Krzyk rozdzierający serce - tak cierpiała Amelka... Pomocy!

Leczenie oparzeń II i III stopnia, zakup ubranek uciskowych i opatrunków
Zakończenie: 18 Maja 2020
Opis zbiórki
Leczenie Amelki będzie trwało latami, może pochłonąć dziesiątki tysięcy złotych... Pilnie potrzebna pomoc!
Tego krzyku rozpaczy i bólu, który wydobył się z gardełka mojej córki, nie zapomnę do końca życia… To był wigilijny poranek, odwróciłam się tylko na sekundę, wydawało mi się, że kubek stoi wystarczająco daleko. Do teraz nie wiem, jakim cudem Amelka go dosięgła… Wystarczyła chwila, nie zdążyłam nawet zareagować! A wtedy moja córka wylała na siebie wrzątek…
Od razu rozległ się rozpaczliwy płacz. Nigdy czegoś takiego nie słyszałam… Nie wiem, jak zdołałam zachować zimna krew. Szybko zdjęłam ubranka, zadzwoniłam na pogotowie. Moim oczom ukazał się okrutny widok - skóra już odchodziła płatami, na brzuszku, klatce piersiowej, rączce i buzi pojawiły się ogromne pęcherze. Wsadziłam wciąż krzyczącą, straszliwie cierpiącą córeczkę do wanny, polewałam ją zimną wodą do przyjazdu karetki.
Podali Amelce dwie dawki morfiny. Wcześniej miotała się w bólu, nie mogliśmy jej utrzymać we 3 osoby. Chyba dopiero w szpitalu uświadomiłam sobie, co tak naprawdę się stało. Wcześniej działałam jak w amoku… Załamałam się, zalały mnie fale gorąca. Moja córeczka, moja mała dziewczynka… Nigdy sobie nie wybaczę, że jej się to stało, że wtedy odwróciłam się na sekundę… Nie mogę jednak pogrążać się w rozpaczy, choć ta trauma jest nadal bardzo silna. Muszę zrobić wszystko, by pomóc mojemu dziecku, to Amelka jest najważniejsza!
W szpitalu najpierw zakwalifikowali oparzenia jako II i III stopnia. W trzeciej dobie okazało się, że jest znacznie gorzej - skórę objęła martwica. Oznaczało to, że Amelkę czeka przeszczep skóry… Pojechaliśmy do innego szpitala, mieliśmy naprawdę wspaniałą opiekę. Lekarze pobrali skórę z ud i przeszczepili ją na brzuszek i klatkę piersiową. Córeczka w trakcie operacji straciła mnóstwo krwi, musiała mieć transfuzję. Potem przyszła tragiczna wiadomość - niestety, fragment skóry się nie przyjął…
Po 17 miesiącach spędzonych w szpitalu wróciłyśmy do domu. Nauczyłam się opatrywać te straszne rany, jednak za każdym razem, gdy to robię, zamiera mi serce, a do oczu napływają łzy. Amelka jest jeszcze taka maleńka… Przez chwilę nieuwagi została jednak naznaczona do końca życia. Wiem, że blizny nigdy w zupełności nie znikną, jednak są sposoby, by były jak najmniejsze, by nie zagrażały zdrowiu.
Amelkę czeka długotrwałe i bolesne leczenie. Muszę zapewnić jej opatrunki i ubranka uciskowe i regularnie je wymieniać. Koszty leczenia mojej córeczki sięgają kilku tysięcy złotych miesięcznie, a muszę przygotować się minimum na dwa lata tak ogromnych wydatków. Wiem jednak, że ten czas może się przeciągnąć… Jestem przerażona kosztami, dlatego bardzo, bardzo proszę o pomoc… Obecnie nie pracuję, zajmuję się poparzoną córeczką, którą wychowuję sama.
Ostatnich Świąt właściwie dla nas nie było. W szpitalu tylko choinka gdzieś na korytarzu przypominała, jaki to czas w roku. Sylwester, Nowy Rok - wszystko w otoczeniu szpitalnych sal, aparatury i strachu o to, co będzie dalej. Wiem, że muszę poradzić sobie z tą traumą i robić, co w mojej mocy, by ta tragedia nie przekreśliła przyszłości mojej córeczki. Jej krzyk bólu już zawsze będzie wracał do mnie w koszmarach. Mam tylko nadzieję, że Amelka nie będzie o tym pamiętać…
Natalia, mama Amelii