"Rak zabiera nam mamusię..." - Ela musi żyć dla czwórki swoich dzieci❗️Ratunku!

"Rak zabiera nam mamusię..." - Ela musi żyć dla czwórki swoich dzieci❗️Ratunku!
Przekaż mi
podatkuRoczne leczenie wspomagające walkę z nowotworem
Zakończenie: 20 Stycznia 2022
Aktualizacje
❗️Rak atakuje, są nowe przerzuty - błagamy o ratunek!
Niestety mamy złe wiadomości. Rak postępuje. W czwartek, 21 października, zdiagnozowano nowe przerzuty do kości I wątroby.
Ela jest bardzo słaba, ma problemy z chodzeniem. Czeka na nowe leczenie. Niestety, powraca piekło chemii - co tydzień będzie przyjmować kolejne cykle chemioterapii…
Sytuacja rodziny jest ciężka. Mąż Eli musiał zrezygnować z pracy, żeby się zająć się ciężko chorą żoną i czwórką dzieci. Dopóki stan Eli się nie ustabilizuje i nie stanie na nogi, będzie wymagać opieki cały czas.
Dziękujemy za całą dotychczasową pomoc i za to, że jesteś z Elą. I prosimy o dalszą pomoc i o dobre słowo dla Eli i jej rodziny. To walka na śmierć i życie… Prosimy - bądź z nami.
Opis zbiórki
Coraz częściej wpatruję się w moje dzieci i zastanawiam, jak mnie zapamiętają. Jak poradzą sobie po mojej śmierci, jak będzie wyglądało ich życie... Paraliżuje mnie strach, kiedy myślę o tym, że już niedługo może mnie nie być, a moje dzieci zostaną bez mamy. Nie jestem na to gotowa, tak samo jak nie byłam gotowa na to, by rozpocząć walkę o życie. Błagam o pomoc!
Mam na imię Ela. Mam prawie 36 lat i czwórkę dzieci - trzy córeczki w wieku 14, 12 i 6 lat oraz 2-letniego synka. Są sensem mojego życia. Wiodłam normalne życie - dom, praca, opieka nad moimi skarbami. Miałam uporządkowaną codzienność, mnóstwo planów i przeświadczenie, że przede mną długie lata na ich realizację. Dziś mam tylko ten potworny, przeszywający na wskroś strach.
Choroba spadła na mnie nagle i niespodziewanie, zaatakowała brutalnie, znienacka... W sierpniu 2019 roku usłyszałam wyrok. Straszliwie niesprawiedliwy, okrutny... Rak piersi. Na początku nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. Jestem przecież taka młoda, mam małe dzieci, to niemożliwe... Gdy diagnoza dotarła do mnie, zawalił mi się świat. W rozpaczy wiedziałam jedno - muszę walczyć o życie, nie dla siebie, ale dla moich dzieci...
Nie zdążyłam oswoić się z diagnozą, bo niemal natychmiast rozpoczęłam leczenie. Przeszłam mastektomię prawej piersi wraz z usunięciem 14 węzłów chłonnych, z czego 3 były zajęte przez nowotwór. Operacja przebiegła bez większych komplikacji i jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu. Nie bałam się walki, ale rozłąki z moimi dziećmi...
Lekarze obmyślili plan - chemioterapia, radioterapia, a potem 5 lat leczenia hormonalnego... Niestety tuż przed podaniem pierwszej chemii wydarzyło się coś strasznego. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa... Ból kręgosłupa był tak dotkliwy, że karetka zabrała mnie do szpitala. Każdy ruch sprawiał niewyobrażalne cierpienie... W szpitalu natychmiast podano morfinę. Lekarze zrobili scyntygrafię oraz badanie PET, które potwierdziło liczne przerzuty do kości oraz do płuc.
Walczę o życie, ale skutków ubocznych leczenia nie ma końca. Moja odporność jest bardzo kiepska, zwykły katar kończy się ciężką infekcją i antybiotykiem. Przyjmuję leki, kontynuuję wykańczające leczenie, każdego dnia gasnę, ale nie poddaję się! Będę walczyć!
Był moment, w którym wydawało się, że jest naprawdę źle... Teraz jednak znów mam nadzieję na życie. Równolegle leczę się w prywatnej klinice, a leczenie wspomagające ma za zadanie wzmocnić mój wykończony chemiami organizm... Sama jednak nie dam rady walczyć już sama.
Jest mi wstyd, że muszę prosić ludzi o pomoc, ale chcę spróbować wszystkiego, nie mogę się poddać. Proszę o Twoją pomoc... O życie. Ja chcę po prostu być mamą, tulić, czesać włosy, słuchać, całować, pocieszać, kochać... Błagam, pomóż mi wykraść rakowi więcej czasu, żeby zobaczyć, jak moje dzieci dorastają. Dla Ciebie to złotówka, dla mnie to walka o każdy dzień z dziećmi. Ja muszę dla nich żyć...
- Ela