

Jestem Aga. Pomóż mi wygrać z intruzem. Razem powiedzmy mu RAK TO hell❗️
Cel zbiórki: Nierefundowana terapia komórkami dendrytycznymi, leczenie i rehabilitacja, dieta
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
1 Stały Pomagacz
Dołącz- Anonimowy Pomagaczzaczyna wspierać co miesiąc
Cel zbiórki: Nierefundowana terapia komórkami dendrytycznymi, leczenie i rehabilitacja, dieta
Aktualizacje
Proszę, pomóżcie mi dalej walczyć o życie❗️
Obecne wyniki badań obrazowych wskazują częściową regresję zmian w wątrobie oraz całkowite ustąpienie przerzutów na płucach. Markery nowotworowe są w normie, co wskazuje na uśpienie obecnych jeszcze guzów.
Największą niedogodnością leczenia systemowego wciąż pozostają okrutne nudności i torsje podczas chemii oraz problemy skórne po wlewach leków, które są bardzo bolesne i utrudniają codzienne funkcjonowanie. Zdjęcie oddaje tylko częściowo ich wygląd.

Bardzo trudne dla mnie i dla moich dzieci są rozstania podczas moich wyjazdów na chemię do Warszawy. Co dwa tygodnie nie ma mnie w domu przez 4 dni. Każdy wyjazd związany jest z olbrzymią tęsknotą maluchów... Zauważają ją także panie w przedszkolu.
W dalszych planach mamy kontynuację terapii komórkami dendrytycznymi oraz kolejne konsultacje pod kątem możliwości wykonania dodatkowych zabiegów histotrypsji w USA. Znaleźliśmy równie możliwość mniej inwazyjnych naświetlań jelita niż typowa radioterapia w Szwajcarii, będziemy konsultować tam możliwości dodatkowego leczenia.
Z całego serca dziękuję Wam za to, że jesteście i mnie wspieracie. Dzięki Waszej pomocy wciąż mogę walczyć. Niezmiennie proszę Was o dalszą obecność i pomoc!
Agnieszka
Nowe informacje❗️Dzięki Waszej pomocy mogę walczyć o życie – proszę o dalsze wsparcie❗️
Dotychczas dzięki zbiórce udało nam się sfinansować szczepienie z komórek dendrytycznych. Na razie była to jedna dawka, niewykluczone, że w przyszłości niezbędna będzie kolejna. Skuteczność będzie można ocenić po kilku miesiącach.
W badaniach klinicznych biorę udział od początku kwietnia. Ostatni tomograf wykazał częściowy regres zmian, markery spadły znacząco. Konwencjonalne leczenie powoduje jednak ogromne problemy skórne, osłabienie i nudności, dlatego część funduszy ze zbiórki przeznaczamy także na leczenie dermatologiczne, zabiegi regeneracyjne, jak chociażby regularne wizyty w komorze normobarycznej, dzięki którym bardzo poprawiły się wyniki mojej morfologii, co umożliwia kontynuację chemioterapii.
Dzięki zbiórce kupiliśmy także inhalator wodorowy, który wspomaga regenerację po chemii, badania wskazują także na pozytywny wpływ codziennych inhalacji na zmniejszanie się zmian przerzutowych w płucach. W najbliższych tygodniach będziemy konsultować aktualne wyniki badań w USA pod kątem nieinwazyjnego zabiegu histotrypsji (usuwanie przerzutów z wątroby ultradźwiękami) oraz w Szwajcarii pod kątem nieinwazyjnych naświetlań guza w jelicie. Oba zabiegi są kosztowne, ale nie uszkadzają zdrowych tkanek i można je łączyć z konwencjonalnym leczeniem.
To wszystko jest możliwe dzięki Wam kochani darczyńcy. Z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie, wszystkie ciepłe i dobre słowa, które od Was płyną. Dajecie mi niesamowitą siłę i wiarę w moje działania. Dziękuję, że towarzyszycie mi w mojej walce. Proszę o dalszą obecność i pomoc!
Agnieszka
Opis zbiórki
Cześć, jestem Aga, mama trojga fantastycznych dzieciaków. Nigdy nie sądziłam, że pojawię się tutaj, jednak życie nie dało mi wyboru. Półtora roku temu usłyszałam diagnozę: nowotwór złośliwy jelita grubego z rozległymi, nieoperacyjnymi przerzutami na wątrobę. Cios przyszedł niespodziewanie zaledwie dzień po moich 38. urodzinach i niecałe 3 miesiące po urodzeniu mojego trzeciego dziecka: synka Samuela.
Lekarze nie próbowali nawet kryć, że moje rokowania są złe, a terapia, którą dla mnie planują nie ma na celu wyleczenia, a jedynie “przedłużenie życia i poprawę komfortu życia pacjenta”.
Kiedy z nimi rozmawiałam, nie patrzyli mi nawet w oczy, jakby bali się powiedzieć, co dokładnie mnie czeka…
W dokumentacji medycznej wpisali “Chemioterapia paliatywna”. Patrząc na te słowa, myśląc o moich maluchach, na początku czułam ogromny, rozrywający od wewnątrz ból i strach.

RAK SIĘ MNIE NIE SPODZIEWAŁ
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie podjęła walki. Całą rodziną przeszliśmy w tryb wojenny: przez rok co dwa tygodnie 44-godzinna, dewastująca chemioterapia połączona z wyjazdami na dodatkowe zabiegi do innego miasta. W tym czasie ze względu na ogromne osłabienie i wymioty nie byłam w stanie opiekować się dziećmi, za każdym razem wspierali nas rodzina i przyjaciele.
Po roku ciągłej walki, restrykcyjnej diety połączonej z kosztowną suplementacją, przyszedł przełom. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało… Guzy na jelicie, a także zmiany przerzutowe zmniejszyły się. Lekarze uznali, że jest “okienko” na operację i trzeba to wykorzystać, tym bardziej że mój organizm zaczął coraz gorzej tolerować chemię, miałam coraz gorsze badania krwi, szpik miał wyraźnie dość.

JAKI NOWY ROK, TAKI CAŁY…?
Sylwestra 2024 spędziłam na oddziale. Przeszłam operację wątroby, w trakcie której wycięto mi kilkanaście guzów – o wiele więcej niż wskazywał tomograf. Kiedy później pojawiałam się na oddziale lekarze mówili o mnie, jak o “przypadku”, który się nie zdarza.
Miałam nadzieję, że to już ostatnia prosta. Perspektywa kolejnej operacji nie wydawała się przerażająca, wręcz przeciwnie: napawała nadzieją, że wychodzę na prostą, a do wygrania wojny coraz bliżej…
Kolejny cios przyszedł w marcu br. Wyniki badania PET przyniosły druzgocące informacje – zmiany wznowiły się. Dodatkowo pojawiło się podejrzenie przerzutów do płuc i śródpiersia.
Ponownie znalazłam się w punkcie wyjścia... Czy przeżyje kolejne ciosy? Staram się odnaleźć w sobie siłę do dalszej walki i wiarę, że wytrwam, że podołam… Ale tylko ja wiem, jak trudno jest podnieść się w takim momencie…

RAKieta dobra – lecę po zdrowie!
W najbliższym czasie wezmę udział w badaniu klinicznym, które daje mi możliwość przyjęcia leku w fazie testowej na moją rzadką mutację nowotworu. Nadzieją dla mnie jest również leczenie wspierające komórkami dendrytycznymi w Niemczech. Nawiązałam także kontakt z największym szpitalem onkologicznym w USA, w Houston, konsultuję mój przypadek również w klinice Assuta w Izraelu.
Wciąż mam wiarę i wolę walki, przegrana nie jest dla mnie opcją. Przeszkoda jest jedna – ogromne koszty! Wspomniane terapie, a także leki są w Polsce nierefundowane. Konsultacje w USA czy Izraelu nie są również możliwe zdalnie – aby otrzymać pomoc, muszę być tam na miejscu. Zarówno one, jak i ciągłe podróże już na starcie są ogromnie kosztowne.

RAK-off
Nie napisałam jeszcze zakończenia tej historii. Wciąż mam jeszcze wiele możliwości, by zawalczyć o siebie, a zamierzam walczyć do końca....
Mam wokół siebie mnóstwo cudownych osób, które każdego dnia pomagają jak tylko mogą. Ale potrzebuję też Twojej pomocy...
Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w miejscu, w którym właśnie jestem. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc w ratowaniu mojego życia. Jednak przede wszystkim ze względu na moje dzieciaki muszę prosić Cię o wsparcie! Chcę żyć, chcę być mamą, na jaką moje dzieci: Lenka, Mikiś i Sam zasługują…
Proszę, pomóż mi dopisać szczęśliwe zakończenie…
Aga
- Wpłata anonimowa100 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- 100 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Karolina50 zł
- Wpłata anonimowa20 zł