14 Grudnia 2020, 01:33
UWAGA❗️Agnieszka wygrywa walkę o życie – potrzebna pełna mobilizacja❗️
16 listopada 2020 roku życie powiedziało mi TAK! Odtąd tego dnia będę celebrować moje ponowne narodziny...
W ostatnich tygodniach przeszłam badania kontrolne po półrocznej agresywnej chemioterapii i dwóch naświetlaniach Gamma-Knife przerzutów do mózgu.
Wynik tomografu ciała pokazał zmniejszenie się lub całkowite zniknięcie guzów w płucach, wątrobie, węzłach chłonnych i na skórze. Mój szkielet na zawsze pozostanie podziurawiony przez nowotwór, ale jest stabilny. Mogę pozwolić sobie na ukochane aktywności bez obawy połamania się na kawałki.
Markery nowotworowe wróżą rychłą remisję: jeden marker już znalazł się w normie (spadł 10-krotnie), a drugi zbliża się do normy z każdym podaniem chemii (w ciągu półrocza zaliczył 6-krotny spadek).
Wynik rezonansu magnetycznego głowy pokazał znaczne zmniejszenie się WSZYSTKICH 25 guzów "zamieszkujących pod różnymi adresami" w moim mózgu. Żeby było jeszcze lepiej - BRAK nowych przerzutów! Ten wynik jest magią i największym cudem, jakiego doświadczyłam.
Ze swojej strony zrobię wszystko, by w listopadzie 2021 w dobrym zdrowiu i pełnej sprawności celebrować pierwszą rocznicę moich ponownych narodzin. Potrzebuję jednak TWOJEJ POMOCY, by tak się stało.

Moja niezachwiana wiara w życie, w moc mojego ciała i ducha, determinacja, by zawsze szukać najlepszych rozwiązań i pokonać wszystkie trudności są kluczowe. Ale niewystarczające. Pokazały mi to doświadczenia 11 lat życia z zaawansowanym rakiem.
Bez zaplecza finansowego nie jest możliwe korzystanie z ogromnego potencjału współczesnej medycyny. Gdyby nie wsparcie tysięcy osób, które uwierzyły we mnie, nie mogłabym pójść w terapii pod prąd. Nie mogłabym wyrwać się ze sztywnych schematów leczenia - bardzo ograniczających i niedających nadziei na wycofanie choroby, o remisji nie wspominając.
Moje ostatnie sukcesy nie oznaczają końca terapii. Jestem nieuleczalnie chora. Możesz mi jednak pomóc przeżyć z nowotworem jeszcze wiele lat w sprawności, aktywności i dobrej formie.
Każdy rok to nowe możliwości leczenia. Każdy rok to wygrana dla mnie i nadzieja dla innych chorych. Bo jeśli mi się uda, to innym też może się udać.
Liczę na Ciebie! Z wdzięcznością - Agnieszka
Pomóż mi dożyć 40-stki i pokonać statystyki. 2 listopada minęło 10 lat od dnia, który zmienił wszystko. Oczywiście słysząc diagnozę – rak piersi byłam przerażona, ale jeszcze gorsze było to, że równocześnie umarła we mnie nadzieja na wyzdrowienie i beztroskie życie, jakie teoretycznie powinna wieść osoba wtedy niespełna trzydziestoletnia. A to za sprawą słów "przerzuty" i "zaawansowany".
To one zmieniły całą sytuację – moje szanse na przeżycie kolejnych 5 lat spadły do 25%, zaś dożycie 40-stki oznaczałoby, że pobiłam rekord, gdyż statystyki przeżycia w zaawansowanym stadium choroby (Stage IV) kończyły się na 10 latach… A jednak jestem! Mimo że przez tę dekadę robiłam naprawdę bardzo wiele, aby zdrowie mnie nie opuszczało, dziś znów życie rzuciło mi wyzwanie i wręcz z nostalgią wspominam diagnozę z 2009 roku. W porównaniu z dzisiaj, mój stan zdrowotny wtedy, mimo przerzutów do kości, był świetny. To, z czym muszę się zmierzyć teraz, to moje być albo nie być, bo rak zajął nie tylko cały szkielet, ale też wątrobę i płuca…

By się ratować, zdecydowałam się w Niemczech na chemioterapię Kadcylą – to praktycznie ostatni lek, który może mi pomóc. Jest to leczenie „bez końca”, tzn. lek będę otrzymywać tak długo, jak długo będzie działał. O tym, że przestanie działać, i że może to być kwestią raczej miesięcy niż lat, wiem już dzisiaj. Jest więc szansa, że dożyję czterdziestki, i mam w sobie wielką determinację, aby tak się stało. Pragnę jednak więcej – nie tylko dla siebie i ludzi, którzy mnie kochają, i którym na mnie zależy, ale także dla wszystkich kobiet cierpiących z powodu zaawansowanego raka piersi, z którym życie przypomina czasem czyściec, a momentami piekło, choć bywa także niebem – jak to życie...
Moim nadrzędnym celem jest teraz dożycie 40-stki, remisja, a potem pobicie kolejnego rekordu i dożycie 50-tki. Aby te cele się zmaterializowały, nie wystarczy chemia – ogromną szansą jest immunoterapia w Niemczech z wykorzystaniem komórek dendrytycznych i Nivolumabu. W kwestii sfinansowania takiego leczenia, którego roczny koszt został wyceniony na 70 tys. euro, dzielę los tysięcy dzielnych, cierpiących i pragnących żyć osób, które zdecydowały się poprosić o wsparcie przez Siepomaga.
Dzisiaj w moich żyłach, tkankach, kościach i moim cudownym organizmie, z którym bardzo nie chcę się rozstawać, płynie kilkaset tysięcy złotych – ładne duże mieszkanie w centrum Poznania, kilka fajnych podróży, i dorzuciłabym jeszcze małe auto na dojazdy do pracy, nie wspominając o tym, ile zbiórek mogłabym sama zasilić...
Nie żałuję tych pieniędzy. Jestem dumna i szczęśliwa, że mimo kłód rzucanych pod nogi przez los sami je zarobiliśmy i potrafiliśmy zdobyć, nie bojąc się prosić o wsparcie: rodziny, przyjaciół, znajomych i nieznajomych – cudownych, bezinteresownych ludzi! Na ile pozwala mi na to zdrowie i okoliczności, życie między dwoma krajami, intensywne leczenie, ból, nadal bardzo dużo pracuję.
Dotychczasowe terapie, dzięki którym pobiłam rekord przeżycia i życia praktycznie bez chemii (tylko w 2009 roku i obecnie), z dwukrotną progresją choroby (w 2015 roku – przerzuty do płuc i biodra, w 2018 r. - przerzuty do kręgosłupa), choć wyciągnęły mnie z poważnych tarapatów i pozwoliły prowadzić w miarę spokojne, twórcze i szczęśliwe życie, to jednak kompletnie wyczerpały zasoby finansowe mojej rodziny.

Środki, którymi teraz dysponujemy, wystarczą praktycznie tylko na dojazdy i pobyty w Niemczech (średnio dwa tygodnie w miesiącu). Stąd apel do Was o pomoc, dzięki której wkroczę w kolejną dekadę życia z nadzieją! Kocham moje życie, mogłabym z niego „jeść garściami”, bo pomimo mojej 10-letniej walki cały czas miałam cele i pasje, które wytrwale realizowałam, dzięki czemu jestem teraz w naprawdę dobrym miejscu. Kocham się rozwijać na wszystkich płaszczyznach i być dzięki temu lepszym człowiekiem – w małżeństwie, rodzinie, społeczeństwie, nieść innym radość, pomoc i inspirację. Nie chcę już niczego oddawać chorobie, która od dekady mnie nie opuszcza, i która po okresach wytchnienia (remisji) zaciekle atakowała, mnożyła trudności, zamieniała radość w ból i lęk, i zmuszała do licznych wyrzeczeń (społecznych, finansowych, w relacjach, w ukochanej pracy i w realizacji pasji).
Wiem, że mam MOC, aby tak się nie stało. Ale wy również macie i będę przeszczęśliwa, jeśli zdecydujecie się z niej skorzystać! Tak więc proszę Cię, pomóż mi pokonać statystyki, żyć dalej i dać nadzieję innym! Agnieszka
––––––––––––––––––––––
Wspieraj AGNIESZKĘ na LICYTACJACH