Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Iwona Sawicka
Iwona Sawicka , 53 years old

Choroby nie pozwalają spokojnie żyć. Pomóż!

Nie jest mi łatwo prosić o pomoc. Jeszcze trudniej pogodzić się z tym, że los tak brutalnie się ze mną obchodzi. Mam 52 lata i mimo że czasy młodości i zdrowia już za mną, wciąż wierzę w to, że te, które są jeszcze przede mną, również mogą być dobre. Niestety, przez liczne choroby nie jestem w stanie pracować, a wykonanie każdej czynności okupione jest sporym wysiłkiem. Od lat zmagam się z cukrzycą II stopnia, dokucza mi także limfatyczna przewlekła choroba nóg. Przez brak możliwości podjęcia pracy, nie stać mnie na comiesięczne leki. Chce żyć, chcę móc się tym życiem cieszyć! Chcę wierzyć, że jestem bezpieczna, mimo chorób, które nie odpuszczają. Proszę, pomóż mi... Iwona

447 zł
Rafał Kubicki
Rafał Kubicki , 46 years old

Wylew zrujnował zdrowie Rafała – potrzeba wielu miesięcy, by mógł je odzyskać! Pomóż!

Podczas pandemii odwiedziny w szpitalu są możliwe tylko wtedy, gdy pacjent jest w stanie krytycznym. Nie mówi się tego wprost, ale to szansa na pożegnanie się z ukochaną osobą. Kiedy zabrali mojego męża do szpitala dostałam taką szansę. Stres, nerwy i łzy.  Chociaż mogłam go ujrzeć, modliłam się, by nie było to po raz ostatni… Szczególnie że wkrótce obchodziliśmy dwudziestą rocznicę ślubu. Bezpośrednim powodem hospitalizacji męża był rozległy wylew krwi do lewej półkuli mózgu. Wszystko zaczęło się późnym sierpniowym wieczorem, gdy Rafał wrócił po ciężkim dniu pracy. Mieszkamy na wsi, wspólnie prowadząc dom i całe gospodarstwo. Wbrew pozorom, nie jest to sielanka, lecz ciężka i żmudna praca. Nie ma wolnych weekendów i dwudziestu sześciu dni urlopu. Wakacje kojarzone z wypoczynkiem i relaksem u nas są czasem żniw, w upale i palącym słońcu. Nasz dzień zaczyna się wówczas wczesnym rankiem, a kończy bardzo późnym wieczorem.  Jak co dzień, po żniwach Rafał wrócił z pola późnym wieczorem i opowiadał jak było, ile zrobili, co jeszcze zostało… Wspomniał, że źle się czuje, ale to zrozumiałe po ciężkim dniu pracy. Słuchając mojego męża zauważyłam, że zaczął szurać prawą nogą, a jego mowa stawała się mniej wyraźna. Gdy usiadł nie był w stanie wstać, a kolejne słowa z trudem rozumiałam. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie. Wszystko działo się bardzo szybko, około 15 minut. W tym czasie mąż przestał jakkolwiek reagować na moje słowa, nie mógł się ruszyć ani nic powiedzieć.   Karetka zabrała go na sygnale do szpitala. Rozległy wylew do lewej półkuli mózgu sparaliżował prawą stronę ciała i pozbawiła mowy. Mąż nie mógł się wypowiedzieć ani zrozumieć słów, które słyszał. W szpitalu przebywał miesiąc czasu, będąc w tym okresie przytomny, lecz bez kontaktu. To był bardzo trudny czas. Naszą dwudziestą rocznicę ślubu obchodziliśmy osobno, bez możliwości odwiedzin i przeżywania wspólnie spędzonych lat.  Spustoszenia wywołane przez udar wymagają teraz regularnej rehabilitacji i pracy specjalistów, by odzyskać jak największą sprawność. Rola i gospodarstwo to nasza praca, która zapewnia nam utrzymanie. Większość obowiązków, obsługa maszyn, dbanie o pola i zwierzęta należały do męża. Od roku cała odpowiedzialność spoczywa na mnie oraz na dzieciach. Bez Rafała jest bardzo ciężko – zarówno jemu jak i nam.  Rehabilitacja jest niezbędna, by mąż mógł odzyskać życie, jakie prowadził przed wylewem. Powrót do pełni sił wymaga ogromnej pracy i cierpliwości, szczególnie gdy każda aktywność jest wyzwaniem. Turnus rehabilitacyjny pozwoli zintensyfikować wysiłki, zapewni bezpośredni dostęp do specjalistów i pomoże uzyskać efekty, które bez profesjonalnego wsparcia są znikome. Koszty są jednak ponad nasze możliwości, dlatego bardzo prosimy o pomoc.  Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się przywrócić zdrowie Rafałowi. Wylew odebrał mu nie tylko sprawność, ale też możliwość kontaktów z ludźmi. Jest człowiekiem towarzyskim, serdecznym i pomocnym. Trudności w mówieniu skutecznie go zniechęcają do spotkań, jest świadomy tego co stracił i widzę jak bezradność wobec choroby go przytłacza. Proszę o wsparcie tej zbiórki – każda wpłata jest nadzieją na odzyskanie zdrowia i radości życia.  Magda 

11 731,00 zł ( 23.21% )
Still needed: 38 801,00 zł
Wiktoria i Aleksander Nędzyk
Wiktoria i Aleksander Nędzyk , 4 years old

Walka o przyszłość trwa. Nie pozwolimy, by choroby odebrały nam nasze dzieci!

Wiktoria i Oluś są jeszcze mali. Patrzymy na Ich uśmiechnięte buźki i nie potrafimy powstrzymać się od łez. Bardzo boimy się o przyszłość, że choroba zniszczy nie tylko dzieciństwo, ale całe życie naszych dzieci. Wiedzieliśmy, że bycie rodzicem wiąże się z wieloma wyzwaniami i niekończąca się pracą, ale nawet w najgorszych wizjach nie spodziewaliśmy się, że to spotka naszą rodzinę. Nasze dzieci potrzebują stałej pomocy wykwalifikowanych specjalistów, ale także zupełnie obcych ludzi, którzy pomogą w walce o lepszą przyszłość. Radość z przyjścia na świat Wiktorii i Olusia szybko przysłoniły diagnozy, które sprawiły, że nasze dzieci zaczęły nierówną walkę o zdrowie i przyszłość. Początkowo Lekarze mówili o wadzie genetycznej o nazwie translokacja niezrównoważona. Niewiele później zdiagnozowano również wrodzoną jaskrę, padaczkę lekooporną zespół Westa oraz wadę serca ASDII (ubytek przegrody międzyprzedsionkowej). Wiktoria ma również niedoczynność tarczycy. Mimo 17- miesięcznej różnicy wieku między naszymi dziećmi każda diagnoza utwierdziła nas w przekonaniu, że Wiki i Oluś są identyczni. Nie wiedzieliśmy, jak choroby zmienią nasze życie. Trudno o tym mówić, trudno to opisać... Wada genetyczna z którą urodziły się nasze dzieci, jest nieuleczalna. Nie ma na to żadnego leku, ani terapii, która rozwiązałaby nasze problemy. Nie oznacza to jednak, że możemy zrezygnować z walki o nasze cudowne dzieci. Do pomocy zaangażowaliśmy specjalistów, którzy wspierają rozwój Wiktorii i Aleksandra i pozwalają pokonać choć część dolegliwości. Niestety konsultacje lekarskie zajęcia prowadzone przez fizjoterapeutów zakup niezbędnego sprzętu rehabilitacyjnego, leków, które dzieci przyjmują na stałe, a także regularne dojazdy do szpitali, to ogromne koszta, z którymi przestaliśmy sobie już dawno dawać radę. Przed nami bardzo długa droga prowadząca do każdego postępu naszych dzieci. Wiktoria dzięki intensywnej rehabilitacji nauczyła się samodzielnie siedzieć, jednak do pierwszego samodzielnego kroku jeszcze przed Nią bardzo dużo ciężkiej pracy. Oluś jest na etapie obrotów na brzuch i plecy, jednak do dziś nie potrafi utrzymać samodzielnie na dłużej główki, co utrudnia naukę wysokiego podporu, samodzielnego siadu i pionizację. Chcemy dla naszych dzieci dobrego i godnego życia oraz dzieciństwa wolnego od bólu i strachu. Nie wiemy ile zbierze nam choroba, nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości. Skupiamy się na tym, co tu i teraz, by zapewnić Im możliwość walki i by móc za kilka lat móc powiedzieć " córeczko, synku, dzięki wsparciu dobrych ludzi zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy". Wyciągnij do nas pomocną dłoń- tylko o to możemy cię prosić! Rodzice

22 580 zł
Krzysztof Drogosz
Krzysztof Drogosz , 43 years old

Krzysztof chciałby żyć bez ograniczeń, jakie stawia przed nim choroba! Pomóż!

Mam na imię Krzysztof i od 10 lat choruję na stwardnienie rozsiane. Diagnoza przyszła niespodziewanie. Zaczęło się dosyć niewinnie. Wtedy sądziłem, że moje objawy są chwilowe. Nie miałem jednak pojęcia, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej.  Z początku zacząłem zauważać, że mam gorsze czucie w ręce. Doskonale pamiętam ten dzień. Byliśmy na festiwalu. To właśnie wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że z moim ciałem dzieje się coś niepokojącego. Nie potrafiłem określić, co trzymam w ręku. To było przerażające. Udałem się do lekarza, który stwierdził, że jest to z pewnością chwilowe napięcie mięśniowe, które z czasem powinno przejść. Niestety mijały tygodnie, a ja czułem się coraz gorzej. Powoli zacząłem tracić władzę w lewej ręce i nodze. Kolejne badania i konsultacje lekarskie w końcu dały jednoznaczną odpowiedź. Jak się okazało, lekarze stwierdzili u mnie stwardnienie rozsiane. To był szok.  Przez pierwsze 5 lat leczono mnie lekiem, który nie przyniósł większych efektów. Wtedy dowiedziałem się, że moje choroba jest przewlekle postępująca. W moim przypadku najważniejsza jest regularna rehabilitacja, która choć na trochę daje ulgę i wzmacnia mięśnie.  Od czasu choroby spotykam się z wieloma przeciwnościami. Poruszam się na wózku. Z tego względu przemieszenie po nieprzystosowanym mieszkaniu jest uciążliwe. W dodatku każde wyjście wiążę się z dużym obciążeniem dla mojej żony.  Chciałbym choć trochę ułatwić naszą codzienność i wybudować windę, dzięki której moja ukochana nie będzie musiała się siłować. To jednak wiąże się z dużymi wydatkami, na które mnie nie stać. Dlatego pełen nadziei postanowiłem założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc. Głęboko wierzę w to, że dobro wraca ze zdwojoną siłą. Za każde wsparcie już teraz z całego serca dziękuję! Krzysztof Kwota zbiórki jest szacunkowa

650,00 zł ( 1.01% )
Still needed: 63 180,00 zł
Ilona Sołtysiak
Ilona Sołtysiak , 75 years old

Najpierw cukrzyca, potem rak, a teraz amputowali mi nogę. Pomocy!

30 lat z cukrzycą. To sporo czasu na zaakceptowanie, przyzwyczajenie się i nauczenie się zupełnie nowego życia. Słodko-gorzka choroba pełna niespodzianek, które przychodzą pod różną postacią. Znalazłam w sobie siłę i chęć do pomocy innym. Jestem założycielką Koła Cukrzyków w Lubaniu, które działa po dziś dzień. Niestety już bez mojego udziału, bo pojawił się nowy przeciwnik do pokonania.  Większość życia zmagałam się jedynie z cukrzycą. Gdy choroba nowotworowa zapukała się do moich drzwi, musiałam się wycofać. Rak zaatakował z podwójną siłą, bo po 4 latach pojawił się nawrót, w wyniku czego straciłam obie piersi. Trudny moment w moim życiu. Na własnej skórze przekonałam się, jak to jest, dlatego postanowiłam wspierać kobiety, które tak jak ja, walczą z rakiem piersi. Uwielbiam przebywać wśród ludzi, uwielbiam pomagać i czuć, że moje czyny mają sens. Od zawsze uważałam się za silną kobietę, która mimo przeciwności losu w postaci wielu chorób daje radę i kroczy przez życie z uśmiechem. Śmierć mojego ukochanego męża zmieniła wszystko. Walka z tęsknotą trwa cały czas. Ból w sercu spotęgowała kolejna tragedia. W październiku ubiegłego roku, w wyniku rozwoju silnej miażdżycy amputowano mi nogę. Myślałam, że już więcej złego mnie nie spotka, a jednak…  Dla osoby tak aktywnej jak jak, będącej zawsze wśród ludzi i stanowiącej wsparcie dla innych, to bardzo trudny czas. Stałam się osobą niesamodzielną. Mój syn, pomimo tego, że ma swoją rodzinę, wie, że nie mogę być sama, dlatego zamieszkał ze mną. Bez nogi nie mogę się przemieszczać. Najprostsze i najbanalniejsze czynności, nad którymi kiedyś się nie zastanawiałam, dziś są jak zdobycie szczytów. Chciałabym tak po prostu zrobić sobie herbatę, posprzątać mieszkanie, nie myśląc o bólu i uzależnieniu od innych. Teraz to tylko marzenie. Jednak nie tracę nadziei! Jestem w trakcie rehabilitacji w szpitalu, który przygotowuje mnie do nauki chodzenia w protezie. Bez wzmocnienia mięśni nie dam rady. Pobyt w szpitalu jest już dość kosztowny, dlatego proszę Was o pomoc w zakupie protezy. Pragnę jak najszybciej wrócić do normalności, do moich kochanych dzieci i wnuczek. Wiem, że proteza zmieni moje życie. Chcę znowu żyć życiem, które znam, cenię i za którym tęsknię.  Ilona

6 695,00 zł ( 15.73% )
Still needed: 35 859,00 zł
Wiktor Turowski
Urgent!
Wiktor Turowski , 13 years old

Przeżył wiele cierpienia, wszystko na nic... Wiktorkowi potrzebna PILNA operacja❗️

W ciągu niespełna dziesięciu lat swojego życia doświadczył już za dużo cierpienia... Wiktorek pilnie potrzebuje operacji bioder! Jednym z wielu problemów, z jakimi synek boryka się na skutek Mózgowego Porażenia Dziecięcego, jest neurogenne zwichnięcie stawu biodrowego. Pod koniec ubiegłego roku przeszedł skomplikowaną operację, która miała rozwiązać problem. Pomimo udanego zabiegu, dolegliwości nasiliły się - operacja została wykonana tylko jednostronnie. Asymetria miednicy pogłębiła się, co jest nie tylko źródłem bólu i nieprawidłowej pozycji, ale grozi poważnym skrzywienie kręgosłupa! W obecnej sytuacji lewe biodro także musi zostać również  zoperowane, żeby uzyskać symetrię po obu stronach - operacja konieczna jest jak najszybciej! Doświadczenia,  które wynieśliśmy po wcześniejszej operacji w ramach NFZ można opisać tylko jednym słowem - tortury. Wiele bym oddała za to, żeby móc cofnąć czas, aby Wiktor nie musiał tego doświadczyć... Nigdy nie zapomnę tego cierpienia w spojrzeniu mojego dziecka. Spojrzenia błagającego o pomoc... Czasu nie cofnę, ale drugi raz tego samego błędu nie popełnię, i nie pozwolę, żeby Wiktorek tak cierpiał, dlatego podjęliśmy decyzję, że kolejną operację wykonamy prywatnie w Paley European Institute w Warszawie. Niestety wiąże się to z ogromnymi kosztami - prawie 100 tysięcy złotych. To nie tylko koszt samej operacji, ale także obowiązkowej ośmiotygodniowej opieki pooperacyjnej i rehabilitacji w tamtejszym ośrodku,  dzięki czemu Wiktor nie będzie leżał unieruchomiony, tylko od pierwszych dni będzie rehabilitowany. Zamiast gipsu będzie przebywał w wygodnej piance stabilizującej lub w specjalnych ortezach, z których będzie wyjmowany na czas  ćwiczeń, dzięki czemu nie będzie kolejny raz doświadczał odleżyn, zaników mięśniowych i innych powikłań. Dodatkowo jeżeli zajdzie konieczność operacji także prawego biodra, lekarze zrobią to od razu podczas jednego zabiegu. W warunkach NFZ jest to niemożliwe i skazuje dziecko na podwójne cierpienie, znieczulenie i rekonwalescencję! Kwota jest olbrzymia a czasu niewiele. Operacja już za miesiąc... Dlatego zwracam się z gorącą prośbą o wsparcie finansowe tego celu do wszystkich, którym nie jest obojętny los Wiktorka. Aleksandra,  mama Wiktora. 

55 626,00 zł ( 53.75% )
Still needed: 47 845,00 zł
Mateusz Kordiukiewicz
Mateusz Kordiukiewicz , 13 years old

Trudny początek nie musi przekreślać jego przyszłości! POMOCY!

Jestem mamą samotnie wychowującą niepełnosprawne dziecko... Już ten wstęp przyprawia mnie samą o dreszcze i smutek... Mój synek urodził się na samym początku 28 tygodniu ciąży, ponad 3 miesiące przed planowanym terminem! Mateusz urodził się w stanie krytycznym, skrajne wcześniactwo, w zamartwicy z 1 pkt w skali Apgar. Przez pierwszych 5 miesięcy życia nie mogłam go nawet przytulić... Mój synek ma porażenie mózgowe czterokończynowe oraz wodogłowie pokrwotoczne. Miał już w swoim życiu kilka krytycznych, bolesnych i poważnych operacji. Przeszedł sepsę i zapalenie opon mózgowych, łącznie w szpitalu DSK przebywał️ 6 miesięcy, w tym pierwsze trzy miesiące był zaintubowany i podłączony do maszyny, która za niego oddychała! W późniejszym czasie także musiałam jeździć z nim często do szpitala... Mati jest najważniejszą, najbardziej kochaną i cudowną osobą w moim życiu. Jest coraz większy, coraz więcej rozumie i niestety coraz bardziej cierpi... Los doświadczył go okrutnie od pierwszych chwil. Jego schorzenia nie dają o sobie zapomnieć nawet na moment! Synek potrzebuje asekuracji i pomocy przy podstawowych czynnościach. Często się potyka i upada, nie potrafi utrzymać równowagi nawet trzymany za ręce.  Synek stale potrzebuje intensywnej rehabilitacji, której koszt jest ogromny. Proszę, pomóż nam wywalczyć lepsze jutro! Bardzo potrzebujemy Cię w naszym życiu...  Natalia

1 778,00 zł ( 4.94% )
Still needed: 34 180,00 zł
Renata Bąk
Renata Bąk , 68 years old

Trzeci udar odebrał Renacie sprawność. Trwa intensywna rehabilitacja!

Ten rok dla nikogo nie jest łatwy… Niestety nam życie napisało wyjątkowo trudny scenariusz. W czerwcu moja mama przeszła trzeci udar mózgu, który pozostawił po sobie bardzo poważne konsekwencje. Od tamtej pory codziennie o nią walczymy. Niestety – koszty tej walki zwalają z nóg... Udar był na tyle poważny, że zaraz po nim mama musiała być poddana operacji usunięcia naczyniaka z okolicy pnia mózgu. Kiedy zastaliśmy ją po tej operacji, byliśmy zrozpaczeni. Z mamą nie ma kontaktu, wypowiada jedynie pojedyncze słowa. Mama nie chodzi, prawa część jej ciała jest sparaliżowana, ruchy lewej ręki również są ograniczone. Nie ma możliwości, aby wstała z wózka inwalidzkiego, na którym z trudnościami jest w stanie siedzieć. Efekty dwumiesięcznej rehabilitacji są minimalne...  Refundowana rehabilitacja zakończy się już w listopadzie, a prywatny ośrodek, który zadeklarował możliwość opieki i rehabilitacji, podał koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć. A w przypadku tak rozległego udaru pierwsze 6 miesięcy jest kluczowe, aby umożliwić mamie podstawowe funkcjonowanie w przyszłości... Jesteśmy przerażeni, bo wiemy, że walczymy z potężnymi przeciwnikami – czasem i ciężką chorobą. Najbliższe miesiące zadecydują o tym, czy mamie uda się odzyskać częściową sprawność po serii udarów...  Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Inaczej życie mamy będzie nieustannym cierpieniem... Tomasz, syn Renaty z rodziną ––––––––––––––––––––––––––––––– Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach na Facebooku

107 284,00 zł ( 59.03% )
Still needed: 74 450,00 zł
Antoni Mierzejewski
Urgent!
Antoni Mierzejewski , 7 years old

Zdrowie warte fortunę – przyszłość Antosia można jeszcze odmienić!

Jesteśmy w połowie drogi po zdrowie naszego synka. Antoś jest po pierwszej operacji nóżki, ale by leczenie przyniosło oczekiwany skutek, konieczny jest drugi etap operacji. Już raz dobrzy ludzie nam pomogli – nigdy o tym nie zapomnimy. Niestety sytuacja, w której się znaleźliśmy sprawia, że musimy poprosić o pomoc jeszcze raz. Prosimy, poznaj historię naszej walki i pomóż nam ratować sprawność Antosia... Istnieje tylko jedna rzecz, która boli o wiele bardziej, niż własne cierpienie – to cierpienie dziecka, które kocha się całym sercem. Gdybym mogła zamienić się z Antosiem, zrobiłabym to bez wahania. Zabrałabym ból i dała przyszłość, na jaką zasługuje. Dzisiaj nad przyszłością Antka ciąży widmo kalectwa. Mój synek urodził z brakiem kości strzałkowej, zdeformowaną nóżką i rączką. 17 lipca 2016 roku zostałam mamą! Wcześniej długo wyobrażałam ten dzień, ale żadne z moich wyobrażeń nie zakładało tego, co wydarzyło się w rzeczywistości. Zanim lekarz zdążył cokolwiek powiedzieć, zobaczyłam prawą nóżkę Antosia. Była zdeformowana, krótsza od lewej. To samo było z prawą rączką. W głowie zadawałam sobie pytania: jak to możliwe, że badania w czasie ciąży nic nie pokazały? dlaczego nikt tego nie zauważył? Nawet nie brałam pod uwagę tego, że Antoś może nie chodzić. Od razu obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by był sprawny, by ta wada nie zniszczyła mu życia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie to aż tak trudne... Antek urodził się z prawostronnym zniekształceniem kończyn oraz przykurczem w kolanie. Jego prawa noga jest znacznie krótsza od lewej, brakuje w niej kości strzałkowej. Stópka wygląda inaczej niż zdrowa, bo ma tylko trzy paluszki. Tak samo zdeformowana jest prawa dłoń. Antoś wciąż próbuje naśladować inne dzieci – te zdrowe, które już dawno zaczęły chodzić. Kiedy próbuje wstać tak jak one, upada i patrzy na mnie, nie rozumiejąc, dlaczego tak się stało. Kiedy chwyta zabawkę w obie rączki, zabawka często wypada, bo prawa rączka nie jest w stanie jej utrzymać. Jeszcze teraz Antoś jest mały i całkowicie nieświadomy tego, co czeka go, jeśli nie dojdzie do operacji. Boję się, że niedługo zrozumie, a ja wtedy stanę przed najtrudniejszym pytaniem w swoim życiu. Rok temu Antek przeszedł swoją pierwszą i najważniejszą operację nóżki/ przeprowadził ją dr Paley – światowej sławy lekarz, który specjalizuje się w tak skomplikowanych przypadkach jak nasz. Teraz Antosia czeka kolejna operacja, która będzie polegała na założeniu zewnętrznego aparatu do podudzia oraz stopy prawej, osteotomii kości piszczelowej oraz korekcji prawej stopy. Niestety operacja kosztuje ponad 100 tys. złotych! Antoś ma tylko jedną szansę, aby być sprawnym, bo tylko operacja może postawić go na nóżki i pozwolić być szczęśliwym. Lekarze w Polsce zaoferowali nam wieloetapowy, znacznie dłuższy proces naprawiania wady. Przeraża mnie wizja długotrwałego narażania Antosia na ból. Jako matka muszę zrobić wszystko, by moje dziecko cierpiało jak najmniej.  Kosztorys, który otrzymaliśmy powalił nas na kolana. Choćbyśmy razem z mężem stawali na głowie, nigdy nie zdobędziemy takich pieniędzy. Jako rodzice nie możemy jednak przestać wierzyć w cud. Dzisiaj nie ma dla nas nic ważniejszego,  niż zdrowie Antka. Prosimy, pomóżcie nam w tej walce… Mama

13 252,00 zł ( 33.94% )
Still needed: 25 789,00 zł

Follow important fundraisers