

Dom spłonął, mąż niemal zginął, teściowa nie wstanie z łóżka... Nieopisane tragedie rodziny, która błaga o pomoc❗️
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja, dostosowanie domu do potrzeb osób niepełnosprawnych
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
2 Stałych Pomagaczy
Dołącz- Małgorzatazaczyna wspierać co miesiąc
- Kasiazaczyna wspierać co miesiąc
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja, dostosowanie domu do potrzeb osób niepełnosprawnych
Aktualizacje
PILNE❗️Pomóż tej rodzinie licytując własnoręczne dzieła na Allegro Charytatywni! Każda pomoc jest na wagę złota!
Kochani,
chwytam się każdej deski ratunku. Każdej iskierki nadziei na to, że nad naszą rodziną w końcu zaświeci słońce. Że mrok, który nas otacza, wreszcie zostanie rozproszony.Wciąż jest źle. Wciąż każdego dnia walczę o zdrowie mojego ukochanego męża, schorowanej teściowej i moich dzieci, sama coraz mocniej podupadając na zdrowiu.
Ile sił jeszcze w sobie odnajdę? Czy zdołam na swoich barkach unieść ciężar tylu chorób? Tego nie wiem, ale jednego jestem pewna – nie mogę się poddać.
Noce powinny być spokojne. Jednak nie w naszym domu. Gdy tylko robi się ciemno, siadam przy łóżku mojego męża i czuwam. Strach, że stanie się coś złego, gdy nie będzie mnie obok, przyćmiewa wszystko.

Pełnię wartę każdej nocy, pilnując spokojnego snu Bogusia. Często ma bezdechy – wtedy muszę go obudzić. W tej ciszy, próbując ukoić myśli, szydełkuję. Tworzę misie i przytulanki, które wystawiam na licytacje z nadzieją, że ktoś zechce je przygarnąć pod swój dach. Znajdują się tam również ręcznie wykonane przez mojego męża rzeźby – zanim uległ tragicznemu wypadkowi, to była jedna z jego ulubionych pasji.
Moją wdzięczność za Wasze wsparcie jest nie do opisania w kilku słowach. Nadzieja, jaką wplatacie w nasze życie, pozwala spojrzeć w przyszłość nieco spokojniejszym wzrokiem. Z całego serca wam dziękuję i proszę – nie zostawiajcie nas!
Kasia

Ile i jak długo jeszcze wytrzymam, wie tylko Bóg... Musimy wciąż prosić o Waszą pomoc!
Dzięki pomocy dobrych ludzi mamy zrobioną górę domu pod osoby niepełnosprawne, schody i ocieplony dom! Niestety trzeba przystosować jeszcze dół domu – łazienkę, kuchnię i korytarz
U Bogusia leczymy wątrobę hepatologicznie. Dopiero w lutym mamy wizytę u lekarza pulmonologa. Mąż zmaga się też z problemami z oddychaniem, bezdechem i kaszlem, dlatego dopiero potem, jak dojdzie do siebie, będzie można robić diagnostykę.
Mama jest Wam ogromnie wdzięczna zwłaszcza za żywność medyczną i leki, chociaż nie ma sił, by wstać. Synowie ciągle chorują. Kacperek ma przerośnięty migdał i krzywą przegrodę nosa. Kontrola za miesiąc i decyzja co do operacji.
Ja na zdrowiu też trochę podupadam, ale walczę dalej. Boję się każdego dnia, ale wiem, że mam dzięki Bogu Was jako nasze anioły stróże. Wiem, że dam radę.
Pragnę, by mama, mąż i synowie mogli być nadal leczeni. By dostosować dół domu pod osoby chore, ułatwić im i sobie życie. Moim wielkim marzeniem, być może już świątecznym, jest winda na górę domu dla mamy i męża, by mąż mógł normalnie oddychać bez kaszlu, by spał spokojnie i choć na chwilę mógł stanąć na własne nogi. By mama miała leki, żywność, by w domu nie brakowało prądu do koncentratora tlenu czy wody.
Tak bardzo pragnę spokoju i zdrowia dla bliskich. Bez bólu i strachu o ich życie, o dom, o dzieci. Wiem, że życie to walka. Ale ile i jak długo jeszcze wytrzymam, wie tylko Bóg. Dziękuję wszystkim za miejsce swoje na ziemi za ratunek i zrozumienie i błagam o dalszą pomoc dla moich bliskich.
Świadomość, że ktoś nad nimi czuwa, daje mi odwagę do walki o swoje zdrowie i co by się nie stało, wiem, że Państwo będziecie z nimi. Dziękuję.
Katarzyna
Stan Bogusia wciąż się pogarsza! Błagam, ratuj mojego ukochanego męża!
Kochani, niestety muszę przekazać Wam bardzo trudne wiadomości… Stan zdrowia mojego męża wciąż się pogarsza!
Boguś zmaga się teraz z poważnymi problemami – stłuczoną i opuchniętą wątrobą, trudnościami z oddychaniem, ogromnym brzuchem, a także problemami z prostatą. Obecnie prowadzone są badania w kierunku raka prostaty…
Po wypadku wszystkie narządy męża są opuszczone, wątroba mocno potłuczona. Teraz priorytetem jest walka z opuchlizną i stanem wątroby – dopiero potem lekarze będą mogli podjąć kolejne kroki.Codziennie walczymy o jego zdrowie, ale koszty leczenia, badań i opieki są ogromne. Do tego dochodzą jeszcze wydatki związane z chorobą mojej teściowej… Sami nie jesteśmy w stanie tego udźwignąć.
Z całego serca dziękuję Wam za każdą dotychczasową pomoc... I jednocześnie proszę Was... Bądźcie z nami dalej, nie opuszczajcie nas! Każda wpłata, każde udostępnienie i każde dobre słowo to dla nas iskierka nadziei.Kasia
Opis zbiórki
Budzik dzwoni o czwartej nad ranem – zanim świat zdąży się obudzić, ja w pośpiechu noszę drewno, rozpalam w piecu, żeby chociaż była ciepła woda. Hoduję drób, byśmy mieli co jeść… Bo wiem, że od tego zależy cały dzień.
Mam 50 lat. Przez całą dobę opiekuję się swoim mężem i niemal 90-letnią teściową. Oboje są całkowicie zależni ode mnie – nie podniosą się z łóżka, nie sięgną po wodę, nie powiedzą, że boli, bo ból to i tak nasza codzienność.
Nasza tragedia zaczęła się 7 kwietnia 2022 roku. Tego dnia spłonął nasz dom. W ciągu kilku chwil zniknęło wszystko – dach nad głową, ubrania, dokumenty, wspomnienia. To, co budowaliśmy latami, zniknęło w ogniu. Ale nie poddaliśmy się – razem z mężem walczyliśmy, cegła po cegle, by odzyskać choćby cień dawnego życia. Dzięki przyjaciołom udało się część odbudować. Ale los nie dał nam wytchnienia.

24 listopada wydarzył się kolejny koszmar. Mój mąż uległ potwornemu wypadkowi – przygniotło go drzewo! Wszystkie żebra połamane, przebite płuca, złamana łopatka, kręgosłup w strzępach... Lekarze walczyli o jego życie, Boguś przeszedł kilka poważnych operacji, w tym rekonstrukcję całego odcinka lędźwiowego. Dziś nadal potrzebuje rehabilitacji, leków, środków opatrunkowych, wsparcia...
A obok niego – moja prawie 90-letnia teściowa, drobna jak cień, ledwie 35 kilogramów. Z ciężkimi chorobami – serca, nerek, płuc, z torbielami, anemią, z bólem, który odbiera oddech. Każdego dnia potrzebuje specjalistycznego żywienia, leków, opatrunków na odleżyny…

Zostałam sama. Sama z dwójką ciężko chorych dorosłych, z dwoma synami, którzy także zmagają się z problemami zdrowotnymi. Dźwigam na plecach nie tylko rodzinę, ale pytania bez odpowiedzi, rachunki, które rosną szybciej niż moje siły i decyzje, których nie powinien podejmować nikt: czy kupić leki, czy zapłacić za prąd?
Dom wciąż nie nadaje się do zamieszkania, góra wciąż potrzebuje remontu – a ja już nie mam siły walczyć. A jednak walczę. Bo się boję. Bo wiem, że jeśli się poddam, wszystko runie. Trzymam się resztek nadziei, trzymam się dla tych, którzy mnie potrzebują.
Choć sama podupadam na zdrowiu, to nic. Błagam – pomóżcie mojej rodzinie, mojemu mężowi i teściowej... Zrozumcie. Usłyszcie. Nie proszę o luksus. Proszę o godność, o możliwość, by opłacić leczenie.
Katarzyna
