Mam 27 lat, malutkiego synka i RAKA❗️Błagam, uratuj mnie, mam dla kogo żyć...

Zakończenie: 28 Listopada 2020
Rezultat zbiórki
Życie Moniki zgasło przedwcześnie... Niestety rak okazał się zabójczym przeciwnikiem. Dziękujemy Wam za pomoc, bo dzięki Wam Monika do końca mogła się leczyć i udało jej się kupić trochę czasu... Niestety nie tyle, ile byśmy chcieli. Ta historia nie powinna się tak skończyć...
Monika zostawiła zrozpaczonego męża i synka Ignasia, którego czeka życie bez mamy... Składamy im najszczersze kondolencje z powodu ich straty.
Odpoczywaj, wojowniczko [*]
Opis zbiórki
27 lat to nie czas, by umierać! Zwłaszcza, gdy w domu czeka niespełna roczny synek, dla którego mama jest wszystkim… Monika ma raka żołądka, przerzuty rosną i pojawiają się nowe… Rak jest silny, ale nie tak jak wola matki, które pragnie żyć dla swojego dziecka! Wciąż jest jeszcze szansa na życie, dlatego błagamy o pomoc! Ratujmy życie Moniki!
Moja gra polega na tym, żeby uniknąć szachu, w jakim chce mnie postawić życie. Stawką jest to, co nie ma ceny – zdrowie. Dni spędzone z moim mężem i synkiem… Dni, w których oddycham, jestem. Mam raka i chcę żyć – nie umrzeć… Myślę, że lepszego trofeum nie można sobie wymarzyć...
Mam na imię Monika, mam 27 lat i za sobą już trudną i długą historię. Życie jak dotąd pokazało mi wiele swoich różnych barw, od tych jasnych, pięknych jak rodzina, cudowny mąż i wymarzone dziecko, po ciemne, pochmurne jak śmiertelna choroba… Wiem, że może dać wiele dobrego, ale też wiele zabrać...
W 2019 roku mój świat przewrócił się do góry nogami. Z jednej strony zostałam mamą i żoną - dwie najpiękniejsze role w życiu, z drugiej natomiast dostałam ogromny cios w postaci śmiertelnej choroby… Pierwsze symptomy tego, że mam raka, pojawiły się, kiedy byłam w ciąży… Cieszyłam się, że powitam na świecie nowe życie, kiedy upomniała się po mnie śmierć. W trakcie badań okazało się, że na prawym jajniku mam torbiel, która okazało się ogromnym guzem...
W październiku, w 7. miesiącu ciąży, mój stan nagle się pogorszył… Lekarze w ostatniej chwili podjęli decyzję o cesarskim cięciu i operacji usunięcia guza wraz z prawym jajnikiem. Zagrożone było życie moje i syna, już wtedy otarłam się o śmierć. Uratowano nas w ostatnim momencie.
Urodził się mój największy skarb – Ignaś… Trzymałam go w ramionach, ale oprócz radości czułam też ogromny strach… Z niepokojem czekałam na wyniki badania histopatologicznego, kurczowo trzymając się nadziei, że może jednak nie będzie to nic bardzo złego… Niestety. Okazało się, że jest to guz przerzutowy, a ja mam nowotwór złośliwy żołądka w IV, najgorszym stopniu zaawansowaniu, który dał już przerzuty.
Zawalił mi się świat… W takiej chwili przewartościowaniu ulega wszystko, całe myślenie, całe życie. Dopiero co zostałam mamą, mój synek potrzebował mnie jak nikogo innego na świecie… Płakałam gorzko, bojąc się, że odejdę i nie zdążę zobaczyć, jak dorasta. Zaczęłam nierówną walkę, która trwa do dziś...
Przeszłam 11 ciężkich cykli chemioterapii. Było różnie, chwilami bardzo ciężko. Chwilami słaniałam się na nogach, wstawałam jednak, żeby zająć się synkiem… Rak zabrał mi już tyle radości, tyle pięknych chwil. Nie zamierzałam pozwolić, żeby okradł mnie też z cudu macierzyństwa. Mogłam liczyć na ogromne wsparcie ze strony Krzysia, mojego męża, który w tej walce o życie okazał się najlepszym sojusznikiem, moim aniołem stróżem, moją tarczą…
Po chemii dożylnej przeszłam na tę w tabletkach… Niestety lekarze nie mieli dla mnie dobrej wieści. Po badaniach kontrolnych okazało się, że przerzuty rosną i pojawiły się nowe. Mimo że jest bardzo ciężko, nie poddaję się. Stanęłam do pojedynku ze śmiercią z podwójną motywacją i siłą. Zgłosiłam się do prywatnej kliniki, tam przechodzę chemioterapię dootrzewnową i dożylną, leczenie immunologiczne, a także leczenie uzupełniające - wlewy i suplementację. Cały czas biorę też leki onkologiczne... Niestety, to leczenie nierefundowane przez NFZ, ale mi daje jeszcze szansę! Walczę, by wygrać życie, choć tak bardzo, bardzo się boję…
Marzę o tym, by wychować synka… Chcę pokazać mu, że życie może być piękne, że każdemu należy się szacunek, że można być dobrym człowiekiem. Aby jednak go tego nauczyć, muszę żyć! Błagam o pomoc, bez Was jestem skazana na śmierć. Za okazaną pomoc i wsparcie z całego serca dziękuję. Mam nadzieję, że uda mi się przeżyć i kiedyś się Wam wszystkim odwdzięczyć.