Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Brzozowska
Julia Brzozowska , 2 latka

Oszukać przeznaczenie... Wspomóż walkę Julki o życie i zdrowie!

Julka urodziła się jako najmłodsza z rodzeństwa. Fakt, że jestem w ciąży, był dla nas sporym zaskoczeniem, jednak cieszyliśmy się, że nasza rodzina znów się powiększy. Czekaliśmy na narodziny małej księżniczki i wiedzieliśmy, że będzie naszym oczkiem w głowie. Dlatego to, co stało się później, tak bardzo złamało nam serca… Córeczka urodziła się w ciężkiej zamartwicy i niedotlenieniu. Jej stan fachowo określono jako encefalopatia niedotlenieniowo-niedokrwienna. Jest to trwałe uszkodzenie mózgu noworodka spowodowane niedoborem tlenu i ograniczonym przepływem krwi do mózgu w okresie okołoporodowym. Charakteryzuje się trudnościami z podjęciem i utrzymaniem własnego oddechu oraz obecnością od pierwszej doby życia zespołu neurologicznego pod postacią zaburzeń świadomości, obniżenia napięcia mięśniowego i drgawek. Julka otrzymała najpierw 2, a potem 4 punkty na 10 w skali Apgar… Lekarze od razu zdecydowali się na przewiezienie jej do szpitala Matki Polki w Łodzi. Tam była wielokrotnie intubowana oraz reanimowana. Jej stan był bardzo ciężki! Lekarze nie dawali jej żadnych szans… Sytuacja była na tyle tragiczna, że sugerowano nam odłączenie jej od respiratora!  Nie zgodziliśmy się na to. Nie mogliśmy. To nasza córeczka i chcieliśmy o nią walczyć, ratować ją do samego końca! I wtedy wydarzył się prawdziwy cud! Córeczka delikatnie chwyciła mnie za mały palec! To był znak. Od tego momentu jej stan powolutku zaczął się poprawiać. Ostatecznie spędziła miesiąc na Oddziale Neonatologi, gdzie przeszła operację usunięcia krwiaka z główki. Później trafiła na Oddział Dziecięcy szpitala w Skierniewicach. Tam uczyłyśmy się siebie nawzajem, a Julka każdego dnia pokazywała nam, że walczy, bo chce z nami być! Jej schorzenia wymagają specjalistycznego sprzętu, który jest bardzo kosztowny. Dlatego cieszyliśmy się, gdy po powrocie do domu udało nam się uzyskać pomoc Hospicjum, pod którego opieką byliśmy przez rok. Dzięki temu Julka miała możliwość korzystania z wielu udogodnień w swoim trudnym życiu, bez konieczności jeżdżenia po szpitalach. Przy ich wsparciu mieliśmy zapewnione leki, sprzęt medyczny, w tym sondy pokarmowe, przez które Julka musi być cały czas karmiona.  Oprócz tego córeczka miała zapewnioną rehabilitację, która jest jej niezbędna. To była dla nas niesamowita pomoc, za którą byliśmy bardzo wdzięczni!. Niestety nic nie trwa wiecznie i już dłużej nie są w stanie nam pomóc… Obecnie stoimy przed koniecznością zakupu bardzo drogiego sprzętu, niezbędnego do funkcjonowania Julki. Do tego leki, rehabilitacje, które wyczerpują nasze zasoby finansowe. Proszę, pomóż nam. Każda złotówka przekazana naszej Julce jest dla nas na wagę złota. Monika, mama

20 261,00 zł ( 63,48% )
Brakuje: 11 654,00 zł
Magdalena Szczepankiewicz-Król
Pilne!
Magdalena Szczepankiewicz-Król , 26 lat

PILNIE potrzebny lek, by ratować młodą mamę❗️Magda chce żyć, by wychować Rysia - POMOCY!

BARDZO PILNE! Mam na imię Magdalena, mam 27 lat i serce wypełnione ogromną miłością do mojego półrocznego synka Rysia. Moja droga do macierzyństwa była pełna trudności i starań, które w końcu zaowocowały narodzinami upragnionego dziecka. Życie jest niestety przewrotne... Kilka miesięcy po narodzinach Rysia dowiedziałam się, że jestem poważnie chora. W całym moim ciele powstają guzy, które w każdej chwili mogą się zezłośliwić! Ból, z którym się mierzę, jest nie do wytrzymania...  Jedyną szansą, by powstrzymać chorobą, jest koszmarnie drogi lek. Umieram ze strachu... Chcę żyć dla mojego synka. Proszę, pomóż mi! Razem z mężem marzyliśmy o tym, aby zostać rodzicami. Przeszliśmy przez piekło walki z niepłodnością. Chciałam tylko jednego - zostać mamą. Staraliśmy się o dziecko kilka lat... Niestety bezskutecznie. Po nieudanych staraniach podjęliśmy się próby zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Niestety zakończyła się fiaskiem. Potem druga i trzecia... Morze wylanych łez, ogromny ból. Czwarta próba in vitro miała być ostatnią... Wtedy wydarzył się cud, zaszłam w ciążę. Byłam taka szczęśliwa... 11 września 2023 roku przyszedł na świat Rysio. Synek urodził się przedwcześnie, w 34 tygodniu ciąży. Ważył zaledwie 1600 gramów. Kiedy pierwszy raz trzymałam go w ramionach, czułam szczęście nie do opisania... Wtedy jednak poznałam też, co to znaczy prawdziwy strach... Synek wymagał specjalistycznej opieki. Musiał spędzić kilka tygodni na szpitalnym oddziale intensywnej terapii i patologii noworodka. Potem czekała go rehabilitacja... Kiedy zażegnaliśmy problemy związane z wcześniactwem, odetchnęliśmy z ulgą. Wydawało się, że teraz będzie już tylko dobrze. Niestety tak się nie stało. Po narodzinach synka mocno podupadłam na zdrowiu. Pojawiły się u mnie silne bóle brzucha, zawroty głowy i utrata wagi... Myślałam, że to liczne terapie hormonalne oraz ciężki poród drogą cesarskiego cięcia i komplikacje po nim odcisnęły piętno na moim zdrowiu. Kiedy zrobiłam badania krwi, ich wyniki wykazały, że prawdopodobnie rozwija się u mnie nowotwór! To był ogromny szok... Przecież jestem młoda, mam 27 lat, dopiero zostałam mamą, a tu taka choroba? Na polecenie lekarzy wykonałam badanie rezonansu magnetycznego ciała. Wynik był druzgocący. Po pierwsze - okazało się, że cierpię na endometriozę, w mięśniu macicy rozwija się u mnie endometrium, co powoduje silne dolegliwości bólowe oraz wiąże się z usunięciem macicy w przyszłości... Jednak nie to było najgorsze. Wykryto u mnie liczne guzy o charakterze neurofibromatozy typu 1, zlokalizowane w brzuchu, wzdłuż naczyń biodrowych, elementów splotu krzyżowego i nie tylko... Okazało się, że cierpię na chorobę genetyczną, która wiąże się z powstawaniem guzów, a co za tym również z ogromnym ryzykiem pojawienia się nowotworów złośliwych...  Kiedy poznałam diagnozę, płakałam bez końca. Każda ze zmian, które mam w ciele, może w każdej chwili zezłośliwić się i przekształcić się w raka! Lekarzy niepokoi już jeden guz, czekam na wyniki biopsji. Choroba atakuje cały mój organizm, guzy powodują ogromny ból... Wstaję i zasypiam z bólem, ciężko mi się poruszać, a przecież muszę zajmować się malutkim synkiem, który potrzebuje mamy! Czeka mnie też rezonans głowy i klatki piersiowej, bo mam zawroty głowy, lekarza chcą zobaczyć, czy tam też nie doszło do ataku choroby... Niestety neurofibromatoza może powodować m.in. powstawanie glejaków - nowotworów mózgu.  Guzy wymagają natychmiastowego leczenia! Niestety choroba rozwija się bardzo szybko, dlatego konieczne jest bardzo pilne działanie! Do niedawna ta choroba była nieuleczalna... Teraz jest szansa, jest nią lek, który powstrzyma powstawanie guzów i postęp choroby! Może spowodować również cofnięcie się zmian... Niestety lek jest jedyną dostępną metodą walki, a w Polsce nie jest on refundowany! Koszt jednego opakowania leku, który wystarcza na miesiąc, wynosi około 18 tysięcy euro! Aby leczenie przyniosło skuteczny rezultat, musi trwać co najmniej przez 2 lata. Pierwszą dawkę leku powinnam przyjąć jak najszybciej! Jednak koszt jest ogromny, a ja nie mam możliwości sfinansowania go sama... Latami walczyliśmy o to, by zostać rodzicami, na to poszły nasze oszczędności. Nie miałam pojęcia, że za chwilę to mi przyjdzie walczyć o życie. Proszę z całych sił o pomoc w zbiórce na lek, który umożliwi mi pokonanie choroby. Chcę żyć jak najdłużej dla mojego synka, chcę brać udział w jego wychowaniu i cieszyć się nim. Błagam, wesprzyjcie mnie w walce z chorobą, dajcie mi szansę na dalsze dni pełne radości, miłości i macierzyństwa. Każda złotówka, każdy gest dobroci, to kropla nadziei dla mnie i mojej rodziny. Dziękuję z całego serca za Waszą pomoc i wsparcie.

240 150,00 zł ( 22,57% )
Brakuje: 823 680,00 zł
Ewa Zawierucha
Pilne!
Ewa Zawierucha , 64 lata

Ewa kontra guz mózgu❗️Wesprzyj walkę o życie❗️

Pod koniec lutego moja mama trafiła do szpitala z powodu osłabionej lewej strony ciała. Okazało się, że jest to spowodowane guzem mózgu. Nie spodziewaliśmy się takiej wiadomości… Mamę zoperowano, ale niestety wynik badania histopatologicznego potwierdził, że jest to glejak wielopostaciowy o 4 stopniu złośliwości.  Następnie mama odbyła 6 tygodniowe leczenie w instytucie onkologii w Gliwicach. Była poddana radioterapii i chemioterapii. Tego typu glejak, jest bardzo trudny do wyleczenia, a do wznowy dochodzi bardzo szybko, dlatego chcemy skorzystać z terapii Nanotherm w Lublinie.  Terapia ta jest innowacyjną metodą leczenia, mającą zastosowanie w złośliwych guzach glejowych mózgu, właśnie takich jak glejakach wielopostaciowych. Polega ona na wprowadzeniu podczas operacji roztworu zawierającego nanocząsteczki tlenku żelaza. Po operacji pacjent poddawany jest serii 6 zabiegów za pomocą urządzenia, które wykorzystuje zmienne pole magnetyczne. Zastosowanie innowacyjnej terapii Nanotherm powoduje niszczenie lub trwałe uszkodzenie przetrwałach po zabiegu operacyjnym komórek nowotworowych. Ponadto poddane innowacyjnej terapii Nanotherm komórki nowotworowe stają się bardziej wrażliwe na stosowaną równolegle radioterapię lub chemioterapię.  Niestety, terapia ta nie jest w Polsce refundowana, a jej koszt przekracza 230 tysięcy złotych. Są to środki, których nasza rodzina nie jest w tym momencie w stanie zdobyć samodzielnie. A chodzi tu o życie najważniejszej osoby w naszym życiu – mamy… Dlatego w imieniu naszych wszystkich najbliższych błagam Was o pomoc. Mama ma wolę walki, chce wygrać z chorobą… Chce żyć! Ta szansa nie może zostać jej odebrana. I choć los bywa nieprzewidywalny, my cały czas wierzymy w szczęśliwe zakończenie.  Anna, córka

70 193,00 zł ( 29,99% )
Brakuje: 163 850,00 zł
Zuzanna Pyszka
14 dni do końca
Zuzanna Pyszka , 26 lat

Zuzia ciężko zachorowała. Z przerażenia wyskoczyła przez szpitalne okno❗️POMOCY!

“Jakim cudem nikt nie zauważył, że wyskoczyła przez okno?! Chciała tylko wrócić do domu… Zuzia była na szpitalnym oddziale wzmożonego nadzoru, w monitorowanej sali. Sama nie powinna wyjść nawet do łazienki! Jeszcze niedawno pełna zdrowia i sił 25-latka, ukochana mama dwójki małych chłopców, od lat zakochana w ich tacie, cudowna córka. Nagle zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie wiedzieliśmy, że to początek ogromnego dramatu i błędów wielu osób, popełnianych po drodze. Nikt nie przyznaje się do winy, a z Zuzi został cień… Mówili nam, że umrze, ale nie uwierzyliśmy. Dziś walczymy, by do nas wróciła i bardzo prosimy o pomoc! Poznaj naszą dramatyczną historię, w którą trudno uwierzyć. Która nie miała prawa się wydarzyć. Jednak dzieje się naprawdę…” – mówią bliscy Zuzi. Do maja tego roku nie było nawet najmniejszego znaku tragedii, która miała nadejść… Niespodziewanie Zuzia, młoda mama Aleksandra i Ignacego, zaczęła się dziwnie zachowywać. Zawieszała się, nie odpowiadała na pytania. Zaczęła bardzo boleć ją głowa. Trafiła do szpitala z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych. Jej lekarka prowadząca – młoda rezydentka – od razu zaczęła podejrzewać autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba w świadomości medycznej istnieje dopiero od 2007 roku. “Na Zuzi nieszczęście ordynatorka oddziału była innego zdania. Zamiast wdrożyć odpowiednie leczenie, przenieśli Zuzkę do innego szpitala, na oddział zakaźny. Tam jej stan zaczął się pogarszać… Mówiła, że słyszy głosy. Panicznie się bała. A my o nią… Jeszcze przed północą dzwoniłam na oddział, gdzie pielęgniarka zapewniła mnie: “Proszę się o nic nie martwić, mamy Zuzę cały czas pod opieką. Wszystko będzie dobrze”. Kilka godzin później moja córka leżała w kałuży krwi na chodniku pod szpitalem.” – mówi mama Zuzanny, Katarzyna Pyszka. “Zadzwonili, że Zuza wypadła z okna. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Jak wypadła?! Miała być przecież cały czas pod opieką… Do szpitala wchodziła na własnych nogach, a nagle mówią nam, że może nie dożyć jutra! I że najpewniej nie dożyje. Zuza uderzyła głową o beton. Uszkodzenie mózgu i uraz kręgosłupa. Po wyprowadzeniu ze śpiączki farmakologicznej nie odzyskała świadomości.” – dodaje Damian, partner Zuzi.  “Lekarz zapytał nas, jaki mamy plan na córkę, bo z niej już nic nie będzie. Mówili nam, że nastąpiła śmierć mózgu. Przenieśli Zuzkę na oddział paliatywny. Była tam 2 miesiące! Wywalczyliśmy przeniesienie na oddział neurologiczny, gdzie jest do dziś. Gdy miała nie przeżyć, ona zaczęła otwierać oczy! Poznała nas, reaguje, gdy pokazujemy jej filmiki synków: 3-letniego Aleksandra i 1,5-rocznego Ignasia. Jest w stanie minimalnej świadomości, a my walczymy, by do nas wróciła. Musi tak być, innej możliwości nie ma!” – łamiącym się głosem mówi mama Zuzi.  “Nie wyobrażam sobie, żeby nasze dzieci wychowywały się bez mamy… Zuzia jest najlepszą mamą na świecie dla Olusia i Ignasia. Młodszy jeszcze nie wie, co się dzieje – tęskni po swojemu, na pewno brakuje mu mamy. Starszy codziennie pyta, kiedy wróci. Jest bardzo ciężko…” – dodaje smutno Damian. Dopiero po czasie potwierdzono diagnozę, która wywołała dziwny stan i omamy u Zuzy – to właśnie autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Zuzanna dostaje wlewy z immunoglobulin i sterydy. Po tragicznym wypadku potrzebuje dodatkowo intensywnej i niestety kosztownej rehabilitacji.  "Walczymy ze szpitalem, aby Zuza leżała w osobnej, izolowanej sali, ponieważ jej organizm jest bardzo osłabiony i cały czas łapie kolejne infekcje. Opieka pielęgniarek musiałaby być zapewniona całą dobę, a to są ogromne koszty, na które nas nie stać... Całą sprawę bada prokuratura, ale to nie przywróci Zuzi zdrowia..." – kwituje Katarzyna. Zuzia ma cudowną rodzinę, która walczy o nią, jak stado lwów. Nie jest im łatwo… W sprawie wypadku toczy się postępowanie. Rodzina ma żal do szpitala, który nie ma sobie nic do zarzucenia. Tymczasem sami, na własną rękę i własnymi środkami muszą organizować rehabilitację, która jest koszmarnie droga. Dlatego powstała ta zbiórka – by pomóc Zuzi wrócić do rodziny i pokonać chorobę, na którą nie zasłużyła. Pomóż jej w tym! Reportaż w Interwencji:   

143 621,00 zł ( 36,29% )
Brakuje: 252 123,00 zł
Zdzisław Rogowicz
Pilne!
Zdzisław Rogowicz , 70 lat

Mój tata umiera 🚨 Liczy się czas❗️

Mój ukochany tatuś zawsze był dla mnie ogromnym wsparciem. To on pokazał mi wspaniały świat, który teraz rozsypuje się na moich oczach. Tata umiera, a ja muszę zrobić wszystko, by to zatrzymać… Straszne wieści często przychodzą znienacka i tak było w tym przypadku. W styczniu tego roku tomografia taty wykazała niepokojące nieprawidłowości. Bardzo się stresowałam, ale nadzieja mnie nie opuszczała. Niestety, biopsja potwierdziła przypuszczenia lekarzy… Zdiagnozowano u niego nieoperacyjny nowotwór mózgu o najwyższej złośliwości! Leczenie zostało wprowadzone od razu. Tata przeszedł intensywną radioterapię, dzięki której jeszcze jest na świecie. Barwy przyszłości nie są jednak kolorowe. Choroba postępuje bardzo szybko. W ostatnim czasie tata przestał chodzić, gdyż guz uciska całą lewą stronę jego ciała. Dodatkowo, pogorszył mu się wzrok. W ciągu dnia coraz częściej śpi. Sytuacja jest krytyczna! Wzruszam się, kiedy widzę, jak dzielnie sobie radzi. Jego wola walki jest ogromna, jednak największym problemem jest czas. Tata musi wytrzymać 2-3 miesiące, by lekarze mogli wdrożyć chemioterapię. W obecnej sytuacji, to jak czekanie na śmierć! Istnieje jednak rozwiązanie. W tej chwili jedyną szansą na dalszą walkę z chorobą jest leczenie niekonwencjonalne. Wszystkie pieniądze przeznaczyliśmy na leki, dzięki którym tata wciąż żyje. Niestety zakup kolejnych przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego błagamy Was o pomoc! To wszystko nadal do mnie nie dociera. Każdego dnia myślami przenoszę się do wspomnień, w których szczęśliwy jeździł na rowerze, spędzał czas na działce, żartował, podziwiał przyrodę, czy łowił ryby. Nie dopuszczam do siebie myśli o jego stracie! To mój ukochany tatuś… Robimy z mamą wszystko, co możemy. Chcemy zorganizować mu domowe hospicjum, które generuje kolejne koszty. Jeżeli chcecie ofiarować nam choć dzień życia z tatą, będziemy dozgonnie wdzięczni za wszelkie wsparcie. Każda złotówka to o jedno wspomnienie więcej. Nie poradzimy sobie bez Was! Tak bardzo potrzebujemy pomocy… Córka z rodziną

2 656,00 zł ( 8,32% )
Brakuje: 29 259,00 zł
Anna Żynis
7 dni do końca
Anna Żynis , 50 lat

Udar odebrał Ani wszystko... Każda pomoc jest na wagę złota❗️

Ania w wieku 49 lat doznała rozległego niedokrwiennego udaru mózgu. Tragiczny w skutkach incydent pozostawił ją z aż w 90% uszkodzoną lewą półkulą mózgu! Aktualnie Ania boryka się z poważnymi konsekwencjami tego schorzenia. Prawa strona jej ciała jest sparaliżowana, a głęboka afazja sprawia, że nie jest w stanie mówić ani pisać. Nie może funkcjonować samodzielnie i potrzebuje stałej opieki osób trzecich, aby zaspokoić podstawowe potrzeby dnia codziennego. Każdy dzień wymaga intensywnej rehabilitacji oraz terapii neurologopedycznej. Każdy dzień to walka o poprawę jakości jej życia i przywrócenie choćby niewielkiej niezależności. Jednak niestety, tego typu leczenie jest kosztowne, a zasoby finansowe wyczerpują się bardzo szybko. Dlatego też zwracamy się z gorącą prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza kwota, będzie ogromnym wkładem w proces rehabilitacji Anny. Wasza hojność pozwoli kontynuować terapie, zakupić niezbędny sprzęt rehabilitacyjny i ułatwić funkcjonowanie. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy sprawić, że życie Anny stanie się łatwiejsze i pełniejsze. Bliscy

7 741 zł
Mariola Woźniczak
Mariola Woźniczak , 48 lat

Mariola przeszła TRZECI UDAR❗️Dziś nie mówi i zmaga się z niedowładem... Pomocy❗️

Zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie dla mojej mamy, Marioli, która w wieku 48 lat stanęła w obliczu swojego trzeciego udaru i potrzebuje naszej wspólnej pomocy, aby móc wrócić do życia, które kocha. Odkąd pamiętam, mama zawsze była osobą pełną ciepła i miłości. Zawsze kochała piec ciasta i torty, które stały się symbolem wszystkich rodzinnych uroczystości i wielu chwil pełnych radości. Mariola, to nie tylko miłośniczka pieczenia i gotowania, ale przede wszystkim mama dwóch dorosłych córek i siostra dwóch wspaniałych kobiet, dla których zawsze była wsparciem. Niestety, w ubiegłym roku straciła swoją mamę w wyniku udaru, a dziś sama stanęła przed największym wyzwaniem swojego życia. To wydarzenie jeszcze bardziej uświadomiło nam, jak kruche jest życie i jak ważna jest każda chwila spędzona razem. Obecnie Mariola zmaga się z niedowładem prawej strony ciała i nie jest w stanie mówić ani się komunikować. Każdy dzień jest dla nas walką o najmniejszy ruch czy gest. Jej duch jest silny, ale potrzebuje dostępu do najlepszej możliwej opieki i rehabilitacji, aby mieć szansę na powrót do normalnego życia. Koszty takiej opieki są ogromne i niestety przekraczają nasze możliwości finansowe, ale wierzymy, że z Waszą pomocą możemy zebrać potrzebne środki, które pomogą pokryć koszty pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym, który jest kluczem do odzyskania przez mamę w miarę normalnego życia. Każda złotówka, każde udostępnienie tej zbiórki to dla nas ogromna pomoc i promyk nadziei. Dołączcie do "Razem dla Marioli" – nie tylko zbiórki, ale społeczności, która wierzy w siłę wsparcia i cudowną moc ludzkiego serca. Razem możemy pomóc mamie odzyskać to, co udar odebrał – radość i możliwość dzielenia się swoją energią i miłością z innymi. Dziękujemy, za każdą formę wsparcia.Z wdzięcznością i nadzieją – córka Karolina wraz z całą rodziną

18 591,00 zł ( 26,88% )
Brakuje: 50 558,00 zł
Tymoteusz Dobrosz
Tymoteusz Dobrosz , 23 miesiące

Okrutny los dopadł malutkiego Tymonka! Wesprzyj go w walce o lepsze jutro!

Kiedy Tymek pojawił się w naszym życiu, stał się dla naszej rodziny źródłem niesamowitej siły i miłości. Jego radość rozświetla każdy nasz dzień, a niezłomna determinacja, daje nadzieję w najtrudniejszych chwilach. Niestety jego piękny uśmiech skrywa wiele cierpienia… Życie naszego dziecka to ciągła walka. W trakcie ciąży nic nie wskazywało na to, że nasz synek urodzi się z problemami. Jednak od razu po porodzie dowiedzieliśmy się, że Tymek cierpi na choroby neurologiczne. I tak do dziś, każdego dnia, mierzy się z opóźnieniami psychoruchowymi... Nasz synek nie rozwija się jak jego rówieśnicy. Jest bardzo malutki i ma kłopot z przybraniem na wadze. Niedługo skończy dwa lata, a waży zaledwie osiem kilo! Dla nas jest jednak idealny. Widzimy w nim niesamowitą siłę, która pomaga mu pokonywać codzienne przeszkody rzucane przez okrutny los. W ostatnim czasie zauważyliśmy, jak stara się stawać przy meblach. Budzi to w naszych sercach ogromną dumę. Czasem nie umiemy też ukryć łez wzruszenia...  Nadal jednak jesteśmy przepełnieni strachem, ponieważ od roku czekamy na wyniki specjalistycznych badań genetycznych. To one mogą dać nam w końcu odpowiedź, co tak naprawdę jest genezą wszystkich problemów Tymka i pomogą dobrać terapię dopasowaną do jego potrzeb. Niestety czas działa na naszą niekorzyść i wiemy, że w rozwoju naszego dziecka liczy się każdy tydzień i miesiąc. Wiemy też, że potrzebne jest nasze wielkie zaangażowanie, ale jesteśmy gotowi podjąć tę walkę! Doszliśmy jednak do momentu, gdzie musimy prosić o Twoje wsparcie i serce. Lekarze doradzili nam wykonanie dalszych badań genetycznych, jednak są one niesamowicie kosztowne. Twoja hojność może mieć ogromne znaczenie dla Tymoteusza, umożliwiając mu dostęp do dalszej diagnostyki oraz specjalistycznych terapii i rehabilitacji!  Rodzice Tymka

11 327 zł
Karina Konka
Pilne!
Karina Konka , 14 lat

Dramatyczna sytuacja❗️Wzrosły koszty leczenia Karinki! Pomóż...

Ile jeszcze cierpień przed Karinką? Jak długa jeszcze będzie jej droga do sprawności i zdrowia? Jak wiele razy jej mama będzie musiała prosić o pomoc dla córeczki, bez której wszystko przepadnie…? Karinka niczym sobie na to wszystko nie zasłużyła. Operacja za operacją, kolejne tygodnie w gipsach i ortezach. Nie miała i nie ma normalnego dzieciństwa. Jednak ma szansę! Pomóż, ten jeszcze jeden raz. Przegońmy razem ból i cierpienie, dajmy Karince i jej mamie nadzieję na przyszłość!  Katarzyna, mama Kariny: Moja córka ma już za sobą 5 zabiegów, a z każdym z nich coraz mniej wiary w pozytywne zakończenie… Przed nią miały być jeszcze tylko dwa zabiegi w Niemczech, gdzie dzięki pomocy Darczyńców Karinka może być leczona. Niestety, okazało się, że jej stan jest znacznie poważniejszy, a na domiar złego dostaliśmy wyższe, zaktualizowane kosztorysy operacji – ma być ich jeszcze 4… Dla 11-letniej dziewczynki to niesamowity stres… W Niemczech dostaliśmy zalecenia pracy nad miednicą, kręgosłupem, bo niestety deformacja nóg pociąga za sobą określoną postawę ciała. A o następnej operacji na kręgosłupie nie chcę nawet myśleć… Kolejny zabieg planowany jest na 24 maja (przyjęcie 23 maja), wtedy będzie pobierany odlew na ortezy. Cykl zabiegów miał się skończyć do sierpnia, ale może przeciągnąć się do końca września. Nie wiem, czy to w ogóle realne, by zebrać tyle pieniędzy do tego czasu…  Poprzednia zbiórka trwała dwa lata, fundusze na rehabilitację, bez której operacje nie mają sensu, wykorzystywaliśmy na bieżąco. Nie spodziewałam się aż takich podwyżek… Nie będę ukrywać – jestem załamana. Co mam jednak powiedzieć córce? Że niestety, w trakcie leczenia, po którym tak wiele się spodziewamy, zabrakło nam środków i musimy wracać do domu? Że tyle wycierpiała na marne? Że nie będzie żadnej poprawy, mało tego – będzie coraz gorzej? Proszę, poznaj naszą historię i jeśli tylko los mojej córeczki nie jest Ci obojętny, wesprzyj ją choć przysłowiową złotówką… Grudzień 2009 roku — to wtedy na świecie pojawiła się moja ukochana córeczka. Nasze szczęście nie trwało jednak długo… W drugim miesiącu życia lekarze stwierdzili opóźnienie psychoruchowe. Zaczęła się rehabilitacja. Wierzyłam, że Karinka z tego wyjdzie i dzięki ciężkiej pracy szybko nadgoni rówieśników. Niestety, najgorsze dopiero miało nadejść… Ostateczna, prawidłowa diagnoza zapadła o wiele za późno. Oznaczało to stracone najważniejsze miesiące, podczas których mogłybyśmy tak dużo osiągnąć… Nie wiedziałam, że moja córka ma porażenie mózgowe. Lekarze stwierdzili to dopiero w 20 miesiącu jej życia. Niedowład czterokończynowy z przewagą kończyn dolnych i lewej kończyny górnej — tak brzmiał nasz wyrok. Wtedy też przyszło orzeczenie o niepełnosprawności. Moja córka jest niepełnosprawna — ta myśl tłukła się po mojej głowie, raniła serce. Dlaczego właśnie my, dlaczego Karinkę to spotkało? Nie było jednak czasu, żeby się użalać. I tak za dużo go straciliśmy. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by moja córka była szczęśliwa, mimo swojej choroby. Dzisiaj Karinka jest pod opieką sztabu specjalistów: neurologa, neurochirurga, ortopedy, lekarza rehabilitanta oraz przychodni rehabilitacyjnej. Z powodu licznych chorób towarzyszących znajduje się także pod opieką: poradni onkologiczno-hematologicznej w Szczecinie (w związku z zaburzeniami krzepnięcia – choroba von Willebranda); kardiologa (niewielka wada serca); urologa (pęcherz neurogenny); alergologa (uczulenie pokarmowe i wziewne). Dużo jak na tak małą dziewczynkę… Na chorobę Karinki nie ma leku, ona nigdy nie wyzdrowieje. Jedynym ratunkiem jest rehabilitacja — systematyczna, nieprzerwana, uciążliwa, ale niosąca nadzieję na poprawę. I operacje…  Karinka ma tylko jedno marzenie – znów chodzić. Walczymy o to, ale los nam rzuca kolejne kłody pod nogi… Ciągle złe wiadomości, ciągle ból i strach. To trudne, jednak  nie mam innego wyjścia - znów proszę o pomoc dla mojej córeczki. Obiecałam jej, że zrobię wszystko, ale moje wszystko to za mało…  

42 872,00 zł ( 10,56% )
Brakuje: 362 755,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki