Samotna matka walczy o życie ciężko chorych dzieci… Pomóż!

Leczenie, rehabilitacja ratująca życie, zakup sprzętu
Zakończenie: 12 Lutego 2024
Opis zbiórki
Od 5 października ubiegłego roku wychowuje dzieci sama. Mąż nas zostawił. Jest mi bardzo ciężko. Moi synowie są śmiertelnie chorzy na rzadką i nieuleczalną chorobę Miopatię Wrodzoną. Bez codziennego leczenia moi synowie umrą. Jestem na skraju załamania, to walka, której staram się sprostać od kilku lat doprowadziła mnie do ciężkiej depresji, z której leczę się klinicznie.
Jedyną szansą na życie moich dzieci jest intensywna terapia, na którą brakuje mi pieniędzy. Każdego dnia podłączam chłopców pod odpowiednią aparaturę, ćwiczę z nimi, jeżdżę do specjalistów. Nie pracuję – nie mogę. Moje dzieci wymagają całodobowej pomocy. Zostałam z tym sama, a Adrian i Kacper rosną i potrzebują coraz więcej opieki i siły, której mi zaczyna brakować.
Jako matka staram się być silna, staram się być wzorem dla moich dzielnych synków. Zostali mi tylko oni. To Adrian i Kacper trzymają mnie jeszcze przy życiu, sprawiają, że się nie poddaję i codziennie jestem z nimi!
Chciałabym Cię poprosić o pomoc. Jak matka matkę, jak rodzic rodzica. Bez Twojego wsparcia nie dam już rady…
Obecnie chłopcy są pod opieką Ośrodka Wentylacji Domowej z powodu przewlekłej zaawansowanej niewydolności oddechowej. Ich oddech wspomagany jest każdej nocy respiratorem. Adi i Kacperek są świadomi swojej odmienności, wiedzą, że jedyny dostępny lek, który pozwala nam walczyć z Miopatią to nieustanna rehabilitacja, sprzęt rehabilitacyjno-ortopedyczny oraz leczenie zachowawcze.
Na tę chorobę nie ma leku. Tylko dzięki rehabilitacji Adrian i Kacperek są ze mną!
Potrzebujemy specjalnego auta, przystosowanego do potrzeb Adrianka i Kacperka, żebyśmy mogli zabrać na wyjazd wszystko, co jest potrzebne i żebym nie musiała analizować, co muszę zabrać, a co mogę zostawić. Sprzęt jest potrzebny zawsze. Respiratory, ssak, asystor kaszlu, nawilżacze do respiratorów, wózki inwalidzkie, dostawki elektryczne do wózków, by dzieci mogły też same jeździć, akcesoria do tych sprzętów, zestawy ambu na wszelki wypadek...
W aucie brakuje nam miejsca, żeby włożyć foteliki – chłopcy rosną. Muszę z nimi jeździć do specjalistów. To są nieustanne koszty... Strasznie przerażają mnie te sumy pieniedzy. Z jednej strony wiem, że nie moge się poddać, że muszę dla nich walczyć, a za chwilę przychodzi rezygnacja, lęk i jedna i ta sama myśl "ja już nie chce, nie mam siły, nie dam rady już iść do przodu...
Potrzebujemy turnusów rehabilitacyjnych - tylko tak mogę pomóc przedłużyć życie moich chłopców.
Niestety kwota jaką musimy zebrać, na zakup potrzebnego sprzętu i auta jest dla mnie, samotnej matki, nieosiągalna.
Inni marzą o domu z ogródkiem, o wakacjach na Bali, ja chciałabym móc mieć czym codziennie transportować moich synków do szpitala, żeby żyli jak najdłużej!
Życie moje Adrianka i Kacpra to nieustanna rehabilitacja, która ratuje ich życie. Wszystko bym dała żeby móc podać im lek, albo podpisać zgodę na jakąś operację, ale to niemożliwe.
Jestem ich matką, kocham ich i nie poddam się. Ty też byś się nie poddał!
Pomóż nam!
*Kwota zbiórki jest szacunkowa.