Moja córeczka myśli, że jej tata niczego się nie boi. Tak – bardzo boję się śmierci!

środki na roczne leczenie Krzysztofa
Zakończenie: 15 Kwietnia 2018
Rezultat zbiórki
Dotarła do nas najgorsza wiadomość z możliwych... 11.04.2018r. Krzysztof odszedł od nas zostawiając żonę, dwie córki, rodzinę i przyjaciół..
Rodzina dziękuje za wsparcie i pomoc, która pomogła mu godnie znosić chorobę i cierpienie.
Opis zbiórki
Ojciec nigdy nie zostawia swoich dzieci, nie opuszcza ich i nie każe im tęsknić. Jeśli wyjeżdża, to zawsze wraca i wita swoje dziecko z uśmiechem, żeby tak zapamiętało te powroty. Ja też staram się uśmiechać, bo wiem, że niedługo zostanę dla nich wspomnieniem. Moja młodsza córeczka myśli, że jej tata niczego się nie boi, a ja boję się strasznie. Dlaczego moje życie musi się skończyć w wieku 43 lat, podczas gdy moi koledzy planują z dziećmi wakacje…
Jeśli odejdę, to chcę, żeby moje córeczki zapamiętały głównie to, jak bardzo chciałem z nimi zostać i jak mocno o to walczyłem. Mam na imię Krzysiek, jestem ojcem dwóch wspaniałych córek, moją pasją jest sprawianie, aby moja rodzina była szczęśliwa. Teraz kiedy okazało się, że mam raka mózgu, poczułem się, jakbym stracił wszystko w jednym momencie. Niby jeszcze jestem, niby choroba rozwleka w czasie mój wyrok, ale z dnia na dzień czuję, że coś tracę, że zaraz wymknie mi się to z rąk i zostanie po mnie jedynie kilka zdjęć.
Zawsze dbałem o to, by moja rodzina nie musiała się o nic martwić. Teraz kiedy choroba podcięła mi skrzydła, moja rodzina umiera ze strachu, ja obwiniam się o to, że dostarczam im tych zmartwień. Nie mogę na nich pracować, nie mogę już dać im oparcia. Pamiętam, jak chciałem być twardy, jak sądziłem, że ból głowy to dla faceta pestka. Oszukiwałem sam siebie i wszystkich dookoła. Gdy już bolało nie do wytrzymania, pojechałem do szpitala. Potem już poszło szybko – tomograf, smutna mina lekarza i męska rozmowa...
Pytałem ile mam czasu, ale na to pytanie nikt mi nie umiał odpowiedzieć. Z glejakiem żyje się krótko, choć dla każdego, kto usłyszał tę diagnozę, słowo "krótko" ma zupełnie inny wymiar. Nie boję się śmierci dlatego, że moja rodzina sobie nie poradzi, nie boję się jej ze względu na ból czy samo odchodzenie. Boję się tego, że stracę z oczu wszystko to, co mnie cieszy. To, co zawsze budowałem, o co dbałem, za co oddałbym wszystko, za chwilę zniknie, zamaże się i będzie ciemność…
Nie mogłem się poddać, jeśli dziewczynki miały mieć dzielnego tatę i takiego zapamiętać. Robiłem wszystko, by samemu uwierzyć w sens walki. W lipcu ubiegłego roku przeszedłem operację guza mózgu w Bydgoszczy. Po operacji dostałem dwie fatalne wiadomości: pierwsza, że guza nie dało się wyciąć w całości, a druga, że to glejak wielopostaciowy IV stopnia. Choroba, z którą nikt nie wygrał i z którą nie do końca wiedzą, jak walczyć. Gdybym teraz miał opisać, co wtedy czułem? Pewnie wielkie rozczarowanie, choć nikt nic mi nie obiecywał.
Kiedy młodsza córeczka wbiegała na oddział, zbierałem wszystkie siły, by nie pęknąć, nie rozpłakać się nie dać jej sygnału, że coś jest nie tak. Wiem, że muszę dzielnie walczyć do końca, choćby dlatego, by nie rozwlekać cierpienia dzieci. Zostaję teraz w domu sam, dzieci wychodzą do szkoły, żona do pracy. Mogę chodzić, więc staram się funkcjonować. Kiedy kładę się spać, nie wiem co stanie się rano. Czy się obudzę? Każdego dnia może być gorzej. Lekarze mówią na to ubytki neurologiczne. To nic innego jak ciosy zadawane przez nowotwór – potężne ciosy.
Dzisiaj przytulam moją młodszą córeczkę, a jutro może nie będę w stanie otworzyć oczu. Żyje na bombie, przed którą do końca będę chronił moją rodzinę. Obecnie przyjmuję chemioterapię w 6 cyklach, dodatkowo stosuję odpowiednią dietę oraz leczenie alternatywne olejem CBD. W lutym rezonans wykazał zatrzymanie guza! Ta świetna wiadomość daje mi siłę i nadzieję.
Czasami myślę sobie, że jeśli udało mi się zatrzymać tego guza, dlaczego nie mogę z nim wygrać i dać czasu sobie i rodzinie? Czasami marzę o tym, by zobaczyć, jak moje córki biorą ślub, jak rodzą się moje wnuki. Dzięki leczeniu wrócił mój apetyt na życie, ciekawość tego, co będzie.
Nikt nie chce umierać i uwierzcie mi, nikt nie jest pogodzony z odchodzeniem. Proszę Was o pomoc, w walce o życie. Z każdym innym problemem poradziłbym sobie sam, ale teraz potrzebuję pieniędzy, których nie mam już siły zarobić. Wierzę w to, że kiedyś będzie mi dane spłacić dług, że będzie mi dane patrzeć, jak rosną moje dzieci.
Nie wiem, czy uda mi się wygrać, ale proszę Was o jedno – pomóżcie mi godnie walczyć.
Krzysiek