Śmierć zabiera nam mamę! Prosimy, bądźcie wsparciem w walce z rakiem...

Kompleksowe leczenie w ośrodku Onkointegra - wsparcie w chemioterapii
Zakończenie: 28 Marca 2018
Rezultat zbiórki
Ostatnie miesiące to były ciężką walką dla mamy. Niewyrównaną, niestety. Z bólem informuję, że 2 września mama odeszła…
Leczenie przyniosło rezultaty, jednak tymczasowe. W marcu 2017 roku lekarze dawali mamie do 6 miesięcy życia, ona tymczasem ugrała w tej walce 2 i pół roku. Dla rodziny to jednak zawsze za krótko, za mało… Każdy jednak dzień był dla nas bezcenny.
Dziękujemy wszystkim za wsparcie.
Gabriela, córka Elżbiety
Opis zbiórki
Takie historie zawsze czytałam ze łzami w oczach, szczerze współczułam, ale to zawsze działo się gdzieś obok. Teraz jest inaczej, bo chodzi o moją mamę… Historia walki z rakiem, brutalnym, nieprzewidywalnym, a w tym wszystkim najważniejsza osoba w życiu, która zawsze była podporą, która oddałaby wszystko dla nas, swoich dzieci. Dzisiaj to my robimy co w naszej mocy, by uchronić mamę przed śmiercią. Nowotwór nie może jej zabrać! Walka trwa i bardzo Cię prosimy - pomóż naszej mamie przetrwać…
W lutym zeszłego roku mamę zaczął boleć brzuch. Na domiar złego powiększał się z każdym dniem, zupełnie jak balon… Mama na początku sądziła, że przytyła, ale gdy ból był coraz gorszy, poszła do lekarza. Już pierwsze badanie USG pokazało, że mamę zaatakował straszny potwór. Guz w jajniku był ogromny, lekarz wysłał mamę do szpitala. Ale - jak to w naszym kraju - na przyjęcie trzeba było czekać… Dopiero dwa tygodnie później udało się nam dostać do szpitala! W tym czasie rak czynił spustoszenia, nikt go nie powstrzymywał…
Gdy ordynator zobaczył wyniki badań, jak najszybciej przyjął moją wystraszoną mamę na oddział. Dokładnie 8 marca, równo rok temu zaczęła się pierwsza walka o życie… Siedziałam pod salą długie godziny, bo operacja się przedłużała. Mogłam tylko chodzić z kąta w kąt, a rozpacz odbijała się echem od ścian, tak samo jak moje kroki. W końcu przyszedł lekarz. Nie powiedział mi tego wprost, ale ja już wiedziałam…
Kazali czekać na wyniki badań histopatologicznych. Guz, który wycięli podczas operacji był gigantyczny - miał średnicę 17 cm i wyglądem przypominał kalafiora. Tak nam powiedział lekarz… Razem z nim trzeba było usunąć mamie macicę ze wszystkimi przydatkami. Wszystko. Potem nastąpiły dwa najdłuższe tygodnie oczekiwania na wyniki badań. A potem przyszła wiadomość najgorsza w możliwych: złośliwy nowotwór jajnika.
Na początku dowiedzieliśmy się my. Mama powiedziała lekarzowi, że chciałaby usłyszeć dobre informacje, ale te nie przyszły… Zaczęła się wyniszczająca chemia. Nasza mama nie znosiła jej dobrze, ale była bardzo dzielna. Jednak błyskawicznie schudła prawie 30 kilogramów, znajomi nie poznawali jej na ulicy… W sierpniu leczenie dobiegło końca, wszystko szło w dobrym kierunku. Markery nowotworowe spadły do 69, a my na nowo odzyskaliśmy radość życia, a mamusia nadzieję, że będzie jeszcze mogła żyć długie lata i cieszyć się swoimi ukochanymi wnukami…
Ale radość trwała krótką chwilę, która była jak mrugnięcie okiem. Nagle w brzuchu znowu zaczął zbierać się płyn, a kolejne badania, które były w styczniu, zburzyły mozolnie odbudowywany świat: markery nowotworowe na poziomie 4 tysięcy! Nowotwór powrócił!
Załamaliśmy się. Minął rok nieudzkiej walki, a mama wróciła do punktu wyjścia... Właśnie dzisiaj, równo 365 dni od pierwszej operacji, kolejny raz trafiła do szpitala.
Komórki nowotworowe są rozsiane w otrzewnej, pojawiły się dwa źródła płynu, który znowu rozsadza brzuch mojej mamie… Jest osłabiona, bardzo się boi. Widzi, jak inne osoby z jej oddziału po kolei gasną, odchodzą… Tak bardzo nie chcemy stracić naszej mamy, która jest najwspanialszą babcią, taką dobrą osobą!
Mówi się, że to nie rak wykańcza, tylko leczenie. Chemia jest ostatnim sposobem, by powstrzymać raka, ale to jest ruletka: albo zabije najpierw nowotwór, albo mamę. Dlatego chcemy zrobić wszystko, by jak najbardziej wzmocnić organizm i dać mamusi siłę do walki. To właśnie daje leczenie wspomagające w klinice Onkointegra - mamy zaplanowaną serię terapii, które skutecznie pomagają w walce z potworem! Hipertermia, wlewy, terepia immunologiczna - mama była poddawana leczeniu, czuła się o wiele lepiej, wyniki się poprawiły, ale dzisiaj dalsze leczenie wisi na włosku. Nie mamy już pieniędzy…
Prosimy o pomoc w walce z najgorszym z możliwych przeciwników. Mama tak bardzo chce żyć, boi się powolnego odchodzenia… Muszę zrobić wszystko, by nie straciła nadzie i siły do walki - to teraz najważniejsze. Chociaż na tę chwilę wynik to 2:1 dla raka, to walka wciąż trwa i mamy nadzieję, że zakończy się ona triumfem zdrowia i życia! Proszę, pomóżcie...