Ciało zaklęte chorobą

Rehabilitacja
Zakończenie: 16 Lipca 2015
Opis zbiórki
Mądre, niczym głębia oceanu oczy i zaklęte nieznaną chorobą ciało, które jedynie w nutach muzyki odnajduje spokój i ukojenie. Jej buzia uśmiecha się, ciało przybiera łagodne formy, oczy zaczynają radośnie błyszczeć, nawet wtedy, gdy życie boleśnie doświadcza już od prawie 6 lat.
O chorobie Dagmary mimo, iż od dnia narodzin minęło już prawie 6 lat, rodzice nadal wiedzą niewiele. Jedynie tyle, że w chwili porodu doszło do zakażenia okołoporodowego i maleństwo zostało zarażone śmiertelnie niebezpieczną, szpitalną bakterią gronkowca złocistego. Dagmara przeżyła, ale nieznane zaklęcie rzucone na jej bezbronne ciało, dyktować warunki będzie już do końca życia dziewczynki. Wiotkość krtani, brak odruchu ssania, bezbronne, wiotkie ciało, które nie miało siły utrzymać główki, ruszać nóżkami i rączkami. Nie da się zliczyć ilości badań i diagnoz, którym została poddana Dagmara w celu wykrycia siły, która owładnęła jej bezbronne ciało. Choroby szukano w genetyce, w zaburzeniach metabolicznych, immunologicznych oraz neurologicznych. Wszystkie wyniki badań były prawidłowe, jednak ciało Dagmary niczym nie przypomina 6-letniej dziewczynki.
„Tuż po narodzinach, trzymając ją w ramionach miałam wrażenie, że przytulam lalkę” – ze łzami wspomina mama. Nie ruszała rączkami, nie trzymała główki. Choroba założyła kajdany również na usta, przez które nie może wydostać się nawet jedno słowo. Z jej oczu nauczyliśmy się czytać jak z otwartej księgi. To w nich skrywany jest smutek i ból, ale i radość na wspólne zabawy z bratem, troskliwe spojrzenie taty i sen w matczynych ramionach.
Do dzisiaj lekarze nie potrafią określić, jaka zła siła wywołała w jej ciele tak ogromny spustoszenie, dyktując bolesne warynki. Poradnie genetyczne rozkładają ręce. Poza nazwaniem potwora, który zagościł w ciele Dagmary, dla rodziców ważniejsze jest codzienna rehabilitacja i praca nad tym by Dagmara mimo jak określają lekarze „bliżej niestwierdzonej choroby genetycznej”, potrafiła samodzielnie komunikować o swoich potrzebach, uczuciach oraz pokonywać na własnych nóżkach kolejne kroki.
Nie chcemy tracić, w oczekiwaniu na diagnozę, cennego czasu. W nieszczęściu jakie spotkało naszą córeczkę, najważniejszym jest dla nas to, że choroba nie podstępuje, ani nie odkrywa kolejnych bolesnych kart. Nie możemy zmienić przeszłości. Nie znany przyszłości. Ale ta najsilniejsza w człowieku moc, która daje kopa do dalszego działania, nadzieja, każe nam wierzyć, że uda nam się poprzez systematyczną rehabilitacje ściągnąć kajdany z ust, pokonać miłością, rzucone na jej nóżki zaklęcie.
Ciężko o oszczędności, w domu w którym zamieszkała choroba. Do walki z nieznanym przeciwnikiem poza dobrym sercem, bardzo potrzebne są również pieniądze. Po 6 latach systematycznej rehabilitacji, mimo braku diagnozy Dagmara trzymając za rękę mamę postawiła swoje pierwsze 20 kroków. Wierzymy, że rozumie wszystko co się wokół niej dzieje, i że z Waszą pomocą doczekamy dnia, w którym o wszystkim nam opowie, zrywając ze swoich ust założone kajdany choroby.