Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Oliwier Bajur
Oliwier Bajur , 15 lat

Oliwier marzy, aby żyć jak inni... Potrzebna pomoc❗️

Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze. Dzień, kiedy poznałam mojego 1,5 rocznego synka. Był śmiech, łzy wzruszenia, wielka radość... To była jedna chwila, w której poczułam, że to moje dziecko. W tym dniu urodziłam go sercem. Stan zdrowia mojego dziecka niestety się pogarsza, a ja w dalszym ciągu szukam przyczyny. Błądzę w niewiedzy, rozmawiam z rodzicami chorych dzieci, słucham lekarzy, ale nie przynosi to rezultatów. Zespół Coffina-Lowry’ego jest bardzo rzadki i jeszcze dużo rzeczy jest w nim nieodkryte. Tak bardzo nie chciałabym słyszeć o pogorszeniu… Staram się każdego dnia robić wszystko, żeby syn był szczęśliwy i nie odczuwał swojej inności. Ostatnio nasiliły się bezdechy senne. Czuwałam i z lękiem spoglądałam, czy moje dziecko jeszcze oddycha. Wybudzałam się z przerażeniem, że następnym razem mogę już nie zdążyć. Zamierałam na kilka sekund, kiedy Oli przestawał oddychać, dusił się, nie mógł złapać powietrza… Saturacja spadała do 69%. Oliwier musi być podłączony do respiratora CPAP w czasie drzemek popołudniowych jak i w nocy. Dzięki temu będzie miał możliwość spokojnie oddychać podczas snu bez narażenia życia. Nie chcę myśleć, co by było gdyby… Pewnego dnia Oli miał tak mocne bóle brzucha, że spędziliśmy w szpitalu 14 dni. Z krwi wyszła borelioza, więc zostały przypisane antybiotyki, ale nadal nie wyjaśniono przyczyny bólu brzuszka. Zostaliśmy wypisani do domu, a parametry nie spadły do odpowiedniego poziomu. 1,5 tygodnia po wyjściu ze szpitala na wizycie prywatnej u gastrologa została postawiona diagnoza – refluks. Kiedy po prawie dwóch tygodniach pobytu w szpitalu podjęto decyzję o przeprowadzeniu gastroskopii, trzeba było ją bardzo szybko zakończyć z uwagi na zagrożenie życia Oliwierka. Walka o życie i zdrowie własnego dziecka jest przerażająca jak nic innego. Pojawiła się też kolejna odsłona choroby – katapleksja. Wtedy występuje całkowita utrata napięcia mięśniowego i Oliwier bezwładnie upada. Jesteśmy w trakcie szukania leku, który będzie odpowiedni. Na razie synek musi cały czas chodzić z kimś pod rękę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy atak nastąpi. Pogłębiła się też o kilka stopni kifoza. Oliwierkowi jest wciąż potrzebna ciągła i intensywna rehabilitacja ruchowa i umysłowa, aby chociaż utrzymać to, co przez lata wypracowaliśmy a jeśli Bóg da, nawet poprawić stan zdrowia. Nie wiem, co mam robić. Oliwier potrzebuje rehabilitacji, specjalnej suplementacji leków, a moje środki topnieją z dnia na dzień. Nie mamy marzeń na przyszłość. Już dawno o nich zapomnieliśmy – żyjemy, cieszymy się chwilą, bardzo dużo czasu spędzamy na rehabilitacjach i konsultacjach... Chcielibyśmy żyć normalnie. Tak jak każdy zdrowy człowiek Nie żałuję żadnej chwili, żadnej podjętej decyzji w moim życiu... Nic bym w nim nie zmieniła. Po prostu z całego serca pragnę, aby moje dziecko było szczęśliwe. Oddałabym za to wszystko, dlatego staram się każdego dnia być kilka kroków przed chorobą. Dziękuję za wsparcie, jakiego nam udzielacie i proszę o pochylenie się nad nami kolejny raz.  Bez Was zginiemy w tym świecie – Oliwier się cofnie w swoim rozwoju, a mi pęknie serce… Mama ➡️ Facebook

1 640,00 zł ( 1,54% )
Brakuje: 104 743,00 zł
Zdzisław Rogowicz
Pilne!
Zdzisław Rogowicz , 70 lat

Mój tata umiera 🚨 Liczy się czas❗️

Mój ukochany tatuś zawsze był dla mnie ogromnym wsparciem. To on pokazał mi wspaniały świat, który teraz rozsypuje się na moich oczach. Tata umiera, a ja muszę zrobić wszystko, by to zatrzymać… Straszne wieści często przychodzą znienacka i tak było w tym przypadku. W styczniu tego roku tomografia taty wykazała niepokojące nieprawidłowości. Bardzo się stresowałam, ale nadzieja mnie nie opuszczała. Niestety, biopsja potwierdziła przypuszczenia lekarzy… Zdiagnozowano u niego nieoperacyjny nowotwór mózgu o najwyższej złośliwości! Leczenie zostało wprowadzone od razu. Tata przeszedł intensywną radioterapię, dzięki której jeszcze jest na świecie. Barwy przyszłości nie są jednak kolorowe. Choroba postępuje bardzo szybko. W ostatnim czasie tata przestał chodzić, gdyż guz uciska całą lewą stronę jego ciała. Dodatkowo, pogorszył mu się wzrok. W ciągu dnia coraz częściej śpi. Sytuacja jest krytyczna! Wzruszam się, kiedy widzę, jak dzielnie sobie radzi. Jego wola walki jest ogromna, jednak największym problemem jest czas. Tata musi wytrzymać 2-3 miesiące, by lekarze mogli wdrożyć chemioterapię. W obecnej sytuacji, to jak czekanie na śmierć! Istnieje jednak rozwiązanie. W tej chwili jedyną szansą na dalszą walkę z chorobą jest leczenie niekonwencjonalne. Wszystkie pieniądze przeznaczyliśmy na leki, dzięki którym tata wciąż żyje. Niestety zakup kolejnych przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego błagamy Was o pomoc! To wszystko nadal do mnie nie dociera. Każdego dnia myślami przenoszę się do wspomnień, w których szczęśliwy jeździł na rowerze, spędzał czas na działce, żartował, podziwiał przyrodę, czy łowił ryby. Nie dopuszczam do siebie myśli o jego stracie! To mój ukochany tatuś… Robimy z mamą wszystko, co możemy. Chcemy zorganizować mu domowe hospicjum, które generuje kolejne koszty. Jeżeli chcecie ofiarować nam choć dzień życia z tatą, będziemy dozgonnie wdzięczni za wszelkie wsparcie. Każda złotówka to o jedno wspomnienie więcej. Nie poradzimy sobie bez Was! Tak bardzo potrzebujemy pomocy… Córka z rodziną

2 656,00 zł ( 8,32% )
Brakuje: 29 259,00 zł
Tomasz Przybyła
Tomasz Przybyła , 39 lat

Mam tylko jedno marzenie - by ŻYĆ ❗️Proszę o pomoc ❗️

Mam na imię Tomek. Mam 39 lat, trójkę wspaniałych dzieci, kochaną żonę, mnóstwo planów na przyszłość i … nowotwór, który próbuje mi to wszystko odebrać. Proszę o Waszą pomoc w mojej walce na śmierć i życie! Wszystko zaczęło się w grudniu 2022 roku, kiedy złe wyniki krwi zapoczątkowały moją podróż po gabinetach lekarzy. Dużo schudłem i straciłem siły. Nie byłem w stanie pracować. W okolicy węzłów chłonnych pojawił się guz. Martwiłem się o własne zdrowie i rodzinę: Jak przetrwamy bez mojej pensji? Przecież jestem ojcem, odpowiadam za rodzinę… W czerwcu 2023 roku przeszedłem operację usunięcia guza w lewej pachwinie. Lekarze przeprowadzili biopsję. Gdy poznałem diagnozę, świat się dla mnie zatrzymał — złośliwy, rozlany chłoniak limfoblastyczny! Od tej pory minęło już wiele czasu, a ja nadal nie mogę rozpocząć leczenia… Pochodzę z małej miejscowości, dlatego każdy wyjazd do szpitala wiąże się dla mnie z kosztami, którym w tej chwili nie jestem w stanie sprostać. Z powodu braku pieniędzy musiałem zrezygnować z leczenia w Warszawie i obecnie oczekuję na przyjęcie w szpitalu w Częstochowie, która jest bliżej. W tym czasie nowotwór rośnie w siłę, a ja nieustannie cierpię… Ostatnie badania wykryły nowe zmiany pod obiema pachami i na szyi. Bomba tyka! Walka z rakiem wymaga ode mnie ogromnej siły, ale też pieniędzy. Te kończą się najszybciej… Potrzebuję Waszego wsparcia, by dalej móc korzystać z opieki onkologa i hematologa oraz wreszcie rozpocząć terapię. Choroba wdarła się w moje życie bez żadnego ostrzeżenia. Nie mogę pozwolić, by mi je odebrała. Chcę patrzeć, jak rosną moje dzieci i pokazywać im świat. Mam jeszcze tak wiele do zrobienia… Proszę, pomóżcie!

486,00 zł ( 1,82% )
Brakuje: 26 110,00 zł
Janusz Mikołajczyk
Janusz Mikołajczyk , 51 lat

Tragiczny wypadek zniszczył życie Janusza❗️Potrzebna pomoc 🚨

Wtorek – 12. marca 2024 roku. To miał być zwykły dzień, jak każdy inny. Niestety dla nas skończył się tragicznie…  Właśnie tego dnia o godzinie 14:15 doszło do wypadku samochodowego, w którym brał udział mój tata. Doszło do zderzenia z innym samochodem, w wyniku którego tata przejechał na przeciwległy pas ruchu, auto zahaczyło o drzewo i koziołkowało na pobliskie pole. Tata niestety wypadł z samochodu i doznał szeregu bardzo poważnych obrażeń… Wraz z mamą w szpitalu dostałyśmy informację o połamanych żebrach, połamanej miednicy, pękniętej śledzionie, pękniętej przeponie oraz uszkodzonej wątrobie. Niestety to nie koniec… Wskutek wypadku i stłuczenia głowy powstało bardzo dużo drobnych krwiaków i pajęczynek rozsianych na całej głowie, co doprowadziło do śpiączki… Tata przebywa w szpitalu, jednak jedyną szansą na wybudzenie jest rehabilitacja neurologiczna, która niestety jest bardzo kosztowna... Miesięczny koszt pobytu w takim ośrodku to aż 20 tysięcy złotych! Tata do dnia wypadku pracował, uwielbiał majsterkować i spędzać czas z najbliższymi. Miał wiele planów do zrealizowania. W tym roku przypada 30. rocznica śluby jego i mamy, którą chcieli razem świętować podczas urlopu. Bardzo chciałabym, aby mogli zrealizować ten plan... Tata co roku – przed okresem letnim sprawdzał ze swoim 11-letnim wnukiem stanu roweru… W tym roku nie zdążył... Wszyscy bardzo na niego czekamy i wierzymy, że niebawem do nas wróci. Prosimy, pomóżcie nam odzyskać ukochanego męża, tatę, dziadka, przyjaciela… Nie możemy pozwolić, by to pieniądze stanęły nam na drodze. Jesteście naszą nadzieją. Wiemy, że z Wami możemy więcej… Wiemy, że z Wami może wydarzyć się cud! Córka Janusza

14 325,00 zł ( 26,93% )
Brakuje: 38 867,00 zł
Beata Żylak
Beata Żylak , 23 lata

Choroba sprawia, że muszę walczyć o każdy oddech! Pomocy❗️

Chorobę wykryto u mnie, gdy miałam zaledwie dwa latka. Nawracające infekcje górnych dróg oddechowych i długotrwałe antybiotykoterapie zabrały mi dzieciństwo, które spędziłam w szpitalach. Każda infekcja pogarszała z roku na rok mój stan zdrowia.  Mam 23 lata i choruję na mukowiscydozę, która wytwarza w moich płucach ogrom wydzieliny. Oddychanie przypomina duszenie – jakby choroba nakładała torebkę foliową na moją głowę. Ciągła walka o każdy oddech i niedotlenienie pogarszają moje samopoczucie… Ostatnie trzy lata to czas załamania zdrowotnego. Mukowiscydoza spowodowała, że wydolność płuc wynosiła zaledwie 27%. Moje życie ograniczyło się do czterech ścian, z tlenem nie mogłam rozstać się nawet na chwilę, nie byłam w stanie chodzić.  Na szczęście po czasie dostałam się do projektu, dzięki któremu otrzymałam leki przyczynowe. Po nich mój stan zaczął się poprawiać. Niestety nie wszystkie zniszczenia, do których doszło w moim organizmie, można naprawić.  Jakiś czas temu wyszłam ze szpitala po kolejnej już antybiotykoterapii, koniecznej ze względu na zaostrzenie choroby. Na oddziale spróbowałam drenażu za pomocą maszyny o nazwie "SIMEOX”. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam, jak szybko jest w stanie oderwać wydzielinę od dna płuc – nie bez powodu ludzie mówią na nią „odkurzacz”.  Po wypróbowaniu wiem, że Simeox jest w stanie znacząco poprawić mój komfort życia, zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne – pozbawi mnie walki o każdy oddech… Niestety koszt takiego sprzętu jest niewyobrażalnie wysoki… Sama nie jestem w stanie zdobyć pieniędzy na jego zakup – to aż 30 tysięcy! Mam dopiero 23 lata i całe życie przed sobą. Chciałabym móc korzystać z każdego dnia, cieszyć się każdą chwilą, doświadczać, czerpać z życia jak najwięcej. Niestety choroba skutecznie mi to uniemożliwia… Bardzo proszę o pomoc. Z Waszym wsparciem jest nadzieja na lepszą przyszłość! Beata

3 775,00 zł ( 11,82% )
Brakuje: 28 140,00 zł
Katarzyna Tosiek
Katarzyna Tosiek , 31 lat

Pomóż mi wrócić do sprawności! Potrzebna rehabilitacja!

Gdy miałam 21 lat, zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów. To przewlekła, nieuleczalna choroba autoimmunologiczna, z którą nauczyłam się żyć i w miarę normalnie funkcjonować. Mimo że w tak młodym wieku choroba znacznie ograniczyła moje możliwości, pokonywałam trudności i z nadzieją patrzyłam w przyszłość.  Ukończyłam studia wyższe i podjęłam pracę jako nauczycielka języka polskiego, realizując swoje pasje i marzenia. Jednak w wieku 28 lat, uległam wypadkowi i konieczna była operacja kręgosłupa szyjnego. Podczas operacji doszło do komplikacji, wskutek których mam niedowład kończyny górnej lewej, a jestem osobą leworęczną. Konsekwencją uszkodzonego odcinka szyjnego jest duża niestabilność pozostałych kręgów.  Obecnie każdy mój dzień wypełnia potworny ból i paraliż, dochodzący aż do kończyn dolnych. Chodzę tylko z pomocą fizjoterapeuty przy wysokim balkonie w gorsecie na kręgosłup, podnośniku na nogę, na rękę. Nie jestem w stanie samodzielnie utrzymać pozycji siedzącej dłużej, niż kilka minut. W prostych codziennych czynnościach potrzebuje wsparcia innych osób. Mam orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy – niepełnosprawność w stopniu znacznym, lecz ze względu na zbyt krótki okres składkowy nie kwalifikuję się do przyznania renty. Jedynym ratunkiem na poprawę stanu mojego zdrowia i przywrócenie podstawowej sprawności jest intensywna, wielopoziomowa rehabilitacja, która niestety nie jest refundowana. Lekarze dają mi nadzieję na poprawę stanu mojego zdrowia, jeżeli terapia podjęta zostanie w jak najszybszym czasie. Przeszkodą są ogromne koszty... W ciągu dwóch lat wszystkie oszczędności moje i rodziny zostały pochłonięte przez badania, wizyty lekarskie, terapie.  Bardzo trudno mi prosić o pomoc… Chcę walczyć, ale wiem, że bez wsparcia ludzi o dobrych sercach, nie jestem w stanie opłacić rehabilitacji, która jest aktualnie moją jedyną nadzieją i największym marzeniem. Będę bardzo wdzięczną za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Kasia

481,00 zł ( 0,45% )
Brakuje: 105 902,00 zł
Kacper Kaźmierczak
Kacper Kaźmierczak , 7 lat

Nie możemy pozwolić, by cierpiał choć chwilę dłużej... Prosimy o pomoc!

Nasz synek urodził się zdrowy… Rozwijał się prawidłowo i nic nie wskazywało, że niedługo później cały nasze życie wywróci się do góry nogami… Proszę, przeczytaj naszą historię. Zupełnie niespodziewanie Kacper zaczął tracić wszystkie umiejętności, które wcześniej nabył… Przestał mówić, reagować na imię i otoczenie. Zaczęły się też pojawiać zachowania agresywne… Nasz świat legł w gruzach… Rozpoczęliśmy intensywną diagnostykę, by poznać źródło tych nieprawidłowości. Wówczas zdiagnozowano u Kacperka całościowe zaburzenia rozwoju. Musieliśmy natychmiast zacząć działać! Synek jest pod opieką wielu specjalistów, którzy starają się robić wszystko, by jego sprawność i funkcjonowanie były na jak najwyższym poziomie. Nie jest łatwo. Wszystkie zajęcia i terapie, które są niezbędne, znacząco obciążają nasz budżet. Jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc… Największą trudnością w codziennym funkcjonowaniu synka jest CAŁKOWITY BRAK MOWY. Tak bardzo pragniemy wreszcie usłyszeć jego pierwsze słowa… Niestety, z jego ust wydobywa się jedynie przerażający płacz i krzyk – to jedyny sposób, w jaki Kacper może wyrazić swoje emocje. Synek funkcjonuje i rozwija się zupełnie inaczej niż inne dzieci. Jego układ nerwowy tonie w liczbie bodźców, które dopływają do niego każdego dnia, w każdym momencie, ze zwielokrotnioną siłą. To jest strasznie męczące i prowadzi do ataków agresji, które nierzadko kończą się autoagresją. Wtedy Kacper gryzie się w nadgarstki. O niczym nie marzymy bardziej, niż o zdrowiu naszego synka. Z Waszym wsparciem jest nadzieja, że będzie funkcjonował lepiej, że będzie mógł pobawić się z braciszkiem, powiedzieć tak bardzo przez nas wyczekiwane „Kocham Cię mamo, tato…”. Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice

65 zł
Miłosz Rybicki
Pilne!
5 dni do końca
Miłosz Rybicki , 3 latka

Z ubytkiem w sercu nie może żyć! Serce Miłoszka wymaga pilnej operacji❗️

Nasz ostatni lot do Barcelony wiązał się z nadzieją, że będzie ostatnim, że walka o zdrowe serduszko Miłoszka się zakończy i trzeci etap jego naprawy dobiegnie końca. Niestety już podczas badań powiedziano nam, że jest coś nie taķ. Jak się okazało podczas cewnikowania serca, że jest tętniak na prawej komorze. Operacja planowana na 8 kwietnia mogła się nie odbyć. Trzymali nas w niepewności do samego końca. Lekarz musiał usunąć tętniaka, zanim cokolwiek zaczął robić. Wszystko, co było wcześniej zaplanowane wykonał, z wyjątkiem ubytku w sercu, gdyż tętniak spowodował jego złą kondycję, było bardzo powiększone. Poza tym operacja trwała 8 godzin i to wszystko przyczyniło się, że ryzyko niepowodzenia było jeszcze większe. Po operacji Miłosz czuł się dobrze, niestety 2 dni później jego stan się w chwili pogorszył. Jak się później okazało spowodowane to było infekcją płuc, oraz  porażeniem prawej kopuły przepony, co spowodowało duże problemy z oddychaniem. Miłoszka podłączyli do respiratora, jednak to nie pomogło i musieli wykonać kolejną operację, po tym jak maluch zatrzymał się na jakąś chwilę. Widok ten był dla nas przerażający i obawa czy przeżyje, czy uda się go uratować. Po kolejnej operacji było ciężko. Życie naszego dziecka zależne było od czasu, lekarzy, podawanych leków i aparatury. Mały już kolejny dzień walczy z infekcją. Jest dzielny i ma ogromną wolę życia i to właśnie dodaje nam sił, choć tak naprawdę jesteśmy wyczerpane fizycznie i psychicznie. Bardzo powoli dochodzi do siebie, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Myślałyśmy, że zbiórka na tę operację była naszą ostatnią, ale niestety Miłoszek musi mieć jeszcze jedną operację i mamy wielką nadzieję, że już naprawdę ostatnią i uda się pomyślnie zamknąć ubytek w jego serduszku. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Jak tylko nasz mały bohater dojdzie do siebie i będziemy mogły wrócić do kraju, potrzebna będzie w 3 miesiące po powrocie wizyta kontrolna w Barcelonie, a operacja za pół roku. Tyle juz przeszedł, tak dużo wycierpiał, ale ciągle walczy, dla nas i dla Was. Proszę o pomoc i wsparcie w imieniu synka i swoim. On tak bardzo chce żyć – nie mogę go zawieść tuż na samym końcu naszej walki, ale bez Was i waszego wsparcia sama niestety nie dam rady... Mama ➡️ Licytacje dla Miłoszka ➡️ Strona na FB: Walka o serce oczami Miłoszka ➡️ Instagram: Miłosz Rybicki  

175 661,00 zł ( 27,52% )
Brakuje: 462 637,00 zł
Dominik Majka
Dominik Majka , 18 miesięcy

Nasz synek zmaga się z głuchotą – potrzebna kosztowna operacja w USA❗️Ratunku❗️

W październiku 2022 urodził się nasz upragniony syn Dominik. Cała ciąża była zdrowa, książkowa... Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na całym świecie, gdy widzieliśmy na USG jego maleńkie rączki i stópki. Nie mogliśmy doczekać się, gdy weźmiemy już synka w ramiona. Niestety, niedługo pop porodzie okazało się, że przed nami długa i ciężka walka o zdrowie Dominika. Synek urodził się z niewykształconymi małżowinami usznymi...  Tuż po porodzie mieliśmy nadzieję, że mimo wady uszek Dominik jest zdrowy, że to tylko defekt estetyczny, który nie położy się cieniem na rozwoju synka. Nadzieja szybko pękła niczym bańka mydlana – będąc jeszcze w szpitalu, dwukrotnie nie przeszedł badań przesiewowych. Niezbędne było pogłębienie diagnostyk i wykonanie dokładniejszych badań słuchu. Synek miał już wtedy pół roku... Widzieliśmy w domu, że reaguje tylko na głośne dźwięki i nie gaworzy. Niestety, wyniki badań potwierdziły ten najgorszy scenariusz – nasz synek zmaga się z głuchotą czuciowo-nerwową! Dominik ma bardzo zwężone kanały słuchowe. Nie da się obecnie określić na ile zniekształcone mogą być kosteczki słuchowe, bo jest jeszcze za mały na takie badanie. Chwilowym ratunkiem są dla synka aparaty kostne, które przewodzą dźwięk do kości i dzięki którym słyszy prawie normalnie jak my...  Niestety, są one bardzo uciążliwe – na grubej opasce z gumy, która dociska uszy. Latem odparzają delikatną skórę, przesuwają się i piszczą nawet przy zwykłym przytuleniu się... A w jaki sposób odmówić dziecku przytulenia…? On jest taki malutki i tak bardzo potrzebuje miłości... Jako rodzice chcemy zrobić wszystko, by dać Dominikowi szansę na zdrowie i właściwy rozwój. Taką szansą jest specjalistyczna operacja w USA, dzięki której nasz synek będzie mógł nas normalnie słyszeć. Niestety… Kwota, której potrzebujemy, mimo nawet największych wyrzeczeń – przekracza nasze możliwości finansowe. Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc. Każda wpłata to ogromna nadzieja na to, że Dominik będzie mógł nas usłyszeć. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy dać mu szansę na zdrowe i szczęśliwe życie! Rodzice ➡️ FB Dominika ➡️ Grupa licytacyjna na FB

24 515,00 zł ( 2,06% )
Brakuje: 1 162 813,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki