PILNE❗️Mam 20 lat i białaczkę. Uratuj mnie, by to nie były moje ostatnie urodziny...

ratowanie życia - leczenie onkologiczne w Turcji
Zakończenie: 14 Lutego 2024
Opis zbiórki
Mam dopiero 20 lat i boję się, że nie dożyję kolejnych urodzin... Od wielu miesięcy moje życie to oddział onkologii, to sterylna biel ścian szpitala, zapach lekarstw, chemii i strachu. Mam na imię Anastazja... Nie wiem, dlaczego to spotkało właśnie mnie, ale mam białaczkę, żyję w koszmarze i tak bardzo potrzebna jest mi Twoja pomoc w walce ze śmiertelną chorobą... Ja nie proszę, ale błagam o ratunek...
Mówią, że najgorsze wieści przychodzą niespodziewanie, że niebezpieczeństwo spada na nas, nieświadomych, niczym grom z jasnego nieba... Tak było właśnie ze mną. 10 marca 2021 roku usłyszałam słowa, które wstrząsnęły mną i całą moją rodziną... Miałam wtedy zaledwie 19 lat, dopiero co skończyłam szkołę, przede mną były studia, dorosłe życie i całe mnóstwo planów i marzeń... Nagle zaczęłam się źle czuć.
Powiększyły mi się węzły chłonne, bolało mnie gardło, miałam gorączkę. Poszłam do lekarza rodzinnego, potem do laryngologa. Lista dolegliwości zwiększała się - nudności, wymioty, osłabienie, brak apetytu... W końcu skierowano mnie na badanie krwi. Wyniki nie były złe, one były po prostu dramatyczne... Natychmiast kazano jechać mi do szpitala.
Ostra białaczka limfoblastyczna. Szum w głowie, bicie serca, przeraźliwa suchość w ustach. Szok, wyparcie, a potem przeraźliwy strach. Jestem jeszcze taka młoda, nie chcę jeszcze umierać! Między kolejnymi łzami zaczęła się walka o życie... Ze szpitala już nie wyszłam. Zamiast cieszyć się wiosną, leżeć na trawie i patrzeć w piękne słońce, ja leżałam na łóżku, patrząc w zawieszoną nade mną kroplówką z chemią...
Mój stan był zły... Lekarze mówili, że gdyby chorobę odkryto chwilę później, mogłabym już nie żyć... Śmiertelna choroba zaatakowała moje młode ciało, nie dając nadziei na to, że uda mi się ją pokonać. Ja jednak nie zamierzałam się poddać... W szpitalu spędziłam rok, rok zawieszenia z życia, rok rozpaczy, rok strachu, rok leczenia. Gdy w końcu wydawało się, że wróciła nadzieja, że będzie dobrze, usłyszałam słowo, którego boją się wszyscy na onkologii... WZNOWA!
Choroba zaatakowała ponownie... Wiadomość o wznowie była jeszcze trudniejsza niż ta o chorobie. Tak cieszyłam się na myśl o tym, że wrócę do normalności, na studia, do domu, do przyjaciół... Że znów będę normalną nastolatką. Okazało się, że rok ciężkiej walki poszedł na marne... Cały koszmar zaczął się od nowa.
Moja mama płakała, a ja pocieszałam ją, że się nie poddam, że będę żyć... Łzy same płynęły mi jednak z oczu, gdy tylko na oddziale gasły światła. Przeszłam przeszczep szpiku kostnego od niespokrewnionego dawcy. Obecnie leczę się w szpitalu w Turcji, leczenie będzie trwać jeszcze bardzo długo. Najprawdopodobniej jeszcze przynajmniej przez rok szpital będzie zastępować mi dom.
Boję się, co przyniesie przyszłość... Wcześniej miałam tyle planów, chciałam zwiedzać świat, dziś chcę jednego - tylko żyć. By móc dokończyć leczenie potrzebuję Waszego wsparcia! Moim rodzicom skończyły się pieniądze Proszę, pomóż mi ocalić życie!
Anastazja