Chcę znaleźć klucz do świata Alana. Pomóż mi do niego dotrzeć!

Terapia komórkami macierzystymi i rehabilitacja
Zakończenie: 30 Stycznia 2022
Opis zbiórki
Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byłam przeszczęśliwa, ale gdy lekarz powiedział, że słyszy bicie trzech serduszek, moja radość eksplodowała. Wiedziałam, że nie uda mi się donosić dzieci do końca ciąży. Trzech przepięknych chłopców urodziło się w 28 tygodniu ciąży. Alanek był najmniejszy i ważył niecały kilogram. Konsekwencje przedwczesnego porodu pozostały z nim do dzisiaj, a my staramy się z całych sił, żeby złagodzić ich skutki.
Niestety, jeden z trójki synów przegrał walkę o życie. Nasze serca pękły na pół, ale nadal musiały bić dla pozostałej dwójki. Alan i Filip potrzebowali nas wtedy najbardziej na świecie. Minęło wiele czasu, zanim mogłam z chłopakami opuścić mury szpitalnego oddziału. Miałam głęboką nadzieję, że od tej chwili będzie już z górki, że najgorsze mamy za sobą. Kolejne miesiące pokazały mi jednak, jak bardzo się myliłam.
Diagnoza nie pozostawiła wątpliwości, a zdarzyło się nam niesamowicie trudne połączenie. Czterokończynowe porażenie mózgowe i autyzm. Nie miałam pojęcia, z czym to się wiąże, nikt nas do tego nie przygotowywał. Filipkowi też mocno oberwało się zdrowotnie, więc stałam się matką dwóch niepełnosprawnych chłopców. Od tej pory nic innego, oprócz odzyskania utraconej sprawności, nie mogło się dla nas liczyć…
Alan nie mówi, nie chodzi, nie odpowiada na pytania. Opieka nad nim jest intuicyjna, ponieważ synek w żaden sposób nie potrafi w sposób oczywisty poinformować nas o swoich potrzebach. Kiedy płacze nie wiem, czy coś go boli, jakich potrzeb mu nie zaspokajamy. Nie dość, że zamknięty w swoim autystycznym świecie, to jeszcze mocno ograniczony ruchowo. Z miesiąca na miesiąc staje się coraz cięższy, a naszych sił też z każdym tygodniem ubywa.
Chciałabym znaleźć jakikolwiek wspólny język z synem, odnaleźć zagubiony klucz do jego tajemniczego wnętrza. Na dzisiaj jedyną znaną metodą, która daje jakiekolwiek nadzieje, jest terapia komórkami macierzystymi. Dla Alana, 11-letniego młodzieńca jest to prawdopodobnie ostatni dzwonek. Im dziecko młodsze, tym większa szansa na powodzenie leczenia. Chcielibyśmy ruszyć już pod koniec października, ale ogromną przeszkodą okazują się pieniądze.
Potrzeba pięciu podań w kilkutygodniowych odstępach, a każde z nich to wydatek rzędu ok. 12 tysięcy złotych. Do tego specjalistyczna rehabilitacja, dzięki której owoce terapii będą mogły być najlepiej wykorzystane. Łącznie tworzy się z tego niewyobrażalna kwota, zupełnie dla naszych portfeli nieosiągalna. Dlatego prosimy o pomoc…
Wiemy, że życie naszych synów do końca ich dni będzie gonitwą, do której przystępują z ostatnich miejsc startowych. To dzisiaj od nas zależy, jak daleko uda im się dotrzeć. Z nogami, które nie chcą słuchać, bez mapy, która mogłaby wskazywać drogę… Chwytamy się więc tej szansy, tak jak tonący chwyta się najmniejszej nawet gałęzi i liczymy na Wasze wsparcie. Sami po prostu nie damy rady...
Jolanta - mama