Rak zabrał sprawność, ale nie marzenia... Zbieram na protezę❗️

Proteza
Zakończenie: 10 Maja 2023
Opis zbiórki
Przez lata mogłam się cieszyć pięknem życia. Zdrowie, praca, możliwość spełnienia kolejnych planów i marzeń. Każdy dzień utwierdzał mnie w przekonaniu, że codzienność i rutyna potrafią być piękne. Dziś już wiem, że nie można mieć w życiu wszystkiego. Przekonałam się bardzo boleśnie, że jeden element może zniszczyć tworzoną latami sielankę.
Gdy zastanawiałam się nad swoim życiem, doszłam do wniosku, że dziś określa je jedno słowo – nowotwór. To on sprawił, że przez moje ciało przelewają się kolejne krople chemioterapii, niszcząc je od środka. To on zabrał mi to, co najbardziej kochałam. To właśnie on popchnął mnie na wiele miesięcy do piekła, z którego nie mogę się wyrwać.
Wszystko zaczęło się parę miesięcy temu od pozornie błahych i drobnych dolegliwości. Leczono mnie najpierw na zatory, później na przyrost tkanki. Miałam mieć wykonaną operację, a po rehabilitacji powrócić do zdrowia i pracy. Niestety po badaniach wykonanych w kwietniu 2022 roku w innej placówce, stwierdzono nowotwór złośliwy kości długiej kończyny dolnej tzw. chrzęstniakomięsak podudzia lewego. Byłam w szoku…
Naprawdę się tego nie spodziewałam. Myślałam, że jestem okazem zdrowia. Wiedziałam jednak, że ludzie chorują na znacznie poważniejsze dolegliwości, dlatego postanowiłam stawić temu czoła. Niestety, usłyszałam, że najpierw czeka mnie długoterminowa chemia, a później amputacja nogi na poziomie uda. Przed usunięciem będę musiała przejść 4 sesje chemii. Byłam przerażona, gdy widziałam moje szpitalne łóżko, a na nim pełno włosów. Gdy uświadamiasz sobie, z czym przyszło ci walczyć i wkrótce twoja głowa jest niemal łysa, pojawiają się następne lęki. W głowie kłębią się pytania: dlaczego właśnie ja? Przecież to jeszcze nie czas, by odchodzić!
Wiedziałam, że będę uśmiechać się przez łzy tak długo, jak będzie trzeba. Spróbuję znaleźć radość, tam, gdzie wszystko już stracone i pokażę wszystkim, że takie poszarpane życie może mieć sens.
Los jednak postanowił po raz kolejny mnie zaskoczyć. Po amputacji nogi stwierdzono pojedyncze zmiany przerzutowe do płuca prawego. Od tamtej pory nowotwór na oddziale onkologii zyskał śmiertelnego wroga. Przeszłam do ofensywy, stawiając na odwagę i zapomnienie. Dzisiaj nie mam nogi i czekam na decyzję o operacji płuc. Skutki chemii odczuwam każdego dnia.
Najważniejsze jednak, że żyję! Otwieram rano oczy i widzę świat. Przeszłam długą i krętą drogą, której nikt nie chciałby przejść. Zostałam na tej drodze przewodnikiem bez nogi. Mam dużo siły. Więcej niż przed tym wszystkim. W wieku kilkudziesięciu lat pogodziłam się z nową rzeczywistością, w której musiałam się odnaleźć. Byłam zrozpaczona, ale wiedziałam, że innej drogi nie ma.
To, czego najbardziej mi dzisiaj potrzeba to intensywna i regularna rehabilitacja oraz specjalistyczna proteza, dzięki której mogłabym chodzić. Niestety koszty dalszego leczenia przewyższają moje możliwości finansowe. Choroba okaleczyła moje ciało, ale nie duszę. Nadal mam siłę, by walczyć! Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli proszę o pomoc! Każda złotówka znaczy dla mnie naprawdę wiele!
Już teraz z całego serca dziękuję za każde wsparcie!
Elżbieta