"Arturek to całe moje życie" - samotny tata walczy o zdrowie syna

zakup pionizatora, urządzenia do nauki chodu, wózek inwalidzkiego, rehabilitacja
Zakończenie: 1 Grudnia 2019
Rezultat zbiórki
Drodzy Darczyńcy!
Z całego serca, w imieniu moim swoim i Arturka, dziękujemy każdemu, z Was! Dzięki Waszej chęci pomocy Artur już 21 czerwca pojedzie na kolejny turnus rehabilitacyjny!
Synek poczynił duże postępy w rehabilitacji. Udało nam się zakupić pionizator i wózek dla Arturka, a reszta środków do końca zostanie wykorzystana na rehabilitację. Jesteśmy już ma etapie nauki chodzenia. Bez Waszego zaangażowania nie byłoby to możliwe! Pamiętajmy, że dobro powraca!
Dziękujemy!
Tata Arturka, Robert
Opis zbiórki
Mam tylko jego, a on mnie, chociaż nie zawsze tak było. Nie chcę jednak wracać do przeszłości, bo liczy się tylko to, żeby mój synek był zdrowy - robię co w mojej mocy, by Arturkowi żyło się jak najlepiej, by był szczęśliwy, by nie cierpiał. Jestem dla niego mamą i tatą w jednym, opiekunem, rehabilitantem, jego oczami i rycerzem, który obroni go przed całym złem świata i będzie się starał, by nikt już go nie skrzywdził. Dzięki Waszej ogromnej pomocy synek mógł jechać na turnusy, po którym nastąpił olbrzymi postęp! Dzisiaj proszę o pomoc w zakupie sprzętu rehabilitacyjnego - oręża do walki z chorobą Arturka. Pomóż mi walczyć o zdrowie synka...
Kiedyś było tak: idealna rodzina, żona, wyczekane bliźniaki - naszą przyszłość widziałem w kolorowych barwach. Teraz wiem, że nie warto planować, bo los się śmieje z naszych planów. Zostaliśmy sami - ja i mój syn, który potrzebuje pomocy. Czasami gdy ktoś słyszy naszą historię, jest pełen podziwu. Mówią, że zwykle w takich sytuacjach ojcowie odchodzą, by wieść bezproblemowe życie, zostawiając cały ciężar wychowania chorego dziecka na barkach matki. W moim przypadku było odwrotnie, chociaż już nie chcę rozdrapywać ran. To nie ma sensu i nie pomoże mojemu dziecku.
Nie czuję się żadnym bohaterem - przecież jestem ojcem, a mój syn mnie potrzebuje. Nigdy go nie zostawię i będę walczył o niego do końca życia.
Arturek i jego siostra Lenka urodzili się jako zdrowe bliźniaki. Byliśmy najszczęśliwsi pod słońcem, chociaż gdy teraz przypominam sobie tamte dni, mam wrażenie, że to było w innym życiu. Nasze szczęście trwało 3 miesiące, po tym czasie Arturek ciężko zachorował…
Pojechaliśmy do szpitala, gdzie stwierdzono zapalenie płuc. Gdy maluch poczuł się lepiej, wróciliśmy do domu. Znowu pogorszenie, znowu szpital - taka huśtawka trwała 5 miesięcy. Lekarz cały czas twierdził, że to zapalenie płuc i tylko na to leczył synka. Mimo naszych próśb, by wysłano nas do innego szpitala, bo przecież ta choroba nie trwa tyle czasu, powiedziano nam: “Nikt was ze zwykłym zapaleniem nie przyjmie”. Gdy kolejny raz zostaliśmy wypisani, Artur nagle stał się siny, przestał oddychać. Zapadł w 24 godzinną śpiączkę, z której na szczęście się wybudził. Znowu szpital, znowu to samo leczenie…
Straciłem wtedy chyba wszystkie nerwy. Cierpiałem z bezsilności patrząc, jak mój malutki synek walczy o swoje zdrowie. Nie widzieliśmy końca tej walki, aż nastąpiło tamta tragedia…
Artur zakrztusił się tak mocno, że kolejny raz zapadł w śpiączkę. Jednak tym razem się nie obudził… Wynik rezonansu - mózg obumarł w 99 %. Grunt usunął mi się spod stóp, gdy lekarz powiedział, że nie ma nadziei. Mieliśmy tylko czekać na śmierć synka… Próbował nas jeszcze “pocieszać”, że taki stan to wegetacja, więc nawet lepiej, że Arturek umrze. Jak można coś takiego powiedzieć do rodzica umierającego dziecka?! Nie wierzyłem w to, wypisałem syna na własne żądanie i przenieśliśmy się do Centrum Zdrowia Dziecka. Do dzisiaj żałuję, że podjąłem decyzję o zmianie szpitala tak późno…
Specjaliści z CZD od razu zdiagnozowali refluks żołądka. To on powodował zapalenie płuc, bo zawartość żołądka dostawała się do dróg oddechowych. Najgorsze było to, że od razu zdiagnozowana choroba uratowałaby mojego synka przed niepełnosprawnością. Miałbym zdrowe dziecko! Mam ogromny żal do szpitala, sprawa w sądzie toczy się po dziś dzień…
Chociaż od początku lekarze skreślili mojego syna, kazali przygotować już pogrzeb, ja się nie poddałem. Wierzyłem w niego i modliłem się o cud. Chyba moje modlitwy zostały wysłuchane. Artur był “roślinką”, dzieckiem, które tylko leży, nawet nie przełyka śliny. Po pewnym czasie nastąpiła poprawa, w którą nie nikt nie mógł uwierzyć, bo jak uwierzyć w to, że dziecko, które ma sprawne jedynie 1% mózgu, odzyskuje świadomość?
Już ponad 4 lata walczę o zdrowie syna. To mój główny cel i sens życia. Zostaliśmy sami, matka Arturka odeszła od nas, zabierając jego zdrową siostrę Lenkę. Dlatego syn ma tylko mnie, a ja tylko jego. Jesteśmy sami, ale razem, więc wierzę, że pokonamy każdą przeszkodę.
Artur nie widzi, nie chodzi. Jednak wszystko rozumie, mówi, rozmawia ze mną. Wiem, że to zasługa rehabilitacji i ciężkiej pracy - zarówno jego, jak i mojej. Nie mogę pójść do pracy, syn wymaga nieustannej opieki. Leczenie jest niewiarygodnie drogie, jednak staram się ze wszystkich sił pozyskać fundusze. Kiedy pierwszy raz poprosiłem Was o pomoc, sam nie wierzyłem, że się uda zebrać wszystkie środki. Jednak Wasze serca okazały się ogromne! Dzięki Wam Arturek mógł być intensywnie rehabilitowany, dzięki czemu dzisiaj sam siedzi i nawet potrafi bawić się w tej pozycji, co jeszcze kilka tygodni temu było nie do pomyślenia!
Dzięki intensywnej terapii logopedycznej mówi dużo wyraźniej, zmniejszyła się też jego nadwrażliwość słuchowa. W planach mamy kolejne turnusy oraz bardzo intensywną rehabilitację ambulatoryjną, która pomaga utrzymać i wzmocnić efekty.
A całego serca za wszystko dziękujemy, jednak po raz kolejny musimy prosić o pomoc. Może kiedyś bym się wstydził, bym miał opory, ale teraz jestem ojcem chorego dziecka. Muszę schować dumę do kieszeni, muszę być silny za nas obu.
Mój syn to całe moje życie. Staram się, jak mogę, jednak codzienność jest ciężka. Chciałbym zapewnić Arturkowi wszystko, co najlepsze, jednak barierą są pieniądze. Jesteśmy zgraną drużyną, która teraz prosi o pomoc. Bardzo potrzebny jest specjalistyczny wózek inwalidzki, który pozwoli nam się przemieszczać, a także specjalne urządzenie do nauki chodzenia i do pionizowania. Dzięki niemu będziemy mogli ćwiczyć z synkiem w domu i uzyskać najlepsze efekty! Bardzo w to wierzę, że Artur postawi swój pierwszy krok, a w przyszłości osiągnie jeszcze wiele! Jeśli tylko mu pomożesz...