Jedno życie - trzy wylewy. Agnieszka przeżyła, ale chce żyć jak kiedyś!

trzymiesięczna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku
Zakończenie: 29 Września 2022
Opis zbiórki
Gdy ujrzałem Agnieszkę, wiedziałem, że będziemy razem na dobre i na złe. Takiej kobiety mężczyzna całe życie ze świecą szuka. Gdy walczyła o życie w szpitalu, grunt usunął mi się spod nóg. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę zostać sam, choć dzieliła nas od tego cienka granica. Dzisiaj cieszę się z moją żoną każdym dniem, ale wiem, że przed nami jeszcze daleka droga do zdrowia.
Moja żona zawsze dbała o zdrowie. Regularnie wykonywała badania, na nic nie narzekała. To częściej ja się uskarżałem, że boli mnie głowa. Pamiętam, że było to kilka dni po 43 urodzinach Agnieszki. Wiedziałem, że dzieje się coś niedobrego, kiedy żona w drodze do pracy powiedziała mi, że rozbolała ją okropnie głowa. Gdy dodała, że nie jest w stanie się ruszyć, od razu skierowaliśmy się na SOR. W szpitalu zrobili jej tomografię, która odkryła mikrowylew w mózgu. Lekarze zostawili żonę na obserwacji. Pozostałe wyniki wychodziły bardzo dobre. Po tygodniu pobytu w szpitalu, w dniu wypisu, Agnieszka dostała krwotoku mózgowego. Dostałem od niej telefon, że strasznie boli ją głowa i połączenie zostało przerwane. Do szpitala dotarłem w kilka minut. Zdążyłem zobaczyć żonę, gdy była wnoszona do karetki. Jej widok mną wstrząsnął. Zdążyłem wydusić z siebie, że ją kocham i musiałem ukradkiem ocierać łzy.
Błyskawicznie trafiła z Oświęcimia do lecznicy w Krakowie. Chirurdzy od razu musieli przeprowadzić operację zaklejenia tego pękniętego naczynia. Ponowny wylew występuje u co 5 chorego po pierwszym krwawieniu. Dlaczego musiał dotknąć właśnie moją Agusię? Po kilku godzinach czuwania dowiedziałem się, że wszystko jest dobrze. Żona wybudziła się po operacji. Dużo potem spała i myliła słowa, ale z dnia na dzień wracała do siebie. Żona po dwóch tygodniach z oddziału w Krakowie wróciła do oświęcimskiego szpitala. Nic złego się nie działo, dlatego po kilku dniach wróciła do domu. Cała rodzina odetchnęła wielką ulgą. Było po wszystkim, a my chcieliśmy już odpocząć i zapomnieć o tych dramatycznych chwilach. Nie było nam to jednak dane. Dwa dni - tyle mieliśmy spokoju. Agnieszka o godzinie 7.30 rano zwijała się z bólu. Pobiegłem do sąsiadki po tabletki przeciwbólowe, ale gdy wróciłem, żona zaczęła już wymiotować. Wiedziałem wtedy, że zło ponownie zaatakowało. Agnieszka z powrotem została zabrana śmigłowcem do Krakowa. Znowu musiałem się z nią pożegnać i modlić się, że się jeszcze zobaczymy. Jej stan był krytyczny. Została podpięta pod niezliczoną ilość kroplówek, a dren odprowadzał jej z głowy płyn. Po dwóch tygodniach lekarze spróbowali wybudzić żonę ze śpiączki. Agusia nadal spała. Nikt nie potrafił nam powiedzieć, co będzie dalej.
Po kilku dniach żona zaczęła sama oddychać. Cud - z radości skakałem pod niebo. Gdy jej stan był stabilny, od razu postarałem się o rehabilitację. Specjaliści sprawili, że Agnieszka otworzyła oczy. Z pomocą logopedów usunięto jej rurkę tracheostomijną. Po kilku miesiącach, kiedy żona była już w domu, usunięto także PEG-a. Nasz wysiłek i ćwiczenia sprawiły, że Agniesia potrafiła sama się napić, uczesać czy umyć zęby. Czułem, że powoli wracamy na dobre tory. Ale los bywa przewrotny i znowu wystawił nas na próbę. Gorączka przyszła znienacka. Wzywałem karetkę, ale do gorączki nie chcieli przyjechać - nawet do osoby po potrójnym wylewie… Zawiozłem żonę natychmiast do szpitala. Dwa tygodnie badań nie dały żadnych odpowiedzi. Ale gorączka cofnęła to, co udało nam się wypracować na starcie. Od tego czasu minęło ponad pół roku. Kolejne tygodnie żmudnej rehabilitacji na nowo przywracały w Agnieszce życie.
Jej postępy dają nam ogromną nadzieję. Moja żona potrafi przeczytać książkę, gestami odpowiedzieć na nasze pytania, częściej się śmieje. Ale najważniejsze, że zaczyna szeptać. Z pamięci po cichutku już recytuje Inwokację z Pana Tadeusza. Wiem, że dalsza rehabilitacja jest w stanie postawić Agusię na nogi. Jakbym mógł, to oddałbym swoje zdrowie za jej. Wiem, że to niemożliwe. Obiecałem przed ołtarzem, że będziemy razem w zdrowiu i chorobie. Teraz chciałbym jej powiedzieć, że będzie tylko lepiej. Proszę, dołóż swoją cegiełkę do zdrowia Agnieszki.
Adam, mąż Agnieszki