Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Rafał i Marcin Krawczyk
Rafał i Marcin Krawczyk , 26 lat

DMD zabija po kolei moich braci – błagam, pomóż!❗️

Byliśmy piątką rodzeństwa… Niestety okrutny los nie pozwolił nam żyć szczęśliwie razem. Wszyscy moi bracia chorowali na Dystrofię Mięśniową Duchenne’a – dwóch z nich pokonała choroba. Całą rodziną walczymy teraz o godne życie Marcina i Rafała! Dystrofia Mięśniowa Duchenne’a to rzadka choroba genetyczna, która osłabia wszystkie mięśnie w ciele. Marcin i Rafał od lat muszą poruszać się na wózkach inwalidzkich, a w ostatnim czasie choroba coraz bardziej postępuje. 6 lat temu Marcin złapał pozornie niegroźną infekcję, która jednak zasiała spustoszenie w jego organizmie. By ratować jego życie, trzeba było podłączyć go do respiratora. Kilka tygodni temu ten koszmar spotkał także Rafała. W szpitalu przeprowadzono tracheostomię i on również jest wentylowany mechanicznie.  Ciężar pielęgnacji Marcina i Rafała spoczywa na moich rodzicach… Odejście dziecka to niewyobrażalna tragedia, a moich rodziców spotkało to już dwa razy. Razem z nimi obserwuję, jak choroba podstępnie niszczy zdrowie moich braci i w końcu prowadzi ich do ŚMIERCI! Marcin i Rafał są pod opieką hospicjum domowego, dzięki czemu nie muszą mieszkać w ośrodku opiekuńczym. Pilnie jednak potrzebujemy wsparcia wykwalifikowanych asystentów osób z niepełnosprawnością – specjalistów, którzy odciążą moich rodziców w opiece. Niezbędna jest też pomoc w zakupie odpowiednich opatrunków i leków na odleżyny, z którymi boryka się Rafał.  Marzymy, żeby Marcin i Rafał mieli jak najlepszą opiekę i by mogli godnie żyć. Choroba jest nieubłagana, ale musimy zawalczyć o komfort i jak najdłuższą sprawność moich braci. Błagamy, pomóżcie!  Małgorzata, siostra

18 505 zł
Oluś Krawiec
Oluś Krawiec , 7 lat

Potrzeba tak niewiele, aby uczynić życie Olusia lepszym! POMÓŻ!

Patrzyłam lekarzowi w oczy, próbując zrozumieć, co do mnie mówi. Ledwo widziałam go przez łzy... Kiwałam głową, milczałam, choć chciałam krzyczeć z bezsilności i rozpaczy. Błagałam, aby to był tylko zły sen, aby ktoś powiedział, że na moje dziecko okrutny los nie wymierzył tak bezlitosnego wyroku! Rdzeniowy zanik mięśni – to te trzy słowa wprowadziły do mojego życia smutek i strach... Na właśnie tę chorobę cierpi Oluś, mój ukochany synek. Jego organizm nie produkuje białka, które odżywia neurony, odpowiedzialne za pracę mięśni... Te słabną, a potem umierają. A to przecież od mięśni zależy ruch, połykanie, mowa... Kiedy umierają mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, to jest koniec. Dzieci, chore na najgorszą postać SMA, bez leczenia, nie dożywają nawet drugich urodzin... Wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby ocalić synka. I tak się stało. Walcząc o zdrowie Olusia, przewróciliśmy do góry nogami całe nasze dotychczasowe życie. Zaczęłam szukać pomocy u najlepszych specjalistów w kraju i za granicą. W naszej ojczyźnie, na Ukrainie dla Olusia nie było ratunku, dlatego wyjechaliśmy do Polski, gdzie rozpoczęliśmy leczenie. Tylko dzięki temu Aleksander wciąż żyje! Dziękuję Ci, Polsko, że uratowałaś życie mojego dziecka... Choroba jednak wciąż jest z nami i nie odpuszcza. Ostatnio napotkaliśmy kolejną, wielką trudność. Przez rozwój schorzenia Oluś nie może już sam się przewrócić na drugi bok w trakcie snu. Do tego synek też często choruje. Jest mu wtedy niezmiernie ciężko oddychać, często się dusi. Musi być ułożony wyżej, ale gdy układam jego głowę na wielu poduszkach, niestety zawsze się zsuwa. Serce mi pęka, gdy widzę, jak cierpi! Muszę zapewnić mu specjalistyczne łóżko rehabilitacyjne, które kosztuje majątek i znacznie przerasta nasz rodzinny budżet. Dlatego ponownie przychodzę do Was z prośbą o pomoc. Ostatnio dzięki Waszemu wsparciu daliśmy radę, wierzę, że i tym razem się uda! W naszej rodzinie pracuje tylko mąż, przez co jest nam naprawdę ciężko. Ja opiekuję się śmiertelnie chorym synkiem i córeczką. Proszę, pomóż nam! Oluś potrzebuje ratunku nie na już, ale na wczoraj... Naprawdę liczy się czas. Błagam o ratunek! Natalia, mama Olusia

2 265,00 zł ( 36,39% )
Brakuje: 3 959,00 zł
Gosia Banaszak
Gosia Banaszak , 45 lat

Małgorzata walczy z nowotworem – POMÓŻ❗️

We wrześniu zeszłego roku moje życie drastycznie się zmieniło. Okazało się, że choruję na nowotwór złośliwy piersi! Nie sądziłam wtedy, że niedługo później usłyszę coś jeszcze gorszego… Po diagnozie czułam, że coś jest nie tak i postanowiłam wykonać dodatkowe badania. Wyniki były wstrząsające! Okazało się, że pojawiły się groźne przerzuty do węzłów chłonnych. To bardzo skomplikowało leczenie… Za mną już pierwszy etap wycieńczającej chemioterapii oraz mastektomia prawej piersi. Ostatnie pół roku wypełniał ból i strach przed tym, co jeszcze nastąpi. Cały czas zastanawiam się, czy dam radę dalej walczyć... Wiem jednak, że nie mogę się poddać – moja rodzina mnie potrzebuje! Obecnie jestem w trakcie radioterapii i kolejnej chemii. Podczas konsultacji doradzono mi specjalistyczną kurację środkiem, który wykazuje dużą aktywność przeciwnowotworową. Niestety, proponowane leczenie nie jest refundowane, a niezbędne będzie także wykonanie rozszerzonych badań krwi. To wszystko wyniesie ponad 10 tysięcy złotych! Leczenie wspierające jest bardzo kosztowne i przekracza moje możliwości finansowe. Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o wsparcie mojej zbiórki. Każda wpłata daje mi nadzieję na pokonanie okrutnej choroby! Małgorzata

1 124,00 zł ( 10,56% )
Brakuje: 9 515,00 zł
Małgorzata Noga
Małgorzata Noga , 63 lata

Krwotok a potem udar❗️Pomóż Małgosi wrócić do dawnej sprawności❗️

Nic nie zapowiadało, że Małgosia, ukochana żona i mama, miała problemy zdrowotne. Jak każdego dnia szykowała się do pracy i nagle usłyszeliśmy hałas w łazience. Pobiegłem sprawdzić, co się stało i zobaczyłem moją żonę leżącą na podłodze. Natychmiast udzieliliśmy jej pomocy i wezwaliśmy pogotowie. Karetka przewiozła Małgosię do szpitala MSWiA. Jednak po przyjeździe lekarze zdecydowali, że nie są w stanie udzielić jej pomocy na takim poziomie, jakiego potrzebuje. Podjęto decyzje o zmianie szpitala. Okazało się, że przeszła wylew. Jej stan stopniowo się stabilizował, kiedy przyszedł kolejny niespodziewany cios.  Kilka dni później Małgosia doznała udaru. Był dużo gorszy niż wylew i doprowadził do ogromnego spustoszenia w jej organizmie. Nie reagowała na bodźce, dopiero po kilku dniach zaczęła nas rozpoznawać, nie mówiła i zmagała się z paraliżem prawej strony ciała. Postępy są, przychodzą bardzo powoli, ale dają nam nadzieję, że Małgosia z tego wyjdzie. Obecnie rehabilituje się ambulatoryjnie w Krakowie, jest w stanie mówić, ale nie mamy pojęcie, czy zajęcia raz w tygodniu będą wystarczające. Lekarze jasno mówią, że powrót do zdrowia może być trudny, a przede wszystkim długotrwały. Małgorzata jest bardzo zaangażowaną i lubianą w pracy i przez uczniów nauczycielką biologii. Przez lata budowała relacje, poświęcała się pracy, przygotowywała młodzież do matury nawet na emeryturze. A teraz to wszystko stoi pod znakiem zapytania. Mamy syna Dominika i dwójkę wnucząt – 8-letnią Julcię i 11-letniego Jasia. Żona uwielbia zabierać ich do nas na „dzień z babuliną”, jak to nazywa. Doceniała każdą chwilę spędzoną z rodziną. Dlatego nikt z nas nie był przygotowany na taki tok wydarzeń… Chcielibyśmy zagwarantować Małgorzacie możliwość powrotu do zdrowia. Ma kochającą rodzinę, przyjaciół oraz przyszłych studentów, którzy czekają na jej powrót do sprawności. Dlatego prosimy o przekazanie darowizny w jakiejkolwiek kwocie, nawet najmniejszej. Każda wpłata ma ogromne znaczenie. Mąż Adam i syn Dominik

552,00 zł ( 0,56% )
Brakuje: 97 434,00 zł
Staś Skwarcan
Staś Skwarcan , 16 miesięcy

Uratuj życie❗️1,5-roczny Staś walczy z guzem mózgu❗️

W Wigilię 2022 dostaliśmy najcudowniejszy prezent, jaki można sobie wyobrazić. Na świat przyszedł nasz drugi synek, Staś. Byliśmy tacy szczęśliwi, ale po kilkunastu miesiącach nasze spokojne życie zostało okrutnie przerwane. W głowie naszego małego chłopca wykryto guza mózgu! Musimy walczyć o życie Stasia! Niestety brakuje nam pieniędzy, żeby uratować naszego synka, dlatego prosimy o pomoc... Staś do swoich pierwszych urodzin rozwijał się prawidłowo. Siedział stabilnie, czworakował i wstawał przy meblach. Czekaliśmy już w zasadzie na pierwsze kroki, niestety nie pojawiły się, a syn zaczął tracić równowagę, podpierać się przy siedzeniu, coraz trudniej było mu wstawać. Zdarzało się, że się przewracał, później miał nawet kłopoty z siedzeniem… Staraliśmy się zachować spokój i nie podejrzewać od razu najgorszego. Myśleliśmy, że to chwilowe osłabienie, może wpłynęła na to przebyta infekcja. Jednak objawy nie mijały, więc udaliśmy się do neurologa, który skierował nas do szpitala na dalszą diagnostykę.  Od tego czasu wszystko działo się bardzo szybko. Tomografia wykazała guza 4 komory mózgu i duże wodogłowie! Gdy usłyszeliśmy diagnozę, nie potrafiliśmy wydusić słowa… Nie było jednak czasu do stracenia, trzeba było działać natychmiast!  Już w nocy pani doktor z Wrocławia załatwiała nam transport do Katowic na następny dzień. Trudno było uwierzyć w to, co się działo. Syn był w bardzo dobrym stanie, jeszcze dzień wcześniej bawił się w żłobku. W szpitalu w Katowicach jego stan zaczął się jednak pogarszać. Wodogłowie spowodowane guzem zaczęło dawać o sobie znać. Przeprowadzono zabieg drenażu zewnętrznego, aby zmniejszyć ciśnienie śródczaszkowe.  Dwa dni później odbyła się operacja. Czas oczekiwania na korytarzu na jej zakończenie, dłużył się w nieskończoność. Do głowy przychodziły najczarniejsze scenariusze… Na szczęście udało się usunąć guza prawie w całości! Myśleliśmy, że będziemy mogli odetchnąć, ale los zadał kolejny cios…  Okazało się, że są przerzuty do kręgosłupa, a guz, który pojawił się w głowie Stasia to ETMR, rzadki guz 4 stopnia złośliwości! Po naszego synka przyszedł straszliwy przeciwnik, który chce odebrać mu życie… Wyrwać Stasia z naszych objęć i oddać w ręce śmieci… My jednak nigdy się nie poddamy! Będziemy walczyć o nasze dziecko każdego dnia. Obecnie synek jest po 3 cyklach chemii w Przylądku Nadziei we Wrocławiu. Niestety rezonans zrobiony po 2 cyklach nie wykazał znaczącej poprawy… Ostatnio powrócił też problem z wodogłowiem, synek musiał pilnie mieć założoną zastawkę... Wiemy, że mierzymy się z bardzo trudnym przeciwnikiem, dlatego zrobimy wszystko, żeby uratować Stasia. Mamy ogromną nadzieję, że gdzieś znajdziemy sposób, terapię, która sprawi, że wyzdrowieje. Zaczynamy konsultacje zagraniczne, nie wiemy jeszcze, ile może kosztować leczenie Stasia, ale wiemy, że zrobimy wszystko, żeby dać mu szansę na zdrowie, na życie! Potrzebujemy tylko Twojej pomocy! Rodzice

9 254 zł
Michał Nartowski
Michał Nartowski , 10 lat

Michał potrzebuje nowego wózka! Prosimy o pomoc dla synka!

Nasz kochany synek Michał przyszedł na świat dokładnie 1 lutego 2014 roku. Był brakującym elementem w układance naszego życia. Wypełnił je miłością i radością, aż po same brzegi. Synek od początku był silnym, zdrowym, prawidłowo rozwijającym się dzieckiem. Nie mieliśmy żadnych powodów do zmartwień. Niestety po 6 miesiącach pojawiły się niepokojące symptomy… Michałek został skierowany do neurologa z powodu fizycznego osłabienia. Po diagnostyce i wykonaniu szeregu badań otrzymaliśmy druzgoczącą diagnozę… Okazało się, ze nasz synek choruje na rdzeniowy zanik mięśni (SMA) typu 1. W jednej chwili runął nam grunt pod nogami, a serca pękły z żalu!  SMA to choroba nerwowo-mięśniowa o podłożu genetycznym, której skutkiem jest osłabienie mięśni całego ciała i ich stopniowy zanik… W momencie otrzymania diagnozy nie zaproponowano nam leczenia – na tamtą chwilę była to choroba nieuleczalna. Poinformowano nas, że syn nie dożyje drugiego roku życia i zaproponowano jedynie opiekę paliatywną. Nic nie jest w stanie przygotować żadnego rodzica na taką informację!  Nie wierząc w wyrok wydany na nasze dziecko, zaczęliśmy szukać pomocy. Zdeterminowani odwiedzaliśmy najlepszych specjalistów w kraju i za granicą, gdzie dostaliśmy wskazówki na temat opieki, pielęgnacji, rehabilitacji oraz niezbędnego sprzętu. Pragnęliśmy utrzymać Michałka w jak najlepszej kondycji fizycznej do momentu pojawienia się leku na SMA. Razem z gronem lekarzy i rehabilitantów rozpoczęliśmy walkę o zdrowie i życie naszego synka. W drugiej połowie 2017 roku Michał dostał szansę przyjęcia pierwszego leku na SMA. Leczenie wiązało się z wyjazdem naszej rodziny do Włoch na 4 miesiące. Po tym czasie wróciliśmy do domu kontynuować domową rehabilitację a na kolejne dawki leku lataliśmy do Rzymu trzy razy w roku. Od lipca 2019 roku, synek jest pod opieką Kliniki Neurologii Instytutu Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie przyjmuje podania specyfiku. Niestety sam  lek ma za zadanie wyłącznie powstrzyma postępu rozwoju choroby... To dzięki połączeniu leczenia i stałej specjalistycznej rehabilitacji stan naszego dziecka się poprawia. Każda zdobyta umiejętność jest wynikiem jego ciężkiej, codziennej pracy. Michał jest objęty opieką wielu specjalistów oraz posiada specjalistyczny sprzęt, który umożliwia mu funkcjonowanie w społeczeństwie najlepiej jak to jest możliwe. Do tego specjalistycznego sprzętu zaliczamy wózek inwalidzki o napędzie eklektycznym. To dzięki niemu Michał może samodzielnie się poruszać w domu i poza nim.  Niestety wózek, którym aktualnie porusza się syn jest już dla niego za mały. Musimy zakupić dla Michała nowy sprzęt, dostosowany do jego potrzeb, którego koszt to kwota ponad 80 000 złotych! Ta suma znacznie przekracza nasze możliwości finansowe i nie jesteśmy w stanie samodzielnie jej ubierać. Dlatego z całego serca zwracamy się z prośbą o pomoc! Rodzice Michała

5 276,00 zł ( 6,15% )
Brakuje: 80 512,00 zł
Aurelia Cikota
Aurelia Cikota , 8 lat

Lewa stopa Aurelki jest mniejsza o pięć rozmiarów❗️ Podaruj szansę na operację...

Radość z narodzin naszej Małej Kobietki niestety nie trwała długo. Diagnoza rozerwała nam serca. Emocji, które wówczas nam towarzyszyły, nie da się opisać. Strach i niepewność zatopione w morzu łez. Czy nasze dziecko będzie chodzić? Aurelka urodziła się z wrodzoną wadą lewej kończyny. Lekarze postanowili działać natychmiastowo. W swoich pierwszych miesiącach nóżka córeczki była wielokrotnie zatapiana w gipsie. Konieczne było także nacięcie ścięgna Achillesa. Do czwartego roku życia rehabilitowaliśmy nóżkę Aurelki przy pomocy szyny korekcyjnej. Kolejne skomplikowane zabiegi były wykańczającą nasze dziecko walką. Jak wytłumaczyć małej dziewczynce, że znów musi jechać na operację? Byliśmy bezsilni… Z dnia na dzień nasz kalendarz wypełniało coraz więcej ważnych dat. Terminy licznych rekonstrukcji i osteotomii napawały nas równocześnie nadzieją i niepokojem. Szpital stał się placem zabaw córci. Robiliśmy wszystko, by Aurelka była sprawna. Troska o nasze dziecko zawsze była dla nas priorytetem. Mimo zaciekłej walki lewa stopa córki jest mniejsza od prawej o pięć rozmiarów! Zaniepokojeni jej stanem, zdecydowaliśmy się na konsultację u światowej sławy ortopedy, doktora Paleya. Podczas wizyty dowiedzieliśmy się, że konieczna jest korekcja hemimelii strzałkowej. To skomplikowana operacja, którą należy wykonać najszybciej, jak to możliwe. Czujemy, że walczymy z czasem! Przeszkodą jest porażający koszt zabiegu. To on sprawił, że jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Nie jesteśmy w stanie zgromadzić w tak krótkim czasie tak wielkiej kwoty. Chora nóżka staje się coraz większym powodem do smutku. Aurelka dorasta, a oceniające spojrzenia obcych ludzi nie pomagają. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak trudną walkę toczy nasza córka! Naszym marzeniem jest ocalenie jej dzieciństwa. Widzimy jaką radość czerpie ze śpiewu, tańca, czy rysunku. Jej pokój wypełniają same barwne obrazki. Chcielibyśmy, by przyszłość córki również była kolorowa. W trudnych chwilach głaszczemy ją po główce i zapewniamy, że wszystko się ułoży. Wierzymy, że nasza mała wojowniczka będzie sprawna. Chcemy dla naszej Aurelki tego, co każdy rodzic dla swojego dziecka – zdrowia, szczęśliwego dzieciństwa i żeby nie traciła wiary w siebie. Brak środków na opłacenie operacji jest naszym najtrudniejszym przeciwnikiem… Obawa o przyszłość Aurelii towarzyszy nam na co dzień. Prosimy, pomóżcie nam w walce o zdrową nóżkę Aurelii, aby mogła przejść przez swoje życie równym krokiem.  Joanna i Marcin, rodzice Aurelii

20 977,00 zł ( 4,92% )
Brakuje: 404 555,00 zł
Kacper Jankiewicz
Kacper Jankiewicz , 8 lat

Trwa walka z padaczką❗️Kacper potrzebuje wsparcia❗️

Jak każda mama marzyłam o tym, by Kacper mógł się prawidłowo rozwijać, by miał szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Rzeczywistość przygotowała jednak zgoła inny scenariusz. Taki, w którym mój synek musi codziennie zmagać się z chorobą.  Gdy Kacper miał 8 miesięcy, zdiagnozowano u niego padaczkę. Nie mogłam w to uwierzyć. Wiedziałam, że od tej pory codzienność mojego synka będzie wiązała się z ciągłą walką o każdy postęp, każdą nową umiejętność.  Od tamtej chwili mój dzielny chłopiec poddawany jest leczeniu. Przyjmuje bardzo mocne leki, a ataki i tak występują… W związku ze znacznym opóźnieniem psychoruchowym synek musi odbywać liczne zajęcia pod okiem specjalistów, uczęszcza do specjalnego ośrodka terapeutycznego. Dobrze to na niego wpływa. Wraca zmęczony, ale szczęśliwy.  Najważniejszy jest teraz rozwój mowy, z którą synek ma spore problemy. Staramy się z mężem, jak możemy, aby pokryć wszystkie potrzeby, ale one wciąż rosną i zaczynają przerastać nasze możliwości finansowe. Kolejne ataki choroby niestety odbierają synkowi wszystkie wypracowane postępy. Nie możemy jednak odpuścić. Musimy walczyć o lepsze jutro Kacpra.  Na chwilę obecną badania genetyczne nie wykazały nic konkretnego. Są zmiany w mózgu, ale lekarze jeszcze określają, jakie dokładnie. Możemy więc czekać i do tego czasu wciąż walczyć o sprawność i zdrowie Kacpra. Już raz otrzymaliśmy ogromne wsparcie i dzięki temu mogliśmy opłacić rehabilitację. Teraz znów potrzebujemy środków na leczenie i środki medyczne. Jesteśmy coraz bliżej odpowiedzi i będziemy wdzięczni za każdą pomoc z Waszej strony. Nie możemy stracić nadziei na to, że będzie lepiej, że stan zdrowia naszego synka się poprawi i Kacper będzie mógł zawalczyć o dalsze postępy w rozwoju. Każdy pomocny gest ma naprawdę ogromne znaczenie!  Karolina, mama Kacpra

70 zł
Zosia Przybylska
Zosia Przybylska , 9 lat

Rączki Zosi łamią się jak zapałki! Potrzebna pilna operacja❗️

Dzień, w którym Zosia przyszła na świat, był najpiękniejszym dniem naszego życia. Nie mogliśmy się jej doczekać! Widzieliśmy, jaka jest maleńka i krucha. Jak okazało się niedługo później, była delikatniejsza niż inne niemowlęta… U Zosi zdiagnozowano wrodzoną łamliwość kości. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, nasz idealny, szczęśliwy świat runął w jednej sekundzie. Tak bardzo baliśmy się o zdrowie naszej córeczki, jej dzieciństwo i przyszłość! To brzmiało jak wyrok!  Ciężko opisać to, jak uważni i ostrożni byliśmy, gdy Zosia rosła i zaczynała się poruszać. Jej każdy krok był przez nas bacznie obserwowany. Z bólem serca nie mogliśmy też pozwalać jej na niektóre aktywności, ponieważ była narażona na złamania bardziej niż inne dzieci. Musieliśmy uważać na każdy ruch naszej córeczki... Nie sposób jednak uniknąć upadków czy potknięć, gdy dziecko dorasta i poznaje świat. Zosia przez swoją chorobę doznała już tylu złamań, że przestaliśmy je liczyć. Najgorsze jest to, że może do nich dojść nawet podczas najprostszych czynności. Ponadto, po złamaniach kończyny nie zawsze zrastały się równo, przez co rączki córeczki nie są proste. Jednym z rozwiązań, by zapobiec złamaniom u Zosi i wyprostować jej ręce, jest operacja wszczepienia prętów teleskopowych. Taki zabieg został już wykonany na nóżkach naszego dziecka. Od tamtego czasu nie było więcej złamań w obrębie jej nóg! Niestety, rączki Zosi nie zostały wcześniej poddane operacji, przez co są bardziej narażone na złamania. Kilka dni temu, gdy córeczka jechała rowerkiem, przewróciła się i złamała obie ręce! Zosia tyle już wycierpiała, a teraz ten dodatkowy ból… Jej cierpienie rozdziera nasze serca! Tak trudno jest patrzeć na dramat własnego dziecka, nie mogąc mu pomóc! Ten wypadek jest ogromnym ciosem, ponieważ odebrał Zosi całą samodzielność. Teraz nie jest w stanie wykonywać podstawowych czynności – jeść, pić, myć zębów czy poruszać się na wózku, bo obie ręce ma w gipsie. Zosia na co dzień uczęszcza do szkoły, co także jest w tym momencie uniemożliwione.  Mimo wszystkich przeciwności losu, córeczka jest pogodną i radosną dziewczynką. Jest maleńka, ale swoim ogromnym uśmiechem zaraża każdego. Dobrze radzi sobie w szkole, ma tam też wielu przyjaciół. Przeraża nas myśl, że przez obecną sytuację i zamknięcie w domu, straci tę wewnętrzną radość i zamknie się w sobie… Nie możemy na to pozwolić! Ogromną szansą na poprawę stanu Zosi jest wzmocnienie jej rączek prętami. Zabieg można wykonać w ramach NFZ, jednak terminy są bardzo odległe. Ponadto refundowana jest operacja tylko jednej ręki podczas wizyty. To oznaczałoby dla naszej córeczki wydłużony czas rekonwalescencji oraz więcej pobytów w szpitalu... Pojawiła się jednak szansa na przeprowadzenie operacji na obu rączkach jednocześnie w prywatnej klinice! Zabieg jest jednak bardzo kosztowny, a my mamy coraz mniej czasu! Zosia pilnie potrzebuje tej operacji szczególnie teraz, gdy złamania ograniczają jej normalne funkcjonowanie. Prosimy, pomóżcie naszej córeczce! Rodzice Zosi

35 972,00 zł ( 67,62% )
Brakuje: 17 220,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki