Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Ogromny guz w brzuchu jest moim zabójcą! Proszę, pomóż mi przeżyć...

Małgorzata Dyszkant
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

Radioterapia protonowa w Rinecker Proton Therapy Center w Niemczech

Organizator zbiórki: Fundacja Siepomaga
Małgorzata Dyszkant, 55 lat
Police , zachodniopomorskie
rak kory nadnercza
Rozpoczęcie: 8 Stycznia 2018
Zakończenie: 27 Marca 2018

Rezultat zbiórki

27 czerwca 2018:

Kolejne istnienie uratowane! Mamy dla Was wspaniałe wieści!

Właśnie odebraliśmy telefon. Dzwoniła Pani Małgorzata i przekazała nam spektakulatną wiadomość. Ale po kolei...

Gdy udało się w końcu zgromadzić pieniądze na protonoterapię i Pani Małgorzata pojechała do Niemiec, by ją rozpocząć, na miejscu okazało się, że jest już za późno... Szok i przerażenie - guz urósł, miał już 30 cm!

Lekarze mieli tylko jedną propozycję: operację ostatniej szansy. Była niezwykle ryzykowna, bo guz sięgał już serca! Poinformowali Panią Małgorzatę, że może umrzeć na stole operacyjnym. Ale nie było innego sposobu, musiała się zgodzić...

Po 12 godzinach nieustannej pracy wielu zespołów medycznych rodzina Pani Małgorzaty mogła oderchnąć z ulgą - udało się! Był to ogtomny sukces wszystkich lekarzy! Pani Małgorzata dzisiaj jest już w Polsce, wraca do zdrowia. Cały czas jest pod opieką onkologa, jednak ostatnie badania wyszły bardzo dobrze, co pozytywnie nastraja na przyszłość.

Pani Małgorzata bardzo dziękuje za każde wsparcie: każdą złotówkę, dobre słowo, modlitwę. A my dziękujemy, że wspólnie z nami zawalczyliście o kolejny cud, który właśnie się ziścił! 

Opis zbiórki

W moim brzuchu jest gigantyczny guz. O tym, że mam raka, dowiedziałam się w lipcu. Dwa miesiące później usłyszałam, że w Polsce nie mam szans na operację - nowotwór jest tak wielki, że nikt nie podejmie się jego wycięcia! Zabrano mi nadzieję, skazano na śmierć. Nikt nie dawał mi nawet 1% szansy, że wygram... A mam dla kogo walczyć! Mój najmłodszy syn ma dopiero 10 lat… Mam dzieci, wnuki, wspaniałą rodzinę i… ostatnią szansę na życie. Jest nią protonoterapia w Monachium. Bardzo proszę - pomóż mi zdążyć. Muszę wierzyć, że nie umrę, jeszcze nie teraz…

Ból brzucha stawał się coraz gorszy, nie do wytrzymania. Od kilku lat walczę z kamicą nerkową, myślałam, że to jest powodem. Ale od ostatniego badania minął nieco ponad rok i lekarz był zdania, że nie powinno się nic dziać. Moje bóle jednak go zaniepokoiły, wysłał mnie na USG. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie...

Małgorzata Dyszkant

Zapadła diagnoza, której każdy z nas nieświadomie się boi, ale nigdy o tym nie powie, żeby nie przywołać nieszczęścia. Tymczasem nieszczęście spadło na mnie - rak kory nadnercza. Guz okazał się gigantyczny: 16x13x17 cm! Na domiar złego nacieka na tkanki i narządy wewnętrzne. Dotyka już  m.in. mojej wątroby, nerek, żyły wątrobowej, wrotnej, aorty… Miałam już umówiony zabieg, lekarze byli gotowi, ale poprzedzające zabieg badanie rezonansem zszokował owszystkich. Nacieki na żyłę główną zabrały mi szansę na pozbycie się raka... Zapadła decyzja - nie można operować!

Byłam załamana. Właśnie dowiedziałam się, że w moim brzuchu jest ogromny guz, nowotwór, który mnie zabija, a na domiar złego nie mogą go wyciąć! Dostałam jednak iskierkę nadziei. Skierowali mnie do Centrum Onkologii w Warszawie - najlepsza klinika w Polsce, najlepsi specjaliści. Myślałam - tam się uda! Całą drogę modliłam się o to, żeby nie umrzeć, przecież dopiero skończyłam 50 lat! Co zrobią moi bliscy, gdy mnie zabraknie? Jak mój najmłodszy synek da sobie radę? Myśli tłukły mi się po głowie, a wśród nich ta najważniejsza - ile czasu mi zostało?

W Warszawie dostałam kolejny cios: nie podejmą się operacji. Wykluczają mnie nacieki - 0% szans na przeżycie zabiegu. Zabrakło mi łez, by płakać…

Małgorzata Dyszkant

Nie wiedziałam, jak mam to wszystko powiedzieć moim bliskim. Jak spojrzeć im w oczy i przekazać wiadomość najgorszą z możliwych: moi Kochani, umieram. Mam nowotwór, którego nikt nie jest w stanie wyciąć. Nie ma dla mnie szans… Przeżyliśmy ciężkie chwile, ale rodzina nie pozwala mi się poddać. Muszę więc walczyć, bo tyle ludzi wierzy we mnie, motywuje do działania… Mimo tego, że jestem już bardzo słaba, podniosłam rękawicę, którą rzucił mi pod nogi rak. Póki oddycham, nie stracę nadziei. Nie mam zamiaru się poddać!

Dzisiaj jestem leczona farmakologicznie lekiem na nieoperacyjny nowotwór kory nadnercza. Niestety, to nie jest żaden ratunek, a jedynie podtrzymanie egzystencji… Biochemiczne mechanizmy działania leku nie są poznane, wiadomo natomiast, że nie niszczy on komórek rakowych, a jedynie hamuje czynność kory nadnercza. Do tego ma szereg działań niepożądanych, z którymi walczę każdego dnia: zawroty głowy, silne bóle, zaburzenia równowagi. Mitotanu nie może brać w nieskończoność, a lekarze proponują mi tylko chemio- i radioterapię, bez wielkich nadziei na powodzenie.

Nie funkcjonuję już jak normalny człowiek. W ciągu ostatnich tygodni bardzo podupadłam fizycznie i psychicznie. Do tego za każdym razem słyszę, że rokowania są marne…

Gdy już traciłam nadzieję i zaczynałam żegnać się ze światem, godzić ze śmiercią, przyszła cudowna wiadomość! Zostałam zakwalifikowana do leczenia protonami w klinice w Monachium! Lekarze dają mi duże szanse na powodzenie terapii, na wyleczenie! Gdy w Polsce słyszałam, że nie ma ratunku, że pozostała mi tylko terapia alternatywna, w Niemczech dają mi dużą szansę. Wymodlona nadzieja wróciła, a ja muszę stoczyć ostateczną bitwę. Jest tylko jedna przeszkoda - pieniądze… 1,5-miesięczna protonoterpia to koszt blisko 30 tysięcy euro! Dwoimy się i troimy, ale nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie zdobyć tak ogromnej sumy, dlatego proszę Cię o pomoc…

Małgorzata Dyszkant

Gdy patrzę na moje zdjęcia sprzed kilku miesięcy, nie mogę uwierzyć, że to ta sama ja. Dzisiaj widzę w lustrze inną Gosię - wyniszczoną chorobą, bez blasku w oczach. Ale wierzę, że piękne chwile jeszcze wrócą! Znowu będę mogła planować weekend z dziećmi i wnukami, znowu będziemy robić sobie zdjęcia w wielkimi uśmiechami na ustach, bez zastanawiania się, czy to nasza ostatnia wspólna fotografia… Proszę, daj mi szansę. Tak bardzo chciałabym patrzeć, jak mój syn dorasta i zakłada rodzinę, jak moje wnuki idą do szkoły. Jeśli nic nie zrobię, będę mamą i babcią odwiedzaną na cmentarzu. Tak bardzo się tego boję, tak bardzo chcę żyć!

Toczę najważniejszą w życiu walkę. Muszę wierzyć, że wygram - nic innego mi nie zostało. Tylko z Twoją pomocą mam szansę pokonać nowotwór...

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki