Dalidka - pandemia pozbawiła ją możliwości leczenia! Potrzebna pomoc!

Rehabilitacja, sprzęt ortopedyczny, dojazdy
Zakończenie: 9 Stycznia 2024
Opis zbiórki
Moja córeczka miała nie dożyć piątego roku życia... Miała nigdy nie chodzić, być sparaliżowana. Została skreślona jeszcze przed urodzeniem, ale ja się nie poddałam - od jej urodzenia walczę o jej zdrowie i życie. Dalida urodziła się z rozszczepem kręgosłupa i wodogłowiem. Pierwsze chwile, zamiast spędzić w moich czułych objęciach, mijały na OIOM-ie, a ja po raz pierwszy poczułam, co to prawdziwy strach....
Szpital. Nasz drugi dom… Chciałabym, żeby ona nigdy nie musiała się w nim budzić i zasypiać. Chciałabym móc zabrać jej ból, zatrzymać ten uśmiech, czasem ledwo widoczny wśród opatrunków, wężyków kroplówek. Jest taka dzielna. Najdzielniejsza osoba, którą znam… Dlaczego tak strasznie cierpi?! Moja mała, chora córeczka. Dzięki Tobie może mieć szansę na inne życie…
Ta malutka istotka jest sensem mojego życia od momentu, gdy przyszła na świat… Byłam bardzo młoda, gdy zaszłam w ciążę. Bałam się, ale jednocześnie cieszyłam, że dziecko, które nosiłam pod serce, będzie zdrowe. W 36. tygodniu ciąży usłyszałam, że dzieje się coś z główką… Usłyszałam, że córeczka przyjdzie na świat z przepukliną oponowo-rdzeniową. Że będzie nieodwracalnie sparaliżowana od pasa w dół… W jednym momencie skończyła się piękna bajka, a zaczął koszmar. Płakałam przez tydzień. Myślałam, że wiem, co to znaczy się bać… Nie wiedziałam, aż do tego momentu, bo największym strachem jest bać się nie czegoś, ale o kogoś…
Nadszedł dzień narodzin, inny, niż myślałam… Płynęły łzy nie szczęścia, lecz strachu o to, co dalej będzie z moją kruszyneczką, czy ją boli, czy sobie da radę? Trafiła nie w moje kochające ramiona, ale na stół operacyjny, gdzie walczyli o nią chirurdzy. Nasze pierwsze prawdziwe spotkanie było dwa dni później… Nie było na sali porodowej, ale na OIOM-ie, córeczka nie oddychała sama, ale robił to za nią respirator. Żeby złożyć na jej czole pocałunek, musiałam odgarniać plątaninę kabli. Ledwo ją było widać – przez wężyki urządzeń i przez moje łzy…
Potem spadł na nas kolejny cios – wodogłowie. Płyn, wytwarzany przez mózg, nie wchłaniał się, ale gromadził w główce. Lekarze powiedzieli, że musi przejść kolejną operację. Inaczej nie dożyje piątego roku życia… Ciężko mi zdecydować, czy to był najgorszy dzień mojego życia, czy może inny, dzień pierwszych urodzin Dalidki. Tort, kolorowe balony, zaproszeni goście, którzy mieli zjawić się lada chwila… Bajkę przerwał telefon ze szpitala. Przyszły wyniki rezonansu. Zespół Arnolda-Chiariego. Wada, w której część mózgu przemieszcza się do kanału kręgowego… Wystarczy jakikolwiek wysiłek fizyczny. Ruch, kichnięcie czy kaszel. Powoduje to niewyobrażalny ból. Konieczna była kolejna operacja. Były komplikacje. Doszło do zatrzymania akcji serca…
Spędziłyśmy w szpitalu dwa miesiące. Miałam deja vu. Dalidka znów musiała cierpieć. Znów drżałam ze strachu o jej życie. Potem kolejne operacje. Wycięcie przepukliny pachwinowej. Korekta ustawienia nóżek. Problemy z pęcherzem. Cewnikowanie co 3 godziny, które powoduje liczne zakażenia. Pobyty w szpitalu. Przestałam już liczyć, ile ich było…
Mimo nieprzychylnych prognoz lekarzy córeczka stanęła na własnych nóżkach... Wcześniej nie chodziła, tylko pełzała. Miała ogromną szansę, by nauczyć się chodzić... Niestety przyszła pandemia, która odebrała mojej córeczce możliwość rehabilitacji. Wszystkie zajęcia zostały zawieszone... Stan zdrowia córeczki uległ pogorszeniu, wystąpiły przykurcze, znów trzeba było operować. Po tej operacji nóżki się osłabiły i córka nie miała siły stanąć na własne nogi. Zaczęła się ponowna walka o każdy kroczek... Zaczynaliśmy wszystko od nowa, tylko tym razem sami w domu...
Wróciliśmy do punktu wyjścia. Walczymy jednak o to, by Dalida była jak najbardziej samodzielną dziewczynką. Córeczka porusza się w ortezach, potrzebuje kosztownej rehabilitacji. Koszty walki o sprawność przerastają mnie, dlatego proszę, pomóż...
Mówią, że jestem silna, ale tak naprawdę to nic w porównaniu z nią… To dzięki niej się uśmiecham. To ona pokazuje mi, że nie warto się poddawać i trzeba walczyć do samego końca... Dlatego błagam o pomoc dla niej. O ratunek. Nie o siłę, nie o chęć walki – to wszystko mamy. Potrzebne są kolejne zajęcia, codzienna rehabilitacja, która wzmocni jej mięśnie i sprawi, że Dalidka znów będzie chodzić. Proszę, pomóż jej. Spraw, żeby te wszystkie dni, miesiące, w których cierpiała, nie poszły na marne…
➡️ Dalidkę możesz też wesprzeć poprzez LICYTACJE
O Dalidce w mediach:
➡️ Mama błaga o ratunek dla Dalidki - 24Kurier.pl Polski Dziennik Regionalny