Mój bieg po życie cały czas trwa. Pomożesz mi go wygrać?

Leczenie immunologiczne w Veronie
Zakończenie: 7 Grudnia 2020
Opis zbiórki
Jeśli w dwóch słowach miałbym określić swoje życie sprzed diagnozy, byłyby to: “szczęście” i “aktywność”. Uwielbiałem sport, żyłem zdrowo, bo przecież chciałem zostać na tym świecie jak najdłużej. Teraz leżę na szpitalnym łóżku oddziału onkologii i czasem sam nie dowierzam w to, jak bardzo jestem chory. Nowotwór jelita grubego z przerzutami – to diagnoza, którą usłyszałem rok temu. Walczę o swoje swoje życie, bo mam jeszcze wiele do zrobienia. Walczę, bo mój syn ma dopiero 19 lat, a to nie wiek, by tracić ojca. Pomożesz mi?
Zawsze byłem stawiany jako przykład zdrowego stylu życia. Maratony, półmaratony, morsowanie, zbilansowana dieta – wszystko po to, by cały czas być aktywnym. Teraz przed sobą mam najtrudniejszy maraton, jaki przyjdzie mi pokonać – maraton o życie.
Za chwilę minie rok od diagnozy. Na początku ubiegłego roku zacząłem źle się czuć. Chodziłem do lekarzy z silnym bólem brzucha, ale nikt nie był w stanie powiedzieć, co mi jest. Któregoś dnia nie byłem już w stanie nigdzie iść – ból był tak silny, że trzeba było wezwać pogotowie. Trafiłem do szpitala. USG, prześwietlenie – wszystko na nic. Na zdjęciach nic nie było widać, dlatego lekarze podjęli natychmiastową decyzję o operacji. Dopiero wtedy okazało się, co mi jest.
Scenariusz, którego nawet nie przewidywałem, stał się prawdą – nowotwór jelita grubego, który dał już przerzuty do węzłów chłonnych. Los nie dzieli nas na gorszych i lepszych i każdy może stanąć przed faktem dokonanym – w moim przypadku – diagnozą nowotworu.
Moje życie sportowca zeszło na drugi plan. Teraz, zamiast treningów, były kolejne cykle chemioterapii. Nie poddałem się. Widziałem cierpienie moich najbliższych i to właśnie dla nich musiałem być silny! Podniosłem głowę do góry i powiedziałem sobie: ”To Twoje najtrudniejsze wyzwanie w życiu”. Jestem w trakcie 14 cyklu chemii, ale wiem, że ta mocno wyniszcza organizm, dlatego potrzebne jest leczenie wspomagające polegające na specjalistycznych wlewach dożylnych i terapii laserowej. Zostałem zakwalifikowany do takiego leczenia w klinice we Włoszech i, co ciekawe, jest to leczenie tańsze, niż w Polsce…
W swoim życiu rzadko prosiłem o pomoc. Sport nauczył mnie, jak walczyć, wygrywać i przegrywać. Tej walki nie chcę przegrać, ale nie mam szans wygrać jej sam. Potrzebuję pomocy zupełnie obcych mi ludzi, by móc dalej walczyć z tak ciężką chorobą. Leczenie to dla mnie olbrzymia nadzieja, a przecież to ona umiera ostatnia.
Czasem bardzo trudno poprosić o pomoc, ale jeszcze trudniej żyć ze świadomością bliskiej śmierci i patrzeć na to, jak cierpią bliskie osoby.
Rozpoczynam najważniejszy maraton w swoim życiu. Proszę, pomóż mi go pokonać.
–Damian