Moją mamę zabija rak. Pomóż mi ją ocalić...

Agnieszka Kaczmarek
Fundraiser finished
Fundraiser goal:

Leczenie i pomoc w odbudowie układu odpornościowego organizmu przy radioterapii

Agnieszka Kaczmarek, 53 years old
Głogów, dolnośląskie
Nowotwór piersi z przerzutami do kości
Starts on: 30 May 2017
Ends on: 03 August 2017

Fundraiser result

Leczenie w toku, Pani Agnieszka dzielnie walczy z rakiem, a my wierzymy, że go pokona! Mamy dla Was kilka słów podziękowania:

Wszystkim znajomym i nieznajomym oraz całej mojej kochanej rodzinie z całego serca dziękuję za wsparcie! Zarówno finansowe, jak i duchowe. Dzięki temu mogę kontynuować proces leczenia i wierzyć, że już wkrótce zapomnę o raku. Nie potrafię opisać słowami, jak wiele to dla mnie znaczy... 



Obecnie jestem po 4 kursie chemioterapii, a dzięki Wam po każdym z nich mogłam wspomagać się leczeniem niekonwencjonalnym. Dzisiaj czuję się bardzo dobrze. Włosy troszkę wypadły, ale jak widać - nie wszystkie. :) Mogę cieszyć się czasem spędzonym z rodziną i spokojnie kontynuować leczenie. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, ale mając świadomość, że mogę liczyć na pomoc tak wielu dobrych ludzi o wiele łatwiej mi walczyć i wygrać z nowotworem! Dziękuję także zespołowi Siepomaga - bez Was nie miałabym szansy uzbierania pieniędzy na leczenie.

Jeszcze raz z całego serca dziękuję wszystkim Pomagaczom. Dobrze, że jesteście!

Fundraiser description

Moja mama umiera na raka. Nadal w to nie wierzę, nawet wypowiadając te słowa na głos. To takie nierealne… Przecież to najcudowniejsza osoba pod słońcem! Wiem, że pewnie większość dzieci tak właśnie mówi o swojej mamie. Ale o niej mówią tak wszyscy, którzy spotkali ją choć na chwilę. Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy, nieważne, jak sama miała ciężko. A teraz ja proszę o pomoc dla mamy. Proszę, nie pozwólcie jej umrzeć. Nie mogę jej stracić… Nie chcę zostać sierotą i wejść w dorosłość bez niej. Komu będę opowiadała o pierwszej miłości, kto mi pokaże, jak żyć? Nie wiem co zrobię, jeśli jej zabraknie…

Agnieszka Kaczmarek

Nie ma sprawiedliwości na świecie, bo ból i cierpienie dotykają osoby, które niczym na to nie zasłużyły. Moja mama jest cudowną siostrą, najlepszą przyjaciółką i kochaną istotą, która w życiu nie skrzywdziła nawet muchy. Ma na imię Agnieszka, ale wszyscy mówią do niej Majka - to takie radosne imię, pasuje do mamy idealnie. Tak bardzo kocha świat, kocha życie... A teraz rak chce jej to wszystko zabrać. Okropny nowotwór piersi dał już przerzuty, chce zabić moją mamusię! Wszystko zaczęło się w październiku, nasz świat zachwiał się w posadach, by po chwili rozwalić się na kawałeczki. Nigdy ich już nie poskładam, nie sama. Jeśli moja mama umrze, skończy się też i moje życie - to, które do tej pory znałam. To bezpieczne, radosne, z ukochaną mamusią u boku, która była dla mnie zawsze oparciem i największą opoką dla całej rodziny.

Tego dnia miała się spotkać ze swoimi dwiema siostrami, a moimi ciociami. Bardzo cieszyła się na to spotkanie - rzadko się zdarzało, że widziały się wszystkie na raz. To miało być prawdziwe święto! Była taka szczęśliwa… Miała w końcu zobaczyć swoje siostrzenice, które uwielbiała i które przepadały za nią. To miał być taki piękny dzień, a okazał się najgorszym w życiu. Mama obudziła się z okropnym bólem pleców. Takim, który dosłownie zwalił ją z nóg. Widziałam po jej twarzy, że bardzo cierpi, chociaż sama nie chciała tego przyznać. Nie lubi, gdy inni się o nią martwią… Jednak ten ból był tak silny, że nie dało się go ukryć. Wszyscy sądziliśmy, że to rwa kulszowa lub coś podobnego - niezwykle bolesnego, ale przecież do wyleczenia. W najmroczniejszych koszmarach nie śniło się nam, że to coś znacznie gorszego…

Agnieszka Kaczmarek

Diagnoza - guz kręgosłupa. Tak wielki, że doprowadził do patologicznych zmian w odcinku lędźwiowym, w efekcie powodując jego złamanie. Mojej mamie po prostu złamał się kręgosłup! Nie chcę nawet wyobrażać sobie bólu, który musiała czuć. Gdy sądziliśmy, że już gorzej być nie może, okazało się, że to dopiero początek tragedii. Guz, który połamał mojej mamie kręgosłup, był przerzutem nowotworu… Rak piersi, przerzuty do kości i węzłów chłonnych. Nie wiedziałam, czy to fikcja, czy rzeczywistość. Przecież jeszcze wczoraj żartowałyśmy, śmiałyśmy się, planowałyśmy wakacje. A teraz tych wakacji mogło nie być, świat mógł się skończyć w każdej chwili… Moja mama umierała!

Nie pozwoliliśmy się jej poddać. Ma przecież dla kogo żyć! Wszyscy kochają ją za jej dobroć i radość życia, która musi trwać, żeby nasze istnienie miało jakikolwiek sens. Po skomplikowanej operacji kręgosłupa, która na szczęście zakończyła się sukcesem, rozpoczęła się intensywna radioterapia i chemioterapia. Mama niestety bardzo źle przechodzi leczenie inwazyjne. Jej organizm jest osłabiony, stała się taka krucha i bezbronna… Musimy ją wzmocnić, by dać jej nowe siły do walki. Niestety, onoterapia i witaminoterapia są bardzo drogie. Cała rodzina i wszyscy przyjaciele pomagają, ile mogą. Ale to ciągle za mało, ciągle brakuje nam pieniędzy na ratowanie mojej mamusi…

Agnieszka Kaczmarek

Mimo cierpienia i wyniszczenia organizmu, mama wstaje z łóżka. Najpierw za pomocą balkonika, teraz już samodzielnie, chociaż powoli, stawia kolejne kroki. Całe życie była bardzo aktywna (grała w piłkę ręczną), więc każdy, najmniejszy nawet krok daje nam nadzieję. Nie możemy się przecież poddać! Musimy pokonać raka, zanim on zabierze mamę. Przecież to jeszcze nie wyrok, bo póki trwa życie, nie można tracić nadziei…

Ostatni Dzień Mamy obchodziłyśmy w szpitalu. Zamiast wesołych rozmów innych osób, które normalnie otaczałyby nas w jakiś kawiarni przy pysznym ciastku, wokół dało się odczuć paskudny odór śmierci. Otaczał nas także strach i rozpacz tych, których bliscy przegrali walkę z rakiem. Modlę się, by nie znaleźć się wśród nich, by kolejnego Dnia Mamy nie obchodzić na cmentarzu… Chciałabym znowu pewnego dnia wyjść z mamą na spacer i śmiać się beztrosko. Zapomnieć o raku, o chorobie i o śmierci… 

Moi dziadkowie są także w ciężkiej sytuacji. Dziadek od czterech lat cierpi na raka prostaty i zespół Parkinsona, a babcia ma duże problemy z chodzeniem. Moja mama, a ich córka, pomagała im zawsze, chociaż same borykamy się z problemami finansowymi. Nauczyłam się od niej, że nikomu nie można odmówić pomocy, bo nigdy nie wiadomo, kiedy same będziemy jej potrzebować. Przyjęłam jej sposób myślenia i działania, ale nie podejrzewałam, że te słowa okażą się prorocze. Teraz właśnie jesteśmy w potrzebie, tocząc najważniejszą walkę w życiu. Staramy się jak możemy, jednak same nie damy rady. Potrzebujemy pieniędzy na terapię, która wzmocni jej organizm, by był w stanie dalej znosić ciężkie leczenie. Mamy jasny cel - pokonanie raka i śmierci. Proszę, pomóż mi ocalić mamusię...

Julia, córka Majki

This fundraiser is finished. You can support other People in need.

Follow important fundraisers