Każde uderzenie serca może być tym ostatnim! Potrzebna pomoc!

Leczenie, dojazdy, zakup leków
Zakończenie: 28 Czerwca 2023
Opis zbiórki
Mam na imię Anita. Jestem mamą cudownego synka, który jest dla mnie całym światem. Mimo trudności w jego zdrowiu, żywię gorącą nadzieję, że dane mi będzie oglądać, jak dorasta i staje się samodzielny. Jednak z każdym dniem coraz trudniej dostrzec mi siebie w jego przyszłości…
Od 30 września 1994 roku choruję na cukrzycę typu I, zwaną insulinozależną. 6 razy dziennie muszę przyjmować insulinę i bardzo dbać o dietę, ponieważ każde odstępstwo może źle się skończyć. Z czasem nauczyłam się żyć z chorobą, ale zaczęły pogłębiać się u mnie inne objawy.
Bóle w klatce piersiowej, uciążliwe duszności. W pewnym momencie wejście na zaledwie cztery schodki było już bolesnym wysiłkiem i czułam się wtedy bliska omdlenia.
Bałam się tych objawów, ponieważ poważne choroby serca w mojej rodzinie zdarzały się bardzo często. W mojej głowie pojawiło się dręczące pytanie: Czy mnie też to spotka? Niestety, obawy okazały się rzeczywistością.
Zdiagnozowano u mnie chorobę wieńcową i miażdżycę serca.
Obecnie moje tętnice są w 90% niedrożne. Już wcześniej musiałam uważać na to co jem i robię, a teraz ten stan się pogłębił. Każdy, najmniejszy wysiłek czy nieodpowiednia dieta może doprowadzić do miażdżycy, a ta – do mojej śmierci.
Ciągle zastanawiam się: Dlaczego ja? Dlaczego to mnie spotkało coś takiego? Boję się swojego stanu i tego, co może przynieść…
Ze względu na zbyt duże ryzyko, lekarze nie podejmą się operacji. Zalecili mi, by zawsze mieć przy sobie podpisaną dokumentację dotyczącą zakwalifikowania na przeszczep serca. W przypadku zawału zostałabym natychmiast skierowana na zabieg.
To jak siedzenie na tykającej bombie. W każdej chwili moje serce może przestać działać.
Na dzień dzisiejszy korzystam z pomocy diabetologa, endokrynologa, kardiologa, psychologa oraz psychiatry. Każdy dzień jest dla mnie ciężką walką i potencjalnie ostatnimi chwilami, które spędzam z rodziną…
Zmartwień dodają mi jeszcze koszty leków przeciwzawałowych i przeciwudarowych, które miesięcznie wynoszą około 400 złotych. Do tego koszty dojazdów i wizyt u lekarzy, sięgające 21 tysięcy złotych! Dlatego rozpaczliwie zwracam się o wsparcie darczyńców!
Mam wrażenie, że stoję nad przepaścią i tylko czekam, aż ktoś mnie popchnie. Proszę o pomoc, bym mogła normalnie żyć i cieszyć się tym, jak dorasta mój syn!
Anita