcia. Każda wpłata to dla mnie krok w stronę zdrowia. Wierzę, ze dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą! Katarzyna

69 756,00 zł ( 54,64% )
Brakuje: 57 904,00 zł
Antoś Małka
Antoś Małka , 7 lat

Z Twoim wsparciem Antoś ma szansę na zdrowie i lepszą przyszłość❗️Nie zwlekaj, pomóż 🚨

Gdy po porodzie dowiedzieliśmy się, że nasz Antoś ma wadę serca, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę… Cały czas miałam nadzieję, że to tylko zły sen, koszmar… Niestety nie mogliśmy się z niego obudzić.  W 4. miesiącu życia Antoś przeszedł operację na otwartym serduszku. Rekonwalescencja trwała bardzo długo. Rana na całej klatce piersiowej, mnóstwo szwów… Nie mogliśmy się z tym pogodzić. Z czasem jednak zamieniliśmy ten strach w walkę, którą musimy toczyć każdego dnia. Synek choruje również na astmę oskrzelową, atopowe zapalenie skóry, ma problemy ze wzrokiem… Współpracujemy z poradnią, jesteśmy w trakcie dalszych badań, aby móc w pełni zdiagnozować synka i wiedzieć, jak mu pomóc… Niestety terminy na NFZ są bardzo odległe, w większości musimy działać prywatnie. To wszystko generuje bardzo wysokie koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć sami… Bardzo byśmy chcieli, żeby synek miał szansę na prawidłowe funkcjonowanie. By umiał odnaleźć się wśród innych dzieci, rozumieć je, komunikować się z nimi. Marzymy, by miał szansę na szczęśliwe dzieciństwo. Jednak aby tak się stało, bardzo potrzebujemy Twojej pomocy… Każda wpłacona złotówka będzie dla nas niezwykle cenna – przybliży nas do zdrowia ukochanego dziecka. O niczym nie marzymy tak bardzo. Dla Antosia zrobimy wszystko, dlatego porzucamy wstyd, lęk, obawy i zwracamy się z prośbą o wsparcie. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice

3 483,00 zł ( 54,56% )
Brakuje: 2 900,00 zł
Maja Gorzula
Maja Gorzula , 4 latka

PILNE❗️ Powstrzymaj ból bezradności!

Dzieci takie jak Maja rodzą się bardzo rzadko, bo 1 na 40 tysięcy urodzeń. Rocznie w Polsce takich dzieci rodzi się zaledwie kilkoro. Przyczyna powstania wady jest nieznana i mogła przytrafić się każdemu, mi, Tobie lub komuś z Twojej rodziny… Ból i łzy złości, kiedy Maja kolejny raz bezradnie upada na twarz... To, co w życiu dziecka powinno być radością, dla naszej córeczki stało się barierą nie do pokonania! Jedna nóżka Mai jest krótsza o 7 cm! Wyobrażasz sobie taką różnicę?! Dzieci w jej wieku już samodzielnie chodzą, a nasza córeczka nie daje rady, przewraca się, płacze. Jej cierpienie rozdziera nam serca! Kość strzałkowa jest znacznie skrócona, przez co stopa nie jest stabilna, wygina się w każdą stronę. To prowadzi do koślawości i problemów z utrzymaniem równowagi.  Każdy przyszły rodzic, czekający na przyjście na świat swojego dziecka, jest przekonany, że to właśnie jego maleństwo będzie w pełni zdrowe i  sprawne, że za chwile zabierze je do domu, a świat od tego dnia będzie wypełniony miłością i szczęściem! Wiadomość o chorobie córeczki spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Maja urodziła się w dzień ojca, jako najwspanialszy prezent dla swoich rodziców.  Jest to bardzo rzadka wad wrodzona polegająca na niedorozwoju kości udowej, jak również wielopłaszczyznowej deformacji stawu biodrowego. W przypadku Mai mamy również do czynienia z mocno wygiętą kością udową, którą operacyjne trzeba wyprostować. Aktualnie nóżka lewa Mai jest o 4 cm krótsza od zdrowej, jednak zawsze już kość udowa będzie rosła wolniej, a co za tym idzie, nieleczony skrót nóżki w wieku nastoletnim wyniósłby około 20 cm!  Maja musi przejść serię ciężkich i bolesnych operacji oraz kilkukrotne wydłużanie nóżki specjalnymi aparatami oraz wieloletnią, ciągłą rehabilitację, żeby mogła w dorosłym życiu ciszyć się równymi nogami. Przeprowadzenie tych operacji sprawi, że w wieku kilkunastu lat Maja będzie już w pełni zdrowym i całkowicie sprawnym dzieckiem. Cierpienie tej dziewczynki przechodzi wszelkie granice: Jedyną szansą na całkowite wyleczenie okazała się operacja u najlepszego lekarza na świecie dr. Paleya z Florydy, który ratuje dzieci takie jak Maja od amputacji nóżek! Zakwalifikował Maję do operacji stawu biodrowego i kolanowego. Operacje i rehabilitacja to ogromny koszt. Wiemy, że sami nie damy rady uzbierać wystarczających środków na pokrycie tych kosztów. My, jako rodzice prosimy o pomoc w zebraniu potrzebnych pieniążków, bo chociaż kwoty są ogromne, to one są jedyną przeszkodą do normalnego funkcjonowania naszej córki. Jesteśmy pełni nadziei i bardzo liczmy na wsparcie, w każdej formie. Jeżeli możecie pomóc nam sprawić, żeby Maja była zdrowa, to prosimy - zróbcie to dla niej, bo przecież Każdy rodzic chce patrzeć, jak jego dziecko chodzi, biega, jeździ na rowerze czy skacze na trampolinie. Chociaż naszym obowiązkiem, jako rodziców jest zebranie na leczenie córki, to największą walkę będzie musiała stoczyć Maja. Przez większość swojego życia będzie musiała stawać ramie w ramię z bólem, cierpieniem, nieustającą rehabilitacją, brakiem normalnego dzieciństwa i spojrzeniami innych. Ale wierzymy, że pewnego dnia powie do nas, że wszystkie te doświadczenia były warte tego, że teraz ma zdrowe, równe nogi! Z góry dziękujemy za wszystkie wpłaty. Zdrowa Maja będzie nam codziennie przypominać, o tym, jak bardzo wdzięczni jesteśmy każdemu z darczyńców, każdemu z Was! Rodzice Mai

33 306,00 zł ( 52,17% )
Brakuje: 30 524,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki