Zbyt ubodzy by godnie żyć, zbyt bogaci na zasiłek

Zakończenie: 23 Grudnia 2014
Rezultat zbiórki
Dziękuję bardzo fundacji, ale przede wszystkim Wam, którzy okazaliście serca by nam pomóc. Dzięki Wam otrzymaliśmy trzykrotnie wielkie paczki z żywnością oraz środkami higieny! Dziękujemy z całych naszych serc!
Alina i Paweł
Opis zbiórki
Historia nie jest smutna, bo miała szczęśliwe źródło. Dwoje ludzi los połączył najsilniejszym z węzłów miłości. Smutne zaś jest odrzucenie, przepychanki urzędnicze i brak chęci niesienia pomocy, tym którzy tego najbardziej potrzebują. Czasem świat nie dostrzega tego, co się wewnątrz nas dzieje - jaką wewnętrzną potyczkę rozgrywamy. Ważne jest, by wtedy mieć Kogoś, kto po prostu zrozumie...
W naszym domu nigdy się nie przelewało. Żyliśmy od pierwszego do pierwszego dnia miesiąca. Choć wizyty u kolejnych specjalistów były wpisane w nasz comiesięczny grafik, a kolejne złe wiadomości jak gazeta do porannej kawy były normalnością, byliśmy szczęśliwi. Najtrudniejsza w życiu bywa samotność. Kiedy po ciężkim i przytłaczającym dniu wraca się do pustego domu, nie ma nikogo, w kogo ramieniu można schować wszystkie troski. Mieliśmy siebie i to było dla nas najważniejsze.
Od 12 roku życia Pani Alina zmaga się z lekooporną padaczką. Ataki powtarzają się nawet 15 razy dziennie. Dochodzi wówczas do silnego wykręcania kończyn górnych i dolnych, utraty przytomności, a nawet przygryzania języka. Mimo że przed komisją orzekającą przyznanie renty Pani Alina dostała silnego ataku padaczki i potrzebna była pomoc lekarska – wniosek nigdy nie został pozytywnie rozpatrzony. Ataki oraz silne wykrzywienia ciała zostawiły trwały uszczerbek na kręgosłupie. Przepuklina rdzenia kręgowego nie pozwala na dźwiganie więcej niż 1 kg. Kilka miesięcy temu wykryto ognisko zapalne w prawej podkorowej półkuli mózgu - tętniaka. Niestety, ze względu na trudną lokalizację (blisko skroni) guz został zakwalifikowany jako nieoperacyjny. Usłyszała jedynie :„Z tym da się żyć”. Jedyne środki do życia to 153 zł zasiłku socjalnego.
Mąż Pani Alinki, Pan Paweł, miał stałą pracę, dzięki której jakoś godzili zakup podstawowych leków, opłaty oraz skromne zakupy spożywcze. Był ochroniarzem dużych obiektów handlowych. Miesięcznie zarabiał 1300 zł. Po opłaceniu wynajmu maleńkiego mieszkanka (900 zł) oraz opłaceniu pozostałych rachunków bywało, że z końcem miesiąca nie starczało na ciepły posiłek. W ciągu roku już 4-krotnie zmieniali miejsce zamieszkania, gdyż na czas nie byli w stanie opłacić czynszu. Względem ustawowego prawa przekraczamy kryterium dochodowe, dzięki któremu przysługiwałaby nam pomoc od Państwa i stały zasiłek z MOPSu. Do tej pory jakoś sobie radziliśmy, zawsze szukając najdrobniejszych przyjemności z dnia codziennego.
Niestety, 4 tygodnie temu mąż, wykonując swoją pracę, podczas pościgu w centrum handlowym za drobnym złodziejaszkiem nieszczęśliwie poślizgnął się i złamał nogę. Praca wykonywana na umowę zlecenie. Niby legalnie – ale ubezpieczenie wypadku w pracy, nie obejmuje. Od 4 tygodni żyjemy za 153 złote, jeśli w ogóle można nazwać to życiem. Powrót do pracy będzie możliwy dopiero pod koniec stycznia.
Jak ubogim dla urzędnika państwowego musi być człowiek, by zasługiwać na jakąkolwiek pomoc? Pani Alina i jej mąż Paweł w swym cierpieniu natrafili na najcięższy mur, jakim jest bezduszna ludzka obojętność. Pozbawieni sił, są zbyt słabi, by samotnie dalej toczyć tę walkę. Zbyt silni są, by odejść. Stanęli w miejscu, z którego bez pomocnej i silnej dłoni drugiego człowieka nie pójdą dalej. Nie odwracaj obojętnie głowy na cudze nieszczęścia. Wystarczy jeden ludzki gest. Nie pozwólmy, by urzędnicza obojętność była silniejsza. Pomóżmy zapełnić lodówkę Pani Aliny i Pana Pawła w tym świątecznym okresie.