Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Guzy w główce Tosi są jak pułapki. Pomocy!

Antonina Barucha
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

operacja wycięcia guzów w klinice w Hannoverze

Organizator zbiórki: Fundacja Siepomaga
Antonina Barucha
Kostomłoty Drugie, świętokrzyskie
stwardnienie guzowate
Rozpoczęcie: 27 Maja 2016
Zakończenie: 8 Lipca 2016

Rezultat zbiórki

Dzięki Waszej pomocy, ludzi o dobrych sercach, 21 lipca 2016 roku odbyła się operacja Tosi w Hannowerze. Miała wyciąć ognisko padaczkowe w główce dziewczynki i dać jej szansę na to, by dogonić inne dzieci w rozwoju…

Wydawało się, że tak się stanie. Nastąpiła poprawa… Przez chwilę było już dobrze. Wszyscy - rodzice Tosi, lekarze - byli już pełni dobrej myśli i nadziei. Niestety. Napady, które niszczyły życie dziewczynki, powróciły…

Rodzice Tosi próbują wszystkiego… Po próbie dalszego leczenia (oleje CBD, nowe leki), które również nie przyniosło efektów i konsultacjach z lekarzami, zdecydowali się na drugą operację – przecięcia ciała modzelowatego. Niestety, napady nie zniknęły. Wręcz przybrały na sile, są codziennie. Tosia jest bardzo słaba, każdy atak ją ogromnie męczy. Wciąż nie chodzi, nie mówi i przy takiej częstotliwości napadów na razie nie ma na to perspektyw. Lekarze na razie nie mają pomysłu, jak wyleczyć Tosię, czego jeszcze spróbować. Rodzice Tosi, a my razem z nimi, wciąż mają jednak nadzieję, że kiedyś uda się pomóc ich córeczce.

Antonina Barucha

Rodzice robią, co mogą, żeby polepszyć jakość życia swojej córeczki. Tosia chodzi do przedszkola wtedy, kiedy lepiej się czuje, poddawana jest też rehabilitacji. Rehabilitacja jest możliwa także dzięki środkom ze zbiórki – dzięki Wam i Waszemu wsparciu! Ze środków, które przekazaliście na pomoc dziewczynce, mogliśmy opłacić sprzęt rehabilitacyjny dla Tosi, jej ortezki oraz pobyt na turnusach rehabilitacyjnych, gdzie zespół terapeutów i rehabilitantów pracował nad sprawnością dziewczynki. Dzięki Wam życie Tosi stało się lepsze i łatwiejsze - bardzo dziękujemy.

Nie tracimy nadziei, że to nie koniec walki, że znajdzie się szansa, klinika, która pomoże Tosi. Może ktoś z Was spotkał się z podobnym przypadkiem? Jeśli tak – skontaktujcie się z nami, przekażemy wiadomości rodzicom Tosi. A tymczasem prosimy, nie zapominajcie o Tosi w dobrych myślach i modlitwie. Wierzymy, że przed tą dziewczynką jeszcze dobra przyszłość.

Opis zbiórki

Są słowa, które sprawiają, że bajkowa opowieść o życiu dziecka staje się koszmarem. Nieuleczalna choroba. Guz. W przypadku Tosi nie jeden, lecz dziesiątki. Umiejscowione w jej głowie są jak pułapki, zastawione przez chorobę na malutkie życie. Codziennie eksplodują, odbierając umiejętności, niszcząc dzieciństwo, powodując pogłębiające się upośledzenie. Cena za ich pozbycie się jest zawrotna: ponad dwieście tysięcy złotych. To cena za zwrócenie Tosi tego, co powinno być bezcenne – życia.

Antonina Barucha


Choroba przyszła na świat razem z Tosią. Kiedy dziewczynka otwierała oczy po przyjściu na świat, ona już zastawiała pułapki. Pierwsze były na skórze. Kiedy mama tuliła do piersi swoją wymarzoną córeczkę, jej uwagę przykuła chropowata, biała plama pod serduszkiem. To znamię – uspokajał pediatra. Następnego dnia plamy obsypały też rączkę dziewczynki. Wtedy pojawił się strach. To nie jest normalne, to oznacza coś złego – pomyślała mama. Ale przecież ciąża przebiegała książkowo, a Tosia urodziła się zdrowa, dostała 10 punktów w skali Apgar. Rodzice dziewczynki trzymali się kurczowo tej myśli, gdy w serduszku dziewczynki usłyszano szmery. Z ramion mamy Tosię zabrano na badanie serca. Wtedy okazało się, że skóra była pierwszym celem atakującej choroby. Serce, w którym wykryto liczne zmiany w postaci pęcherzyków, było kolejnym. A to był dopiero początek…

Podejrzewamy chorobę Bourneville’a Pringle’a. To bardzo ciężka choroba neurologiczna. Nie wiadomo, ile dziecko pożyje – oznajmiła rodzicom lekarka. I wyszła. Zostali sami, z życiem roztrzaskanym na kawałki, z tykającą bombą w postaci choroby córki, obezwładniającym strachem i dziesiątkami rozpaczliwych pytań. Kim jest ten Bourneville? Dlaczego chce im zabrać dziecko? Odpowiedział Internet, zalewając ich masą artykułów i zdjęć. Stamtąd dowiedzieli się, że choroba Tosi to inaczej stwardnienie guzowate. Że polega na tym, że w różnych narządach tworzą się guzy. Że zmiany mogą pojawić się wszędzie – w mózgu, gałkach ocznych, nerkach, sercu, płucach, skórze, kościach... Że często tworzą się z nich nowotwory. Że to choroba, która zdarza się bardzo rzadko, raz na 6 tysięcy urodzeń i spowodowana jest mutacją w obrębie jednego genu. I że przytrafiła się właśnie ich córeczce, Antosi.

Antonina Barucha


Kiedy dowiadujesz się, że Twoje dziecko – istota, którą z założenia kochasz bardziej niż siebie – jest chore, pojawiają się emocje tak silne, że myślisz, że nie wytrzymasz. Strach i ból obezwładniają tak bardzo, że masz ochotę mdleć. Ale musisz zacisnąć pieści i udowodnić sobie, że dasz radę. Rodzice Tosi wyszli ze szpitala z kwilącą córeczką zawiniętą w kocyk i plikiem skierowań do różnych specjalistów. Guzy mogą pojawić się wszędzie, więc Tosia musi być pod opieką niemal każdej specjalności lekarskiej – okulisty, kardiologa, dermatologa, pulmonologa, neurologa... Mama Tosi modliła się tylko o jedno: aby to nie była najcięższa postać stwardnienia guzowatego. Aby nie wiązała się z lekoodporną padaczką i opóźnieniem psychoruchowym...

Niestety. Pierwszy atak padaczki zdarzył się, gdy Tosia miała kilka miesięcy. Była z nią ciocia, zaalarmowała mamę dziewczynki krzykiem. Antosia wierzgała, jakby niewidzialna istota ciągnęła ją w górę za rączki, patrzyła niewidzącym wzrokiem, nie było z nią kontaktu. Leki pomogły na chwilę, potem przestały działać. Tak samo kolejne. Gdy dziewczynka miała osiem miesięcy, podano jej sterydy. Od tego momentu  jej rozwój znacznie spowolnił.

Tosia regularnie przechodzi  badania, sprawdzające, czy choroba nie atakuje. W przypadku wystąpienia zmian konieczne jest natychmiastowe działanie. Na szczęście większość narządów jest nienaruszona. Walka toczy się na dwóch polach – skórze Tosi i w jej głowie. Badanie w Centrum Zdrowia Dziecka wykazało, że w mózgu dziewczynki są liczne guzy. To one powodują padaczkę.

Antonina Barucha


W chwilach wolnych od napadów Tosia jest jak mała iskierka, pełna radości i życia. Kica po podłodze jak zajączek, gaworzy coś po swojemu, jest ciekawa świata. Uwielbia muzykę, śpiew i taniec. Ale kiedy zdarza się napad, traci świadomość. Drży, opada jej główka, oczy uciekają w górę. Potem długo dochodzi do siebie. Ataki niszczą umiejętności, które Tosia wypracowuje podczas rehabilitacji. Uniemożliwiają jej rozwój. Zdarzają się w dzień i nocy, Tosi trzeba pilnować praktycznie przez całą dobę. Każdy atak to zagrożenie dla jej zdrowia i życia. Padaczka jest jak pułapka, jak sidła, które zastawiła na nią choroba. Tosia wpadła w nie i szamocze się, nie mogąc się wydostać. Z każdym atakiem słabnie. A jest ich coraz więcej. Są dni, w których jest ich po 20 dziennie, niekiedy trwają po kilka minut.

Dla Tosi jest jednak ratunek. Jest nim operacja. Guzy w jej głowie trzeba wyciąć, póki jeszcze nie jest za późno. W Polsce lekarze nie chcą podjąć się tej operacji. Stwardnienie guzowate jest też tu wciąż słabo poznaną chorobą. Na Tosię czeka klinika w Niemczech. Wycięcie ogniska padaczkowego to szansa, że Tosia w jakimś stopniu nadgoni rówieśników. Że zacznie się rozwijać, będzie chodzić. To jedyna metoda poprawy stanu zdrowia Tosi. Guzy w jej główce same nie znikną. Ponad dwieście tysięcy złotych – na tyle zostało wycenione zdrowie tej malutkiej dziewczynki. Jej życie jest w Twoich rękach, bo tylko Ty możesz ją dzisiaj uratować.

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki