Obiecałam dzieciom, że pokonam chłoniaka. Ratuj, zanim przegram walkę o życie!

Leczenie chłoniaka metodą Car T-Cell
Zakończenie: 22 Czerwca 2020
Rezultat zbiórki
„Ci, których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność…”
E. Dickinson
Dziś w nocy po heroicznej walce Ania odeszła. Przegrała z chorobą, choć broniła się z całych sił. Odeszła do miejsca, gdzie nie ma cierpienia, ale zostawiła pogrążoną w smutku i cierpieniu Rodzinę. Ich rzeczywistość bez jej uśmiechu i energii, nigdy nie będzie wyglądała tak samo.
W ich pamięci na zawsze zostanie radosną kobietą.
Anna zdawała sobie z kruchości życia i zawsze mówiła, że trzeba wykorzystać każdą minutę. To świadectwo powinno być dla wszystkim drogowskazem.
Rodzinie Anny składamy najszczersze wyrazy współczucia w tym trudnym czasie.
Opis zbiórki
Leczenie zawiodło, guz się powiększa, ból jest nie do zniesienia. Na ratowanie Anny zostało mało czasu!
_____
Pełne pretensji spojrzenie dziecka, które krzyczy prosto w twarz “Mamo, obiecałaś, że będziesz zdrowa, że pokonasz raka!”. A tymczasem rak zaczyna decydować o twoim życiu. Przejmuje nad nim kontrolę powodując, że każdy dzień staje się druzgocąco podobny do poprzedniego. Każdy z nich odbiera jakąś część nadziei na to, że jeszcze będzie dobrze. A ja mam dla kogo walczyć, mam jeszcze przed sobą życie.
Nie minął rok od czasu diagnozy, a ja z przerażeniem patrzę w przyszłość. W lipcu ubiegłego roku poczułam potworny ból. Paraliżujący, odbierający możliwość złapania tchu. Lekarze nie mieli wątpliwości, że to nowotwór. Wtedy jeszcze przez chwilę nie wiedzieliśmy z czym dokładnie walczymy. Oczekiwanie 3 tygodnie na wyniki było dla mnie męką. Niepewność, obawa przed tym, co czeka mnie i moją rodzinę. Rezultat badania to jak cios prosto w serce! Guz w brzuchu miał 40 centymetrów! Sama nazwa choroby Agresywny chłoniak B komórkowy stadium IV brzmiała niemal jak wyrok śmierci. Strach mieszał się z przerażeniem, miałam ochotę krzyczeć albo schować się w cichym, ciemnym kącie, w którym nikt nie zobaczy mojej rozpaczy… Wraz z diagnozą pojawiła się też nadzieja na to, że rozpocznę leczenie, a przeszywający ból uniemożliwiający zrobienie, chociażby kroku, zniknie…
Wychodząc z domu do szpitala, zostawiłam za sobą dom z kochającą rodziną, trójką dzieci, mężem, przyjaciół, na których zawsze mogłam liczyć, wszystko, co znałam i uwielbiałam. Wzięłam ze sobą tylko nadzieję i siłę, by pokonać niewidzialnego przeciwnika. Wszystkim obiecałam, że podejmę walkę i zrobię wszystko, by żyć.
Do 5 cyklu chemioterapii wszystko szło zgodnie z planem. Chwilę później okazało się, że w przypadku choroby limit złych informacji nigdy nie zostaje wykorzystany. Guz rośnie! Choroba postępuje, leczenie nie daje oczekiwanych efektów! Wdrożono chemioterapię ratunkową, by ustabilizować mój stan, ale to tylko chwilowe rozwiązanie. Czuję, że guz rośnie w siłę - pomiędzy cyklami leczenia ból jest nie do zniesienia, nie pomagają najsilniejsze środki przeciwbólowe, nic nie pomaga. Odpływam w krainę cierpienia. Z daleka od najbliższych, z daleka od wszystkiego, co kocham. Mam wrażenie, że każde to doświadczenie oddala mnie od życia.
A ja mam jeszcze szansę. Mam jeszcze jedną, ostatnią iskierkę nadziei na życie, na to, że jeszcze wrócę do rodziny pełna sił. By to było możliwe, muszę jak najszybciej rozpocząć terapię CAR-T. Powinnam, ale nie mogę. Na drodze stanął kosztorys. Cena za ratowanie mojego życia to ponad półtora miliona złotych. Środki, których nie jestem w stanie zdobyć. Proszę, pomóż mi zorganizować atak na chorobę. Skuteczną zasadzkę pomagającą zakończyć potworną walkę, którą zmuszona jestem toczyć każdego dnia.
Wizja tego, że na leczenie możemy nie uzbierać niezbędnej kwoty jest dla mnie przerażająca. Co powiem moim dzieciom? Ja nie mogę z założonymi rękami czekać, aż przyjdzie po mnie śmierć.
Marzę jedynie o powrocie do codzienności. Wydaje ci się to banalne? Marzę o tym, że usłyszę poranny gwar mojego domu, przytulę wszystkich, których kocham, a później ruszę w stronę nowego życia. Marzę o tym, że ból stanie się częścią nocnych koszmarów, zniknie z mojej codzienności, tak samo jak strach przed tym, czy kolejnego dnia zobaczę słońce. Zdajesz sobie sprawę, jak wielkim darem jest życie? Jeśli możesz pomóc uratować moje, pomożesz dokonać cudu.