Czekanie to już spotkanie

Zakończenie: 14 Października 2014
Rezultat zbiórki
Dziękujemy z całego serca wszystkim, którzy przyczynili się do zbierania pieniążków na turnus dla naszego synka Bartosza. Pozwoli nam to pokryć koszty turnusu, na którym Bartosz ma zajęcia zarówno ruchowe jak i umysłowe oraz terapie z dr Velem, po której widać największe postępy Bartosza.
Dziękujemy z całego serca,
Rodzice
Opis zbiórki
3 lata. Tyle czasu czekaliśmy z nadzieją, że uda nam się wykryć przyczynę choroby, która odebrała uśmiech naszego synka. Podobno czekanie to już spotkanie. Nasze spotkanie z chorobą... mogło odebrać mu życie.
Bartuś urodził się na początku 2010 roku. Zdrowy, silny, z nieustającym uśmiechem na twarzy. Beztroskim szczęściem było nam dane cieszyć się 3 miesiące. Miliony pytań w głowie. Jak postąpić i dokąd się udać, kiedy nagle, bez powodu Twoje dziecko zatrzymuje oddech, jego skóra przybiera sinego koloru, a nóżki sztywnieją i przybierają formy dotąd nam nieznane… Karetka i szpital. Przerażeni, nie potrafiliśmy pomóc naszemu synkowi. Powierzyliśmy w ręce lekarzy nasze jedyne dziecko. Wierzyliśmy, że to przejściowe, chwilowe. Wykonają szereg badań, podadzą leki, przez kilka dni będą obserwować i wrócimy do domu. W tym przypadku pragnęliśmy być nieomylni – wierzyć, że to przejściowe. Niestety… choroba, z którą nagle przyszło nam się spotkać, w organizmie Bartosza rozgościła się i nie chciała odejść.
Nikt z nas nie przypuszczałby, że pobyt w szpitalu zmieni się w nowy, drugi dom dla naszego synka. Rok, dokładnie tyle czasu walczyliśmy... Ataki padaczkowe pojawiały się nieustannie. Kilkakrotnie w ciągu dnia, pojawiały się i znikały, początkowo krótkie, prawie niezauważalne, by z czasem nabrać siły i doprowadzać do bezdechu. Pokłute rączki, podłączone do niezliczonej ilości sprzętu, który nieustannie monitorował wszystkie parametry. Takiej ilości bólu i cierpienia, z jakim spotkał się nasz niespełna roczny synek, nie doświadczyliśmy w ciągu całego naszego życia.
Wyniki badań nie wskazywały niczego, a podawane leki nie przynosiły ulgi… Po roku wyszliśmy ze szpitala, po to, by za miesiąc po raz kolejny wrócić. Nasze czekanie na diagnozę było spotkaniem z okrutnymi napadami padaczkowym, które zabierały za każdym razem czątkę naszego szczęścia. Po 3 latach udało nam się trafić na wybitnego specjalistę, który znalazł przyczynę ogromnej ilości napadów, przez które rozwój naszego synka zatrzymał się. Przyczyna, choć nietrudna do zdiagnozowania, przez wszystkich lekarzy omijana. Uszkodzenie kręgów szyjnych podczas porodu, które zaburzają przepływ płynu rdzeniowo-mózgowego. Gdyby tuż po porodzie lekarze zdiagnozowali uszkodzenie – nasz synek nie musiałby zostać narażony na tak ogromną ilość cierpienia, niezliczoną ilość nieodpowiednich leków i naszego ogromnego strachu, że go stracimy.
Niestety, 3 lata to ogromna ilość czasu, w której choroba postępowała i odbierała zdrowie i sprawność naszemu dziecku. W tej chwili najistotniejsza jest korekta tkanek miękkich kręgów szyjnych, która ułatwia przepływy płynu rdzeniowo –mózgowego do jego malutkiej i bezbronnej główki. Już po pierwszym etapie z pozycji leżącej Bartuś potrafi ułożyć swoje ciało przy niewielkiej pomocy w pozycji półsiedzącej. Jego wiotkie i bezwładne ciało nabiera sprawności, a na jego twarzy coraz częściej widnieje pogodny uśmiech. Napady padaczkowe minęły. Nasze czekanie się zakończyło, by rozpocząć kolejny nowy przepełniony nadzieją etap. To etap po zdrowie i sprawność dla naszego jedynego syna.
Korekta tkanek miękkich, nad którymi pracuje lekarz, przynosi nowe sukcesy. Niestety, koszt 10-dniowej kuracji w znaczny sposób wykracza poza nasze możliwości. Nasze czekanie było spotkaniem, którego nigdy byśmy nie chcieli doświadczyć. Czasu cofnąć nie możemy, ale przyszłość naszego synka już tak. Zbieramy na kolejną 10-dniową terapię dla Bartusia.