Operacja uratowała życie, ale odebrała sprawność. Ratunku!

Operacja uratowała życie, ale odebrała sprawność. Ratunku!
Roczna fizjoterapia, terapia neurologopedyczna, SI, TUS
Zakończenie: 31 Grudnia 2022
Poprzednie zbiórki:

Roczna neurorehabilitacja i zaopatrzenie medyczne
Roczna neurorehabilitacja i zaopatrzenie medyczne
Opis zbiórki
Koszmar na jawie już za nami, ale nie oznacza to, że wszystko będzie dobrze. Przed nami jeszcze długa, pełna wzlotów i upadków, droga. Złożyłam mojej córeczce obietnicę, że wyciągnę ją z piekła choroby. Krok po kroku staram się realizować nasz wspólny cel, ale sama nie mam szans…
Każdy dzień to dla nas wyzwanie. Małe sukcesy rosną do ogromnych rozmiarów w momencie, gdy jeszcze kilka lat temu życie przypominało koszmar na jawie. Kiedy u Emilki zdiagnozowano guza, świat stanął w miejscu. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje, że moje dziecko stanęło oko w oko z realnym zagrożeniem! Pozostawienie tej zmiany bez operacji byłoby jak zgoda na życie z tykającą bombą - nikt nie był w stanie wskazać, jak długo Emi będzie bezpieczna. Niestety, operacja również wiązała się z ryzykiem. Na pytanie “co dalej?” w tamtym momencie nie było dobrej odpowiedzi, a ja musiałem wybrać mniejsze zło.
Po operacji usunięciu guza lekarze wciąż powtarzali, że młode organizmy znajdują siły do pokonywania przeciwności, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. To, co zobaczyłam tuż po zabiegu wciąż wraca do mnie w koszmarach… Moja córeczka podłączona do skomplikowanej, szpitalnej aparatury. Każdy dzień oczekiwania na wybudzenie dłużył się w nieskończoność, podobnie jak czekanie na pierwsze efekty rehabilitacji, która zaczęła się w momencie, gdy otrzymałyśmy zielone światło do walki o przyszłość.
To, z czym musiałyśmy się zmierzyć było niezwykle ciężkim doświadczeniem… Emilka dawała z siebie wszystko podczas każdego spotkania ze specjalistami, a ja walczyłam o każdą złotówkę, by pokryć rosnące koszty opieki nad chorą córeczką. Brak środków spędzał mi sen z powiek, ale nie straciłam nadziei. Wiedziałam, że dla mojego dziecka jeszcze nie wszystko stracone. Choroba nie mogła odebrać więcej! To cierpienie musiało się wreszcie skończyć…
Operacja uratowała Emilce życie 3 lata temu, ale z jej konsekwencjami walczymy do dziś. W ostatnim czasie osiągnęłyśmy wiele - udało się pozbyć rurki tracheotomijnej, co pozwoliło Emi znów jeść i mówić. Brzmi banalnie? Dla mnie to jak mały cud. Wreszcie mogę usłyszeć głos mojej córeczki i każdego dnia słyszę go coraz wyraźniej, bo odzyskiwanie go to proces.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo podawanie Emilii posiłków wciąż stanowi wyzwanie, bo w tym momencie może przyjmować tylko część produktów, a skolioza, pomimo intensywnych ćwiczeń jest coraz bardziej widoczna. Choroba jest jak piętno, bo powoduje, że strach o przyszłość nie znika ani na chwilę. Wręcz przeciwnie - wraca każdej nocy, kiedy podłączam Emilce respirator, by kontrolować oddech. By nie odeszła ode mnie we śnie…
Wiem, że jeśli teraz stracimy możliwość rehabilitacji to, co udało się osiągnąć przepadnie. Nie mogę na to pozwolić! Emilka bardzo ciężko pracowała na każdy najmniejszy postęp. Jeśli ciało przestanie z nią współpracować, ona może się poddać, a do tego nie mogę dopuścić! Przeraża mnie to! Muszę prosić o pomoc - moja córeczka bardzo potrzebuje wsparcia, by dalej walczyć o zdrowie, sprawność i przyszłość.
Już raz podarowaliście nam szansę. Wykorzystałyśmy ją na 110%. Jeśli możesz, wyciągnij do nas pomocną dłoń. O nic więcej nie proszę… Walczę o swoje dziecko - nie mogę się poddać. Twoje wsparcie to nasza nadzieja!