Połknął środek chemiczny, prawie umarł... Eryk potrzebuje naszej pomocy!

Rehabilitacja, leki i sprzęt medyczny
Zakończenie: 3 Kwietnia 2021
Opis zbiórki
“Mamo, Eryk coś wsypał do buzi!” - dobiegł mnie głos starszego synka. Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam moje 1,5 roczne dziecko z butelką popularnego środka chemicznego do udrażniania rur w ustach. Moje serce stanęło… Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Trwała walka o życie, a dzisiaj - dziesięć lat po tym wydarzeniu, trwa walka o zdrowie. Proszę, pomóż Erykowi, by miał szansę przełykać, by miał szansę normalnie żyć…
Jedna sekunda zamieniła się w dni, tygodnie i lata nieopisanego bólu. Nie wiem, jakim cudem Eryk otworzył sam butelkę, zapięcie było prawdopodobnie wadliwe. Nie miałam wtedy jednak głowy na sprawy w sądach, choć była taka możliwość. Liczyło się dla mnie tylko życie mojego synka…
Gdy zobaczyłam go z opakowaniem środka chemicznego w buźce, w jednej chwili wyrwałam opakowanie i sprowokowałam Eryka do wymiotów. Potem okazało się, że trujące granulki poparzyły przełyk i jamę ustną, nie zdążyły dotrzeć do żołądka. Pojechaliśmy do szpitala, potem karetką do drugiego. Tam przez kolejne 3 miesiące walczyli najpierw o to, by synek przeżył. Udrażniany był poparzony przełyk, by Eryk mógł oddychać. Potem kolejny szpital, by otworzyć usta, zrobić plastykę ust. I wtedy, gdy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrą stronę, nastąpiła kolejna ragedia - zakażenie gronkowcem i innymi bakteriami… To był dramat. Buźka i przełyk stały się na powrót jedną wielką raną, znów się zamknęły. A już brakowało tak niewiele, dosłownie centymetry, by synek na powrót mógł sam przełykać...
Gdy z dnia na dzień było coraz gorzej, mimo pobytu w szpitalu, na własną rękę z mężem szukaliśmy rodziców podobnie poparzonych dzieci - chcieliśmy wiedzieć, gdzie się leczyli, gdzie jest największa szansa dla Eryka. Tak trafiliśmy na profesora z Warszawy. Na własną rękę wypisaliśmy synka ze szpitala w Gdańsku, pojechaliśmy do stolicy. Po tym, co synek przeszedł, profesor nie obiecywał nam cudów, ale powiedział, że będzie walczył.
Najpierw otworzył buźkę, potem usunął przełyk, bo lada chwila mogła zrobić się tkanka rakowa. Eryk przeszedł wiele operacji, a następnie pierwszą rekonstrukcję przełyku (z jelita). Wszystko poszło zgodnie z planem, jednak przełyk został umieszczony nieco z boku. Niestety, mimo nauki, synek nie nauczył się połykać, wszystko wpadało do dróg oddechowych.
W tym roku synek był operowany kolejny raz, tym razem przełyk ustawiono prosto. Zaraz po tej operacji Eryk powinien sam przełknąć ślinę. Niestety, i tym razem się nie udało… Przez 10,5 roku nie połykał sam, nauczył się wszystko wypluwać, nawet ślinę. Teraz czeka nas długa i trudna nauka połykania, bo chociaż organizm jest do tego przygotowany, mózg blokuje ten proces. Potrzeba wielu godzin treningu, by go “przestawić”. Wtedy Eryk będzie mógł jeść i oddychać samodzielnie!
Nadzieją na to jest specjalistyczny turnus oraz elektrostymulator nerwowo-mięśniowy, do którego Eryk musi być podłączony od 3 do 5 razy dziennie. Niestety, to gigantyczne koszty… Wiele wydatków związanych z leczeniem synka pokrywamy samodzielnie, jednak to już nas przerasta. Dlatego bardzo prosimy o pomoc. Eryk przeszedł przez niewyobrażalne piekło. Przed nim jeszcze wiele operacji buźki, bo blizny coraz bardziej ją zamykają. Wierzymy jednak, że będzie lepiej…