09 Maja 2019, 08:58
Stary wózek odmawia posłuszeństwa
Drodzy darczyńcy!
Pani Joanna stoi pod ścianą - w starym wózku znowu pękła dętka i tak naprawdę nie ma już, co łatać. Jeśli szybko nie zbierzemy kwoty na nowy wózek, to Pani Asia zostanie przykuta do łóżka, ponieważ nie będzie miała możliwości, aby poruszać się po mieszkaniu.
Pani Joanna jest zrozpaczona:

"To zdjęcie kół w aktualnym wózku po zmarłym tacie, na którym teraz się poruszam. Jest on już stary i podniszczony, składa się z różnych niedopasowanych elementów, np. koła mają różne opony - różnych firm i o różnej twardości. Często muszę je wymieniać, bo regularnie schodzi z nich powietrze. Jak zajmę się Wiktorią?"
Przy małej córeczce taka sytuacja wydaje się wręcz niewyobrażalna. Pani Joanna już raz pokazała, że ma wielką siłę do walki, mimo przeciwności losu. Nie możemy jej zawieść!
Moja biologiczna matka zostawiła mnie w szpitalu, mam dziecięce porażenie mózgowe, sąd chciał odebrać mi córeczkę… Moje życie nie jest usłane różami, a raczej cały czas muszę pokonywać przeszkody. Walczę, ale bez sprawnego wózka inwalidzkiego jestem bez szans.
Mam zaledwie 35 lat, ale w życiu przeżyłam więcej niż niejeden 50-latek. W szpitalu zostałam porzucona. Jako maleństwo, dla którego liczy się tylko dotyk matki, nie miałam przy sobie nikogo bliskiego. Widocznie tak miało być, ponieważ adoptowali mnie najukochańsi ludzie na świecie - moi rodzice. Choć adopcyjni, to nie mogłam wymarzyć sobie lepszych. Nie zostawili mnie, nawet gdy się okazało, że cierpię na Dziecięce Porażenie Mózgowe. Podarowali mi ocean miłości i wsparcia. Dzięki nim skończyłam szkołę, zostałam grafikiem komputerowym. Zaczęłam układać sobie życie. Oprócz tego, że mam niedowład prawej części ciała, jestem samodzielna. Poznałam mężczyznę, z którym chciałam spędzić całe życie. Zaszłam w ciążę i… wszystko zaczęło się sypać. Moje małżeństwo się skończyło, a ja zostałam z moim największym skarbem - córeczką Wiktorią.

Już w szpitalu rozpoczęła się moja wojna o bycie matką. Dwa dni po porodzie opieka społeczna chciała mi odebrać Wiktorię. Dlaczego? Bo jestem niepełnosprawna! Wtedy moja mama złożyła wniosek, że będzie się opiekować mną i Wiktorią. Ale sąd uznał, że to nie wystarczy i należy odebrać nam dziecko. Przeszłam przez prawdziwą tragedię. Byłam u kresu sił, ale powiedziałam sobie, że nie dam zabrać mojego dziecka! Blisko 2 lata trwała batalia, w trakcie której poznałam mnóstwo ludzi, którzy stanęli za mną murem. Nie bez powodu moja córeczka ma na imię Wiktoria - bo to moje zwycięstwo!

Po tej całej sytuacji otrzymałam własne mieszkanie z podjazdem dla wózka inwalidzkiego. Doskonale daję sobie radę z opieką nad córeczką. Po mieście poruszam się dzięki elektrycznemu wózkowi, a po domu potrzebuję lekkiego i zwrotnego sprzętu. Niestety, wózek, który mam obecnie, już się sypie. Opony są w każdym miejscu połatane, często ucieka z nich powietrze. Bez nowego wózka nie będę w stanie poruszać się po mieszkaniu - nie zrobię Wiktorii jeść, nie położę do łóżeczka. Mimo że dostałam dofinansowanie, to nadal dużo brakuje. Nowy wózek jest jak nogi - bez nich nic nie zrobię.

Przeszłam w życiu już wiele, ale nadal mówię, że jestem szczęśliwa. Teraz mam kochającego męża, najukochańszą na świecie córeczkę. Brakuje mi tylko wózka. Proszę Cię! Chcę pozostać samodzielna - do bycia najlepszą mamą nie są potrzebne sprawne nogi, ale chciałabym móc być przy Wiktorii zawsze, gdy mnie będzie potrzebować - a tylko wózek da mi taką szansę.
Asia