Pomoc dla Agnieszki

Zakup wózka elektrycznego, turnusy rehabilitacyjne, operacja CCSVI
Zakończenie: 10 Sierpnia 2019
Rezultat zbiórki
Szanowni Darczyńcy,
to dzięki darowiznom przekazywanym przez Was Agnieszka wyjechała w roku 2018 i 2019 na turnusy rehabilitacyjne dedykowane osobom z niepełnosprawnością neurologiczną.
Agnieszka mogła korzystać z zabiegów na lokomacie - przypomnieć sobie i poczuć jak to jest chodzić na własnych nogach. To tam korzystała z różnych zabiegów rehabilitacyjnych oraz wsparcia psychologicznego.
W tym czasie, kiedy Agnieszka przebywała na miesięcznych pobytach w sanatorium, jej mama (70 lat), która na co dzień sama opiekuje się córką, miała czas na odpoczynek i regenerację sił. Bardzo dziękujemy za każde, nawet najmniejsze wsparcie i pomoc dla Agnieszki i jej mamy.
Opis zbiórki
Byłam młoda, zdrowa, całe życie stało przede mną otworem. Tak bardzo chciałam żyć, jak każda inna kobieta. Mieć męża, dzieci, szczęśliwy dom. Wszystkie znaki na ziemi i niebie podpowiadały, że tak właśnie będzie, aż do tego dnia…
Kiedy miałam 15 lat, zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Wiedziałam, że tej choroby nie da się wyleczyć, ale jej postęp można opóźnić. Prawie 7 lat - tyle czasu choroba nie dawała o sobie zbyt mocno znać. Byłam zakochana, brałam ślub z człowiekiem, którego kochałam. Nasze szczęście miało dopełnić dziecko.
Kiedy nasz syn przyszedł na świat, zamiast ogromu szczęścia, przygniótł nas ciężar choroby. Stwardnienie rozsiane zaatakowało ze zdwojoną siłą, przykuło do wózka inwalidzkiego. Tak bardzo chciałam móc zajmować się moim synem, uczyć go miłości do świata i ludzi, móc wyjść na plac zabaw. W takich momentach każdy na moim miejscu zadawałby sobie to samo pytanie: dlaczego ja?
Z chorobą można walczyć, można ją zatrzymać, jeśli ma się siłę do walki. Często tę siłę można czerpać ze wsparcia najbliższych osób. Niestety, kiedy potrzebowałam męża najbardziej, on mnie zostawił. Łzy płynęły strumieniami. Gdy usłyszałam, od człowieka, który przecież przyrzekał mi miłość na dobre i złe, że już mnie nie kocha, nie umiałam się uspokoić. To był, niestety, dopiero pierwszy cios.
Rozwód - tak bardzo chciałam mieć to już za sobą. Myślałam, że to, co najgorsze, będzie wtedy już za mną. Wtedy padł kolejny cios. Mąż odebrał mi dziecko. Przecież choroba nie sprawiała, że kochałam mojego syna mniej. Właśnie wtedy kochałam jeszcze bardziej i jeszcze bardziej go potrzebowałam, a on potrzebował mnie. Miał przecież tylko 13 lat.
Mogłam już liczyć tylko na pomoc osób, które nigdy nie zostawiły mnie w potrzebie - moi rodzice. Od kiedy tata zmarł, troskliwą opieką otoczyła mnie mama. Sama ma już prawie 70 lat i brakuje jej sił, żeby się mną zajmować. W tym wieku potrzebuje wsparcia i odpoczynku, a całą swoją siłę traci, kiedy opiekuje się mną. Tak bardzo boję się, co będzie ze mną, kiedy jej już zabraknie.
Mam ogromnie marzenie, chciałabym jeszcze kiedyś stanąć na własnych nogach. Dzięki turnusom rehabilitacyjnym i zabiegom na lokomacie, to marzenie jest coraz bardziej realne. Ich koszt jest nieosiągalny dla kogoś, kto tak jak ja, utrzymuję się z renty. Obecnie mogę sobie pozwolić na rehabilitacje tylko raz w tygodniu.
Ta zbiórka to moja ostatnia szansa, że kiedyś stanę na nogi. Zanim to się stanie, proszę, pomóż mi uzbierać pieniądze na podnośnik, lokomatę i wózek elektryczny. To pomoc nie tylko dla mnie, także dla mojej mamy.
***
OBEJRZYJ