Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzia Bieszko
0:35:20  left
Zuzia Bieszko , 7 years old

Zamiast cieszyć się dzieciństwem, walczy o zdrowie – Wesprzyj Zuzię❗️

Nasza Zuzia urodziła się z krwiakiem podtwardówkowym oraz złamanym obojczykiem. To były ciężkie chwile, pełne obawy o jej zdrowie i życie, ale dwa lata później okazało się, że to najmniejszy problem, z jakim przyjdzie nam się zmagać. Nastąpiły pierwsze ataki padaczki, która cofnęła dziecko w rozwoju przez uszkodzenia neurologiczne. Zaczął się maraton po specjalistach i w końcu diagnoza – padaczka, niskie napięcie mięśniowe, szmery w komorze serca…  Po kolejnych badaniach wylądowaliśmy w poradni genetycznej. Niestety, wyniki nie były korzystne. Wykazały poważne choroby neurologiczne. Rokowania na dalszy rozwój nie napawają optymizmem, gdyż leczenia na dobrą sprawę nie ma. Opinia genetyczna potwierdza — bardzo rzadka choroba. Zespół Nicolaides i Baraitsera... Zuzia ma 6 lat i jest na etapie 2,5-rocznego dziecka. Zaczyna sama zakładać buty, jeść, ubierać się… Niestety nie potrafi mówić. Nie potrafi powiedzieć, że coś ją boli. Jesteśmy pod stałą kontrolą specjalistów: kardiologa, endokrynologa, neurologa, okulisty, pedagogów i fizjoterapeutów. Niestety, koszty związane z rehabilitacją i wizyty lekarskie są wysokie. Czasami musimy iść prywatnie, bo terminy na NFZ są odległe, a nie zawsze można czekać gdy coś się dzieje. Koszty zaczynają nas przerastać, więc prosimy o wsparcie. Wpłatę, dobre słowo czy udostępnienie. Wszystko w naszych rękach, by zadbać o rozwój i wspierać Zuzię w jej nierównej walce o zdrowie i szczęśliwe życie. Tata Zuzi

14 603 zł
Milena Góraczyńska
0:35:20  left
Milena Góraczyńska , 23 months old

Zawalczmy o lepsze jutro dla Milenki!

Nasza córeczka została zdiagnozowana zaraz po narodzinach. Był to dla nas trudny czas. W okresie prenatalnym nic nie wskazywało na nieprawidłowości... Aktualnie Milenka ma 17 miesięcy i nie siedzi, nie chodzi, nie gaworzy, jest dzieckiem leżącym. Wymaga naszej całodobowej opieki. Jest też pod stałą opieką wielu specjalistów: genetyka, neurologa, okulisty, kardiologa, logopedy, neurologopedy, pedagoga, laryngologa. Cały czas uczęszczamy także na rehabilitację. Aktualnie ćwiczymy metodą Bobath w ramach NFZ oraz metodą Voity prywatnie. Córka ma również problem z rozszerzeniem diety, nadal przyjmuje tylko mleko modyfikowane zagęszczone. Jednak to nie koniec naszych zmartwień. U Milenki zdiagnozowany został także niedosłuch w obu uszach w 50%! Jesteśmy już po drenażu uszu i czekamy na dalsze wytyczne lekarzy. W listopadzie czeka nas też operacja, ponieważ córeczka ma rozczep podniebienia podśluzówkowego. Uczęszczamy do Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjnego oraz na zajęcia wczesnego wspomagania rozwoju. Każdego dnia zmagamy się z trudnościami życia codziennego i staramy się ze wszystkich sił zapewnić córce jak najwięcej dobra oraz specjalistycznej pomocy, która wpływa na jej prawidłowy rozwój.  Dotychczasowe leczenie oraz proces diagnostyczny bardzo obciążyło nasz budżet. Przed nami nadal stoi jednak wizja wieloletniego leczenia i rehabilitacji. Pragniemy także, aby Milenka miała dostęp do wszelkich udogodnień, które pomogą jej poznawać świat.  Dlatego pełni nadziei prosimy każdego z osobna o pomoc, abyśmy nadal mogli zapewniać naszej córce odpowiednie leczenie, rehabilitację, turnusy oraz potrzebny sprzęt medyczny. Dziękujemy za każdą ofiarowaną pomoc! Rodzice Milenki

4 657 zł
Artur Romanowski
0:35:20  left
Artur Romanowski , 31 years old

Wygrać z chorobą i odzyskać życie... To moje jedyne marzenie❗️

Mam 31 lat. Zdiagnozowano u mnie pląsawicę Huntingtona. Kocham piłkę nożną i ogólnie sport. Mam syna i moim marzeniem jest doczekać dnia kiedy stanie się dorosły. Ale na tę chwilę ze względu na poważne problemy z pamięcią i koncentracją nie mogę ani znaleźć pracy, ani funkcjonować na tyle, by zająć się moją rodziną… Boję się... Najzwyczajniej w świecie boję się, że nie uda się mi pomóc. Mam stany depresyjne oraz tiki pląsawicze. Objawy się nasilają i może dojść do najgorszego. A ja chcę żyć. Normalnie żyć. Chcę być oparciem, nie ciężarem dla mojej partnerki i mojego synka. Choroba jest postępująca, a na tę chwilę nie ma leku, który całkowicie ją wyleczy. Jedyną nadzieją są leki i operacja wszczepienia stymulatora, którą za jakiś czas, mam nadzieję, uda się wykonać. Ale cena operacji to 120 000 złotych! Mam już część kwoty, ale do tego dochodzą koszty późniejszego leczenia, rehabilitacji i leku, który będę musiał przyjmować na stałe. Proszę wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie. Żyję nadzieją, że nie pozwolicie mi się poddać i że pewnego dnia będę mógł powiedzieć, że jestem "prawie" zdrowy. Nadzieja zawsze umiera ostatnia. Bóg Wam zapłać za każdą pomoc. Artur

11 335,00 zł ( 10.65% )
Still needed: 95 048,00 zł
Izabela Tomaczkowska
0:35:20  left
Izabela Tomaczkowska , 30 years old

Choroba sprawia, że dosłownie „zanikam"❗️Pomocy❗️

To moja kolejna prośba o pomoc. Choroba nie zamierza odpuścić… Wiem, jak dużo mi pomogliście! Tylko Wam, ludziom dobrej woli, ludziom o ogromnych sercach, zawdzięczam to, że spełniło się moje marzenie!  Moja historia: Jestem osobą całkowicie niesamodzielną, zdaną na pomoc mojej mamy. To ona dźwiga na swoich barkach codzienność związaną z opieką nade mną. Ja, niestety, chociaż bardzo bym chciała, nie mogę nawet kiwnąć przysłowiowym palcem. Oddycham za pomocą respiratora, komputer obsługuję głową, którą nieznacznie mogę ruszać, ale to wystarcza, żebym mogła poczuć chociaż odrobinę wolności i nawiązać kontakt z ludźmi.  To moje jedyne szczęście. 23 lutego skończę 30 lat, 24  z nich to respirator, PEG, wózek, szpitale i wieczna walka, żeby utrzymać się na powierzchni. Dzieciństwa nie pamiętam. Nie chcę pamiętać. Życie odebrało mi zbyt wiele i podarowało zbyt dużo traum. Był czas, że się załamałam, przestałam jeść, mówić, kontaktować ze światem… Myślę, że była to moja niezgoda na życie, w którym nikt nie dał mi wyboru. Konieczna w mojej chorobie jest rehabilitacja. Bez niej po prostu znikam… Moje mięśnie znikają. Tak wygląda życie z SMA. Niedawno byłam w ośrodku rehabilitacyjnym i wróciłam naprawdę w dużo lepszym stanie. Na własnym ciele doświadczyłam, co może zdziałać profesjonalna pomoc fizjoterapeutów. Przykurcze ustąpiły, ból zmalał, a ja zrobiłam się jakby wyższa i dłuższa. Bardzo, bardzo bym chciała tam wrócić, ale NFZ zapewnia tylko jeden wyjazd na dwa lata. Ja już wykorzystałam swój limit. Nawet nie wiecie, co w mojej sytuacji oznaczają dwa lata czekania… Do tego nie mogę jechać tam sama, potrzebuję całodobowej opieki mamy, a jej pobyt też kosztuje. Nie jesteśmy w stanie odłożyć takich pieniędzy, ponieważ codzienność pochłania nasz domowy budżet. Pozostaje mi więc po raz kolejny liczyć na pomoc dobrych ludzi… Chcę Was, kolejny raz prosić o pomoc w zebraniu funduszy, które przeznaczę właśnie na ten cel.  Korzystam z wózka, ile tylko się da i kiedy tylko mogę! Jest wygodny, przestałam cierpieć na bóle pleców i nóg, ponieważ jest on dostosowany do moich schorzeń i dysfunkcji. Dziękuję i jednocześnie proszę o pomoc. Będę wdzięczna za każdą, nawet najdrobniejszą kwotę, za każdy życzliwy gest. Pozostanę Wam wdzięczna na zawsze za to, co już dla mnie zrobiliście i co dalej robicie. Iza ➡️ Facebook - Przyjaciele Izy

19 126 zł
Michał i Róża Lipińscy
0:35:20  left
Michał i Róża Lipińscy , 2 years old

Nie może sam oddychać, jeść i chodzić! Pomóż nam w walce o syna!

Nasz Michałek nigdy nie będzie mógł normalnie jeść, chodzić, śmiać się w głos czy płakać jak inne dzieci! Synek od pierwszych chwil swojego życia ogromie cierpi, a wraz z nim cała nasza rodzina. Najgorsze jest to, że do tej pory nie udało się zdiagnozować, na co dokładnie choruje…  Michaś przyszedł na świat 2 miesiące przed wyznaczonym terminem poprzez cesarskie cięcie. Wykonano je w ostatniej chwili, dopiero gdy jego tętno zaczęło niebezpiecznie spadać.  Natychmiast po porodzie synek został zaintubowany, nie był w stanie samodzielnie oddychać, nie reagował też na żadne bodźce, poruszał wyłącznie jednym paluszkiem. Dodatkowo w jego mózgu znaleziono krwiaka, którego trzeba było szybko zoperować.  Przez 3,5 miesiąca nasz ukochany chłopiec lepiej poznał zimny dźwięk aparatury monitorującej oddech, niż ciepło i bliskość mamy…  Dziś Michałek ma już 14 miesięcy. Nie raczkuje, nie siedzi, jest karmiony w większości przez sondę. Dopiero niedawno usłyszeliśmy pierwsze, słabiutkie dźwięki, które zaczął wydawać. Dodatkowo ma problemy z oddychaniem, częste zapalenia płuc i ciągle zalegającą wydzielinę, której nie jest w stanie samodzielnie odkrztusić ani połknąć. Oznacza to bolesną konieczność usuwania jej z gardła rurką odsysacza. W nocy Michałowi w oddechu musi pomagać respirator, gdyż jego mięśnie oddechowe są zbyt słabe. Codzienność naszego synka to nie zabawa i beztroska, ale ciągłe wizyty w szpitalach, badania, wielokrotne nakłuwania, ćwiczenia, trudna, niekończąca się rehabilitacja… Pomimo wielu drogich i bolesnych badań, nie udało się jednoznacznie ustalić, co dolega Michasiowi. Wszystko wskazuje na to, że cierpi on na bardzo rzadki rodzaj choroby genetycznej – miopatię, która powoduje wiotkość i słabość wszystkich mięśni w całym ciele.  Co najgorsze, na miopatię nie wynaleziono lekarstwa. Jedynym sposobem na poprawę stanu zdrowia Michała jest żmudna, niezwykle wymagająca, codzienna rehabilitacja, terapia oddechowa i neurologopedyczna.  Ze względu na ograniczoną pomoc NFZ, większość kosztów sprzętu i rehabilitacji musimy pokrywać z prywatnych środków. Przez ostatni rok wydatki na badania, rehabilitację i zakup sprzętu pochłonęły kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie wiemy, co nas czeka w przyszłości, chociaż jesteśmy pewni, że potrzeby naszego synka się nie skończą, lecz będą rosły razem z nim! Miesięczny koszt rehabilitacji oraz elektrostymulacji, specjalistycznych wizyt i badań lekarskich to koszt kilku tysięcy złotych!  Dodatkowo konieczny jest zakup specjalnego wózka z pelotami, pionizatora oraz ortez odlewowych, które i tak trzeba wymieniać wraz ze wzrostem dziecka. Wszystko składa się na wydatek rzędu kolejnych kilkudziesięciu tysięcy złotych! Tego brzemienia, jako rodzice, nie jesteśmy już w stanie udźwignąć sami. Robimy jednak co w naszej mocy, aby zapewnić mu dzieciństwo jak najbardziej zbliżone do normalnego. Prosimy, stań z nami w walce o lepsze życie dla naszego Michałka! Małgorzata i Mikołaj, rodzice Michasia  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

44 995,00 zł ( 42.29% )
Still needed: 61 388,00 zł
Zosia Bielarz
0:35:20  left
Zosia Bielarz , 18 months old

Groźny wirus chce zabrać zdrowie Zosi. POTRZEBNA POMOC!

Gdy dowiedzieliśmy się z mężem o ciąży, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Niecierpliwi odliczaliśmy dni do spotkania z naszym największym skarbem. Jednak w I trymestrze ciąży stało się najgorsze… Zachorowałam. Wirus cytomegalii doszczętnie zniszczył nasz spokój, a radość zamienił w obezwładniające przerażenie. W organizmie naszej małej kruszynki, którą miałam pod sercem, dochodziło do spustoszenia! Wirus nie oszczędził nas. Każda wizyta i wyjazd na badanie wiązały się ze strachem, który nas paraliżował. Dla wielu kobiet i par okres ciąży to stan błogosławiony i pełen radości, dla nas był to nieustanny lęk!  Każdy dzień od momentu zajścia w ciążę to walka o zdrowie, sprawność intelektualną i ruchową Zosi. Jedyną szansą na zatrzymanie tego wirusa  jest lek, który niestety nie jest refundowany dla dzieci z cytomegalią wrodzoną! Przez ponad 7 miesięcy opłacaliśmy kosztowne leczenie. Robiliśmy wszystko, aby uratować własne dziecko. Liczyliśmy, że nasz koszmar w końcu się skończy, tymczasem wyniki badań zniszczyły naszą nadzieję! Wirus stawał się coraz silniejszy! Lekarze nie pozostawili złudzeń – leczenie musi być kontynuowane! Wirus stanowi ogromne zagrożenie! Już teraz badania wykazały głęboką głuchotę jednostronną, pigmentację w oku oraz zwapnienia w mózgu! To nie koniec, bo nadal istnieje realne zagrożenie jeszcze większego uszkodzenia słuchu, wzroku, ale przede wszystkim narządów Zosi. Odczuwamy ogromną niesprawiedliwość, że nasza mała stokrotka spędzi swoje dzieciństwo w otoczeniu igieł, strzykawek, gabinetów zabiegowych i ciągłej niepewności wszystkich dookoła! Jako rodzice czujemy strach i panikę, bo nie mamy już ani pieniędzy, ani żadnych oszczędności, aby zakupić lek, ratujący naszą córeczkę! Mnożymy się i troimy, aby zapewnić własnemu dziecku pomoc. Nasze możliwości są już jednak na wyczerpaniu...  Staramy się zapewnić Zosi wszystko, co możemy: rehabilitację, zajęcia z logopedą a przede wszystkim specjalistyczny lek. Córeczka musi być także pod stałą kontrolą okulisty, laryngologa, neurologa oraz poradni chorób zakaźnych…  Mamy w sobie dużo wiary. Choć nasza córeczka ma dopiero 9 miesięcy, widzimy, jakie robi już postępy! To daje nam siłę, aby dalej walczyć z tym okropnym i podstępnym przeciwnikiem. Wierzymy, że kiedyś będzie lepiej, ale bez Was sobie nie poradzimy. Dlatego prosimy o pomoc!   Justyna i Mateusz, rodzice  Razem dla Zosi z Krzyszkowic – Grupa Licytacyjna

89 686,00 zł ( 70.25% )
Still needed: 37 974,00 zł
Sia Chavda
0:35:20  left
Sia Chavda , 15 years old

Expensive therapy is her last resort! Help!

My daughter Sia has been suffering from developmental disorders ever since I can remember. When she was little, she didn't react or respond when I called her name or didn't say she needed to use the potty. Today, she is 15 years old and has her dreams and plans. Unfortunately, her disease dictates the way she behaves and excludes her from social life, which is a great deal for every teenager.  After switching medications, her condition slightly improved. It did not solve the problem, though. It wasn't until 2017 that she was diagnosed with anti-NMDA receptor antibodies and qualified for an intravenous immunoglobulin (IVIG) therapy - an insurance-covered medication program.  Thanks to IVIG treatment, antiviral medications, and antibiotics, Sia's health has significantly improved  - her intellectual disability changed from moderate to mild. Sadly, my daughter still acts out aggressively. She screams, doesn't control herself, and sometimes when we go out, she pushes others onto the street.  Sia knows that her actions result from the disease. However, it doesn't make her feel better at all. She would love to make friends and be healthy like her peers. She keeps asking me why she's the one who is sick.  From my experience, what calms her down the most is the immunoglobulin therapy that makes her seizures less frequent. Although she will require the IVG for the rest of her life, she's become a better, happier person who can control the disease.  Unfortunately, the insurance-covered medication program has been stopped due to the lack of funds from the government. We try our best to enroll Sia in another program. Meanwhile, we are paying for the immunoglobulin therapy out of our pocket. The IVG is the only treatment that can help Sia defeat the disease. Despite its enormous costs, we can succeed - all we need is your support!  Beata, the mother

10 001,00 zł ( 3.31% )
Still needed: 291 354,00 zł
Agata Klimuk
0:35:20  left
Agata Klimuk , 51 years old

Moja sprawność została wyceniona na kilkanaście tysięcy! Proszę o pomoc...

Zawsze starałam się radzić sobie sama. Nie czuję się dobrze ze świadomością, że muszę jednak zwrócić się z prośbą o pomoc, także do tych, których nie znam. Nieoczekiwane problemy zdrowotne sprawiły jednak, że nie mam innego wyboru...  Uraz kolana zmienił moją dotychczasową rzeczywistość. Niestety okazał się bardzo poważny i rozległy, ponieważ doszło do zerwania wiązadła w lewej nodze i zniszczenia chrząstki. Odczuwany w związku z tym ból jest wręcz nie do wytrzymania!  Lekarze ustalili plan leczenia, jednak jak się okazało, nie jest to takie proste. Najpierw muszę przejść specjalistyczną rehabilitację sportową, która powinna odbywać się trzy razy w tygodniu i ma potrwać aż do października! Tygodniowo muszę wydawać na nią niemal 450 zł, co w skali miesiąca wynosi niemal 2 tysiące zł! Jestem załamana. Jeżeli nie ukończę pełnego cyklu rehabilitacji, nie zostanę zakwalifikowana do operacji, której koszt także przyprawia mnie o zawrót głowy! Z dnia na dzień okazało się, że moja sprawność została wyceniona na prawie 16 tysięcy złotych! W ostatnich dniach skończyłam 51 lat. Pomyślałam, że odważę się i poproszę o Twoją pomoc. Będę niezmiernie wdzięczna, jeżeli mnie wesprzesz w procesie odbudowania mojej sprawności.  Agata

1 945,00 zł ( 12.18% )
Still needed: 14 013,00 zł
Wiktoria Spychała
0:35:20  left
Wiktoria Spychała , 15 years old

Jej brat zmarł, a Wikusia wciąż rozpaczliwie walczy! Pomóż!

Z całego serca dziękujemy za otrzymane wsparcie! Każda cegiełka dołożona do poprzedniej zbiórki umożliwia systematyczną rehabilitację, która pomaga Wiktorii w codziennym funkcjonowaniu. Bardzo doceniamy Wasze dobre serca i jesteśmy ogromnie wdzięczni za okazaną pomoc! Śmiało mogę stwierdzić, że jesteście aniołami! Jednak nasza walka o zdrowie i sprawność Wiktorii cały czas trwa, dlatego niezmiennie potrzebujemy Waszej pomocy. Poznaj naszą historię: Wiktoria to moja 15-letnia córeczka. Urodziła się jako skrajny wcześniak w 26. tygodniu ciąży... O 3,5 miesiąca za wcześnie. Przeżyła. Jej braciszek niestety nie miał tyle szczęścia... Nasza historia jest trudna, jest w niej wiele strachu, bólu i łez... Czy w końcu po latach cierpienia i dla nas wzejdzie słońce? Czy Wiktoria otrzyma szansę na samodzielność? Miałam mieć dwoje dzieci. Bliźnięta. Zamiast podwójnej radości spotkała mnie podwójna rozpacz, podwójna tragedia... Przedwczesny poród i śmierć. Jeszcze zanim poznałam córeczkę, odczułam najgłębszy ból straty dziecka. Brat bliźniak Wiki był w ciężkim stanie. Żył zaledwie 21 dni. Nie zdążyłam przytulić synka, być przy nim podczas chrzcin oraz wtedy, kiedy po raz ostatni złapał oddech.  Nie znam słów, którymi mogłabym wyrazić to, co czuje matka, której los odbiera dziecko. To, że Wiki przeżyła, to cud! W sercu czuję, że to właśnie braciszek ją uratował. Dużo słabszy osłonił drugie życie i pozwolił siostrzyczce przeżyć. Wikusia była lekka jak piórko, ważyła zaledwie 850 gramów – cudem przeżyła. To były naprawdę dramatyczne miesiące... Walczyłam z przeszywającym bólem po stracie synka oraz z nieustającym niepokojem – czy  córka przeżyje oraz jakie będą konsekwencje jej walki o życie... Córeczka do dzisiaj ponosi konsekwencje zbyt wczesnego porodu. Zmaga się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, epilepsją i upośledzeniem umysłowym. Od feralnego dnia narodzin każdy dzień to walka pełna strachu o życie i zdrowie Wiktorii. Córeczka jest po kilku poważnych operacjach, przeżyła też reanimację – kolejne najgorsze minuty w moim życiu.  Stale trwa też intensywna rehabilitacja Wiktorii, bo tylko dzięki niej udaje nam się wypracować kolejne umiejętności. Walczymy o to, by Wiktora chodziła. To byłoby ogromne ułatwienie w opiece nad nią, a dla niej ogromny krok w stronę upragnionej sprawności i samodzielności. Osiem lat temu u córeczki został przeprowadzony zabieg rizotomii grzbietowej. Była to bardzo skomplikowana operacja, jednak okazało się, że to dopiero początek wieloetapowego leczenia operacyjnego. Dzięki licznym masażom, rozciąganiu i ćwiczeniom, spastyka nigdy nie wróci. Tuż po zabiegu, jak za dotknięciem magicznej różdżki, przykurcze ustąpiły, a szansa na sprawne, samodzielne poruszanie się i wyprostowane kolanka stała się bardziej realna. Niestety, nie istnieje magiczne zaklęcie, dzięki któremu można byłoby przywrócić siłę w mięśniach, które pozwoliłyby pokonać kolejny ogromny krok do samodzielności. Sukces będziemy możliwy tylko dzięki systematycznej i bardzo intensywnej stymulacji mięśni. Prosimy o wsparcie, dzięki któremu Wikusia może być samodzielna. Bez Waszej pomocy się to nie uda! Monika, mama Wiktorii Kwota zbiórki jest szacunkowa

650,00 zł ( 5.09% )
Still needed: 12 116,00 zł

Follow important fundraisers