Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olek Kutarenko
21:46:16  left
Olek Kutarenko , 2 years old

Pomóż Olkowi w walce z chorobą...

Oluś to nasz największy skarb. Czekaliśmy zniecierpliwieni, aż pojawi się na świecie. Niestety los postanowił wymierzyć cios w naszą stronę – życie synka było zagrożone od najmłodszych lat. Nie należało do najprostszych. Walczyliśmy jednak i walczymy nadal o każdy jego dzień. Aleksander cierpli na rdzeniowy zanik mięśni typu 2. Ta przerażająca diagnoza spadła na nas niespodziewanie i brutalnie, wprowadzając do naszego życia strach, obawy i niepokój. Oluś urodził się zdrowy, nie było żadnych niepokojących symptomów. Kiedyś mógł podnieść się na nóżki samodzielnie, trzymając się i asekurując.  Niestety choroba postępuje i sprawia, że synek, zamiast się rozwijać – cofa się.  Oluś jest coraz słabszy, nadal raczkuje i chodzi na kolanach. Potrzebuje pomocy, żeby przesunąć się w bok – wcześniej nie sprawiało mu to kłopotów, był na bardziej zaawansowanym etapie. Porusza się tylko z naszą pomocą – trzymając się jednocześnie chodzika. Siedzi bez oparcia tylko w wyjątkowych sytuacjach i musi włożyć w to ogrom wysiłku. Robimy wszystko, aby dać mu szansę na poprawę zdrowia. Codziennie z bólem patrzymy, jak cierpi, ale jesteśmy też dumni, bo widzimy jego starania i siłę.  Jest nam niezwykle ciężko. Pochodzimy z Ukrainy – kraju, w którym trwa wojna. Chcielibyśmy wyjechać z synkiem do Stanów na terapię genową. W ramach ubezpieczenia mamy możliwość otrzymać ją za darmo. Niestety po terapii Oluś musi być poddany intensywnej rehabilitacji w Polsce. Jest ona bardzo kosztowna, ale to jedyny sposób, aby podtrzymać i wzmocnić efekty terapii genowej.  Prosimy Was o wsparcie, Oluś bardzo chce żyć. Pragniemy, aby miał szansę na rozwój i zabawę z rówieśnikami… Zobacz filmik, który porusza do łez:

1 588 zł
Izabela Kostrzewa
21:46:16  left
Izabela Kostrzewa , 40 years old

Najpierw choroba zabrała jej syna, teraz sama walczy o swoje zdrowie...

Było mi już dane zaznać dobroci ludzkich serc… Waszych serc. Wielokrotnie okazaliście mi już wsparcie, wpłacając pieniądze na zbiórkę mojego ukochanego synka. Niestety Jacek odszedł, przegrał walkę z nowotworem, który wyssał z niego życie… Teraz ja sama muszę walczyć o swoje zdrowie. Moje życie od kilku lat to pasmo przerażających informacji… W 2019 roku dowiedziałam się, że choruje na stwardnienie rozsiane. To była informacja, która całkowicie zaburzyła naszą poukładaną codzienność. Ale to nie było wszystko, najgorsze miało dopiero nadejść. Trzy miesiące później usłyszeliśmy, że nasz synek choruje na nowotwór. Nie zastanawiałam się ani sekundy. Razem z mężem rozpoczęliśmy walkę o życie naszego jedynego dziecka. Odłożyłam na bok swoje problemy zdrowotne, włożyłam wszystkie moje siły i energię w walkę o Jacka. W międzyczasie choroba postępowała, próbując odbierać mi siły. Każda kobieta, będąca matką mnie zrozumie. Mimo że momentami brakowało mi tchu, biegłam dalej i się nie poddawałam. Szukałam lekarzy, najlepszych klinik. Łapałam się każdego sposobu na uratowanie mojego dziecka. W momencie, gdy życie mojego synka było zagrożone – nic innego się dla mnie nie liczyło. Niestety Jacuś odszedł. Pozostawił po sobie mnóstwo pięknych wspomnień i ogromną pustkę, którą ciężko czymkolwiek zapełnić. Nasze życie po jego odejściu były przepełnione smutkiem i gorzkimi łzami. Długo nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego nas to spotkało. Z czasem jednak musieliśmy zacząć normalnie funkcjonować i uwierzyć, że synek trafił do świata, w którym nie ma cierpienia.  Gdy myśleliśmy, że powoli stajemy na nogi… po raz kolejny grunt nam się spod nich osunął. Dzień wcześniej miałam rozmowę o pracę. Wkrótce miałam zostać zatrudniona w świetlicy i opiekować się dziećmi… I właśnie wtedy, tego pechowego dnia poślizgnęłam się na ulicy i złamałam nogę. Czy to był nowy rzut choroby, przez który straciłam równowagę? A może czysty przypadek? Tego nie wiem. Złamanie okazało się na tyle skomplikowane, że jego skutki będę odczuwać do końca życia. Zostałam zabrana karetką do szpitala, w którym od razu przeszłam trudną operację. Lekarz poskładał moją nogę, wprowadzając śruby i pręty. Uprzedził mnie, że czeka mnie intensywna rehabilitacja i w późniejszej przyszłości – kolejna operacja usunięcia metali z nogi. Póki co tylko one sprawiają, że noga nie łamie się przy choćby najmniejszym kroku.  Obecnie nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mi mąż, który jest przy mnie zawsze. Wspólnie walczyliśmy o życie Jacusia, teraz wspólnie walczymy o moje zdrowie. Tylko z jego pomocą mogę wyjść z domu, który opuszczam wyłącznie w konieczności wizyty u lekarza. Po domu poruszam się o kulach, co i tak sprawia mi ogromne trudności i nierzadko ból. Noga wymaga intensywnej rehabilitacji, która może potrwać aż pół roku. Dopiero w trakcie ćwiczeń lekarze będą w stanie stwierdzić, czy przynosi ona efekty i zaplanować operację usunięcia śrub i prętów. To pozytywna wizja mojej przyszłości. Jeśli nie będę uczęszczać na rehabilitację – czeka mnie dużo gorsza opcja.  Każdy dzień działa na moją niekorzyść. Ćwiczenia trzeba zacząć natychmiast, aby stan mojej nogi się nie pogarszał. Niestety to i tak nie koniec moich problemów. Od momentu otrzymania informacji o prawdopodobnym stwardnieniu rozsianym – żaden lekarz nie podjął się leczenia ani postawienia konkretnej diagnozy. Obecnie zostałam z niczym. Nigdy nie było mi łatwo prosić o pomoc. Gdy mój synek zachorował – byłam do tego zmuszona. Wszystkie moje osobiste blokady czy wątpliwości odsunęłam na bok i wyszło mi to na dobre. Okazaliście nam niesamowite wsparcie, wpłacając pieniądze na leczenie mojego dziecka. Teraz jest mi równie ciężko prosić o pomoc… Być może nawet jeszcze ciężej, bo chodzi o mnie samą. Niestety ze względu na to, że mąż sam utrzymuje naszą rodzinę, nie stać nas na rehabilitację, która jest bardzo kosztowna. Proszę Was, bo już niejednokrotnie Wasze wielkie serca okazały mi wsparcie…

9 417 zł
Magdalena Korzeniewska-Mirus
21:46:16  left
Magdalena Korzeniewska-Mirus , 30 years old

Powrót do samodzielności - Proszę, pomóż Madzi!

29 marca przekonaliśmy się, co oznacza niewyobrażalny lęk o życie bliskiej osoby. Jako rodzice wspaniałych dzieci: Magdaleny i Krystiana staliśmy się częścią historii pełnej cierpienia. Magda poczuła się źle. Krystian kochający mąż, który niejednokrotnie opiekował się żoną w czasie ataków epilepsji, nie pomyślał, że to może być coś innego niż typowy atak.  Nikt z nas nie przypuszczał, co naprawdę się wydarzyło. Prawda była przerażająca. W głowie Madzi pękł naczyniak i nastąpiło krwawienie do mózgu. Sytuacja stała się dramatyczna. Nasza kochana córeczka, młoda dziewczyna o pięknym sercu, wrażliwej duszy i wielu talentach mogła w każdym momencie stracić życie. Rozpoczęła się dramatyczna walka. Dwa dni w szpitalu w Kaliszu w oczekiwaniu na transport do Poznania, gdzie miała odbyć się operacja to najdłuższe dni w naszym życiu. Jednak strach nie zdołał pokonać nadziei. Żadna z informacji odbierającej szanse na uratowanie życia Magdy nie była silniejsza od naszej wiary.  Jedna operacja nie wystarczyła. Już po trzech dniach konieczna była kolejna interwencja neurochirurgów nazwana przez nich ostatnią szansą na uratowanie życia. Ze ściśniętymi sercami patrzyliśmy na cierpienie Magdy i Krystiana, które jeszcze bardziej pogłębiało nasz ból. Wytrwale odsuwaliśmy od siebie wszystkie „wyroki” i „czarne wizje” i nieustannie budowaliśmy, podsycając nadzieję na dobre zakończenie. Z podziwem patrzyliśmy na determinację i oddanie Krystiana w walce o życie ukochanej żony. Stał się on mistrzem troski i oddania, nieustającej pomocy. Ze wzruszeniem obserwujemy tę wielką miłość. Zawsze będziemy wdzięczni każdej osobie, która wspiera Magdalenę i naszą rodzinę dobrym słowem, modlitwą oraz pięknymi gestami. To najcenniejsze, co można otrzymać od drugiego człowieka. Magda okazała się niezwykle waleczna i silna. Mimo tylu przeciwności i diagnoz obudziła się po dwóch tygodniach braku świadomości. Niestety udar pozostawił po sobie afazję, paraliż lewej strony ciała i częściowy niedowład prawej strony. Teraz jest na początku nowej drogi – drogi powrotu do zdrowia: umiejętności mówienia, sprawności rąk i nóg. Powrotu do zwyczajnego życia, które wraz z Krystianem wiedli tuż przed tym tragicznym dniem. Wiemy, że potrzebuje czasu, cierpliwości i wytrwałości. Wierzymy, że Magdalena będzie mogła powrócić do przygotowań do obrony pracy magisterskiej, która miała odbyć się za parę miesięcy, do pracy zawodowej, do swojej pasji – malowania obrazów, a przede wszystkim do kochającego męża i rodziny. Rehabilitacja będzie długa i kosztowna. Choć nasze oszczędności i środki, które teraz organizujemy, nie są wystarczające, wierzymy, że z pomocą dobrych ludzi Magdalena będzie miała zapewnione wsparcie i opiekę, która jest niezbędna. Z ogromną wdzięcznością przyjmiemy każde wsparcie, każdą najdrobniejszą wpłatę, która przybliży Magdę do zdrowia. Twoja pomoc jest dla nas BEZCENNA.  Z głębi serca dziękujemy! Rodzice Magdaleny i Krystiana ➡️ Punkt widzenia Magdy

43 165,00 zł ( 45.08% )
Still needed: 52 580,00 zł
Sebastian Adrych, Jagoda Adrych i Krzysztofa Witczak
21:46:16  left
Sebastian Adrych, Jagoda Adrych i Krzysztofa Witczak , 12 years old

Życie zasypuje ich przerażającymi diagnozami... Pomóż!

Mogłoby się wydawać, że wykorzystaliśmy już limit nieszczęść… Niestety życie jest bezlitosne i rzuca nam kolejne kłody pod nogi. Przerażające diagnozy spadają na nas nieustannie jak grom z jasnego nieba. Mam na imię Krzysztofa i wraz z dwójką moich dzieci wymagam kosztownego leczenia rehabilitacji.  Od urodzenia życie mnie nie rozpieszcza. Zmagam się z problemami zdrowotnymi od kiedy pamiętam. Późno zaczęłam chodzić, mówić, miałam trudności z nauką… Towarzyszyły mi również uciążliwe bóle biodra, jednak przez lata nikt nie potrafił mi pomóc. Byłam odsyłana od lekarza do lekarza.  Dzieciństwo kojarzy mi się z nieustanną walką o zdrowie, sprawność i samodzielność. Problemy ortopedyczne i silne bóle – tak wyglądała moja codzienność. Niestety zmagam się z tym do dziś, uraz biodra postępował wraz z upływem lat.  Mam dwójkę wspaniałych dzieci, które niestety wychowuję sama. Ciężko mi było się nimi zajmować od samego początku, ponieważ uraz przysparzał mi wiele problemów w codziennym funkcjonowaniu. Nie miałam żadnej pomocy.  Do niedawna poruszałam się na kolanach, moje ukochane dzieci pomagały mi ubierać skarpetki, buty. Ból był tak mocny, że nie mogłam spać. Musiałam być jednak silna dla moich dzieci. W październiku 2022 roku pojawiło się światełko w tunelu. Trafiłam do specjalisty, który przeraził się, widząc moją nogę. Martwica, poruszanie się na kolanach, ledwo mogłam postawić krok. Usłyszałam od niego zdanie: ”Ktoś musiał nad Panią czuwać. To cud, że dalej ma Pani nogę”... Przeszłam operację, jednak jej skutkiem jest postępująca koksartroza. To nieodwracalne niszczenie chrząstki stawowej biodra. Aby normalnie funkcjonować – potrzebuję stałej rehabilitacji. Niestety, jakby tego było mało, moje dzieci też cierpią… Gdybym mogła, zabrałabym im ten cały ból i dołożyła sobie… Synek urodził się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Kilka pierwszych miesięcy życia spędził w inkubatorze. Stwierdzono u niego torbiel, wadę neurologiczną. Nie rozwijał się prawidłowo. Każdy kolejny rok jego życia był coraz trudniejszy. Lekarze zasypywali nas wieloma strasznymi diagnozami. Krzywy kręgosłup, jedna nóżka krótsza od drugiej, spowolniony rozwój intelektualny. To tylko jedne z wielu... Ale nie poddawaliśmy się, wiedzieliśmy, że mamy siebie i musimy walczyć. Pomału budowaliśmy swoją codzienność, chociaż była trudna, wymagająca i kosztowała nas bardzo wiele. Wtedy los postanowił zadać nam kolejny cios. Okazało się, że moja córeczka również cierpi na ostre skrzywienie kręgosłupa. Ma też problemy z nóżką, potrzebuje wkładki ortopedycznej. Stara się jak może, aby pomagać mi w codziennych obowiązkach i opiece nad młodszym bratem, ale sama niesie ogromny ciężar, wytrzymuje ból.  Moje dzieci są bardzo silne, nie poddają się. Każdym uśmiechem motywują mnie do walki. Jest mi ciężko, ponieważ ze względu na moje problemy zdrowotne i konieczność zapewnienia dzieciom stałej opieki – nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. Sebastian raz w tygodniu uczęszcza na półgodzinne sesje rehabilitacyjne. Niestety nie przynoszą odpowiednich efektów, ponieważ jest ich za mało. Córka również potrzebuje leczenia i ćwiczeń, aby móc zniwelować swoją niepełnosprawność. Wszystkie te zajęcia są bardzo kosztowne, wiem jednak, że to jedyny sposób na poprawę zdrowia mojego i moich dzieci. Tak dużo już przeszliśmy. Mamy siebie – wspieramy się w bólu i chorobie każdego dnia. Potrzebujemy jednak pomocy, dlatego zwracamy się do Was – ludzi wielkiego serca. Błagam, nie odwracajcie wzroku…

2 070 zł
Jan Thomas
21:46:16  left
Jan Thomas , 44 years old

Skutki wypadku sprzed 16 lat są z nim do dziś! Potrzebna operacja!

Od tego feralnego dnia minęło już 16 lat. Jechaliśmy wtedy do pracy, gdy nagle doszło do wypadku. Co działo się dalej, nie pamiętam. Wiem jednak, że skutki tych wydarzeń będę ponosił do końca swojego życia.  Trafiłem do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Trudno wyobrazić sobie, co czuli moi bliscy, gdy usłyszeli, że mam zaledwie 5% na przeżycie. Na oddziale spędziłem kilka miesięcy, gdzie każdego dnia rozgrywała się walka o życie.  Przeżyłem i to jest największy cud. Do dziś jednak mierzę się z przeciwnościami, które znacznie utrudniają moje funkcjonowanie. Od tamtego dnia nigdy nie byłem w stanie podjąć się pracy. Utrzymuję się z renty powypadkowej, która wynosi nieco ponad 70 zł oraz z renty chorobowej, która także nie jest za duża.  Trudno się z tego utrzymać, a co dopiero kontynuować leczenie. Powinienem jak najszybciej przejść operację rekonstrukcji czaszki, która w trakcie wypadku została zdeformowana. Poprzednio wykonana rekonstrukcja została wykonana nieprawidłowo. Przez ucisk na mózg zmagam się z codziennymi bólami oraz epilepsją.  Choć nie jest mi łatwo prosić, wiem, że nie mam innego wyboru. Chciałbym móc podjąć się koniecznego leczenia. Niestety sam nie będę w stanie sobie tego zapewnić. Pełen nadziei zwracam się do Was i proszę o wsparcie. W tej sytuacji każda złotówka będzie dla mnie na wagę złota. Jan

215 zł
Agnieszka Piec
21:46:16  left
Agnieszka Piec , 38 years old

Walka o marzenia – ostatnia szansa!

Dziękuję wszystkim dotychczasowym darczyńcom i bardzo proszę, nie zostawiajcie mnie jeszcze! Operacja się odbyła, ale zakres okazał się znacznie większy niż sądzono początkowo. Konieczne było wezwanie urologa i założenie szyny.Nerka wykazywała już cechy zastoinowości, co bez operacji skutkowałoby zupełnym zamknięciem odpływu moczu i jej utratą.Czas trwania zabiegu był pierwotnie przewidywany na 1 godzinę, a na stole spędziłam 3... Z operacji ratującej płodność i niwelującej ból, stała się ratującą zdrowie. Za 2 miesiące muszę wrócić do szpitala w Niemczech, by usunąć szynę, a później kontrolować stan nerki co kilka tygodni, by mieć pewność, że moczowód jest drożny. Na ten moment nie mam pojęcia ile wyniesie całe leczenie! Na pewno znacznie przekroczy zakładane 30 tysięcy... Proszę o dalsze wsparcie, nie mam już odwrotu! Moja historia: Od liceum marzyłam, by zostać mamą, od zawsze wiedziałam, że to jest to. Pracuję w szkole, z maluchami, wielokrotnie wymykało im się "mamo", albo słyszałam "chcę, żeby Pani była moją szkolną mamą"... Nie potrafię opisać, co wtedy czułam. Od zawsze miałam też bolesne miesiączki, włącznie z mdłościami i omdleniami oraz zjadaniem tabletek przeciwbólowych jak cukierki, do czasu aż po kilku miesiącach przestawały działać i trzeba było brać silniejsze.  Ostatnimi były już leki na receptę przepisywane chorym na raka, z pochodną morfiny... Od zawsze słyszałam też, że okres musi boleć i przejdzie, gdy urodzę… Na pomysł, by starać się o dziecko wpadłam wcześnie, miałam zaledwie 23 lata. Niestety nie udawało się przez 2 lata, choć wszystkie badania były dobre.  Znalazłam Panią doktor, która po kilku miesiącach skierowała mnie do szpitala na laparoskopię, bo podejrzewała endometriozę. Ona pierwsza powiedziała, że ból nie jest normalny... O operacji na NFZ mogę powiedzieć niewiele. Zostałam rozcięta i zszyta. Tyle! Bez wycinków do badań histopatologicznych, bo "na oko było wszystko dobrze". Stwierdzono endometriozę w zatoce Douglasa, nie określono nawet stopnia. Dostałam zalecenie dalszych starań, ból nie minął, a ciąży nie było. Zaczęłam szukać dalej, zmieniłam dietę, wdrożyłam fizjoterapię, akupunkturę, suplementację i terapię, comiesięcznie pochłania to krocie… Niestety, bez efektu w postaci ciąży.  W międzyczasie podeszliśmy do 3 procedur in vitro, wszystkie z własnej kieszeni, ostatnia kosztowała nas 30 tysięcy, zaliczyłam też niestety farmakologiczną menopauzę… Przypłaciłam te działania stanami depresyjnymi, insulinoopornością, niedoczynnością tarczycy i rozregulowanymi jelitami… Na rękach mam zrosty od pobierania krwi, czasem raz w miesiącu, a czasem co 2 dni. Nie wiem już ile osób widziało mnie nago… Moje ciało jest przedmiotem badań, przypadkiem medycznym. Przed 4 i ostatnią procedurą in vitro, przez przypadek spotkałam cudownego doktora, który jest najlepszy w operowaniu endometriozy i dał mi nadzieję na usunięcie zmian. Jednak cena za tę nadzieję jest wysoka, bo zaczyna się od 3600 euro… Endometrioza to wielki ból i cierpienie, mój, ale te mojego partnera… Ta choroba to też gigantyczne koszty to praca na 1,5 etatu, by opłacić leczenie i leki. Miesięcznie wydaję ok. 1,5 tys., zamiast odkładać na przyszłość… Na dotychczasowe leczenie wydaliśmy ponad 100 tys. zł, bez rodziny i przyjaciół  nie dalibyśmy rady… Ze względu na mój wiek muszę do operacji podejść jak najszybciej, by móc wrócić do starań o ciążę... Dziękuję! Licytacje Facebook @czekajac_na_cud_n97  

6 010,00 zł ( 28.24% )
Still needed: 15 267,00 zł
Paweł Główka
21:46:16  left
Paweł Główka , 29 years old

Skutki wylewu chcą zabrać Pawłowi marzenia❗️Pomóżmy mu nie tracić nadziei❗️

Paweł — człowiek gór. Wylew zabrał mu chwilowo możliwości w realizowaniu się życiowo. Tylko z naszą pomocą może się to jeszcze zmienić!  Od dziecka uwielbiam góry. W każdej wolnej chwili wyruszałem w Tatry, na piesze wędrówki i wspinaczkę górską. Jestem członkiem Klubu Wysokogórskiego w Gliwicach. Sześć miesięcy temu poznałem swoją ukochaną, z którą wiąże życiowe plany. 28 listopada 2022r. dla mnie, jak i dla moich bliskich świat zatrzymał się w miejscu. Doznałem rozległego wylewu, czego skutkiem jest niedowład lewostronny i problemy ze wzrokiem. Przez okres 7 tygodni przebywałem na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, po czym zostałem przeniesiony na Oddział Rehabilitacji Neurologicznej. Jestem zdeterminowany i pełen wiary, a dowodem są moje dotychczasowe osiągnięcia w rehabilitacji. Przede mną jeszcze długa i mozolna droga do osiągnięcia pełnej sprawności. Niestety z uwagi na obecny system, choremu przysługuje jedna rehabilitacja w ciągu roku. W związku z tym jestem zmuszony do zorganizowania dalszej rehabilitacji w ośrodku komercyjnym. Jestem młody, przede mną całe życie. W domu czeka ukochana, a w dalszej przyszłości i marzeniach moje ukochane góry. Wierzę, że jest mi jeszcze to dane...  Proszę, pomóż mi walczyć o przyszłość. Nie tracić nadziei przez to, co mnie spotkało.  Nie chcę się poddawać! Paweł 

2 449 zł
Antek Kiwilsza
21:46:16  left
Antek Kiwilsza , 4 years old

Pomóż nam, proszę w walce o przyszłość Antosia!

Antek kiedyś był zdrowy, rozwijał się dobrze, miał wiele energii i cieszył się z małych rzeczy jak każde dziecko w jego wieku. Zaczerpnął życia jako zdrowy chłopiec i nagle...  W 2021 roku zaczął chorować i zaczęły się problemy. Nic wcześniej nie zapowiadało, że będzie coraz gorzej. Antek przestał się rozwijać prawidłowo i dość szybko stwierdzono u niego Autyzm. Wraz z autyzmem ciągnące się skutki takie jak zaburzenia hiperkinetyczne, niepełnosprawność umysłowa, znaczna agresja i autoagresja. Antek często z nieznanych lub przy braku powodów krzyczy. Jest zamknięty w swoim świecie...  Potrzebuje opieki całodobowej, bo nie rozumie co się dzieje dokoła niego. Nie wie, dlaczego czasami patrzy w jeden punkt nawet kilka minut. Zamyka się w sobie i nie jest w stanie normalnie funkcjonować.  Na co dzień korzystamy z pomocy wielu specjalistów, terapeutów i fizjoterapeutów, którzy starają się uwolnić go z jego własnego świata. Niestety konieczna jest regularna walka! Intensywna terapia to dla niego jedyna szansa, by się rozwijać. Prosimy bądź super bohaterem Antosia i pomóż, by w przyszłości mógł być samodzielny! Najbardziej jak będzie to możliwe...  Mama

6 238 zł
Leon Gaca
21:46:16  left
Leon Gaca , 7 years old

Chcemy zrobić wszystko, by choroba nie zamknęła go w swoim świecie!

Po wielu konsultacjach ze specjalistami, trudnych momentach, silnych emocjach, nasze dziecko otrzymało diagnozę: zaburzenia ze spektrum zespołu Aspergera. Nieproszony gość, który zostanie na zawsze...  Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby umożliwiać mu harmonijny rozwój i uczestniczymy w różnych terapiach takich jak trening umiejętności społecznych, zajęcia z psychologiem i logopedą. Chcielibyśmy skorzystać także z turnusu rehabilitacyjnego, dedykowanego dzieciom z zespołem Aspergera, ale jego koszty są bardzo wysokie. W związku z tym, po sugestiach znajomych, postanowiliśmy zgłosić się do fundacji i ludzi o dobrych sercach! Koszt takiego turnusu jest kolosalny, to 10900 zł. Natomiast jego działanie również wiele zmienia, jest niesamowicie skuteczny. Chcielibyśmy zacząć stymulować rozwój naszego dziecka jak najszybciej, by efekty były lepsze. Im szybciej zaczniemy, tym większe mamy szansę na jego lepszą przyszłość. Bardzo prosimy o wsparcie, to dla nas ogromnie ważne — to kwestia lepszej przyszłości, zdrowia i samodzielności naszego dziecka! Rodzice

698,00 zł ( 5.64% )
Still needed: 11 665,00 zł

Follow important fundraisers